niedziela, 28 listopada 2010

Stephen King "Cmętarz zwieżąt"

Luis Creed wraz z żoną i dwójką małych dzieci przeprowadza się do miłego domku w Ludlow. Od razu zaprzyjaźnia się ze swoim nowym sąsiadem Judem Crandallem, który to wiele przeżył i wiele może mu opowiedzieć. Między innymi to, że za domem Luisa znajduje się uroczy Cmętarz zwieżąt, a jeszcze dalej przerażające, kryjące wielką tajemnicę stare cmentarzysko Micmaców. Wrótce Luis wpadnie w sam środek tej tajemnicy i na własnej skórze przekona się, że nie należy ona do przyjemnych.

"Cmętarz zmieżąt" był pierwszą powieścią Stephena Kinga, jaką przeczytałam i cieszę się, że akurat tak się złożyło - każda inna książka tego pisarza mogła mnie odrobinę zniechęcić do jego twórczości. W każdym razie ta powieść zawsze była i będzie moją ulubioną i wątpię, żeby znalazło się jeszcze coś, co mogłoby ją przebić. Do tego czasu przeczytałam ją już kilkanaście razy, więc myślę, iż znam ją na tyle, aby spłodzić, jakąś interesującą recenzję. Zaczynamy!

Pomysł

Sporo wydarzeń opisanych w książce zdarzyło się naprawdę. Stephen King przyznaje, że mieszkał kiedyś z rodziną przy ruchliwej ulicy, przez którą bez przerwy przejeżdżały ciężarówki. A za domem znajdował się uroczy Cmętarz Zwierząt. Pewnego dnia jego mały wówczas synek, Owen, puścił się biegiem w stronę drogi wprost w kierunku nadleżdżającej ciężarówki. King, na szczęście, w porę złapał syna, ale przeszło mu przez myśl pytanie: Co by było gdybym nie zdążył? Oczywiście, to zapoczątkowało powstanie powieści, która po ukończeniu wydała się pisarzowi do tego stopnia ohydna, że postanowił jej nie wydawać. Ale tak się złożyło, że King musiał sprzedać wydawnictwu, jakąś książkę, a jedyną powieścią, którą ukończył był właśnie "Cmętarz zwieżąt". Chcąc nie chcąc wydał ją i czekał z przerażeniem na reakcję czytelników. Jak wiadomo opinia publiczna była zachwycona tą powieścią i słusznie. Kiedy pierwszy raz czytałam tę książkę pomyślałam, że taki pomysł mógł zrodzić się tylko w umyśle szaleńca lub człowieka o niezmierzonych pokładach wyobraźni. Teraz już wiem, że jeśli chodzi o Kinga to bardziej pasuje do niego to drugie określenie.

Styl

"Cmętarz zwieżąt" opisany jest bardzo prostym, nieskomplikowanym językiem. Szczerze mówiąc nie znajdziecie drugiej książki tego pisarza, która prezentowałaby sobą tak banalny styl. Ale ta banalność w tym przypadku jest akurat zamierzona i myślę, że całkowicie zdaje egzamin. Słowa z niebywałą siłą trafiają do wyobraźni czytalnika, wzruszając go, bawiąc, a najczęściej po prostu raniąc. Pierwsza połowa powieści ma przede wszystkim na celu zapoznać czytelnika z bohaterami. Przy okazji King podrzuca nam też małe strzępki informacji, które mogą wzbudzić jedynie złe przeczucia. Od początku podejrzewamy, że obeność Cmętarza zwieżąt i tego, co znajduje się za nim, za wiatrołomem nie wróży dobrze rodzinie Creedów. Za to druga połowa książki to już kompletna jazda bez trzymanki. Tutaj przeplatają się rzeczy nizmniernie smutne, przerażające, a przede wszystkim odrażające. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek przeczytał te fragmenty książki beznamiętnie, a potem szybko o nich zapomniał. Tego po prostu nie da się szybko zapomnieć i chyba właśnie ten fakt jest najbardziej przerażający, ale równocześnie to największy atut tej powieści.

