wtorek, 31 grudnia 2024

„Spithood” (2024)

 
Personel szpitala psychiatrycznego na ostatniej nocnej zmianie, przed zamknięciem obiektu, zostaje zmuszony do przyjęcia nowego pacjenta: oskarżonego o zamordowanie pięciu kobiet Paula Atkinsa, który rano ma zostać przewieziony w inne miejsce odosobnienia. Pracująca w tym pechowym szpitalu doktor Ashley ma sporządzić opinię psychiatryczną, która zostanie włączona do materiału dowodowego i wykorzystana w procesie Atkinsa. Po przejrzeniu akt domniemanego seryjnego mordercy, doktor Ashley stwierdza, że nie jest w stanie wykonać powierzonego jej zadania. Zaskoczony jej nieprofesjonalną reakcją szef ochrony Mason, z którym lekarka spotyka się również na stopie prywatnej, przypomina, że ma obowiązek zbadać pacjenta, niezależnie od zarzutów, jakie na nim ciążą. Bezwzględny zabójca ma jednak inny plan na najbliższe godziny: wydostać się z celi i urządzić rzeź w zamkniętym ośrodku psychiatrycznym.

Plakat filmu, źródło: https://www.radioactivepictures.com.au/. „Spithood” 2024, Firestick Films Hidden Ridge Productions

Nakręcony na przełomie 2022 i 2023 roku niezależny australijski slasher wyreżyserowany przez debiutanta, kojarzonego z malarstwem abstrakcyjnym i figuratywnym, Tima Pine'a. Wyprodukowany przez Firestick Films, zorientowaną na kino gatunkowe (głównie horrory, thrillery i dramaty) autonomiczną firmę z Australii Północnej założoną w 2012 roku przez Thibula Nettle'a z First Nation Australians, który historię obmyślił z innym rdzennym mieszkańcem Australii, Travisem Akbarem. W czołówce „Spithood” Nettle widnieje jako jedyny scenarzysta, ale krążą słuchy, że w pisaniu pomagał mu Tim Pine, ulubionymi filmami którego są: „Trzech facetów z Teksasu” Wesa Andersona, „Paryż, Teksas” Wima Wendersa, „Chora miłość” Roberta Altmana, „Oko w oko z życiem” Vincenta Gallo, „Big Lebowski” i „To nie jest kraj dla starych ludzi” Ethana i Joela Coenów, „Królestwo zwierząt” Davida Michôda oraz „Zabić, jak to łatwo powiedzieć” Andrew Dominika. „Spithood” kręcono w Australii Południowej, a lokalizacją główną był University of Adelaide. Dystrybucja ruszyła w październiku 2024 na platformach streamingowych w Stanach Zjednoczonych.

Kameralne dziełko podobno obłożone straszliwą klątwą. Plotki o produkcji przeklętej rozprzestrzeniły się głównie za sprawą mediów lokalnych – „sensacyjnych” doniesień o oszustwie finansowym w związku z planowaną dystrybucją „Spithood” za granicą, którego ofiarami rzekomo padli australijscy filmowcy; o paraliżu doznanym przez „asystenta reżysera”, przebywającego na planie psa Tima Pine'a, masowym zatruciu pokarmowym i innych nieprzyjemnych przeżyciach (drobniejszych incydentach) niewielkiej ekipy pracującej nad niewielkim slasherem. Oryginalny tytuł odnosi się do kontrowersyjnego zabezpieczenia przed pluciem i gryzieniem, od września 2016 roku zakazanego w Australii Południowej. Głównym argumentem zwolenników spit hood (inne nazwy: spit mask, spit guard i mesh hood) jest bezpieczeństwo zdrowotne, w tym ochrona przed chorobami zakaźnymi, personelu różnego rodzaju ośrodków, zakładów zamkniętych i półotwartych, a przeciwników - wysokie ryzyko śmierci (uduszenie) tak zamaskowanego pacjenta/więźnia. Ci ostatni w tym sporze podpierają się Powszechną Deklaracją Praw Człowieka. „Spithood” Tima Pine'a może stać się przedmiotem innego sporu – właściwie już widać rozbieżność w klasyfikowaniu niniejszego „wyrobu artystycznego” u profesjonalnych recenzentów i pozostałych opiniujących ten blisko sześćdziesięciominutowy utwór. Film pełnometrażowy czy krótkometrażowy? Zależy, którą definicję przyjmujemy. Według choćby takich organizacji zajmujących się promowaniem sztuki i wiedzy filmowej, jak Brytyjski Instytut Filmowy, American Film Institute i Academy of Motion Picture Arts and Sciences długi metraż to przynajmniej czterdzieści minut, ale już chociażby zdaniem związku zawodowego Screen Actors Guild kino pełnometrażowe zaczyna się od osiemdziesiątej minuty. „Spithood” Tima Pine'a przez fanów gatunku najczęściej jest porównywany do „Last Shift” i „Malum” Anthony'ego DiBlasiego, mnie jednak po głowie częściej chodził nowozelandzki „Brzydal” Scotta Renoldsa. I Śmieciarz grasujący w „Domu obłąkanych” Gregory'ego Gierasa. Rzadziej „Alone in the Dark” Jacka Sholdera i „Intruz” Scotta Spiegela. Skojarzenia z atakami na posterunek DiBlasiego dotyczą nie tyle samej akcji, ile czasu akcji. Ostatnia nocna zmiana. Tym razem w szpitalu psychiatrycznym, w którym została tylko jedna pacjentka, niejaka Klara, genialne wcielenie Tess O'Flaherty (kierowniczka ds. lokalizacji „Mów do mnie!” Danny'ego i Michaela Philippou) – że też nikogo nie tknęło, by zwiększyć jej udział w produkcji, rozwinąć zdecydowanie najlepiej, wręcz zjawiskowo, wykreowaną postać „Spithood”. W rolach głównych wystąpili Thibul Nettle i Claudia Bonifazio, których w tym cudownie ciasnym świecie przedstawionym po raz pierwszych spotykamy w szatni dla personelu – tradycyjne sekretne spotkanie ochroniarza Masona i lekarki Ashley. Właściwie tylko ona dotrwała w przekonaniu, że udało im się utrzymać swój związek w tajemnicy przed koleżankami i kolegami z pracy. Mason nie wyprowadzał jej z błędu, ale teraz uznaje, że nie ma sensu w dalszym ciągu utrzymywać ukochanej w błogiej niewiedzy. Skoro zostało im tyko dziesięć godzin z tymi ludźmi, Ashley nie powinna się przejąć tym, że wszyscy o nich wiedzą. Kierowniczka zmiany Maise (Gail Morrison) najwyraźniej też uznała, że najwyższy czas odkryć karty przed zabawnie ukrywającą się (jak nastolatka randkująca za plecami rodziców) poważną panią doktor. Zwykle poważnie podchodzącą do swoich obowiązków, ale niedługo po wprowadzeniu wysokiego mężczyzny w tytułowej masce do maleńkiego „bezpiecznego pokoju” obok identycznej klitki zajmowanej przez obłąkaną nimfomankę(?), Ashley zaczyna zachowywać się jakby nigdy nie miała do czynienia z osobami stanowiącymi zagrożenie dla siebie i/lub innych. Doświadczona lekarka, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zamienia się w roztrzęsioną stażystkę.

