piątek, 20 kwietnia 2012

„Underworld: Przebudzenie” (2012)

Rasa ludzka dowiaduje się o istnieniu wampirów i lykanów i przystępuje do systematycznej eksterminacji obu ras. Chodząca za dnia wampirzyca Selena zostaje porwana przez pracowników laboratorium i wprowadzona w stan kilkunastoletniej hibernacji. Gdy po latach budzi się odkrywa, że ma nastoletnią córkę, Eve – pierwszą w historii małoletnią hybrydę. Dowiaduje się również, że ojciec dziewczynki, Michael Corvin, został zgładzony. Teraz Selena będzie musiała ochronić córkę przed pragnącymi ją porwać wilkołakami oraz stanąć do walki z ludźmi, pragnącymi ją zgładzić.
Po dwóch znakomitych częściach „Underworld” Kate Beckinsale nie wyraziła zgody na udział w kolejnej kontynuacji, więc aby wybrnąć z tego impasu twórcy zdecydowali się na prequel, prezentujący losy wampirów i lykanów przed pojawieniem się Seleny. Kate Beckinsale w końcu zdecydowała się wrócić do wampirycznej sagi w zrealizowanej w technologii 3D odsłonie czwartej, będącej bezpośrednią kontynuacją części drugiej. Tym razem reżyserię powierzono Mans’owi Marlind’owi oraz Bjorn’owi Stein’owi, a twórca owej sagi, Len Wiseman został współscenarzystą.
„Underworld: Przebudzenie”, podobnie jak poprzednie części, plasuje się w modnym ostatnio gatunku horrorów akcji, w których znajdziemy więcej charakterystycznych elementów tego drugiego, aniżeli grozy. Odsłona czwarta proponuje widzom jeszcze więcej dynamicznej akcji – strzelanki i akrobatyczne sceny walki w tym przypadku stoją na miejscu pierwszym, natomiast fabuła schodzi na plan dalszy, choć trzeba przyznać, że wprowadza nowe wątki do znanej wielbicielom serii historii. Najwięcej kontrowersji wzbudza brak postaci Michaela Corvina, do której publiczność zdążyła już zapałać sympatią. Jeśli o mnie chodzi byłam zadowolona brakiem tego bohatera, którego jakoś nie udało mi się polubić, tym bardziej, że puste miejsce męskiego pierwiastka zapełnił przystojny wampir:) Natomiast wprowadzenie postaci córki Seleny, Eve, odrobinę skomplikowało fabułę, przy okazji znacznie ją rozbudowując. W końcu właśnie jej obecność rozkręca całą oś fabularną – dziewczynka staje się celem lykanów. W ten sposób wracamy do stałego wątku odwiecznej wojny wampirów z wilkołakami, jednakże pojawia się również nowy wróg obu ras w postaci gatunku ludzkiego, pragnącego odzyskać miano przodującej rasy na Ziemi, a aby tego dokonać to rzecz jasna musi wytępić każdego zainfekowanego nadnaturalnym wirusem.
W serii „Underworld” zawsze najbardziej podobała mi się kolorystyka obrazu – akcja każdej odsłony praktycznie w całości rozgrywała się nocą, co dawało twórcom okazję na zaprezentowanie iście mrocznej scenerii, z przeważającą ilością szarych, metalicznych barw. W finale „Underworld: Evolution” Selena zyskała zdolność egzystencji w świetle dziennym, co oczywiście wykorzystano w czwórce umiejscawiając końcowe wydarzenia w trakcie dnia, ale jednocześnie pamiętając o osobliwie mrocznej kolorystyce. Co oczywiście również chwali się twórcom – obawiałam się, że przez wzgląd na nowe zdolności Seleny większość wydarzeń będzie rozgrywać się przy pełnym świetle słonecznym, a tak charakterystyczna dla całej serii sceneria, gdzieś po drodze zwyczajnie się zatraci.
Wielbicieli serii nie muszę informować, czego należy spodziewać się po tym konkretnym obrazie. Natomiast osoby, które jeszcze nie miały okazji zapoznać się z żadną odsłoną przygód wampirów i lykanów rzecz jasna nie powinni zaczynać od czwórki, ponieważ w żadnym razie nie nadążą za osią fabularną. Jednakże, jeśli ktoś dopiero teraz ma ochotę zapoznać się z którymkolwiek filmem zatytułowanym „Underworld” nie powinien nastawiać się na horror, raczej należy spodziewać się pełnego widowiskowych efektów specjalnych, dynamicznego kina akcji. Cała seria odznacza się profesjonalną, wysokobudżetową realizacją i choć przewijają się tutaj postacie charakterystyczne dla horroru to raczej nie mają one za zadanie straszyć odbiorców tylko wprowadzić ich w nowoczesny wymiar rozrywki.
Choć wielbiciele serii mogą być zawiedzeni szczątkową fabułą części czwartej to na pewno nie będę narzekać na niedobór akcji oraz efektów specjalnych. Choć zapoznałam się z wieloma negatywnymi opiniami widzów wymierzonymi w tę produkcję, mnie osobiście bardziej przypadła do gustu niż prequel, jednak przyznaję, że moją ocenę znacznie zawyżył powrót Seleny, bez której „Underworld” dużo traci na swej wymowie. Do dwóch pierwszych odsłon trochę temu filmowi brakuje, aczkolwiek i tak bawiłam się wyśmienicie w trakcie seansu, dostałam to czego się spodziewałam, a to już sukces, jak na poziom współczesnych amerykańskich produkcji. Przy okazji twórcy zostawili sobie w finale furtkę na kolejną kontynuację, której jako fanka tej sagi już z niecierpliwością wyczekuję.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam tę sagę, chociaż nie zdążyłam jeszcze obejrzeć ostatniej części. Trzeba się wybrać wreszcie do kina. ;)
    Ciepło,
    Ew

    OdpowiedzUsuń