Bohaterowie

Luis Creed, główny bohater powieści, już od pierwszych stron książki nie wywołuje w czytelniku pozytywnych emocji. Pozornie kochający ojciec, który z myślą o rodzinie (i swojej pracy) kupuje piękny dom w uroczej mieścinie. Ale po głowie Luisa chodzą także mniej pozytywne myśli. Bowiem mężczyznie w pewnym momencie przemyka przez myśl, aby zostawić rodzinę na środku drogi i po prostu odjechać. Jest to pierwszy sygnał dla czytelnika, aby baczniej przyglądał się tej postaci. UWAGA SPOILER No i w końcu to właśnie Luis jest sprawcą wszystkich nieszczęść. Opętany przez cmentarzysko Micmaców wykopuje z grobu swojego małego synka Gage'a, przenosi go za wiatrołom i zakopuje w kamienistej ziemi. Malec powraca, aby zabić jego sąsiada i swoją matkę. W efekcie Luis go zabija, a na cmentarzysko zanosi z kolei swoją żonę. Jego zachowanie można interpretować w dwojaki sposób - z jednaj strony Creed może być opętany, ale pozostaje też druga możliwość, która mówi, że Lusi po prostu oszalał po stracie ukochanego synka KONIEC SPOILERA. Rachel Creed wzbudza w czytelniku mieszane odczucia. Z jednej strony współczujemy jej przez wzgląd na tragedię, jaka spotkała ją w dzieciństwie, ale z drugiej nienawidzimy jej fobii na punkcie śmierci i wszystkiego, co się z nią wiąże. Jud i Norma Crandall to całkowicie pozytywne postacie. Już od pierwszych stron darzymy ich sympatią i nawet jesteśmy w stanie wybaczyć Judowi poważny błąd, który skończył się tragicznie dla Creedów. W końcu starzec był opętany przez cmentarzysko, prawda? Ellie Creed normalna dziewczynka, która później zostaje obdarzona wizjami. Szczerze mówiąc przez większą część książki nie odgrywa zbyt znaczącej roli, ale na pewno jest postacią całkowicie pozytywną. Podobnie jak jej brat Gage, który wywoła w czytelniku najwięcej emocji - przede wszystkim tych dołujących. To właśnie dzięki tej postaci King tak zręcznie może bawić się naszymi uczuciami, które głównie doprowadzą nas do płaczu i ogólnej rozpaczy.

Przesłanie

Głównym przesłaniem książki jest to, że istnieją rzeczy gorsze od śmierci. W ogóle cała powieść przewija się w temacie śmierci i jej następstw. Myślę, że King bardzo zręcznie zaznajamia nas tutaj z tym zjawiskiem i łagodnie tłumaczy nam, że w ogólnym rozrachunku śmierc nie jest aż taka zła. Powiem tak, gdy pierwszy raz przeczytałam tę powieść przesłanie dotarło do mnie natychmiast, gdyż jest ono tak wymowne, iż nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł je przegapić. Ale równocześnie zastanawiałam się, co ja zrobiłabym na miejscu Luisa i powiem szczerze, że dla osoby, którą kochałabym tak mocno, jak on zrobiłabym dokładnie to samo. Znając przesłanie powieści i tak wybrałabym drogę, którą podążał Luis, choć przez cały czas miałam go za głupca, że porywa się na coś takiego. Fajny paradoks, prawda?

Podsumowując mogę tylko szczerze polecić tę powieść każdemu, absolutnie każdemu miłośnikowi literatury. Mogę szczerze obiecać, że na pewno nikt nie pożałuje tego wyboru, a przy okazji na pewno przeżyje elektryzującą przygodę z dreszczykiem. Polecam także ekranizację, której recenzja znajduje się tutaj.