Plakat filmu. „Spithood” 2024, Firestick Films Hidden Ridge Productions

Największym wyzwaniem - może poza wspomnianą już klątwą rzuconą przez jakąś sadystyczną istotę:) - dla twórców „Spithood” była redukcja kosztów. Myślę, że opowieść została skrócona przez słabe finansowanie tego projektu. Co więcej, podejrzewam, że z tego samego powodu pierwsze reżyserskie osiągnięcie Tima Pine'a, nie jest wielką ucztą gore. Może nie miało być aż tak makabrycznie, jak w „Terrifier 2. Masakra w Święta” i „Terrifier 3” Damiena Leone'a, ale wydaje mi się (pewności nie mam), że australijscy filmowcy zamierzali iść mniej więcej w tym kierunku. Wyróżnić się paskudnymi efektami specjalnymi. Przyłączyć do garstki zapaleńców, próbujących przywrócić modę, która największy rozkwit miała w latach 80. XX wieku. W sumie jakiś udział wzięli w tej, oczywiście jak zawsze mocno krytykowanej przez tak zwanych strażników moralności, arcytrudnej misji, ale jeśli faktycznie chcą namieszać w poprawnej politycznie branży filmowej, muszą pokazać więcej. Zmasakrowany dręczyciel na sedesie (zbliżenie na twarz oblaną marną imitacją krwi), głowa w pojemniku na śmierci i... Tyle dosadności, ale z bardziej skrytych akcji maniakalnego mordercy uwagę fanów (pod)gatunku może zwrócić potężne uderzenie siekierą. Pozytywnie zaskoczyły mnie postacie – mam czelność twierdzić, że przedstawione lepiej niż w niejednym o kilkadziesiąt minut dłuższym slasherze. Jednych polubiłam bardziej, innych mniej, ale jakaś więź na pewno się między nami wytworzyła;) Początkowo najżarliwiej kibicowałam pyskatej sanitariuszce Fionie (Georgia Williams) i ochroniarce Stephanie (Luana Pohe), która nie pozostawała jej dłużna. „Popisowa scena” tej pierwszej przywołała urocze wspomnienie Buffy Gilmore ze „Strasznego filmu” Keenena Ivory'ego Wayansa, aczkolwiek w „Spithood” zdecydowanie nie jest tak wesoło. Za to mocno trzyma w napięciu - zabawa w pochowanego na parkingu. Później przyłapałam się na sympatyzowaniu z „istotą nieczystą”. UWAGA SPOILER To miała być niespodzianka, ale dla większości odbiorców - jeśli nie wszystkich - pewnie nie będzie. Na „szokujące wyznanie” final girl czekałam od ujawnienia nieodwracalnej straty doznanej przez Paula Atkinsa - wypadek samochodowy, w którym zginęła jego rodzina. Osoba odpowiedzialna za tę tragedię zbiegła z miejsca zdarzenia i nigdy nie została zidentyfikowana przez policję. Niektórzy mogą uznać, że element zaskoczenia odebrała nazbyt czytelna gra odtwórczyni spanikowanej lekarki, ewentualnie pomysł scenarzysty, jej filmowego partnera (albo Tima Pine'a, albo Travisa Akbara) na tę katastrofalnie bierną (anty?)bohaterkę – trzeba przyznać niekonwencjonalne podejście do final girl – ale ja zamiast pokerowej twarzy Ashley, zamiast robienia dobrej miny do złej gry, trzymania nerwów na wodzy w tak ekstremalnie niekomfortowej dla niej sytuacji, wolałabym, żeby wstrzymano się z ujawnianiem traumy Atkinsa. Motyw zemsty, KONIEC SPOILERA który na ostatniej prostej nareszcie wszedł w niespodziewany skręt. Bardziej domyślni widzowie pewnie przyjmą to z taką samą obojętnością – albo złośliwą(?) wesołością (śmieszki z naiwności twórców) – jak poprzednią „rewelację”, ale ja na szczęście nie jestem zbyt kumata. Nie dość, że zaskoczyło, to odpowiedziało na parę palących pytań. Nie wszystkie. Nadal nie rozumiem, dlaczego szef ochrony tak szybko odpuścił sobie wzywanie odsieczy. Rozumiem – to znaczy nie rozumiem, ale niech będzie – że procedura w przypadku ucieczki niebezpiecznego pacjenta nakazuje zamknięcie wszystkich możliwych dróg ucieczki, bez ewakuacji pracowników i pozostałych pensjonariuszy (czyli zmuszanie ludzi do heroizmu); że zażegnanie kryzysu należy do świętych obowiązków Masona, ale skoro raz pozwolił na wezwanie policji, to ponowienie próby wielką ujmą na honorze już by nie było. A może nieustraszony ochroniarz stracił wiarę w przydatność gliniarzy, przynajmniej w zakresie przeciwdziałania przemocy Paula Atkinsa w mrocznej fortecy? Może uznał, że zignorowali alarm wszczęty przez jego podwładną? My wiemy, że dyspozytor policji nie zlekceważył prośby o pomoc w schwytaniu potencjalnie groźnego pacjenta, ale nie przejął się aż tak, by wysłać pod wskazany adres więcej niż dwie osoby i najwyraźniej doznał amnezji – żartuję, domyślam się, że zidentyfikował to jako kolejny głupi żart – bo bez szemrania przyjął meldunek leniwego mundurowego o skierowaniu ich do pustostanu. Nie żeby chciało mu się wchodzić do środka – to samo można powiedzieć o jego zawodowej partnerce – czy chociaż przespacerować wokół budynku. I za tę policyjną bylejakość dodatkowo twórcy „Spithood” u mnie zapunktowali – doskonale pasowało do moim obserwacji z realu. W zamkniętym świecie niebanalnie zamaskowanego seryjnego mordercy, nieprzestrzegającego uświęconej tradycji pod tytułem „śpiesz się powoli” (credo choćby takich czarnych gwiazd, jak Michael Myers i Jason Voorhees) najbardziej urzekł mnie klimat. Wąskie korytarze, maleńkie cele i tylko trochę większe, za to zwykle zatłoczone, pomieszczenia przeznaczone dla personelu. Obskurność, duchota, ciasnota. Lepki mrok fantazyjnie nakrapiany drapieżną czerwienią - surrealizm potęgowany zręcznie zmontowanymi (za edycję odpowiadał sam Tim Pine) „upiornymi” wizjami, koszmarnymi snami doktor Ashley.

Ciekawostka z Australii skierowana głównie – jeśli nie wyłącznie – do miłośników kina slash. Dość intensywna, naturalistyczna i napięta krótka historia pracowników szpitala psychiatrycznego zamkniętych ze wściekłym mordercą. Niskobudżetowa produkcja pod kierownictwem niedoświadczonego, ale dobrze rokującego reżysera, uzdolnionego plastycznie Tima Pine'a. „Spithood” swoje mankamenty ma, nadrabia jednak gęstym klimatem, którego próżno szukać w większości współczesnych filmowych siekanin.

niedziela, 29 grudnia 2024

„Nocna suka” (2024)

 
Była cenioną artystką, a od dwóch lat jest pełnoetatową mamą z amerykańskiego przedmieścia. Całe jej życie sprowadza się do opieki nad jedynym synem, prowadzenia gospodarstwa domowego i okazjonalnych spotkań z dużo podróżującym służbowo mężem. Kobieta czuje, że straciła integralną część siebie, że jej kreatywność utopiła się w wykańczającej psychicznie i fizycznie codziennej rutynie. Była osobą niezależną, odważną, inspirującą i nietuzinkową, a zamieniła się w nieciekawą gospodynię domową żyjącą pod dyktando niesfornego dwulatka. To właśnie on zwraca uwagę na nadmierne owłosienie na jej ciele: kępkę sierści w dolnej części pleców. Szczegółowe oględziny w łazience ujawniają kolejne anomalie, do których początkowo kobieta nie przywiązuje większej wagi, z czasem jednak nabiera pewności, że przeobraża się w psa.

Plakat filmu. „Nightbitch” 2024, Annapurna Pictures, Archer Gray, Bond Group Entertainment

W 2021 roku na amerykańskim runku wydawniczym pojawiła się debiutancka powieść wychowanej w społeczności mennonitów, chrześcijańskiej wspólnocie anabaptystycznej u podnóża Appalachów w stanie Ohio, obecnie asystentki profesora na Wydziale Scenariuszy i Sztuk Filmowych Uniwersytetu w Iowa, magister Rachel Yoder, Historia napisana pod wpływem emocji, jakie targały nią po porodzie, głównie złości na zmiany, jakie zaszły w prywatnym i zawodowym życiu Yoder. Natchnął ją też fragment „Dept. of Speculation”, beletrystycznego utworu Jenny Offill uwolnionego w roku 2014. Satyryczno-absurdalna powieść grozy w stylu realizmu magicznego Rachel Yoder, niedługa publikacja pod tytułem „Nightbitch” (pol. „Nocna suka”, Prószyński i S-ka 2022), została okrzyknięta książką roku 2021 przez amerykański magazyn Esquire i portal internetowy Vulture oraz była nominowana do paru nagród literackich, w tym PEN/Hemingway Award. Amerykańska reżyserka, scenarzystka i aktorka (m.in. „Krocząc wśród cieni” Scotta Franka, „Gambit królowej” Scotta Franka i Allana Scotta) Marielle Heller przeczytała „Nightbitch” podczas pandemii COVID-19, w swojej odizolowanej wiejskiej posiadłości, gdzie przez większość czasu przebywała wyłącznie ze swymi małymi dziećmi. Marielle po raz pierwszy samotnie opiekowała się dwójką – młodsze dziecko nie miało jeszcze roku – jej mąż, Jorma Taccone, wyjechał do Albuquerque, aby pracować nad serialem „MacGruber” (2021). Heller doskwierała samotność; każdego dnia w pojedynkę (nie licząc miesięcznej wizyty rodziców) mierzyła się ze wszystkimi obowiązkami domowymi, udało jej się jednak wypracować taki system opieki nad dziećmi, który dawał jej jakieś dwie godziny na dobę na pisanie. Pracę nad scenariuszem opartym na pierwszej wydanej powieści Rachel Yoder.

O nabyciu praw do przeniesienia na ekran niekonwencjonalnej opowieści o macierzyństwie Rachel Yoder przez niezależną amerykańską firmę Annapurna Pictures, opinię publiczną poinformowano rok przed światową premierą książki. W marcu 2022 roku inna niezależna firma amerykańska, Searchlight Pictures, kupiła prawa do dystrybucji filmu za „jedyne” dwadzieścia pięć milionów dolarów, przelicytowując pięć innych ofert, a parę tygodni później media zaczęły rozpisywać się o „cichym rozwijaniu” tego projektu przez Marielle Heller i Amy Adams (m.in. „Zwierzęta nocy” Toma Forda, „Ostre przedmioty” Marti Noxon, „Kobieta w oknie” Joe Wrighta) w tak zwanym głębokim lockdownie tłumaczonym pandemią COVID-19. Produkcja „Nightbitch” (pol. „Nocna suka”) w reżyserii i na podstawie scenariusza Marielle Heller ruszyła w październiku 2022 roku w Los Angeles, a światowa premiera odbyła się w pierwszym tygodniu września 2024 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, gdzie wyróżniono kreację Amy Adams - Tribute Performer Award za pierwszoplanowy występ w filmowej adaptacji „Nocnej suki” Rachel Yoder. Festiwalowych nagród i nominacji było dużo więcej – między innymi tytuł wybitnego osiągnięcia w kinematografii zdobyty na Savannah Film Festival – za najbardziej prestiżowe wyróżnienie uważa się jednak nominację do Złotego Globu 2025 w kategorii „najlepsza aktorka w komedii lub musicalu” oczywiście dla Amy Adams. Nieszablonowy, brutalnie szczery neo-horror o bezsensownej presji wywieranej przez współczesne, niby postępowe, społeczeństwo na kobiety? Mniej więcej tak zapowiadano kolejne widowisko twórczyni „Wyznań nastolatki” (2015), „Czy mi kiedyś wybaczysz?” (2018), „Cóż za piękny dzień” (2019) i „Czym dla mnie jest konstytucja?” (2020), które miało trafić bezpośrednio na platformę Hulu, ale później w firmie Searchlight Pictures zapadła decyzja o poprzedzeniu dystrybucji internetowej (start 27 grudnia na Hulu) dystrybucją kinową (start 6 grudnia w Stanach Zjednoczonych i paru innych krajach). Surrealistyczny dramat psychologiczny podlany czarnym humorem i ledwie pokropiony body horrorem. Przemiana współczesnej artystki w gospodynię domową z lat 50. XX wieku. Bo tak czuje się bezimienna bohaterka „Nocnej suki” Marielle Heller, podobno historii bardziej optymistycznej, mniej mrocznej od literackiego oryginału. Pozbawiona imienia najdalej po urodzeniu pierwszego dziecka – całe jestestwo zredukowane do bycia mamą. Krytycznie ocenianą mamą bezimiennego chłopca i żoną wiecznie nieobecnego bezimiennego mężczyzny. Właściwie od czasu do czasu zaszczycającego bliskich swoją obecnością i pewnie wierzącego, że w tych szczególnych momentach należycie wypełnia swoje rodzicielskie obowiązki, że realnie odciąża żonę, której w gruncie rzeczy zazdrości. Przysięga, że wolałby zajmować się domem i dzieckiem, niż mieszkać w hotelach, zwykle do późna zajmując się nudną papierologią, aby zapewnić godny byt rodzinie. Żona nie wątpi w jego szczerość, ale też nie ma najmniejszych wątpliwości, że szybko zatęskniłby za swoją nudną pracą i cichymi pokojami hotelowymi, gdyby z niani przebranżowił się na ojca. Miała identyczne marzenie, a kiedy się spełniło, poczuła się oszukana. Czy żałuje „wypchnięcia na świat nowego człowieka” odwdzięczającego się pluciem (wymiotowaniem) w twarz? Cóż, gdy ją poznajemy jest pewna tylko tego, że prawda o macierzyństwie z jakiegoś niepojętego powodu jest skrzętnie ukrywana.

