Młoda pisarka przyjeżdża do domku nad jeziorem, aby napisać powieść. Niestety, jej spokój zostaje zakłócony przez grupkę mężczyzn, którzy dopuszczają się na niej zbiorowego gwałtu. Wbrew ich planom dziewczynie udaje się przeżyć i teraz ona staje się bezlitosnym katem.
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii. Mocny thriller przeznaczony tylko i wyłącznie dla wąskiej grupy odbiorców. I nic w tym dziwnego, ponieważ to, co reżyser pokazał w tym obrazie może niejednego widza zaszokować do tego stopnia, że długo nie dojdzie do siebie. Film powstał z zamiarem pokazania, jak bezlitośni mogą być mężczyźni i jak bezbronne kobiety. Ale również reżyser chciał zasygnalizować płci pięknej, że nie jest tak do końca bezsilna i zawsze może wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. No tak, motyw zemsty nie jest pochwalany przez wymiar sprawiedliwości, ale czasem po prostu nie ma innej rady na tak okrutne zachowanie rasy ludzkiej.
Nie od razu zorientowałam się, że ta produkcja nie posiada jednego z ważniejszych elementów, a mianowicie muzyki. Na początku jakoś mi to umykało, ale gdy już zauważyłam ten brak to ogromnie przeszkadzał mi w odbiorze filmu. Wydawać by się mogło, że reżyser przez to chciał stworzyć większy realizm sytuacyjny, chciał zrobić z widza obserwatora, przy okazji sprawiając, że zapomina on, iż ogląda tylko film. I w sumie momentami takie odnosiłam wrażenie (kiedy przestawało mnie to irytować), ale brak muzyki w rzeczywistości stał się przyczyną bardziej prozaicznego wydarzenia. Otóż, reżyser zwyczajnie nie mógł dobrać odpowiedniej ścieżki dźwiękowej do obrazu. Nie będę tego komentować:)
Sceny zbiorowego gwałtu są do tego stopnia realistyczne, że aż obrzydzenie bierze. Na początku podkreślę, że to nie jest film dla mnie, więc żeby nikogo nie obrazić nie jestem zachwycona tym, co zobaczyłam. Nie powiem, reżyser wykonał kawał świetnej roboty, ponieważ w trakcie tych bestialskich gwałtów można było odnieść wrażenie, iż działy się naprawdę. Nawet aktorzy, którzy w pozostałych scenach filmu nie reprezentowali sobą jakiś wysokich ambicji aktorskich w tych momentach znakomicie wywiązali się ze swoich ról, bezpośrednio przyczyniając się do realizmu sytuacyjnego. Ale mimo wszystkich zalet, ja na to patrzeć nie mogłam. Pewnie ten fakt działa na plus filmu - twórcom udało się mnie zaszokować, a nawet zniesmaczyć, ale dla wielu te sceny mogą być zwykłą katorgą, która sprawi, że nawet nie obejrzą filmu do końca. Ja cudem przetrwałam, a patrząc na późniejsze wydarzenia raczej było warto.
Postacie gwałcicieli przedstawiono jako zwykłe zboczone zwierzęta w ludzkiej skórze. Pomijając już to, co robią z Jennifer, sceny pościgów za nią przez las dobitnie o tym świadczą. Odgłosy, jakie wtedy wydają z siebie na pewno nie kojarzą się z człowieczeństwem. Grupka tych mężczyzn nie ma poszanowania dla niczego - dla godności drugiego człowieka, ani jego praw. Myślą tylko penisami, a to sprawia, że tym bardziej pragniemy ich śmierci. Otóż, w drugiej połowie filmu mamy klasyczny obraz tego, jak to ofiara staje się oprawcą, a widz sympatyzuje właśnie z morderczynią. Typowy przykład filmowego katharsis - pozwala nam to rozładować napięcie i pozostać z uczuciem, że sprawiedliwości stało się zadość. Będąc świadkami tego, co przydarzyło się tej kobiecie jak najbardziej pragniemy jej zemsty i absolutnie nie mamy jej za złe tych wszystkich mordów. Druga część filmu, mimo powolnego tempa akcji i wielu przynudzających wstawek, jakoś bardziej mnie zadowoliła. W końcu jestem gorącą zwolenniczką zemsty:) Szczerze to wolałam oglądać upadek gwałcicieli, niż ich triumf i na pewno nie byłam odosobniona w swoich odczuciach. Zresztą mordy w wykonaniu Jennifer są niezwykle pomysłowe i mimo ewidentnej sztuczności krwi, która wręcz razi po oczach są one całkiem zadowalające:) Za to sceny, w których dla dobra zemsty dobrowolnie zgadza się na ponowne odbycie stosunku seksualnego ze swoimi niegdysiejszymi oprawcami to już istny stek bzdur. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby ofiara gwałtu ponownie zgodziła się na seks ze swoimi gwałcicielami. To sprzeczne z psychologią człowieka. Nawet w imię zemsty.
"Pluję na twój grób" jest już filmem kultowym, owianym złą sławą, kontrowersyjnym i szokującym. To nie jest obraz dla każdego, a już na pewno nie dla osób niepełnoletnich. Polecam osobom, którzy lubią czasem sięgnąć po coś ciężkiego i pozostającego długo w pamięci. Ale widzom o delikatnej naturze szczerze odradzam. W 2010 roku powstał remake tego obrazu, który niedługo także tutaj zrecenzuję.