37 komentarzy:

  1. Witam

    Rozpoczynam nowego bloga który będzie reklamował inne.
    Reklama pańskiego bloga będzie kompletnie za darmo będzie ona
    zawarta w poście a wraz z ilością blogów będzie osobny dział
    dla pańskiego bloga. Póki co blog jest pusty ale wraz z czasem
    będą go zapełniały inne reklamy blogów. Jeśli zdecyduje się
    Pan/Pani
    na reklamę bloga która jest kompletnie za darmo proszę przesłać mi
    informacje jakie znajdowały by się na moim blogu w celu zareklamowania
    pańskiego , prosił bym o jakiś obrazek , krótki opis i w przeciągu
    paru minut
    reklama jest gotowa. Dodatkowa reklama bloga się zawsze przyda
    szczególnie że
    jest za darmo..

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Cmętarz zwieżąt" to rewelacyjna książka, autentycznie współczułem Luisowi i Rachel, dlatego tez właśnie lubię Kinga, bo poświeci kilka stron na każdego bohatera tak że można go dobrze poznac.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też najbadziej podoba się w książkach Kinga to, że pozwala nam poznać bohaterów, identyfikować się z nimi i często współczuć im. Dzięki temu, że znamy dobrze postacie King może zręcznie bawić się naszymi uczuciami (co robi w każdej swojej książce), a jak sam mówi - nasze emocje są dla niego najważniejsze:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę wiedzieć dlaczego ta książka nazywa się "Cmętarz zwieżąt" a nie "Cmentarz zwierząt"? I film "Smentarz dla zwierzaków" a nie "Cmentarz dla zwierzaków" - o co chodzi z tymi tytułami? są one tak celowo przetłumaczone czy tłumaczył je jakiś pijany przygłup i tak już zostało ;] .?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to że nazwa Cmętarz zwieżąt została napisana przez dzieci, które to cmentarzysko stworzyły. Na tej bramie w książce. :-)

      Usuń
    2. Dzieci w tej miejscowości opisanej w książce, nie umiały pisać z tąd ten tytuł ;) nazwa książki w jęzuku angielskim to pet sematary a nie pet cematary. Słowo "sematary" na język polski w żeczywistości tłumaczy się smętarz ;)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Już tłumaczę:) Jak słusznie zauważyłeś/aś - są dwa tłumaczenia tytułu oryginalnego. W obu zrobiono celowe błędy (tak samo w oryginalnym tytule). Te błędy w tytule są bezpośrednim nawiązaniem do akcji książki. Gdyż ów cmentarz w powieści prowadzony jest przez dzieci. Nad bramą do niego wisi tabliczka przez nie sporządzona, na której jest napisane "Pet Sematary". A że tę tabliczkę umieścili tam dzieci to nic dziwnego, że nazwa nie jest napisana poprawnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy tu nie byłam, ale widzę, że masz bardzo ciekawego bloga :) Uwielbiam Stevena Kinga, zwłaszcza "Lśnienie" oraz wszystko, co dotyczy horrorów. Dlatego z pewnością jeszcze tu zajrzę. W wolnej chwili zapraszam do czytania i komentowania do mnie na www.catinthewell.pl POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  7. tfe, fuj, ble!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. skończyłam czytać tę książkę wczoraj w pół do pierwszejw nocy. Powiem szczerze, że jeszcze żaden z horrorów mną tak nie wstrząsnął- autentycznie bałam się zasnąc i zostawiłam włączone światło. Wiadomo, że takie powieści nigdy nie kończą sie dobrze, jednak nie spodzeiwalam sie tak mocnego zakończenia. Szzegółowe opisy postępowania Louisa z ciałem syna były tak realistyczne, czytając to człwiek ma świadomość że tak mogłaby wyglądać rzeczywistość- nie ma w tym odrobiny fantazji- i dlatego to mną tak wstrząsnęło. Króko mówiąc, książka mnie "poczesała".
    Pozdrawiam fanów S. K.
    p_p92@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, to pierwsza książka Kinga jaką przeczytałam i dzięki niej zakochałam się w tym autorze. Mnie ona bardzo wzruszyła - pierwszy raz, jak ją czytałam to wyłam jak bóbr. Cieszę się, że przypadła Ci do gustu - ja mogę ją czytać w kółko:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm... jaką ja sympatiom darzę Louisa, Rachel i resztę rodziny, naprawdę dzieżko było czytać o sytuacjach, w których Louis traci kontrolę, niemal nad wszystkim.
    Dla mnie ta książka ma niebywałe przesłanie, mianowicie: Jak trzeba umieć cieszyć się szczęściem, aby nie stało się nieszczęściem, czasami tak nie doceniamy szczęścia, a czasami tak je eksploatujemy zapominając że życie to kilka chwil, a niekiedy tylko kiedy jedna chwila...