Plakat filmu. „Nightbitch” 2024, Annapurna Pictures, Archer Gray, Bond Group Entertainment

Z całym szacunkiem dla Amy Adams, w moim poczuciu show skradli mali debiutanci Arleigh i Emmett Snowden, bliźnięta dzielący się rolą rozbrykanego synka protagonistki „Nocnej suki” Marielle Heller. Spektakularny popis aktorski w absolutnie subiektywnym odbiorze przyćmiony dziecięcą naturalnością. Domyślam się, że chłopcy traktowali to jak zwykłą zabawę i nie wykluczam, że część z tego, co znalazło się nie ekranie nie było przewidziane w scenariuszu (improwizacja), ale przynajmniej niektóre kwestie musiały być wyuczone - wnoszę to z dynamiki fabuły, bynajmniej brzmienia poszczególnych wypowiedzi Snowdenów. Na przykład krępująca chwila w bibliotece miejskiej. Cotygodniowa rozrywka dla małych dzieci niezmiennie przychodzących ze sztucznie(?) rozentuzjazmowanymi rodzicielkami. Kobietami w większości mocno wczuwającymi się w role matek. Niewystarczająco mocno. Wiedzą, że nigdy nie będą dość dobre, a mimo to grają w tę nie tylko durną, ale i potencjalnie niebezpieczną grę. Dążąc do nieosiągalnej perfekcji, niektóre nieodwracalnie tracą tak ważne części siebie, że nawet najbliżsi przestają ich rozpoznawać. Ile małżeństw rozpadło się przez tę autodestrukcyjną pogoń za doskonałością? Mąż tytułowej bohaterki, wbrew pozorom niezbyt odważnego, a już na pewno nie rewolucyjnego filmu Marielle Heller, w pewnym momencie stwierdza, że jego żona nie jest tą samą osobą, którą poślubił. To ktoś zupełnie obcy. Jak w cholernej „Inwazji porywaczy ciał” Jacka Finneya. Humorzasta, zaniedbana, niemająca nic ciekawego do powiedzenia, nieokazująca zainteresowania jego życiem w rozjazdach i obracająca się w irytującym towarzystwie. Kobieta, w której się zakochał nigdy nie zbliżyłaby się do tych rozchichotanych mamuś, które potrafią mówić tylko o swoich zasmarkanych dzieciach (zapewne tak ujęliby to dawni przyjaciele jego żony, sztywni artyści). Wolałaby, żeby wyrósł jej ogon. W „Nocnej suce” wystąpił najpiękniejszy pies na świecie nie tylko według jego reżyserki. Marielle Heller, która wbrew ostrzeżeniom trenerów, z którymi współpracowała przy tym filmowym projekcie, chciała rudego siberian husky. Tłumaczono jej, że ta rasa nie jest podatna na tresurę, że najprawdopodobniej w całych Stanach Zjednoczonych nie znajdzie ani jednego odpowiednio (do ich potrzeb) wyszkolonego husky. Reżyserka się uparła, więc wdrożono poszukiwania w kalifornijskich schroniskach, a w jednym z nich czekała cudna Juno – prawdziwy brylant znaleziony przez trenerów pracujących z Heller, którzy po pięciomiesięcznym szkoleniu (zgodnie z przewidywaniami niezbyt efektywnym) tej młodej suczki adoptowali ją i przedstawili reżyserce jako „najpiękniejszego psa na świecie”, w którym autentycznie się zakochali. Myślę, że Marielle Heller wybrała tę rasę ze względu na jej umiłowanie wolności. Zwierzę Mocy głównej bohaterki jej filmu – faktyczna lub wyimaginowana/wyśniona forma – według mnie miało symbolizować niezależność, autonomiczność, swobodę działania i podejmowania decyzji. Hipotetyczna niezwykła zdolność bohaterki Amy Adams UWAGA SPOILER odziedziczona po matce i uaktywniająca się po wydaniu na świat pierwszego dziecka KONIEC SPOILERA to kynantropia, rodzaj teriantropii, który nie jest szczególnie popularny w kulturze masowej (nie w porównaniu do likantropii). W każdym razie jakaś świeżość w tym jest - w pomyśle Rachel Yoder – ale śmiem twierdzić, że David Cronenberg wydobyłby z tej koncepcji znacznie więcej. Twardy guzek wypełniony ropą i czymś jeszcze (zupełnie nie na temat, ale na myśl automatycznie nasunął mi się „The Ring” Gore Verbinskiego) – w sumie to nawet zabawne – sutkowa wysypka, drapieżne oczy i oczywiście kępka sierści. A, no tak, jeszcze ledwo widoczne wąsy i niewidzialne ostre zęby. Jest też umiarkowanie krwawa (nie hitchcockowska) scena pod prysznicem i sporadyczny klimat baśniowy, zdaje się, że wypracowany z małą pomocą komputera. W temacie macierzyństwa i tacierzyństwa niczego nowego tutaj nie powiedziano – nie twierdzę, że to zlepek banałów, ale we współczesnym kinie gatunkowym nie brakuje takich jednostronnych (z perspektywy kobiet), „brutalnie szczerych” opowieści o trudach rodzicielstwa. Niemniej narracja całkiem zmyślna – idealne dopasowanie znanych sztuczek (choćby z pewnego filmu o zemście, czy jak kto woli wymierzaniu sprawiedliwości na własną rękę, w reżyserii R.D. Braunsteina) do jednego z przesłań filmu. Życie w niezgodzie ze sobą; mówienie tego, co ludzie chcą usłyszeć, a nie tego co naprawdę się myśli. I heroiczne powstrzymywanie się przed spoliczkowaniem nic nierozumiejącego męża (najwyższy czas by nauczył się czytać w myślach!), gdy po raz wtóry wyskoczy z jakąś „mądrą radą”:)

Siła kobiet, której podświadomie boją się mężczyźni. Boska moc tworzenia i psie wychowanie dziecka. Uczenie młodego człowieka nawyków przedstawicieli innego gatunku? Nie takie kuriozum, jak mogłoby się wydawać. Nie tak zwariowana, tym bardziej ostra opowieść, na jaką się zanosiło. „Nocna suka” Marielle Heller, filmowa adaptacja debiutanckiej powieści Rachel Yoder, we mnie pozostawiła spory niedosyt, ale nie powiedziałabym, że czas poświęcony temu dziełku, bym czasem straconym. Tragedii nie było.

piątek, 27 grudnia 2024

Ursula K. Le Guin „Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone ilustrowane”

 
W 1967 roku mało znana (wówczas) amerykańska autorka Ursula Kroeber Le Guin została poproszona przez wydawcę Hermana Scheina o napisanie książki dla starszych dzieci. Pisarka nie miała doświadczenia w literaturze młodzieżowej, na początku więc lekko spanikowała, ale potem w jej wyobraźni pojawił się młody, nadzwyczaj obiecujący czarnoksiężnik, żyjący w fikcyjnym świecie, którego fundamenty postawiła w swoich dwóch opowiadaniach pierwotnie opublikowanych w 1964 roku w magazynie Fantastic, „The Word of Unbinding” i „The Rule of Names”. Najpierw na ogromnej płachcie papieru sporządziła mapę rozległego uniwersum – pierwszy szkic Ziemiomorza (oryg. Earthsea) – gdzie miał dorastać „jej Merlin/Gandalf”. Ursula K. Le Guin nie planowała długiego pobytu w tym magicznym świecie; uwolniona przez wydawnictwo Parnassus Press w 1968 roku pierwsza powieść osadzona w Ziemiomorzu miała być ostatnią. Uwolniona rok przed największym przełomem w pisarskiej karierze Le Guin: książką science fiction „The Left Hand of Darkness” (pol. „Lewa ręka ciemności”), która rozsławiła nazwisko Le Guin... czy raczej ugruntowała jej wysoką pozycję „w hierarchii” amerykańskich fantastów i fantastek, uznanie krytyków zyskała bowiem już poprzednie znakomicie sprzedające się dzieło Ursuli K. Le Guin, jej powieściowy debiut w gatunku fantasy, który, wbrew przewidywaniom autorki, długo samodzielną powieścią nie pozostał.

