Po
potwornych wydarzeniach w Los Angeles, gdzie się wychowała, Galaxy
'Alex' Stern dostaje propozycję nie do odrzucenia od przedstawiciela
sekretnego Domu Lete, organizacji, której zadaniem jest
monitorowanie stowarzyszeń uczniowskich na terenie Uniwersytetu
Yale. Dziewczyna dostaje możliwość kształcenia się w tej
elitarnej placówce i włączenia się w niezwykłą działalność
Domu Lete. W Yale działa przeszło sto stowarzyszeń, ale Dom Lete
skupia się głównie na Starożytnej Ósemce, tak zwanych Domach
Zasłony. Domach, które posiadły wiedzę tajemną. Przewodnikiem
Alex po tym magicznym świecie jest Daniel 'Darlington' Arlington,
oczytany młody mężczyzna od dziecka mieszkający w New Haven. A
jedynym powodem, dla którego Alex dostąpiła zaszczytu wstąpienia
do Domu Lete jest nadzwyczajny dar, z jakim się urodziła. Zdolność
widzenia duchów, w tym zupełnie nowym dla niej świecie nazywanych
Szarymi. Dziewczyna nigdy nie traktowała tej mocy jak cennego daru.
Prędzej jak przekleństwo. Niedługo po przeprowadzce do New Haven,
jej Wergiliusz, Darlington, znika w tajemniczych okolicznościach, a
jakiś czas potem w mieście dochodzi do zabójstwa
dziewiętnastoletniej kobiety. Śledztwo prowadzi współpracujący z
Domem Lete detektyw Abel Turner, który nie ma wątpliwość, że
winnym tej zbrodni jest chłopak denatki, a stowarzyszenia
nadzorowane przez Lete nijak nie są zamieszana w tę sprawę. Alex
ma jednak wątpliwości, decyduje się więc zbadać ją na własną
rękę.
„Dziewiąty
dom” (oryg. „Ninth House”) to pierwsza powieść dla dorosłych
Leigh Bardugo, amerykańskiej pisarki specjalizującej się w
literaturze fantastycznej dla młodzieży. Na rynku literackim
zadebiutowała w 2012 roku powieścią „Shadow and Bone” (pol.
„Cień i kość”), otwierającą poczytną trylogię fantasy z
Aliną Starkov. W 2021 roku ma ukazać się serial Netflixa na
podstawie tego trzytomowego osiągnięcia Bardugo. „Dziewiąty dom”
to pierwsza odsłona zaplanowanego cyklu z Galaxy 'Alex' Stern.
Historia w pewnej mierze inspirowana osobistymi doświadczeniami
autorki z okresu studiów – Bardugo jest absolwentką Uniwersytetu
Yale. Dużą rolę w narodzinach tej koncepcji odegrało tajne
żydowskie stowarzyszenie Shabtai z siedzibą w New Haven. Bardugo
zdradziła, że w klimat „Dziewiątego domu” najskuteczniej
wprowadzał ją utwór „Walk” Ludovico Einaudiego. Zmową aurę
(część akcji książki rozgrywa się zimą) natomiast przywoływała
zapachami sosny i grzanego wina. Światowa premiera „Dziewiątego
domu” przypadła na rok 2019; w tym samym roku nakładem
wydawnictwa MAG wyszła edycja polskojęzyczna: twarda oprawa z
fantazyjną grafiką na froncie zaprojektowaną przez Dark Crayon.
Dwa dni po wypuszczeniu pierwszego światowego wydania „Dziewiątego
domu” do publicznej wiadomości podano informację o sprzedaży
praw do przeniesienie tej historii na ekran spółce Amazon Studios.
W planach jest serial, a Leigh Bardugo ma być jego producentką
wykonawczą.