    Pennywise

    OdpowiedzUsuń
  11. Pennywise, sądząc po Twoim nicku jesteś fanem twórczości Kinga, więc witaj w klubie:) "Smętarz dla zwierzaków" ma mocne przesłanie i być może nie dla każdego. King przedstawia tutaj śmierć nie przebierając w słowach, a to co pisze nijednokrotnie po prostu rani czytelnika. Ja właśnie od początku jakoś nie mogłam polubić Luisa, ale od początku pokochałam Gaga, przez co jeszcze ciężej było mi się pogodzić z tym, co się mu stało.
    Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda że nie można edytować wpisu, bo teraz widzę co napisałem na koniec.

    W tej książce fajny jest pomysł z wybieganiem w przyszłość i zdradzaniem co stanie się za kilka stron, tak było właśnie ze śmiercią Gaga, ale jak już dochodzimy do momentu gdy już jest po, nie możemy uwierzyć, że się to stało.

    Kinga bardzo lubię, a "To"... jest genialne, cudowne i fantastyczne.

    Pennywise

    OdpowiedzUsuń
  13. Pennywise, mnie w tej powieści bardzo podobało się granie na uczuciach czytalnika. King niejednokrotnie podkreślał, że pisząc powieść najważniejsze jest dla niego przedstawienie takiej sytuacji, żeby czytelnik nie pozostał obojętny i coś czuł podczas czytania. Tak też było tutaj, a dobitnym tego powodem jest śmierć Gage oraz to co nastąpiło bezpośrednio po niej. Popatrz, najpierw King nam zdradza, że Gage umrze, potem opisuje jego śmierć i pogrzeb, a potem mówi, że Gage żyje i że to wszystko było snem Louisa. Może jestem naiwna, ale jak czytałam to po raz pierwszy to cieszyłam się jak diabli, że Gage jednak żyje,a później King rzucił mi w twarz, że właśnie to, że Gage jednak przeżył było snem Louisa. Przez ten zabieg przeżywałam śmierć malca podwójnie. Że już nie wspomnę o tym, co Louis zrobił później - na to nie można pozostać obojętnym.
    Książkę "To" też bardzo lubię i również zrecenzowałam ją na tym blogu:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez szokujaco przezylem smierc gagea ale nie dalem sie nabrac ze przezyl po uparcie trzymalem sie teori kto raz umrze juz nie wstanie. Ale potem gage orzyl myślałem ze bedzie taki sam tylko troche tepy a tu takie zombie. I mnie zastanawia fakt co Rachel zrobila jak wrucila z zaswiatow do Lousa? Zabila go goloracz? Czy skoro Lou odrazu po smierci ja tam zakopal to czy mogla by byc normalna? Odpowiedzi prosze na moj e mail crazyczolgista@gmail.com