Okładka książki. „Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone ilustrowane”, Prószyński i S-ka 2024

Ursula Kroeber urodziła się w Berkeley w stanie Kalifornia – jej ojciec Alfred Louis Kroeber był cenionym antropologiem kulturowym, wykładającym na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, a matka Theodora Kroeber (z domu Theodora Covel Kracaw) ukończyła studia psychologiczne, a w jesieni życia z powodzeniem realizowała się w pisarstwie – studiowała w Radcliffe College, żeńskim uniwersytecie w Cambridge w stanie Massachusetts, później włączonej do elitarnej „wspólnoty” Harvard College, gdzie w 1951 roku zdobyła tytuł licencjata z renesansowej literatury francuskiej i włoskiej. Tytuł magistra uzyskała mniej więcej rok później na Uniwersytecie Columbia, a potem udała się do Francji, gdzie zamierzała kontynuować kształcenie, ale jej doktoranckie plany pokrzyżowała miłość. W 1953 roku na pokładzie Queen Mary poznała historyka Charlesa Le Guina, którego poślubiła w tym samym roku w Paryżu. Osiedli w Stanach Zjednoczonych, gdzie George zdobył doktorat i posadę na Portland State University, a Ursula uczyła języka francuskiego, najpierw na Mercer University, a po przeprowadzce na University of Idaho. Pracowała też jako sekretarka. Działalność zawodową zawiesiła po narodzinach pierwszego z trojga jej dzieci, ale w wolnych chwilach prowadziła skromną działalność pisarską – oczywiście niełatwo było jej pogodzić opiekę nad dziećmi z pisaniem, ale od końca lat 50. XX wieku jej utwory dość regularnie pojawiały się na rynku amerykańskim. Przez jakieś sześćdziesiąt lat. Ta długa – i wybitnie owocna (Le Guin zdobyła chyba wszystkie najbardziej prestiżowe nagrody, w tym Hugo, Locus, Nebula, w dziedzinie fantastyki) – kariera zrodziła ponad dwadzieścia powieści i przeszło sto opowiadań. Ursula K. Le Guin pisała też teksty krytyczne, była członkinią rad redakcyjnych czasopism Paradox i Science Fiction Studies, wykładała na różnych amerykańskich uczelniach (m.in. Uniwersytet Stanforda i Tulane University), a jej przemówienie inauguracyjne z 1983 roku pt. „A Left-handed Commencement Address” w Mills College w Oakland w stanie Kalifornia (później włączone do jej zbioru opowiadań non-fiction „Dancing at the Edge of the World”, 1989) trafiło na listę stu najlepszych przemówień XX wieku sporządzoną przez magazyn American Rhetoric. W 2000 roku Ursula K. Le Guin otrzymała tytuł Living Legend (Żywa Legenda) od Biblioteki Kongresu, trzy lata później dołączyła do Wielkich Mistrzów Science Fiction i Fantasy (druga kobieta z tytułem Damon Knight Memorial Grand Master), a w 2014 roku dostała Medal for Distinguished Contribution za wybitny wkład w literaturę amerykańską. Zmarła w 2018 roku w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat.

W 2018 roku odbyła się światowa premiera kompleksowego wydania jednego z najsłynniejszych cyklów Ursuli K. Le Guin – niemal wszystkie opowieści z Ziemiomorza (z dodatkami non-fiction) w jednym, grubo oprawionym tomie z przepięknie barwionymi brzegami (czerwony smok). „The Books of Earthsea: The Complete Illustrated Edition” (pol. „Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone ilustrowane”, Prószyński i S-ka 2024) zawiera pięć powieści, dziewięć opowiadań, szczegółowy opis i mapę Ziemiomorza sporządzone i udostępnione przez autorkę (materiały, z których korzystała w pracy nad The Earthsea Cycle; przygotowane po to, by nie pogubić się w uniwersum Geda; dla lepszego rozeznania w świecie czarnoksiężników, czarodziejów i wioskowych wiedźm; na alternatywnej planecie Ziemia), esej „Ziemiomorze zrewidowane”, który najpierw był ustnym wykładem Ursuli K. Le Guin pt. „Children, Women, Men, and Dragons” (pol. „Dzieci, kobiety, mężczyźni i smoki”) z sierpnia 1992 roku – przemówienie na World Apart, konferencji na temat literatury dziecięcej sponsorowanej przez Children's Literature New England i zorganizowanej w Kolegium Keble na Uniwersytecie Oksfordzkim. Okładkę - obustronnie - tego omnibusa zaprojektował Charles Vess (opracowanie okładki polskiej: Ewa Wójcik), amerykański artysta, także komiksowy, specjalizujący się w ilustrowaniu baśni i mitów, który bogato ozdobił też wnętrze (parę kolorowych i dużo więcej czarno-białych ilustracji, jedno- i dwustronnych) tej wyjątkowej edycji „Ziemiomorza”, mając praktycznie nieograniczony dostęp do prywatnego archiwum autorki, z którą zaprzyjaźnił się w trakcie czteroletniej pracy nad tym projektem. „Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone ilustrowane” otwiera geneza Ursuli K. Le Guin datowana na luty 2016 i przetłumaczona przez Agnieszkę Sylwanowicz (niezmiennie mówimy o pierwszym polskim wydaniu tej publikacji zbiorczej; Prószyński i S-ka 2024) - też tłumaczkę paru innych przedmów i posłowi z tego wydania „Ziemiomorza” - przygotowana specjalnie dla tego zapierającego dech w piersi wydania słynnego eposu fantasy porównywanego do „Władcy Pierścieni” Johna Ronalda Reuela Tolkiena i „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” Lymana Franka Bauma oraz podejrzewanego o wywarcie silnego wpływu na Joanne Kathleen Rowling (właściwie Joanne Murray) – zainspirowanie Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie i innych elementów przebojowego świata przedstawionego rzekomej innowatorki z Anglii (na przykład blizna Harry'ego Pottera i burzliwa relacja z Draco Malfoyem). Podobieństwa mogły być przypadkowe, ale Ursula K. Le Guin nie kryła niezadowolenia (publicznie przyznała, że bardzo ją to zabolało) z pomijania przez wielu krytyków, podobno znawców gatunku, jej przygód młodego czarodzieja (maga) w szkole dla chłopców z magicznymi zdolnościami na fikcyjnej wyspie Roke. Chwalenia pani Rowling za oryginalność. „Oryginalność”, która łudząco przypominała ujawnioną całe dekady wcześniej wizję Le Guin.

Okładka książki. „The Books of Earthsea: The Complete Illustrated Edition”, Gollancz 2018

Czarnoksiężnik z Archipelagu” (oryg. „A Wizard of Earthsea”) - w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka - to już klasyka literatury dziecięcej i młodzieżowej. Pierwotnie wydany w 1968 roku laureat Boston Globe-Horn Book Award i Lewis Carroll Shelf Award, pierwszy tom tak zwanej oryginalnej trylogii o Ziemiomorzu, z pozornie archetypicznym bohaterem heroic fantasy. Przyszłym Arcymagiem z wyspy Gont, którego poznajemy jako ciężko pracującego chłopca, któremu matka nadała imię Duny. Wychowywany przez surowego ojca (rodzicielka naszego bohatera zmarła już w pierwszym roku jego życia), mały urwis pewnego dnia zwraca na siebie uwagę miejscowej czarownicy, z którą jest spokrewniony. Staruszka wreszcie dostrzega jego talent, dar magiczny i stopniowo przekazuje mu całą tajemną wiedzę, jaką posiadła. Zdecydowanie więcej może nauczyć go Ogion, małomówny czarnoksiężnik, który nadaje mu (a właściwie przekazuje) prawdziwe imię – Ged – którego w tym świecie należy strzec jak oka w głowie. Niemal wszyscy mieszkańcy Ziemiomorza przez całe życie posługują się imionami użytkowymi, czyli pseudonimami, co wprawdzie nie gwarantuje bezpieczeństwa, ale na pewno stanowi jakieś zabezpieczenie przed istotami potrafiącymi objąć całkowitą władzę nad danym człowiekiem, znając jego prawdziwe imię. Młody Ged przenosi się do pustelni Ogiona, ale program nauczania tej żywej legendy przynajmniej na wyspie Gont, drastycznie mija się z oczekiwaniami niecierpliwego młodzieńca. Chcąc przyśpieszyć swoją magiczną edukację, Ged opuszcza swego mentora i rusza na wyspę Roke. Do elitarnej szkoły prowadzonej przez Dziewięciu Mistrzów i przede wszystkim Arcymaga, gdzie pastuch z Gontu szybko ujawni swoje ponadprzeciętne zdolności. A młodzieńcza pycha sprowadzi na niego straszliwe przekleństwo. Opowieść o dojrzewaniu w czarodziejskim świecie – perypetie bohatera dynamicznego w twardej konwencji fantasy z efektywnie wykorzystanym (świadomie lub niechcący) motywem jungowskim; ładnie wplecionym w historię młodego maga walczącego z klątwą, którą w gruncie rzeczy sam na siebie sprowadził.

Światowa premiera środkowej części „oryginalnej trylogii” Ursuli K. Le Guin, „Grobowców Atuanu” (oryg. „The Tombs of Atuan”), przypadła na rok 1970. Zdobywczyni Newbery Honor Book w tłumaczeniu Piotra W. Cholewy; powieść o biednej Pożartej, która w niemiłych okolicznościach poznaje czarnoksiężnika Geda. Dorastająca w ultraortodoksyjnej społeczności – sekta religijna połączona z ustrojem matriarchalnym i monarchią (nie)absolutną: król rzadko mieszający się w sprawy strażników najświętszych grobowców Bezimiennych, niemiłosiernych bóstw, które przypomniały mi Wielkich Przedwiecznych Howarda Phillipsa Lovecrafta. Teoretycznie największą władzę na Atuanie sprawuje wspomniana Pożarta, czołowa postać drugiej powieści z kultowej serii „Ziemiomorza”, która podobno jest istotą nieśmiertelną. W zasadzie po śmierci zawsze odradzającą się w innym ciele - reinkarnacja - i niepamiętającą swoich poprzednich wcieleń. Wiedzę konieczną do pełnienia jej świętej posługi na Ziemi przekazują Pożartej (przygotowują też inne dziewczęta do zwykle dożywotniej pracy na rzecz ich kultu, w tym swoje następczynie) pomniejsze strażniczki, mniej znaczącej postacie w tej potwornej sekcie oraz stojący jeszcze niżej eunuchowie. „Grobowce Atuanu” to najmroczniejsza - klaustrofobiczna, depresyjna, ale doszczętnie niewyzuta z nadziei - powieść z uniwersum Ziemiomorza. Absolutnie tragiczna młodość Tenar, wstrętnie indoktrynowanej dziewczyny, którą właściwie już we wczesnym dzieciństwie bezpardonowo wyrwano z rodzinnego domu. Wolność zgodnie z prawem na zawsze(?) odebrana. Poruszająca i pewnie odrobinę rewolucyjna opowieść o wzajemne zależności – o niezniszczalnym herosie polegającym na kobiecie i na odwrót.

