wtorek, 30 kwietnia 2013

„Synalek” (1993)

Umiera matka dwunastoletniego Marka. Jego zajęty sprawami służbowym ojciec, odwozi go do domu wujostwa, mając nadzieję, że czasowa egzystencja z kuzynami odciągnie jego myśli od straty rodzicielki. Mark szybko łapie kontakt z siostrą swojej matki i jej mężem oraz młodszą kuzynką. Z jej bratem, Henrym, swoim rówieśnikiem spędza niemalże cały swój wolny czas, oddając się beztroskim zabawom i chuligańskim wybrykom. Kiedy kuzyn dopuszcza się przy nim rzeczy skrajnie psychopatycznych, Mark obawiając się o życie swojej rodziny próbuje przeciwdziałać jego morderczej naturze. Dorośli nie dają wiary jego słowom, więc chłopiec musi przerwać terror Henry’ego w pojedynkę.
Kultowy thriller Josepha Rubena nieodmiennie kojarzący mi się z czasami dzieciństwa – nie tylko dlatego, że pierwszy raz miałam przyjemność zapoznać się z nim w swoich młodzieńczych latach, ale również, a może przede wszystkim przez wzgląd na charakterystyczną konstrukcję fabularną. Początkowe sceny, skupiające się na wybrykach Marka i Henry’ego (wspinaczkach do domku na drzewie, wybijaniu szyb w starym magazynie, ucieczkach przed rozwścieczonym psem) w takt melancholijnej, jakże trafnej ścieżki dźwiękowej, skomponowanej przez Elmera Bernsteina celowo wprowadzają widza w świat dziecięcej beztroski, kiedy jeszcze wydawało mu się, że jutro nie istnieje, a on przekonany o własnej nieśmiertelności jest w stanie dokonać absolutnie wszystkiego.
Mark, mimo swojego ewidentnie młodego wieku, nie wyznaje tej filozofii – jest poważnym chłopcem, poza przekonaniem o reinkarnacji jego matki w cele jej siostry, trzeźwo patrzącym na otaczający go świat. Natomiast Henry to jego zupełne przeciwieństwo – uzdolniony technicznie, o czym świadczy skonstruowana przez niego kusza na gwoździe i nieprzeciętnie inteligentny wyznaje nadzwyczaj dojrzałą filozofię, głoszącą, że tylko wyzbycie się wszelkich zasad moralnych i kajdanów prawnych gwarantuje pełną, niczym nieskrępowaną wolność jednostki. Czarująca aparycja i pozorna grzeczność to jedynie maski, misternie konstruowane przez obdarzonego nadzwyczajną charyzmą i zdolnościami manipulacyjnymi dwunastolatka, mające na celu przykrycie jego prawdziwego, morderczego „ja”. Twórcy zrobili dosłownie wszystko, co tylko możliwe, aby w przekonujący sposób przedstawić dwóch młodocianych aktorów, których wrodzony talent znacznie podniósł poziom tej produkcji. I chociaż krytycy bardziej docenili Elijaha Wooda, przyznając mu Saturna (Macaulay Culkin musiał zadowolić się jedynie nominacją do Złotego Popcornu) to ja nie potrafię jednoznacznie rozstrzygnąć, który z nich spisał się lepiej. Wood, jako borykający się ze stratą matki, grzeczny i ułożony chłopiec, pragnący stać na straży dobra w swojej kreacji był wprost genialny, aczkolwiek charyzmatyczna rola Culkina, moim zdaniem najlepszego młodocianego czarnego charakteru w historii kina, przez wzgląd na swoją niepokojącą wymowę oraz bezsprzecznie przemyślane wykonanie (charakterystyczny błysk w oku i przesłodzone, złowieszcze uśmieszki) w moim odczuciu plasuje się na równi z aktorstwem Wooda i również zasługuje na szacunek widzów. Ponadto w obsadzie pojawili się: Wendy Crewson, David Morse, Daniel Hugh Kelly i … młodsze rodzeństwo Culkina – Quinn i Rory.
Konstrukcja fabularna nie jest jakaś nadzwyczaj odkrywcza, aczkolwiek jej realizacja i maksymalne skupienie na bohaterach już od pierwszych minut seansu mocno angażują uwagę odbiorcy, która z czasem szczególnie skupi się na „dziecku z piekła rodem” i jego psychopatycznych wybrykach. Patologiczny kłamca, bez problemu oszukujący swoich rodziców postanowi zdjąć maskę i pokazać Markowi swoją prawdziwą twarz, z czystej zazdrości, rozbudzonej przez więź, która połączyła jego matkę z kuzynem. Znamienna jest scena zastrzelenia psa – to moment przejścia z roli „grzecznego synka” w psychopatycznego dzieciaka, niedbającego o konsekwencje, realizującego swój misterny plan, zrzucenia winy na Marka, co ułatwi mu jego krucha psychika i dziecięca naiwność. Kiedy kuzyn nieświadomie pomaga Henry’emu doprowadzić do karambolu na drodze oraz bez cienia krytycyzmu przyjmuje jego pogróżki siłą rzeczy sprowadza na siebie podejrzenia dorosłych – czasem słowa Henry’ego okazują się prorocze, jak w przypadku obietnicy zamordowania siostrzyczki, ale częściej chłopiec wykorzystuje swoje wrodzone zdolności manipulacyjne, aby pogrążyć kuzyna – sugerowanie, że zatruł jedzenie. I chociaż sumienie oraz osobista sympatia do tego obrazu nie pozwala mi skrytykować żadnej sceny prowadzącej do karkołomnego finału walki na skale to już samo zakończenie nieodmiennie wywołuje moją złość – naprawdę, nie rozumiem, dlaczego twórcy nie zdecydowali się pójść o krok dalej, a tym samym „wbijając” tę produkcję jeszcze mocniej w pamięć widza. UWAGA SPOILER Po widowiskowej walce Marka z Henry’m oboje zsuwają się ze skały, a od upadku ratuje ich refleks matki psychopaty, która trzymając jednego chłopca jedną ręką, a drugiego drugą musi dokonać trudnego wyboru: puścić syna, czy siostrzeńca? Jej decyzja, niestety, pozostawia swego rodzaju happy end, co w przypadku thrillera po prostu nie mogło zdać egzaminu KONIEC SPOILERA.
Kultowy „Synalek” w moim mniemaniu, jak dotychczas jest najlepszym obrazem, traktującym o morderczym dzieciaku – profesjonalna obsada, chwytliwa ścieżka dźwiękowa, wciągająca fabuła, umiejętne stopniowanie napięcia i nieustanna akcja, skupiająca się na rywalizacji dwóch chłopców – reprezentującego dobro Marka i czystego zła gnieżdżącego się w ciele Henry’ego to recepta na prawdziwie intrygujący thriller, z której Ruben w pełni (wyłączając nieudane zakończenie) skorzystał.