      Usuń
  14. Książka ta jest po prostu kapitalna. Jedna z lepszych powieści Kinga. Osobiście własną przygodę z Królem zacząłem od "Pod Kopułą" czyli stosunkowo niedawno, jednak do tej pory zdążyłem przeczytać wiele książek Kinga i jestem jego fanem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kinga już kocham :) od dawna za inne powieści :) choćby "Carrie", "Zieloną milę" :) tej książki nie miałam jeszcze okazji przeczytac, ale już czeka w kolejce :) i nie mogę się jej wręcz doczekać :) uznana za ohydną przez samego autora?! znaczy że musi być rewelacyjna! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No cóż książka ta jest moją pierwszą książką jaką przeczytałam Kinga. I jestem rozczarowana :(. Ja na prawdę bardzo chciałam przeczytać jakiś horror, więc sięgnęłam po króla horroru. Nie wiem czy ta książka jest jego nie udaną twórczością czy nie należy do gatunku horror (myślałam, że należy), bo książka dobra żeby nie było, ale zły gatunek, bardziej takie paranormal fantasy czy coś. Ja po przeczytaniu książek pt. ,,Najmroczniejsze moce" wolałam przez całą noc trzymać mocz i pragnienie, bo sie bałam wyjść na ciemny, długi korytarz, kiedy ta trylogia nawet nie zalicza się do horroru! Po przeczytaniu ,,Cmętarza zwieżąt" poszłam się załatwić, napić nawet nie chciało mi się zapalać światła (było ok. 2 w nocy). A rano szybko o niej zapomniałam (czego zwykle nie robię). Tak więc mam nadzieję, że to jedyna taka mało straszna i mało obrzydliwa twórczość Kinga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że najstraszniejszą książką Kinga jest "Lśnienie", więc daj temu pisarzowi jeszcze jedną szansę i sięgnij po tę pozycję. Myślę, że nie pożałujesz:)

      Usuń
  17. Ta książka bardzo mi się podoba,jestem zachwycona,bo znalazłam wkońcu książkę dla siebie o tym co lubię.Jest straszna,przerażająca,a zarazem ciekawa.Lubię takie horrory.

    OdpowiedzUsuń
  18. Najlepsza książka Kinga to ''Cmętarz Zwierząt''.Jest ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  19. Na początku przeczytałam początek Kinga ''Cmentarz Zwierząt''i przestałam czytać.Potem znalazłam stronę o tej książce,więc zaczełam czytac dalej i stwierdziłam,że jest świetna,interesująca,a najważniejsze ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  20. Fajna jest ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  21. bardzo mi się ona podoba.

    OdpowiedzUsuń
  22. ta książka zryła mi psychę ale osobiście twierdzę ze jak dotąd jest to najlepsza książka jaką przeczytałam

    OdpowiedzUsuń
  23. Way cool! Some very valid points! I appreciate you penning this write-up and
    the rest of the website is also really good.
    my website - bacalao

    OdpowiedzUsuń
  24. książka genialna , nieźle ryje psyche , parę minut siedziałem w milczeniu i myślałem o zakończeniu , po czym nie mogłem zasnąć , i przez kilka dni nie mogłem przestać myśleć o tym

    OdpowiedzUsuń
  25. wspaniała książka,czytałam parę razy i widzialam również film i zamierzam jeszcze raz przeczytać, bo film nie oddaje tego wszystkiego jak książka

    OdpowiedzUsuń
  26. Czytałam książkę parę razy, jak to moja córka mówi "miałam zrytą banię", oglądałam też film, ale tylko książka wzbudza tak intensywne emocje, a zwłaszcza napisana przez Stevena Kinga, chociaż Graham Masterton też jest niesamowity

    OdpowiedzUsuń
  27. Ktoś wie co potem był z Louise i Rachel?

    OdpowiedzUsuń
  28. Stephen King jest wspaniałym pisarzem! Potrafi opisać dokładnie i z najmniejszymi szczegółami każdą scenę w tej książce (nawet tę na początku rozdziału 15) :) Polecam, bardzo ciekawa lektura i z dreszczykiem emocji. O wiele lepsza niż creepypasty.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam pytanie czy jest 2 część smętarzu zwieżąt?????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie ma:/ Tylko ekranizacja doczekała się swojej kontynuacji.