Kolejna wielka podróż Geda, przełożona przez Paulinę Braiter powieść „Najdalszy brzeg” (oryg. „The Farthest Shore”). Książka po raz pierwszy została opublikowana w 1972 roku. Zdobywczyni National Book Award for Children's Book podążająca za młodym księciem Enladu, Arrenem (imię użytkowe), wysłanym przez ojca, panującego króla Enladu, na wyspę Roke, aby zasięgnąć porady u Arcymaga Geda w sprawie szerzącej się pieśniarskiej amnezji i innych zagadkowych epidemii. Wszystko wskazuje na to, że magia w nienaturalny sposób zanika w Ziemiomorzu. Moc wyparowująca zarówno ze świata ludzi, jak i smoków, prawdopodobnie od wyklucia posługujących się Mową Tworzenia, znaną też jako Prawdziwa Mowa, którą w przeciwieństwie do nich, tylko w ułamku poznają nawet najzdolniejsi magowie. A wśród nich jest oczywiście Arcymag Ged, słynny pogromca smoków, który zawiąże nietypowy sojusz z imponującym Kalessinem. Niezwykła przyjaźń z nieskończenie mądrym stworzeniem i fascynująca wyprawa z niepewnym młodzieńcem. Na kraniec świata z nieufającym sobie przyszłym królem... W niezachwianej gotowości do najwyższego poświęcenia, oddania tego, co dlań najcenniejsze niedoskonałemu, grzesznemu światu?

Tak zwaną drugą trylogię o dzieciach, kobietach, mężczyznach i smokach z archipelagu Ziemiomorza Ursuli K. Le Guin, otwarto dopiero w 1990 roku uhonorowaną Nebula Award i Locus Award powieścią „Tehanu” (tłumaczyła Paulina Braiter), która „wywróciła ten świat do góry nogami”. Rozpętała rewolucję w świecie, którego pępkiem zawsze był Ged. A przynajmniej tak Ziemiomorze widziała jakaś część jego oddanych fanów – Ziemiomorze nie może istnieć bez Geda, a Ged bez swej wielkiej mocy. Le Guin oskarżano o unurzanie tego niegdyś wspaniałego świata w polityce, „niemądrej ideologii feministycznej”, o próbę zniszczenia odwiecznej tradycji opowieści heroicznej i poniżenia jednego z największych Arcymagów w długiej historii Ziemiomorza. Wieśniaczka z Gontu/niewolnica z Atuanu zdetronizowała Wielkiego Czarnoksiężnika z Gontu. Niewybaczalna zbrodnia! W sumie świat w końcu pogodził się z wyborem pani Le Guin, w czym pewnie dopomogły inne interpretacje, dokładne analizy kontrowersyjnego dzieła z rzekomo „niemęskim bohaterem”. Skąd w ludziach przekonanie, że codzienny, cichy heroizm jest gorszy od heroizmu głośnego, wychwalanego w pieśniach, uwzględnianego w kronikach historycznych? Dlaczego utytułowany superbohater jest uważany za lepszego od superbohatera bez tytułów? I czemu uboga kobieta, utrzymująca się z pracy własnych rąk, prowadząca bardzo skromną hodowlę zwierząt i uprawiająca niezbyt urodzajny ogród warzywno-owocowy, kobieta, która zaopiekowała się okrutnie poparzonym (bynajmniej przez smoki) dzieckiem, miałaby mieć mniejsze zasługi na tym padole smutku i łez od nieustraszonego maga, który przywrócił Dawny Porządek? Potężna proza życia – ogromna potęga bijająca z szarej, brudnej, ciężkiej, ale i pod wieloma względami satysfakcjonującej codzienności prostych ludzi z wielkimi serduchami. Osobny ukłon ode mnie za finał.

Okładka książki. „La saga di Terramare”, Mondadori 2020

Władcy, wielcy ludzie, podążają własną drogą. Cała nadzieja świata skupia się w ludziach, którzy nie mają znaczenia.”

Opowieści z Ziemiomorza” (oryg. „Tales from Earthsea”) to zbiór opowiadań i innych tekstów, powszechnie uznawany za piąty duży element „Ziemiomorza” - jedna z podstawowych, zasadniczych cegieł tej monumentalnej budowli fantastycznej. W „Ziemiomorzu. Wydaniu rozszerzonym ilustrowanym” w tej sekcji mamy tylko pięć opowiadań, które na język polski przełożyła Paulina Braiter – niebeletrystyczna reszta zawartości oryginalnej kolekcji (wydanie pierwsze, z 2001 roku), tj. „Ziemiomorze zrewidowane”, w ostatniej partii pokrótce omawianej tutaj gigantycznej książki: grubo ponad tysiąc sto stron, format nieco większy od standardowego i dość drobny druk. „Szukacz” (oryg. „The Finder”) to emocjonujący niebezpośredni prequel „Czarnoksiężnika z Archipelagu”. Koszmarne przeżycia człowieka na początku nazywanego Wydrą, które doprowadzą go na pozornie opuszczoną wyspę Roke. „Diament i Czarna Róża” (oryg. „Darkrose and Diamond”), opowiadanie po raz pierwszy opublikowane w październiku 1999 roku na łamach The Magazine of Fantasy and Science Fiction, to porywająca opowieść o nieszczęśliwie(?) zakochanym młodzieńcu, przekonanym, że musi wybierać. Między magią, muzyką i prowadzeniem rodzinnego biznesu. Mniej porwały mnie „Kości Ziemi” (oryg. „The Bones of the Earth”), czyli rzecz o odważnym nauczycielu i jego pojętnym uczniu, którego zwą Ogion. Hipnotyczna „Historia z Górskich Moczarów” (oryg. „On the High Marsh”) skupia się na enigmatycznym uzdrowicielu - i jego dobrodziejce, poczciwej gospodyni - który przybywa na zapadłą prowincję, by zatrzymać tajemniczy pomór zwierząt hodowlanych. I wreszcie prequel ostatniej powieści Ursuli K. Le Guin rozgrywającej się w Ziemiomorzu i swoisty epilog „Tehanu”, po raz pierwszy opublikowany w październiku 1998 roku w Legends Magazine. Wspaniale nieobliczalna „Ważka” (oryg. „Dragonfly”), czyli wychowana w niedobrym domu olbrzymka posądzana - niekoniecznie zasłużenie - o posiadanie bardzo małego rozumku, niestrudzenie, i jak się wydaje mocno ryzykownie, szukająca siebie.

Inny wiatr” (oryg. „The Other Wind”), jak zwykle w cudnej translacji Pauliny Braiter. Pierwotnie wydana w 2001 roku, nagrodzona World Fantasy Award (drugie miejsce w konkursie Locus Award dla najlepszej powieści fantasy) ostatnia powieść Ursuli K. Le Guin „o ferajnie z Ziemiomorza”. Wyprawa pod królewską banderą na wyspę Roke, w celu przyśpieszenia nieuniknionych zmian i tym samym zapobieżenia bezsensownemu rozlewowi ludzkiej i smoczej (trującej) krwi. Misja znanych i nowych postaci, w której ważną rolę odegra nieśmiały czarownik zmagający się z koszmarnymi niby-snami. Pogrążony w żalu, rozdzierająco smutny wdowiec, na Goncie szczęśliwie obdarowany słodkim, wiernym, łownym kociakiem. Przemyślane dopięcie serii. Z fantazją i wrażliwością.

Na koniec mieszanka tekstów niebeletrystycznych (przynajmniej częściowo, bo mamy też szczegółowe legendy, podania, mity, fakty historyczne z nieistniejącego świata) i opowiadań. Przewodnik Ursuli K. Le Guin, „Opisanie Ziemiomorza” (oryg. „A Description of Earthsea”), esej „Ziemiomorze zrewidowane” (oryg. „Earthsea Revisioned: Children, Women, Men, and Dragons”) i cztery opowiadania. Wszystko w tłumaczeniu Agnieszki Sylwanowicz. Zaczynamy od „pierwszej przymiarki do wtórnego świata Ziemiomorza”, że pozwolę sobie użyć określenia pani Le Guin. Dwa opowiadania, które położyły podwaliny pod świat Geda z Gontu. „Słowo uwolnienia” (oryg. „The Word of Unbinding”) to niedostatecznie treściwa, jak dla mnie, przeprawa z hipotetycznym niszczycielem lasów niejakiego Festina, który gdzieś zapodział swoją magiczną laskę. Znacznie lepiej, w moich oczach, wypadła „Zasad Imion” (oryg. „The Rule of Names”), opowieść o często uśmiechającym się, ale mocno skrytym czarnoksiężniku, który nie najgorzej wykonuje swe obowiązki na niewielkiej wyspie, gdzie pewnego dnia zjawia się potencjalna konkurencja. Towarzyski mag, który pragnie poznać wstydliwego czarnoksiężnika, który chowa się w swojej jaskini. Drapieżna historyjka. Jedno z moich ulubionych opowiadań z Earthsea Cycle, „Córka Odrenu (oryg. „The Daughter of Odren”) w 2014 roku została wypuszczona w formie elektronicznej. Opowieść w opowieści o diabolicznym wpływie czarnoksiężnika na królową lub wręcz przeciwnie. Władca marionetek Ursuli K. Le Guin. I ostateczne pożegnanie pewnego bohatera z długoletnimi przyjaciółmi, wiernymi czytelnikami kronik Ziemiomorza. Gasnący „Ogień na kominku” (oryg. „Firelight”) - melancholijna i (nie)dziwnie radosna zarazem opowieść o przemijaniu. Naturalnej kolei rzeczy.

Przed „Czarnoksiężnikiem z Archipelagu” Ursula K. Le Guin spłodziła jeszcze jedną historię osadzoną w uniwersum Geda – ponoć długą opowieść o księciu, który znacznie oddala się od swojego rodzimego Havnoru w jakichś arcyważnych poszukiwaniach. Gdzieś na błękitnej pustyni, na bezkresnych wodach znajduje kolonię tratw, założoną przez ludzi morza. Ten tekst nie został włączony do „Ziemiomorza. Wydania rozszerzonego ilustrowanego”, być może dlatego, że autorka wykorzystała tę koncepcję w jednej z powieści zgromadzonych w tym boskim tomiszczu.
Z poczucia obowiązku dodam, że „Ziemiomorze” ma też swoją miniserialową (podobno bardzo luźna adaptacja w reżyserii Roberta Liebermana z lat 2004-2005) i animowaną wersję (uwolnione w 2006 roku „Opowieści z Ziemiomorza” Gorô Miyazakiego).

