Nie spodziewałam się, czegoś takiego. Naprawdę byłam pewna, że będę miała do czynienia z kolejnym nudnawym filmem grozy, który nie zaskoczy mnie absolutnie niczym. Ale pomyliłam się. „Życie za śmierć” nacechowany jest ciężkim, mrożącym krew w żyłach klimatem grozy, który przywiódł mi na myśl atmosferę amerykańskiej wersji „The Ring”. Natomiast fabuła miejscami nasuwała skojarzenia z „Silent Hill”. I muszę powiedzieć, że ten swoisty mix tych doskonale znanych publice horrorów wypadł idealnie. Nie lubię kopii innych filmów, ale w tym przypadku taki zabieg zdał egzamin, oferując nam coś starego, przerobionego w taki sposób, że miało się wrażenie, iż ogląda się coś niezwykle oryginalnego, w tych czasach zupełnie niespotykanego w filmowych horrorze. Fabuła jest odrobinę zagmatwana, dlatego tę pozycję należy oglądać z wielkim skupieniem, aby móc zrozumieć zakończenie. No właśnie finał, może niejednemu widzowi nastręczyć trochę trudności, ponieważ na pierwszy rzut oka jest kompletnie niezrozumiały i pozbawiony większego sensu. Jednak jeśli poświęci się chwilkę na przeanalizowanie całości obrazu to na pewno zrozumie się, o co w nim chodzi. Zakończenie jest do tego stopnia niebanalne i zagmatwane, że siłą rzeczy zmusza do myślenia, ale naprawdę posiada sens tylko trzeba go dojrzeć. Mnie osobiście finał bardzo się podobał – lubię takie niedopowiedzenia w zakończeniu, które każą trochę pomyśleć.
Obsada profesjonalna, jeśli chodzi o dwie główne role. Sean Bean to stary wyjadacz, więc amatorszczyzny od niego nie można wymagać, ponieważ doskonale zna się na swojej robocie. Zaskoczyła mnie natomiast Maria Bello, naprawdę nie spodziewałam się z jej strony takiej profeski. Tą rolą udowodniła, że swoją osobą nie oferuje tylko ładnej buzi, ale także niebywały talent aktorski – do horrorów nadaje się idealnie. Podobała mi się też sceneria. Piękne pejzaże błękitnego morza, skał i zielonych pastwisk. Oczu nie można było oderwać od tych zachwycających widoczków.
„Życie za śmierć” jest doskonałym przykładem na to, że nawet efekty specjalne mogą zdać egzamin w horrorze – trzeba tylko dawkować je w odpowiednich ilościach, aby nie przedobrzyć. Tutaj, mimo że mamy parę takich efektów to zupełnie nie zaważyły one na klimacie, który bądź co bądź jest zdecydowanie największym atutem filmu. Jeśli ktoś ma ochotę na coś niekonwencjonalnego w stylu „Silent Hill” to jest to pozycja w sam raz dla niego. Ja bawiłam się na tym filmie wyśmienicie:)
Ten film leciał ostatnio na tvn. Niestety mi się nie spodobał. Tak jak piszesz jest to mix filmu "Ring" oraz "Silent Hill", ale w kiepskim wydaniu. Efektów specjalnych jest dosyć mało. W ogóle film mnie nie trzymał w napięciu. Jedynym plusem według mnie jest tak jak i ty uważasz gra aktorska. Ogólnie łączenie tych obu filmów w całośc to zbrodnia wszech czasów. Moja ocena 2/10.
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem połączenie tych dwóch filmów w jeden wypadło doskonale. No i ja uważam, że trzymał w napięciu od początku do końca, czego zasługą była atmosfera grozy, która utrzymywała się przez większą częśc seansu. No, ale gusta są różne i rozumiem, że Tobie mógł nie przypaść do gustu.
OdpowiedzUsuńPolecam "Klucz do koszmaru" - genialny film !
OdpowiedzUsuńWidziałam i nie podobał mi się.
OdpowiedzUsuńFilm mi się osobiście podobał do poły, później zaczął mnie nudzić..... i niestety nie załapałam o co chodzi w zakończeniu..... :( może mnie ktoś uświadomić?
OdpowiedzUsuń