      Usuń
  30. Uwielbiam Kinga...chyba nawet potajemnie sie w nim podkochuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj,
    zajrzałam do Twojej recenzji dzięki wyszukiwarce (wiadomo, jakiej) po zakończeniu lektury. Jak i w Twoim przypadku, to moja pierwsza książka Kinga. I zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
    Nie do końca się zgodzę z Twoim odczuciem, jakoby Louis i Rachel byli odpychającymi od samego początku postaciami. Louis to typowa głowa rodziny, zarabiający ojciec, zaradny, odpowiedzialny za wszystko, przeto nie zdziwił mnie wcale jego odruch z początku książki, polegający na chwilowej chęci porzucenia wszystkiego. Myśl ta mu szybko minęła i wydała się mu samemu absurdalna, ja traktuję raczej ten moment zawahania jako chwilę słabości i przeciążenia natłokiem obowiązków i podróżą, a przez to King nadał Louisowi taką ludzką cechę - w końcu mało znamy papierowych, odrealnionych bohaterów bez skazy? Natomiast histeryczne reakcje Rachel na wszelkie sprawy ze śmiercią, na rozmowy jej dotyczące i pogrzeby, są w pełni jasne i uzasadnione, gdy okazuje się mniej więcej w połowie książki, przez co musiała przejść jako dziecko. Zresztą niejedna matka pewnie by się sprzeciwiła wyjaśnianiu 5-letniemu dziecku, na czym dokładnie polega śmierć.
    Piekło, jakie King zgotował tej rodzinie sprawia, że o książce niełatwo jest zapomnieć. Zgadzam się z Twoim wnioskiem, że chciał on przez tę okrutną opowieść przekazać, że lepiej jest zwyczajnie pogodzić się ze śmiercią i starym, mądrym zwyczajem martwych pozostawiać w spokoju tam, gdziekolwiek ich dusze lub ciała wędrują. Rozpacz młodego ojca, jego bezradność i bezgraniczna miłość do żony i córki sprawiła, że zechciał on wbrew rozsądkowi przywrócić rodzinie syna i sprawić, by wszystko było tak, jak przedtem.
    Zakończenie jest dwuznaczne: nie wiadomo, czy Rachel powróciła jako równie potworna istota co Gage, czy też krótki czas między śmiercią a pochówkiem w cmentarzu MicMaców sprawił, że stała się ona podobną do tej za życia - jedynie z towarzyszącą jej ową wonią ziemi. Ponieważ teren upiornego cmentarzyska był skażony, podejrzewam, że Rachel również musiała przesiąknąć złem, jak każda istota tam pochowana (tak naprawdę tylko pies Juda był odstępstwem od reguły i nie ujawnił zła, bo zarówno byk, jak i kot Church oraz wskrzeszeni Timmy i Gage stali się diabelnymi kreaturami). Wyobraźnia podsuwa mi scenariusz taki, że Rachel po przywitaniu morduje Louisa, tak jak Gage wcześniej zabił ją (i też przywitał ją słowami wyrażającymi miłość), a Ellie w odległym Chicago przeżywa kolejne katusze związane z odpowiadającym wyobraźni koszmarem, odgrywającym się w jej głowie... Cholernie żal tej małej, mądrej dziewczynki, będącej dla mnie osobiście wspaniale nakreśloną, słodką (lecz nie przesłodzoną) postacią. Moim zdaniem ona jedyna ocalała z całej rodziny, lecz pewnie, tak jak jej matka, przez całe życie będzie zmagać się ze śmiercią, jakiej doświadczyła w dzieciństwie. Czeka ją to, przed czym ojciec tak bardzo chciał ją uchronić, grzebiąc jej ukochanego kota w tej złej ziemi, uruchamiając tym samym lawinę okropnych i morderczych dla Creedów zdarzeń.
    Ogólnie rzecz biorąc książka jest również o nieuchronności rzeczy, o przewadze irracjonalnych odruchów nad zdrowym rozsądkiem, o miłości tak wielkiej, że łamie największe tabu - tabu śmierci - i w konsekwencji rodzi zło, i o tym, że ta siła przerzuca się z jednego na drugiego. Zmamienne jest, że tylko Steve oparł się tej sile, która miała go zawieźć w ślad za Louisem na cmentarzysko MicMaców, zapewne tylko dlatego, że nie znał mocy, jaką ta ziemia dysponuje - mocy wskrzeszania. Sądzę, że jego odwrót, będący ostatnim aktem powieści przed epilogiem, ma swoje znaczenie. Jak i to, że nadzieja jako jedyna nie umiera nigdy - stąd pogrzeb Rachel w indiańskiej ziemi.

    OdpowiedzUsuń