Uff, dobrnęliśmy do końca tej długaśnej, ale bądźmy szczerzy, nader powierzchownej (wysoki poziom ogólności) recenzji „Ziemiomorza. Wydania rozszerzonego ilustrowanego”. Prawdę mówiąc, nawet nie próbowałam przybliżyć tutaj fenomenu tego konkretnego dorobku niekwestionowanej mistrzyni fantasy i science fiction; przywołać choć odrobinkę magii z tego zniewalającego świata fantasy. Świata magów, smoków i czarownic. Za cienka jestem do takich zadań. Mogę jedynie zarekomendować wycieczkę do Ziemiomorza wszystkim maruderom; sympatykom gatunku - jak ja swego czasu - w nieskończoność odkładających wizytę na czarodziejskim archipelagu Ursuli K. Le Guin. Nie ma sensu zwlekać;)

Za książkę bardzo dziękuję księgarni internetowej

https://tantis.pl/

Więcej literatury fantastycznej

środa, 25 grudnia 2024

Zapowiedzi wydawnictwa Vesper

 

Octavia E. Butler „Xenogenesis” 
Okładka książki. „Xenogenesis”, Vesper
Trylogia obejmująca trzy powieści: „Dawn” „Adulthood Rites” oraz „Imago”, dzieła wielokrotnie nagradzanej autorki science fiction, Octavii E. Butler, laureatki nagród Hugo i Nebula. 
„Xenogenesis” to głęboko poruszająca, pełna mrocznej nostalgii i niepokoju epopeja próbująca odpowiedzieć na pytanie, co czyni z nas ludzi – rozważając tę kwestię nie tylko w aspekcie psychologicznym, ale również czysto biologicznym. 
Lilith przebudza się ze snu. Nie pierwszy raz powraca jej świadomość. Wciąż pamięta obrazy ze swego poprzedniego życia. Migawki wypełniają jej umysł z nieodpartą siłą. Jeden z dominujących obrazów przywołuje poczucie niewyobrażalnej straty – śmierci jej najbliższej rodziny. Kolejna migawka: Lilith Iyapo przebywa w Andach, gdzie stara się opłakać męża oraz ukochane dziecko, których straciła w wypadku samochodowym. Lilith pamięta również zagładę. Właśnie tam, w Andach, zastała ją wojna, która doprowadza do nuklearnej apokalipsy. Świat, który znała przestał istnieć, a ona powinna zginąć razem z nim. A jednak całe wieki później zostaje wskrzeszona. Dokonuje tego obca, potężna kosmiczna rasa, Oankali. Napędzani nieodpartą potrzebą uzdrawiania innych, ratują niemal do cna zniszczoną planetę oraz ostatnich przedstawicieli dominującego na niej gatunku. Jednak cena za przywrócenie ludzkości namiastki jej dawnego świata jest niewyobrażalnie wysoka.
 

Kim Stanley Robinson „Błękitny Mars”

Okładka książki. „Błękitny Mars”, Vesper

Czerwona Planeta przestała być czerwona, ponieważ Mars stał się w pełni zamieszkiwalnym światem. Jednak gdy Mars rozkwita, Ziemi zagrażają przeludnienie i katastrofa ekologiczna. Wkrótce ludzie zaczynają postrzegać Mars jako schronienie, co prowadzi do możliwego konfliktu międzyplanetarnego, a także do politycznych napięć między Czerwonymi, którzy pragną zachować planetę w jej pustynnej formie, a Zielonymi „terraformatorami”. Ostateczny los Ziemi oraz możliwość nowych eksploracji w Układzie Słonecznym stoją na krawędzi.
 
 
Paolo Bacigalupi „Navola” 
Okładka książki. „Navola”, Vesper
Paolo Bacigalupi to nazwisko z pewnością znane każdemu, kto interesuje się literaturą fantastyczną. Ma na koncie liczne nagrody m.in. Nebulę, Hugo i Locusa, a w dorobku liczne opowiadania i powieści, z czego najbardziej znana jest „Nakręcana dziewczyna”, ale popularność zyskał też postapokaliptyczny „Wodny nóż” oraz skierowana do młodszego czytelnika trylogia Złomiarza. 
Tym razem znany z futurystycznych wizji Bacigalupi z pewnością zaskoczy czytelnika, bowiem „Navola” to powieść fantasy, w której kluczową rolę odegrają polityczne intrygi, nie zabraknie jednak dynamicznej akcji i szczypty magii. 
Biznes to władza, a władza to wszystko. Szczególnie w starożytnym, urzekającym swym pięknem „mieście - państwie” Navola. Nikt nie wie tego lepiej niż potężna kupiecka rodzina di Regulai. Di Regulai mogą twierdzić, że nie interesuje ich polityka, mogą ukrywać się za rozległą siecią handlowych powiązań i skomplikowanych transakcji. Mogą pozostawać w cieniu, ale mieszkańcy Navoli wiedzą, jak daleko sięgają ich wpływy. Nawet jeżeli nikt nie mówi o tym głośno. Navola to blichtr i bogactwo, a nikt nie dysponuje większym majątkiem od di Regulai. Navola to di Regulai w takim samym stopniu jak di Regulai stanowią tętniące serce Navoli. Gdy Navola obala królestwa, obala je wojsko podległe di Regulai. Gdy Navola wspomaga sojuszników, skarbce otwiera najpotężniejszy bankierski ród. Członkowie rodu nie są jednak wieczni. Zmiana na szczytach władzy zbliża się nieubłaganie, gdy pełnoletniość osiąga następca swego ojca, Davico. Zachwianie status quo skłania wrogów rodu, działających dotychczas w ukryciu, do wyciągnięcia mieczy. Czy di Regulai utrzymają władzę, gdy ostrza skierowane zostaną wprost w serce całego miasta? 
„Navola” – hipnotyzujący, tchnący klimatem renesansowych Włoch miks „Ojca chrzestnego” i „Gry o Tron”.
 
 
Henry Rider Haggard „Eryk Promiennooki”
Okładka książki. „Eryk Promiennooki”, Vesper
Absolutny klasyk gatunku, jedna z pierwszych powieści fantasy - „Eryk Promiennooki" Henry'ego Ridera Haggarda. Ta mroczna i krwawa powieść napisana została w 1891 roku i była jedną z pierwszych prób upowszechnienia w literaturze tekstu stylizowanego na nordycką sagę. 
Saga o Eryku Promiennookim przenosi nas do X-wiecznej Islandii. Syn bogatego rolnika Eryk Thorgrimursson, zwany Promiennookim z powodu swoich wyjątkowych oczu, walczy o serce swojej ukochanej, Gudrudy Pięknej. Jednak jej ojciec, kapłan Asmund, nie zgadza się na ich związek, uważając Eryka za kogoś bez przyszłości. Jeszcze bardziej niebezpieczna jest jednak Swanhilda, przyrodnia siostra Gudrudy i czarownica, która pragnie Eryka dla siebie. Przekonuje wodza Ospakara, by starał się o Gudrudę, co prowadzi do wrogości między mężczyznami. Pełna bitew, intryg i zdrad, historia, która trzyma czytelnika w napięciu do samego końca.
 
 
Greg Egan „Miasto permutacji”
Okładka książki. „Miasto permutacji”, Vesper
„Miasto permutacji” przedstawia wizję nieodległej przyszłości, w której technologia została do tego stopnia rozwinięta, że stało się możliwym projektowanie całych wszechświatów. Wszechświatów, których nie sposób odróżnić od rzeczywistości. „Miasto permutacji” to historia człowieka owładniętego wizją nieśmiertelności, dostępnej dla tych, którzy mogą sobie na nią pozwolić. Uprzywilejowani odnajdą ją w cyberprzestrzeni. Co się jednak stanie, gdy próba realizacji wizji wymknie się zupełnie poza jakiekolwiek możliwości kontroli? „Miasto permutacji” to także historia uzależnionej od tworzenia sztucznego życia kobiety, która desperacko pragnie uratować swoją umierającą matkę; bankiera miliardera, prześladowanego pamięcią o straszliwej zbrodni, oraz kochanków, bytujących w niepodlegającym zwykłemu upływowi czasu wirtualnym świecie, dla których sama miłość przestaje być wystarczającym bodźcem.
 
 
Robert E. Howard „Solomon Kane” 
Okładka książki. „Solomon Kane”, Vesper
Solomon Kane - purytański superbohater, który w imię Boga Wszechmogącego bezlitośnie kopie tyłki wszelkim potwornym abominacjom. Akcja dzieje się na terenach szesnastowiecznej Anglii, aż po odległe afrykańskie dżungle, gdzie nie stanęła stopa białego człowieka. Oto wstrząsające historie o mściwych duchach, złaknionych krwi demonach i mrocznej magii, pozostającej we władaniu tchnących złem mężczyzn i kobiet. Im wszystkim przeciwstawi się posępny mściciel uzbrojony w fanatyczną wiarę oraz nieujarzmione serce wojownika.
 
 
Brian W. Aldiss „Wiosna Helikonii”
Okładka książki. „Wiosna Helikonii”, Vesper
„Wiosna Helikonii” to pierwsza część legendarnej, monumentalnej trylogii napisanej przez Briana W. Aldissa, mianowanego przez „Science Fiction Writers of America” jednym z Wielkich Mistrzów SF. „Wiosna Helikonii” zdobyła nagrodę John Campbell Award, British Science Fiction Award oraz nominacje do nagród Nebuli i Locusa. 
Helikonia, planeta o dwóch bliźniaczych słońcach. Tu Wielki Rok trwa ponad dwa i pół tysiąca ziemskich lat. Życie i kultura humanoidów rodzi się wiosną, rozkwita latem, a kończy wraz z nadejściem przerażającej i bezlitosnej zimy. Ta pogrzebie i naznaczy wiele pokoleń, zanim znów powróci czas wzrostu i rozwoju, czas ekspansji. Poprzez zimowe dekady planeta podlega cywilizacji Ancipitów, lecz wraz z odejściem zimy plemiona gorącego, równikowego kontynentu Campannlat wychodzą z kryjówek. Humanoidzi znów zawalczyć muszą o swoje miejsce na Helikonii. Cykl rozwoju kulturalnego i technologicznego rozpoczyna się od nowa. Rejon Oldorando, początkowo składający się jedynie z prymitywnej osady umiejscowionej niedaleko zamrożonego jeziora oraz pobliskich rejonów, staje się świadkiem wzrostu nowej cywilizacji. Dzieje się tak do czasu, gdy potężny atak Ancipidów kieruje mieszkańców na nowe, nieznane tereny skrywające pozostałości potęgi dawnej, upadłej cywilizacji.
 