Stephen
King powiedział, że „Dziewiąty dom” Leigh Bardugo to najlepsza
powieść fantasy, jaką przeczytał w ostatnich latach, ponieważ
opowiada o prawdziwych ludziach. Dodał, że zasięg wyobraźni
Bardugo jest genialny, a tej historii – pełnej wstrząsów i
zwrotów akcji – wprost nie sposób opisać. Jego syn Joe Hill też
docenił to dzieło Bardugo. Tak samo jak między innymi Kelly Link,
Charlaine Harris i Lev Grossman. Pierwsze podejście do tak zwanej
literatury dla dorosłych, uhonorowane Goodreads Choice Award 2019
dla najlepszej powieści fantasy. „Dziewiąty dom” to w zasadzie
dark fantasy, mroczna opowieść o magii, duchach, zbrodni,
tajemniczych organizacjach studenckich i... młodej kobiecie z
traumatyczną przeszłością i niepewną przyszłością.
Odnalezienie się w świecie przedstawionym w „Dziewiątym domu”
zajęło mi więcej czasu niż zazwyczaj. Nie tyle dlatego, że
Bardugo przedstawia nam swój własny, wyobrażony, światek
(istniejący obok tego prawdziwego, zwyczajnego), ile przez sposób,
w jaki go odkrywa. Zaczyna niejako od środka. Wrzuca nas w jakąś
niezrozumiałą akcję, magiczne przedsięwzięcie zorganizowane na
terenie Uniwersytetu Yale, podczas którego pada sporo jeszcze
nieczytelnych nazw, gdzie podpiera się nieswojsko brzmiącą
terminologią. Poniekąd swoim własnym nazewnictwem, z którym
stopniowo - raczej nieśpiesznie - będzie nas zaznajamiać. Powoli
odkrywać przed nami ten wspaniały, ale i niewątpliwe bardzo
niebezpieczny świat, do którego parę miesięcy wcześniej
przeniosła się główna bohaterka powieści. Dano jej możliwość
wejrzenia w inny wymiar wszechświata, poznania tego, co dla
większość śmiertelników jest niedostępne, zajrzenia tam, gdzie
niewielu pozwala się patrzeć. Mówiąc wprost: Galaxy 'Alex' Stern
zostaje wprowadzona w arkana magii. Prawdziwej magii praktykowanej
przez członków niektórych stowarzyszeń uczniowskich działających
na Uniwersytecie Yale. Organizacja, do której wstępuje Alex, Dom
Lete, też korzysta z magii, ale w tej materii pozostaje daleko w
tyle za tak zwanymi Domami Zasłony. Starożytną Ósemką, jak sama
nazwa wskazuje wiekowymi stowarzyszeniami, praktykującymi sztuki
magiczne. Ważnym składnikiem świata wykreowanego na użytek
planowanej serii z Alex Stern jest wspomniana Zasłona. Granica
między światami. Oddzielająca świat żywych od świata umarłych,
demonów i całej masy innych potworów. Tajemna wiedza, jaką
dysponują wszyscy obecni i dawni członkowie stowarzyszeń wchodzący
w skład Starożytnej Ósemki oraz pilnujący ich Dom Lete, pozwala
im odkrywać tajniki świata za Zasłoną. I to przypuszczalnie rodzi
największe ryzyko. Dom Lete od początku swojego istnienia
monitoruje właściwie wszystkie uczniowskie stowarzyszenia na
Uniwersytecie Yale, ale największe baczenie ma na Starożytną
Ósemkę. Bo głównym zadaniem tej organizacji jest pilnowanie, by
magia nie wymknęła się spod kontroli. Akcja „Dziewiątego domu”
przebiega dwutorowo (nie licząc momentów, w których autorka
przenosi nas do dawnego życia Alex Stern). Wątek przewodni -
rozdziały z umownej teraźniejszości – zawiązuje się zimą i
trwa do wczesnej wiosny. Drugi tor fabularny to niedaleka przeszłość
Alex Stern, jesień, która całkowicie odmieniła jej życie. Czas
wdrażania się w działalność Domu Lete, a więc i zapoznawania
się z magiczną stroną świata. Ze wskazaniem na New Haven w stanie
Connecticut, gdzie, jak wiadomo, znajduje się jedna z elitarnych
amerykańskich uczelni, Uniwersytet Yale, na którym kształciła się
również Leigh Bardugo. Stephen King słusznie zauważył, że
„Dziewiąty dom” to opowieść o prawdziwych ludziach. O ludziach
uprzywilejowanych i ludziach z tak zwanego marginesu społecznego.