19 komentarzy:

  1. Wypożyczałam go co tydzień z biblioteki na VHS:) Wood strasznie mnie irytował, za to w Culkina byłam zapatrzona. Dobrze, że nie wyrosłam na psychopatę. Mroczny, smutny thriller - zgadzam się z Twoją recenzją w 100%, a jeśli chodzi o zakończenie to rzeczywiście jest zbyt szczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wood zagrał doskonale. Wykonał swoją rolę rewelacyjnie. Jestem jego fanką, ale jeżeli ty tak myślisz że Wood Cię irytował to twoja sprawa, ja tylko stwierdzam fakty. :)

      Usuń
  2. Nie ukrywam, że największe wrażenie robił na mnie w dzieciństwie. Oglądałem kilkukrotnie i naprawdę to było mocne. Po latach jakby jednak troszkę się zestarzał, niedawno sobie przypomniałem i to już nie było to samo. Ale mimo wszystko to nadal niezłe kino. I Culkin zaskakuje, szczególnie jak się człowiek naogląda Kevina :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to się stało, że nie oglądałam tego? :O
    Film na dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bodajże w czwartek na Polsacie będzie.

      Usuń
    2. Na serio!? Uaaa... To chyba już wiem co będę robił w czwartek wieczorem... Będę srał się ze strachu, oglądając ten film :D.

      Usuń
  4. Ja też po raz pierwszy widziałem ten film w latach młodzieńczych, a nawet dziecięcych - mniej więcej wtedy, kiedy Kevina samego w domu zobaczyłem. Może właśnie dlatego Synalek wydawał mi się zawsze, pomimo bycia tym, czym jest, filmem mocno familijnym.

    OdpowiedzUsuń
  5. a może to bardziej dramat niż thriller i horror? Chłopak nie był opętany. ok, siedziało w nim zło, ale raczej skłaniałabym się ku wychowaniu. Poza tym, wybór matki na końcu filmu też mi podchodzi pod dramat. Zresztą sama nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałam sto lat temu. Chętnie obejrzę raz jeszcze. Na polsacie w czwartek, powiadasz... oj, trza będzie odkurzyć tv.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak patrzę na plakat i się zastanawiam... "Ej, czemu to dzikie dziecko przypomina mi Kevina... Czy coś ze mną jest nie tak!?"...
    Czytam recenzję i "To jest KEVIN!"...

    Nie wiem co powyższa przejmująca historyjka miała wnieść nowego do komentarza i nie wiem jak ona ma nas uczynić lepszymi, ale... Boże, co ja pierdzielę...

    Film oczywiście będzie przeze mnie obejrzany, ale dokładnie nie mam pojęcia kiedy. W końcu nie mogę przegapić filmu z udziałem mojego bohatera z dzieciństwa... do którego historii powracam co roku, siedząc przy choince :P.

    Miłego wieczoru!
    Melon ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kevin i Frodo, warto dodać :-D

      Usuń
    2. O mój Boże, no tak ;D.

      Usuń
    3. Ja tam za Culkinem nie przepadam, bardziej to lubię Wooda, zrobił na mnie wrażenie broniąc swoją rodzinę, ale też we Władcach pierścieni:)

      Usuń
  8. Chętnie sobie odświeżę ten film, bo oglądałam go tak dawno, że wielu scen nie pamiętam. Nie zdziwiłabym się, gdybym też po raz pierwszy widziała go w dzieciństwie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film oglądałem jeszcze za czasów szkoły podstawowej. Bardzo mi się podobał, w napięciu trzyma, ma całkiem ciekawy scenariusz i jest porządnie zrealizowany. Się zgadzam z recenzją :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oglądałem ten film na (chyba) Polsacie i było napisane że to horror a w ogóle to nie był horror.Jednym słowem zawiodłem się i się znudziłem na tym.

    OdpowiedzUsuń