 
Brian W. Aldiss „Lato Helikonii” 
Okładka książki. „Lato Helikonii”, Vesper
Druga część cenionej trylogii SF pióra jednego z Mistrzów Science Fiction, Briana Aldissa. 
W Campannlat, tropikalnym kontynencie planety Helikonia, lato osiągnęło swe apogeum, życiodajne słońce umożliwia rozkwit flory i fauny oraz wzrost potęgi Humanoidów. Obecnie władza spoczywa w rękach przywódców wielkiego imperium ze stolicą w Oldorando. Rozwój cywilizacji, zmiany w strukturach władzy i rywalizację między rasami Humanoidów i Anticipów śledzi jednak ktoś jeszcze. Od tysięcy lat Terranie obserwują planetę ze stacji kosmicznej Avernus. Na orbicie planety nadciąga jednak również okres zmian. Gdy na Avernusie nadejdzie czas loterii, zwycięzca zyskuje możliwość zejścia na planetę, by naocznie przekonać się o pięknie Helikonii. Wyprawa zawsze kończy się jednak śmiercią badacza, gdyż ludzie nie zdołali uodpornić się na charakterystyczne dla planety wirusy wywołujące wiosną Gorączkę Kości, a zimą Tłustą Śmierć - choroby przygotowujące rdzennych mieszkańców do nowych pór roku. A jednak nie brakuje chętnych, by zakończyć monotonne życie na orbicie. Pomimo śmiertelnych konsekwencji, możliwość odwiedzenia powierzchni planety i interakcji z jej mieszkańcami uważana jest za wielki zaszczyt, a loteria cieszy się popularnością. Jeden z wybrańców spośród Terran po przybyciu na Helikonię angażuje się w wielką politykę, a pozostawione przez niego zaawansowane technologie nie pozostają bez znaczenia dla losów mieszkańców.
 
 
Poul Anderson „Złamany miecz” 
Okładka książki. „Złamany miecz”, Vesper
Jedna z pierwszych (opublikowana w 1954 roku) powieści Poula Andersona - "Złamany miecz". I będzie to kolejna po „Eryku Promiennookim” powieść w Eonach eksplorująca mity i legendy nordyckie, a zarazem kolejny przedstawiciel heroic fantasy
Thor złamał miecz Tyrfing, aby uratować korzenie Yggdrasilu, drzewa łączącego ziemię, niebo i piekło. Jednakże elfy potrzebują tej broni, aby przechylić na swoją stronę szalę zwycięstwa podczas wojny z trollami. Kłopot w tym, że jedyną istotą zdolną to zrobić jest lodowy olbrzym Bolverk. A jego przekonać do tego może tylko Scafloc, człowiek porwany i wychowany przez elfy. Jednak Scafloc musi także stawić czoła Valgardowi, swojemu mrocznemu odbiciu, który zajął jego miejsce wśród ludzi.
 
 
Poul Anderson „Tau Zero” / „The Corridors of Time” 
Okładki książek. „Tau Zero”, Open Road Media Sci-Fi & Fantasy 2018 / „The Corridors of Time”, Open Road Media Sci-Fi & Fantasy 2014
Dwie powieści jednego z najczęściej nagradzanych pisarzy złotej ery science fiction, Poula Andersona, w jednym tomie. 
„Tau Zero”. Statek kosmiczny Leonora Christine wraz z pięćdziesięcioosobową załogą wyrusza w podróż na oddaloną o trzydzieści lat świetlnych planetę. Sama podróż zająć ma jednak zdecydowanie mniej czasu, bowiem statek przyspiesza do prędkości bliskiej prędkości światła. Dla osób będących na pokładzie subiektywny upływ czasu zwolni, dzięki czemu dla nich upłynie tylko kilka lat. I tak by się stało, gdyby nie niespodziewany wypadek. Leonora Christine wpada na obłok międzygwiezdnego pyłu, wskutek czego systemy hamowania statku ulegają nieodwracalnym uszkodzeniom. Statek wciąż zwiększa prędkość, wkrótce osiągając prędkość światła, a rozbieżność upływu czasu między nim a światem zewnętrznym staje się niewiarygodnie wielka. Eony i galaktyki zostają w tyle, a uwięziona załoga pędzi w nieznane. 
„The Corridors of Time”. Korytarze czasowe łączą ze sobą epoki, umożliwiając podróże w przeszłość i przyszłość historii ludzkości. Jednak od wieków rywalizujące frakcje toczą o nie zaciekłe wojny: bramy czasowe są pożądanym i zazdrośnie strzeżonym miejscem. Malcolm Lockridge, współczesny Amerykanin, zostaje porwany przez piękną i tajemniczą Storm Darroway, gibką, lśniącą Boginię czczącego ją ludu. Malcolm, zostaje wplątany w wojnę czasów, której zawiłości przekraczają granice jego wyobraźni.
 
 
Christina Henry „Lost Boy: The True Story of Captain Hook” 
Okładka książki. „Lost Boy: The True Story of Captain Hook”, Berkley 2017
„Królowa retellingów” Christina Henry za sprawą „Alicji”, jej kontynuacji: „Czerwonej Królowej” i „Lustra”, zyskała sobie w Polsce liczne grono oddanych fanów. Tym razem Henry bierze na warsztat Piotrusia Pana. I nie bierze jeńców. Będzie mroczno, będzie krwawo, będzie zaskakująco. 
To jest historia, którą znają wszyscy. Ale jest też druga jej wersja. Prawdziwa. Wersja, w której możecie dowiedzieć się o tym, jak to się stało, że z pierwszego spośród Zaginionych Chłopców, z najlepszego przyjaciela Piotrusia stałem się jego największym wrogiem. Piotruś sprowadził mnie na swoją wyspę obiecując, że nie będzie tu żadnych dorosłych, żadnych zasad, których musielibyśmy przestrzegać, mielimy się tylko bawić. Ale okazało się, że reguły gier, jakie wymyślił Piotruś były ostrzejsze niż miecz pirata. To co miało być tylko zabawą okazało się walką o przetrwanie. Nasi sąsiedzi to piraci i potwory. Naszymi zabawkami były noże, kije i kamienie – zabawki, które gryzą. Piotruś obiecał, że już na zawsze będziemy młodzi i szczęśliwi. Piotruś kłamał.
 
 
Ryan Cahill „Of Blood and Fire”
Okładka książki. „Of Blood and Fire”, Ryan Cahill 2021
Vesper opublikuje serię „The Bound and the Broken”, która na całym świecie sprzedała się w nakładach przekraczających dwieście tysięcy egzemplarzy. Zaczynając, oczywiście, od tomu pierwszego „Of Blood and Fire”, wzbogaconego o prequel zatytułowany „The Fall”. Ryan Cahill jest autorem fantasy młodego pokolenia, który już zdobył niemałą rzeszę fanów. Jak sam o sobie pisze: urodził się i został wychowany w Irlandii, chociaż obecnie mieszka wśród pagórków i norek Hobbitów w Nowej Zelandii. Chciałby posiadać jeszcze więcej mieczy, niż już trafiło do jego kolekcji, a za prawdziwe jajo smoka sprzedałby swoją lewą nerkę. Dodatkowo nienawidzi grzybów we wszystkich ich tajemniczych odmianach – co stanowi, dodajmy, jedną z jego niewielu wad:)
 
 
Amie Kaufman, Jay Kristoff „Illuminae” 
Okładka książki. „Illuminae”, Knopf Books for Young Readers 2015
Książka Amie Kaufman i Jaya Kristoffa, która została doceniona przez krytyków za nietypową formę narracji, sprawia, że czytelnik czuje się jakby sam odkrywał i analizował tajemnicze wydarzenia, co dodaje fabule dynamiki i napięcia. „Illuminae” zdobyła również nagrodę Aurealis za najlepszą powieść science fiction. 
Opowiedziana za pomocą zbioru zhakowanych dokumentów - w tym e-maile, mapy, pliki, wiadomości IM, raporty medyczne, wywiady i inne materiały - „Illuminae” to pierwszy tom w zapierającej dech w piersiach trylogii o zniszczonych życiach, cenie prawdy i odwadze zwykłych ludzi, którzy muszą stać się bohaterami. 
Rano Kady myślała, że zerwanie z Ezrą to najtrudniejsza rzecz, jaką będzie musiała zrobić. Po południu zmienia zdanie. Jej planeta zostaje bowiem zaatakowana. Mamy rok 2575, a dwie rywalizujące mega-korporacje toczą wojnę o planetę, która stanowi ledwie punkciki na krańcu wszechświata. Na kolonię Kerenza, odpowiedzialną za wydobycie bogatych złoży rzadkiego surowca, spada deszcz ognia uwolniony przez wroga, korporację BeiTechu. Kady i Ezra, którzy niemal nie są w stanie ze sobą rozmawiać, zostają zmuszeni do ewakuacji jednym z trzech wyznaczonych do tego celu statków kosmicznych. Próba ucieczki nie będzie jednak prosta. Uciekinierzy są nieustannie ścigani przez wrogi krążownik kosmiczny Lincoln. Jego cel jest jasny: pozbawić życia wszystkich świadków morderczego ataku na kolonię. Problemów jest jednak znacznie więcej. Wybucha zaraza, która mutuje wywołując przerażające skutki; sztuczna inteligencja zarządzająca flotą może być w rzeczywistości ich najgroźniejszym przeciwnikiem, a nikt z dowódców nie zamierza mówić, co się tak naprawdę dzieje. Gdy w poszukiwaniu prawdy o niedawnych wydarzeniach Kady włamuje się do sieci danych, staje się jasne, że jedyną osobą, która może pomóc, jest mężczyzna, z którym postanowiła już nigdy nie rozmawiać.
 