Bogaczach i biedocie. Jednostkach chorobliwie wręcz żądnych
„zakazanych” przygód. Jednostkach wspomagających się magią w
dążeniu do jakichś egoistycznych celów. Okrutnie obchodzących
się z maluczkimi. A teraz najwyraźniej biorących na cel czołową
postać „Dziewiątego domu”. Dantego „cudownego chłopca” od
urodzenia mieszkającego w New Haven, Daniela 'Darlingtona'
Arlingtona, pełnoprawnego członka Domu Lete, który niedawno
przepadł w niejasnych okolicznościach. Alex musiała więc
przedwcześnie przejąć obowiązki swojego Wergiliusza. Przez jakiś
czas panował względny spokój. Do czasu zabójstwa miejscowej
dziewczyny, Tary Hutchins, którą poprzedza niecodzienne zachowanie
garstki Szarych podczas jednego z magicznych rytuałów, które swoją
drogą często odprawia się na terenie Uniwersytetu Yale.
„Tak
właśnie działała magia. Odsłaniała serce tego, kim byłeś,
zanim życie odebrało ci wiarę w to, co możliwe. Oddawała świat,
za jakim tęskniły wszystkie samotne dzieci.”
Po
dezorientacji przyszedł zachwyt. Można powiedzieć, że
zachłysnęłam się bogatym, pomysłowym, niezwykłym nowym światem,
który na kartach „Dziewiątego domu” spotyka się ze zwyczajnym.
Twardą rzeczywistością, w której tak naprawdę wszyscy żyjemy.
Chciałoby się jednak wierzyć, że niewielu zaznało takiego życia,
jak Galaxy 'Alex' Stern. Obecnie studentka renomowanej placówki i
dumna członkini Domu Lete. Dawniej „kryminalistka, narkomanka,
wyrzutek”. Dziewczyna z marginesu. Dziewczyna, która patrzyła w
otchłań. Nie zawsze tak było. Jej dzieciństwo w Los Angeles z
pewnością nawet wówczas nie było usłane różami, ale na
straceńczą ścieżkę wkroczyła dopiero w okresie dojrzewania.
Prawdopodobnie uniknęłaby całego tego koszmaru, gdyby nie jej
wrodzona zdolność. Niczym Cole Sear z „Szóstego zmysłu” M.
Nighta Shyamalana, centralna postać „Dziewiątego domu” widzi
duchy. Więcej nawet, ma powody, by się ich bać. Wie, do czego są
zdolne. Przekonała się o tym na własnej skórze. Boleśnie się o
tym przekonała. Poznała jedno z najmroczniejszych,
najbrudniejszych, najohydniejszych oblicz tego (naszego!) świata.
Przeszła przez niewyobrażalną mękę. Dlatego, że podjęła złą
decyzję. Dokonała być może najgorszego wyboru w całym swoim
życiu. Być może, bo oferta, jaką niespodziewanie jej
przedstawiono, i którą z radością przyjęła, teraz nie wydaje
się już tak intratna, jak wcześniej. Leigh Bardugo właściwie już
od początku powieści każe czytelnikowi powątpiewać w czystość
interesów Domu Lete i Starożytnej Ósemki. Z mistrzowską wprawą
sukcesywnie wzmacnia w nas przeczucie, że Alex Stern tak naprawdę
zamieniła jedno piekło na inne. Piekło twardej rzeczywistości na
piekło świata magii. Co więcej, wraz z rozwojem tej skonstruowanej
z zapierającym dech w piersi rozmachem, opowieści, w odbiorcy
zapewne będzie narastać podejrzenie, że ten nowszy etap strasznych
dziejów Alex, kryje nieporównanie większe niebezpieczeństwa.
