Stronki na blogu

sobota, 19 maja 2012

„Megan Is Missing” (2011)

Popularna w szkole Megan przyjaźni się z nielubianą przez rówieśników Amy, którą stara się wciągnąć w towarzystwo lubiących dobrą zabawę, pełną alkoholu, seksu i narkotyków nastolatków. Wszystko się zmienia, gdy Megan poznaje przez Internet Josha. Zachwycona jego romantycznym podejściem postanawia się z nim spotkać. Gdy nie wraca z umówionej randki rozpoczynają się szeroko zakrojone poszukiwania zaginionej dziewczyny. Tygodnie mijają, a policja coraz bardziej traci nadzieję na odnalezienie Megan. Tylko Amy nie zamierza się jeszcze poddawać…
Oparty na faktach, utrzymany w konwencji dokumentu obraz Michaela Goi, na podstawie jego własnego scenariusza. „Megan Is Missing” nie jest, jakby tego chciały niektóre portale, horrorem, o wiele bliżej mu do mocnego dramatu, poruszającego bądź, co bądź trudną tematykę. Nie jest żadną tajemnicą, że nie przepadam za obecną modą na kręcenie pseudodokumentów, ich amatorska realizacja zamiast wzmagać realizm sytuacyjny na ogół przeszkadza mi w odbiorze. Podobnie było w tym przypadku. Rozproszona praca kamery, długie wywiady z bohaterami filmu – to wszystko tylko mnie dezorientowało, nie pozwalając w pełni skupić się na fabule.
No właśnie fabuła… Można by ją podsumować jednym zdaniem – przez niemalże cały seans nic godnego uwagi się nie dzieje i dopiero końcówka całkowicie wstrząsa widzem. Bohaterkami są 14-latki, z tytułową Megan na czele, które zachowują się, jakby już były dorosłe i cały świat należał do nich. Patrząc na nie można odnieść wrażenie, że taki termin, jak „procesy myślowe” w ich małych móżdżkach w ogóle nie ma prawa bytu. Przemądrzałe dziewczyny robią wszystko, na co akurat mają ochotę, w ogóle nie przejmując się ewentualnymi konsekwencjami swojego skandalicznego zachowania. Suto zakrapiane alkoholem, pełne narkotyków imprezy w ich życiu odgrywają nadrzędną rolę. Uprawiają seks z kim popadnie, aby następnie wyłuszczyć najdrobniejsze szczegóły tych przeżyć każdemu, kto chce posłuchać. Taka psychologia postaci może i zaszokuje niejednego widza, nieświadomego czynów niektórych współczesnych nastolatek, ale mnie tylko zirytowała – dość mam obserwowania podobnych gimnazjalistek na co dzień. Nawet traumatyczne przeżycia Megan z przeszłości nie mogą być wymówką dla jej postawy życiowej – w końcu gwałcenie przez własnego ojca kwituje lekkim wzruszeniem ramion i stwierdzenie, że faceci ją lubią. I choć wspomnienia ewidentnie są dla niej bolesne nie jest w stanie wyciągnąć właściwych wniosków ze swojej tragedii, zamiast tego woli brnąć w ten koszmar coraz głębiej i głębiej. Aż odkrywa niebezpieczną stronę Internetu, za pośrednictwem którego poznaje mężczyznę i nie bacząc na ewentualne zagrożenie postanawia się z nim spotkać. Tym razem jej beztroska kończy się dla niej tragicznie – telewizja głosi wszem i wobec, że Megan zaginęła, a odbiorca nie może pozbyć się wrażenia, że dziewczyna sama jest sobie winna. Nie wiem, jak odbiorą tę historię inni widzowie, ale ja nie potrafiłam znaleźć w sobie zbyt wiele współczucia dla Megan – może dlatego, że z zasady nie pałam sympatią do młodych dziewczyn, prezentujących taką postawę życiową, jak ona. Ale kto wie? Może znajdzie się widz, którego tragedia Megan zaszokuje.
Pod koniec seansu twórcy zdecydowali się na większą dosłowność w zobrazowaniu tragedii Megan, pokazując nam dwa szokujące zdjęcia, świadczące o brutalności, z jaką ją potraktowano. Natomiast porwanie Amy – jedynej myślącej osoby w tym lekkomyślnym gronie (co oczywiście przysparzało jej wrogów wśród rówieśników) poruszyło mnie do głębi. Gdyby nie końcowa sekwencja filmu spisałabym go na straty, a tak przynajmniej na deser dostałam coś, co porządnie mną wstrząsnęło. Niezbity dowód na to, że bohaterowie są kluczowymi elementami w tego typu produkcjach – niewinna ofiara zdobędzie większe współczucie widza, aniżeli ktoś, kto swoim karygodnym postępowaniem aż prosił się o cierpienie.
Myślę, że „Megan Is Missing” jest idealną pozycją, ku przestrodze, dla niektórych zbyt intensywnie egzystujących nastolatek. Nieco bardziej wymagający widzowie, natomiast, mogą nie odebrać tego obrazu, jak zapewne chcieliby tego twórcy. W końcu historia w nim poruszona, choć dająca do myślenia nie jest skierowana do wszystkich kręgów, a fatalna realizacja wespół z amatorskim aktorstwem dodatkowo przeszkadza w odbiorze. Cierpliwi widzowie, którzy potrafią przymknąć oko na owe niedoróbki mogą zaryzykować, choćby dla samego wstrząsającego zakończenia.