 
Veronica Roth „When Among Crows” 
Okładka książki. „When Among Crows”, Tor Books 2024
Urban fantasy
w słowiańskim klimacie, z bardzo wyraźnymi polskimi akcentami. 
Ból to przeznaczenie Dymitra. Jego rodzina od pokoleń należy do łowców, którzy poświęcają swoje dusze, by zabijać potwory. Teraz sam został obarczony wyjątkowym zadaniem: odnaleźć legendarną wiedźmę, Babę Jagę. Aby ją odnaleźć, Dymitr musi sprzymierzyć się z tymi, których przysiągł zabić. Ból to dziedzictwo Ali. Jest zmorą żywiącą się strachem, która ma niewiele do stracenia. Ali jest przeklęta, dlatego jedyne, czego pragnie to śmierci. Ale kiedy Dymitr proponuje jej lekarstwo w zamian za pomoc, nie ma innego wyboru jak zgodzić się. Razem muszą walczyć z czasem i gniewem chicagowskiego półświatka. Jednak sekrety Dymitra - i jego prawdziwe motywy - mogą okazać się tym, co ich naprawdę zniszczy.
 
 
Barry B. Longyear „Enemy Mine” 
Okładka książki. „Enemy Mine”, Tor Books 1989
Barry'ego Longyeara pewnie niewielu kojarzy, jest to nie tylko w Polsce dość anonimowe nazwisko, jednak to na podstawie jego minipowieści „Enemy Mine” z 1979 roku powstał w 1985 roku jeden z najbardziej kultowych filmów science fiction znany u nas jako - „Mój własny wróg” w reżyserii Wolfganga Petersena z fantastycznymi rolami Dennisa Quaida i Louisa Gossetta Jr. 
Dla przypomnienia - trwa wojna między Ludźmi a Dracami, podczas jednej z bitew na niezamieszkałej i nieprzyjaznej planecie rozbija się dwóch pilotów - człowiek i drak. Mimo dzielących ich różnic i wzajemnej wrogości muszą współpracować by przetrwać. Fani SF z pewnością kojarzą ten tytuł. 
Za swoje opowiadanie Longyear dostał w 1980 roku wszystkie trzy najważniejsze nagrody: Hugo, Nebulę i Locusa. Tekst ten ukazał się lata temu w „Nowej Fantastyce”, Longyear napisał jednak dwie książki, będące kontynuacją tej historii – Vesper wyda wszystkie trzy teksty w formie omnibusa.
 
 
Harry Harrison „The Deathworld Omnibus” 
Okładka książki. „The Deathworld Omnibus”, Gateway 2019
Omnibus zawierający trzy pierwsze tomy cyklu „Planeta Śmierci”. Bohaterem tej legendarnej serii Harry'ego Harrisona jest posiadający parapsychiczne zdolności szuler i hazardzista Jason dinAlt, który wskutek splotu zdarzeń rozpoczyna wędrówkę po pełnych tajemnic i niebezpieczeństw planetach:
Pyrrus: planeta, gdzie natura jest wrogiem człowieka – każde zwierzę, roślina i element natury dąży do jego zniszczenia. 
Nieznana druga planeta: postapokaliptyczny świat, w którym każdy człowiek musi zabijać, aby przetrwać lub żyć jako niewolnik. 
Felicity: planeta, na której stworzenia są hodowane przez tysiące lat w jednym śmiertelnym celu – atakować i niszczyć. 
Ta epicka, pełna nietuzinkowych bohaterów i zaskakujących zwrotów akcji saga to obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników fantasy i science fiction.
 
 
Tad Williams „Miasto złocistego cienia” 
Okładka książki. „City of Golden Shadow”, DAW 1998
Cykl „Inny Świat” Tada Williamsa to epicka saga, która łączy w sobie kilka różnych gatunków literackich: science fiction, fantasy, sensacji, baśni, a porusza jakże realne ostatnimi czasy zagadnienia związane z wirtualną rzeczywistością. Vesper szykuje wznowienie pierwszego tomu zatytułowanego „Miasto złocistego cienia”. 
Inny Świat. Otoczony tajemnicą, jest domem najniezwyklejszych marzeń i najmroczniejszych koszmarów. Zainwestowano w niego ogromne ilości pieniędzy. Najznakomitsze umysły od dwóch pokoleń pracowały nad jego stworzeniem. Jakimś sposobem, krok po kroku, przejmuje najcenniejszy zasób Ziemi – jej dzieci. Tylko nieliczni są świadomi zagrożenia, jakie niesie ze sobą ta wirtualna rzeczywistość. Jeszcze mniej jest gotowych lub zdolnych podjąć wyzwanie tego niebezpiecznego i uwodzicielskiego świata. Ale każda epoka ma swoich bohaterów, a niezwykłe czasy wymagają niezwykłych ludzi: 
Renie Sulaweyo, nauczycielka i fundament swojej rodziny, dumna ze swojego afrykańskiego pochodzenia, przez całe życie walczyła, aby przetrwać. Nigdy nie chciała być bohaterką. Ale gdy jej młodszy brat zapada na dziwną i tajemniczą chorobę, Renie przysięga, że go uratuje. Gdy ludzie wokół niej zaczynają umierać, zdaje sobie sprawę, że odkryła coś, czego nie powinna wiedzieć, przerażający sekret, od którego nie ma odwrotu. 
Xabbu jest Buszmenem, ma serce poety i duszę szamana. Przybył do miasta, aby nauczyć się umiejętności, które mogą uratować ducha jego plemienia. Wraz z Renie wyrusza na wyprawę w samo serce ciemności. 
Paul Jonas jest zagubiony, zdaje się dryfować w czasie i przestrzeni. Uciekając z krwawych pól bitewnych I wojny światowej do podniebnego zamku i dalej do krain wykraczających poza wyobraźnię, musi nie tylko unikać przerażających prześladowców, ale także rozwiązać straszliwą zagadkę swojej własnej tożsamości. 
Czternastoletni Orlando znany jest także jako niepokonany barbarzyńca Thargorm, ale tylko w swojej wyobraźni. Jednak młodość i kruchość nie są wystarczającymi wymówkami, aby uniknąć ratowania świata. 
A pan Sellars, dziwny starzec zamknięty w bazie wojskowej, więzień zarówno rządu, jak i własnego ciała, może być największą zagadką ze wszystkich. Czy jest częścią Bractwa Graala? Czy im się przeciwstawia? Czy, siedząc jak pająk w centrum ogromnej sieci, ma własne ambicje? Odpowiedzi można znaleźć tylko w Innym Świecie.
 
 
Michael Crichton, James Patterson „Eruption”
Okłaka książki. „Eruption”, Penguin 2024
Michael Crichton, twórca takich hitów jak „Jurassic Park”, „Kula” i „Andromeda znaczy śmierć”, aż do swojej przedwczesnej śmierci w 2008 roku pracował nad pasjonującą powieścią, której nie zdążył ukończyć. Wiedząc, jak wyjątkowy był ten projekt, jego żona, Sherri Crichton, przechowała notatki i częściowy rękopis, aż znalazła odpowiedniego autora, który go ukończył: Jamesa Pattersona, jednego z najpopularniejszych pisarzy na świecie. „Eruption” łączy tempo Pattersona z koncepcją Crichtona, tworząc najbardziej wyczekiwany technothriller ostatnich lat. 
Historyczna, zdarzająca się raz na sto lat erupcja wulkanu zagraża zniszczeniem Wielkiej Wyspy na Hawajach. Jednak wojskowa tajemnica sprzed dekad może sprawić, że wulkan stanie się jeszcze bardziej przerażający... Teraz los wyspy – i całego świata – spoczywa w rękach garstki odważnych ludzi.
 
 
Orson Scott Card „Ender's Shadow” 
Okładka książki. „Ender's Shadow”, Tor Teen 2013
Pierwszy tom „Sagi Cienia” autorstwa Orsona Scotta Carda. 
Dorastanie nigdy nie jest łatwe. Tym bardziej jeśli przyszło ci żyć na ulicy, błagając o jedzenie i walcząc z bezwzględnymi gangami głodnych dzieci, które bez wahania rozwalą ci czaszkę za kawałek jabłka. Jeśli Groszek nauczył się czegoś na ulicach, to jak przetrwać. I to nie za pomocą pięści – jest na to zbyt mały. Ale za pomocą inteligencji. Groszek jest geniuszem z umiejętnością wyczuwania słabości wroga i wykorzystywania jej. Jakie lepsze cechy mógłby mieć przyszły generał, który ma poprowadzić Ziemię w ostatecznej, decydującej bitwie przeciwko wrogiej rasie obcych? W Szkole Bojowej Groszek spotyka i zaprzyjaźnia się z innym przyszłym dowódcą – Enderem Wigginsem – który może być jego jedynym prawdziwym rywalem. Jest tylko jeden problem: dla Groszka i Endera przyszłość zaczyna się teraz.
 
 
Jack Vance „Ogród Suldrun” 
Okładka książki. „Suldrun's Garden”, Gateway 2011
Pierwszy tom cyklu „Lyonesse”. Wyspy Elder, położone na obszarze dzisiejszej Zatoki Biskajskiej, u wybrzeży Starej Galii, składają się z dziesięciu rywalizujących ze sobą królestw, zmagających się o władzę. W centrum wielu intryg znajduje się Casmir, bezwzględny i ambitny król Lyonesse. Jego piękna, lecz nieco nieziemska córka, Suldrun, jest częścią jego planów. Casmir zamierza umocnić swoje sojusze poprzez korzystne małżeństwo córki. Jednak Suldrun jest równie uparta jak on i sprzeciwia się jego woli. W odpowiedzi Casmir zamyka ją w zarośniętym ogrodzie, który dziewczyna uwielbiała odwiedzać. To właśnie tam Suldrun spotyka swoją miłość, a jej tragiczna historia zaczyna się rozwijać. 
Polityczne intrygi, magia, wojna, przygoda i romans splatają się w bogatą i rozległą opowieść, osadzoną w niezwykle szczegółowo odtworzonym, mitycznym świecie.
 

Źródło: https://www.facebook.com/WydawnictwoVesper