Wydaje się, że w New Haven ryzyko śmierci jest dla tej kobiety
zdecydowanie większe. Dla tej straumatyzowanej, desperacko
chwytającej się każdej szansy na poprawienie, choćby tylko
odrobinkę, swojego ciężkiego żywota, młodej kobiety, która
zawsze miała w życiu pod - wybitnie stromą – górkę. „Chcę
przetrwać na tym świecie, który wciąż próbuje mnie zniszczyć”
- myśli i trudno uznać to za przesadę. Alex nie użala się nad
sobą, w żaden sposób nie powiększa swoich krzywd, nie stara się
zrobić z siebie ofiary. Ona jest ofiarą. Darlington, jej przewodnik
po świecie magii, nie może się jednak oprzeć wrażeniu, że jest
coś jeszcze. Coś, co Alex stara się ukryć przed jego, bądź co
bądź, nadzwyczaj wnikliwym okiem. Leigh Bardugo przez jakiś czas
(dość długo) każe nam więc trwać w przekonaniu, że Alex Stern
to tylko częściowo odkryta karta. Dostajemy bardzo szeroki,
obfitujący w najdrobniejsze szczegóły, portret bohaterki (trzeba
zaznaczyć, że do pozostałych postaci autorka też podeszła z dużą
uwagą, w pełni satysfakcjonującą mnie wnikliwością), a
równocześnie towarzyszy nam poczucie, że cały ten ogrom danych na
temat Alex to jedynie fragment większej i może nawet przerażającej
całości. To się okaże, a do tego czasu zapewne mocno zżyjemy się
z tą godną współczucia, ale imponująco zaradną, waleczną,
nieustępliwą dziewczyną, która przypadkiem natrafia na... spisek?
To też się okaże. O ile Alex wytrwa w swoim postanowieniu
maksymalnego zgłębienia sprawy zabójstwa niejakiej Tary Hutchins.
Jeśli zdoła rozpracować tę, jak zakładają wszyscy
zainteresowani, oczywistą sprawę. Fantastyczne postaci, magiczne
przedmioty i tajemne rytuały, sekretne stowarzyszenia i ich
podejrzana działalność. Mroczne tajemnice, nieodstępujące
wrażenie jakiegoś przyczajonego, przepotężnego zła
(najprawdziwszy potwór, czy raczej, jak to się mówi, potwór w
ludzkiej skórze?), coraz bardziej dusząca atmosfera grozy,
konsekwentnie zagęszczające się śmiertelne niebezpieczeństwo. I
bestialstwa. Doprowadzające do bezsilnej wściekłości, mocno
przygnębiające, bezlitosne obrazki - można tak na to patrzeć - z
życia wzięte. Leigh Bardugo wcale nie musiała uruchamiać swojej,
na pewno niesamowicie urodzajnej, wyobraźni w tej materii.
Wystarczyło skorzystać (podeprzeć się, zainspirować) ze
wstrząsających historii, które pisze samo życie. Bez przerwy.
Pozwolę
sobie powtórzyć po mistrzu współczesnej literatury grozy,
Stephenie Kingu: to zdecydowanie najlepsza powieść fantasy, z jaką
spotkałam się w ostatnich... latach? Niech będzie, że w ostatnim
okresie. Tak dla bezpieczeństwa. Niemniej „Dziewiąty dom” Leigh
Bardugo to rzecz absolutnie zachwycająca. Fascynująca, perfekcyjnie
skonstruowana (chociaż co nieco udało mi się przedwcześnie
rozpracować) opowieść z charakterną, dogłębnie przedstawioną
bohaterką, ewentualnie antybohaterką, bo to jedna z wielkich
tajemnic tego wspaniałego literackiego osiągnięcia wpisującego
się w podgatunek dark fantasy. Kocham i z ogromną
niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu mrożących krew w
żyłach przeżyć między innymi Galaxy 'Alex' Stern. Dziewczyny,
która widzi umarłych.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu