czwartek, 10 kwietnia 2025

„Seven Veils” (2023)

 
Reżyserka teatralna Jeanine zostaje wybrana do ponownego wystawienia sztuki „Salome” Richarda Straussa na podstawie tragicznej sztuki Oscara Wilde'a w interpretacji jej już nieżyjącego mentora Charlesa, opery powszechnie uważanej za jego najwybitniejsze osiągnięcie. Jeanine pracowała przy oryginalnej produkcji i zawsze z podziwem wypowiadała się o jej reżyserze, w zarządzie panuje więc przekonanie, że wiernie będzie trzymała się wizji Charlesa. Co prawda kobieta już na wstępie wprowadza parę drobnych zmian, ale sytuacja robi się naprawdę napięta, gdy Jeanine przechodzi do zasadniczych modyfikacji. Kierują nią traumatyczne wspomnienia, przez lata zagrzebane głęboko w podświadomości i stopniowo wypływające na powierzchnię pod wpływem wielkiego dzieła człowieka, który okrutnie wykorzystał intymne zwierzenia swojej uczennicy. Słynnego reżysera operowego, któremu Jeanine oddała duszę i serce.

Plakat filmu. „Seven Veils” 2023, Rhombus Media, Ego Film Arts, Téléfilm Canada

W pierwszym tygodniu lutego 2023 roku Canadian Opera Company otworzyła sezon na „Salome” Richarda Straussa w interpretacji Atoma Egoyana – wznowienie premierowo wystawionej w 1905 roku najpopularniejszej opery na kanwie sztuki Oscara Wilde'a (pod tym samym tytułem) pierwotnie opublikowanej w 1893 roku. Przygotowania do tego wydarzenia z inicjatywy reżysera, toczyły się równolegle z przygotowaniami do produkcji filmowej opartej na jego własnym scenariuszu, thrillerem/dramatem psychologicznym będącym wariacją na temat „Salome” Richarda Straussa i czerpiącym z autentycznej historii, z którą Egoyan zderzył się w młodości. UWAGA SPOILER Skomplikowany, patologiczny związek jego koleżanki z „bardzo znanym artystą w mieście”, jej rodzonym ojcem, który odnalazł w niej swoją muzę, uczynił tematem wielu swoich obrazów... fetyszyzował ją, molestował seksualnie, obrzydliwie wykorzystywał zaufanie własnego dziecka KONIEC SPOILERA. „Seven Veils” jak dotąd jest najbardziej zdecydowanym podejściem Atoma Egoyana do tego ciężkiego tematu – nieśmiałe próby (ostrożne badanie terenu, subtelniejsze aluzje) podejmował już w latach 90. XX wieku, w „Klubie Exotica” (1994) i w „Słodkim jutrze” (1997) – z odniesieniami do opus magnum Oscara Wilda, arcydzieła literatury światowej „Portretu Doriana Graya” oraz dorobku Alfreda Hitchcocka: opartych na twórczości Daphne du Maurier „Rebece” i „Ptakach” oraz „Podejrzanych” z Carym Grantem, adaptacji powieści Anthony'ego Berkeleya Coxa.

Atomowi Egoyanowi bardzo zależało na ponownej współpracy z Amandą Seyfried, odtwórczynią tytułowanej postaci w jego dobrze przyjętym thrillerze psychologicznym z 2009 roku, przygotował się jednak na odmowę, zważywszy na jej napięty harmonogram. Założył, że jest wypełniony po brzegi, ale szczęśliwym trafem Seyfried miała małą lukę w planie zajęć. I była bardziej niż zainteresowana odnowieniem zawodowych kontaktów z twórcą „Chloe”. W lutym 2023 roku - parę dni po premierze wznowienia operowego arcydzieła Richarda Straussa, tym razem pod dyrekcją artystyczną Atoma Egoyana – do wiadomości publicznej podano informację o zbliżających się zdjęciach do najnowszego filmu cenionego kanadyjskiego filmowca o dręczonej mrocznymi wspomnieniami reżyserce teatralnej, w którą wcieli się Amanda Seyfried. „Seven Veils” nakręcono w Toronto w kanadyjskiej prowincji Ontario jeszcze w pierwszym kwartale 2023 roku, a obsadę zasilili artyści operowi i orkiestra z superprodukcji Canadian Opera Company o nieszczęśliwie zakochanej pasierbicy króla Heroda. Światowa premiera „Seven Veils” odbyła się w drugim tygodniu września 2023 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto – film trafił do Canada's Top Ten 2023 (coroczna lista TIFF). Do marca 2025 roku to dziełko można było zobaczyć jedynie na nielicznych festiwalach – dystrybucję kinową, w ograniczonym zakresie (wybrane kina), jednocześnie otwarto w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Scenariusz „Seven Veils” powstał dzięki ograniczeniom w teatralnej działalności Atoma Egoyana na rzecz „Salome” niemieckiego kompozytora muzyki późnego romantyzmu (i dyrygenta) Richarda Straussa oraz irlandzkiego dramatopisarza (też prozaika, poety i filologa klasycznego), przedstawiciela modernistycznego estetyzmu Oscara Fingala O’Flahertie'ego Willsa Wilde'a. Egoyan z różnych powodów nie mógł sobie pozwolić na takie przetworzenie oryginalnego scenariusza „Salome”, jakie wpadło mu do głowy. Nie mógł wprowadzić zbyt daleko idących zmian, ale nic nie stało na przeszkodzie, by podzielił się swoją wizją z miłośnikami kina. Reinterpretacją „Salome”, którą przypisał fikcyjnej bohaterce „Seven Veils”, artystycznego dramatu psychologicznego z elementami dreszczowca, w którym Egoyan podejmuje jeden ze swoich ulubionych tematów (patrz: „Niepamięć” z 2015 roku) i być może najbardziej obszerny. Tajemnice pamięci. W „Seven Veils” Egoyan bada psychologiczny mechanizm obronny zwany wyparciem lub represją na przykładzie kobiety sukcesu, która nieświadomie „wymazała”, stłumiła najgorsze wspomnienia z dwóch okresów swego życia. Jeanine (niezwykle ekspresyjny występ Amandy Seyfried, moim zdaniem wybitna kreacja laureatki Złotego Globu i Emmy za rolę w miniserialu „Zepsuta krew” Taylor Dunn i Rebekki Jarvis) poznajemy jako reżyserkę rozpoczynającą nowy etap w swojej artystycznej karierze. Dotąd zajmowała się produkcjami na dużo mniejszą skalę; spełniała się w małych regionalnych teatrach, ale najwyraźniej w którymś momencie to przestało jej wystarczać. Albo jakaś część Jeanine w wielkiej ofercie pod duchowym patronatem potężnego Charlesa od początku widziała doskonałą szansę na rozliczenie się z przeszłością. Tak czy inaczej, zdecydowała się na tymczasowe rozstanie z rodziną: małoletnią córką Lizzie (Maya Misaljevic), mężem Paulem (Mark O'Brien, m.in. „Źle się dzieje w El Royale” Drew Goddarda, „Zabawa w pochowanego” Matta Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta) i cierpiącą na demencję starczą matką Margot (Lynne Griffin), podejrzanie często odwiedzaną przez nietroskliwego zięcia. Prawdziwym powodem tych nietradycyjnych wizyt Paula może być prywatna pielęgniarka Margot, młoda kobieta Dimitra (Maia Jae Bastidas).

Plakat filmu. „Seven Veils” 2023, Rhombus Media, Ego Film Arts, Téléfilm Canada

Psychodrama, dramaterapia Jeanine. Slow burn movie w teatralnym entourage'u. Przewidywalna podróż w głąb przeraźliwie poranionego umysłu. Aluzyjna opowieść o dziewczynce tańczącej w lasie z czarną opaską na oczach i młodej adeptce sztuki teatralnej coraz głośniej, natarczywiej dopominających się uwagi od zabieganej reżyserki makabrycznej opery. Niekonwencjonalna historia miłosna Oscara Wilde'a wzorowana na tekście biblijnym – dla jednych badaczy przedmiotu dosyć wierna kopia, dla innych raczej swobodna interpretacja przypowieści z Nowego Testamentu Pisma Świętego. Sensoryczny labirynt Atoma Egoyana, który nasuwał mi lekkie skojarzenia z „Czarnym łabędziem” Darrena Aronofsky'ego – zbliżona (nieidentyczna) wrażliwość. Muzyczna ekstaza (niepierwsza owocna współpraca Egoyana z oscarowym kompozytorem Mychaelem Danną; z udziałem orkiestry pod batutą Johannesa Debusa i z wykorzystaniem wspaniałych utworów Richarda Straussa), drażniąco rozproszona treść. Poboczne wątki, z których niewiele wynika. W moim poczuciu tak zwane zapychacze czasu, drogi donikąd. Na przykład wątek Rachel (Vinessa Antoine) i Luke'a (Douglas Smith, m.in. „Zaraźliwi” Brandona Cronenberga, „Diabelska plansza Ouija” Stilesa White'a, „Bye Bye Man” Stacy Title) dublerów odtwórców głównych ról w reinterpretacji „Salome” oraz silnie powiązany z nim wątek głównej rekwizytorki, utalentowanej i nieco roztrzepanej rzeźbiarki o imieniu Clea (Rebecca Liddiard). Nie wspominając już o toksycznej relacji Ambur i Johana, po raz wtóry odgrywających Salome i Jana Chrzciciela (Ambur Braid i Michael Kupfer-Radecky, gwiazdy reedycji operowej, którą pokierował Atom Egoyan we współpracy z zarządem Canadian Opera Company), skandalicznym zachowaniu z nieodległej przeszłości naturalnie przekładającym się na ich obecne partnerstwo sceniczne, sferę stricte zawodową. Dziwnie przedstawiono też motyw romansu – przykre podejrzenia Jeanine, których ewentualne potwierdzenie może uruchomić dobrze znany jej mechanizm obronny. Znowu spuści kurtynę zapomnienia? Mimowolnie usunie ze świadomości skrajnie niewygodne fakty na temat swojego życiowego partnera? Marnego zastępcy Charlesa? Tak czy owak, Jeanine swego czasu obdarzyła sławnego reżysera teatralnego miłością bezgraniczną, ślepą i na swój sposób obłąkaną. Miłością/obsesją, której nie pokonała nawet Śmierć – duch Charlesa niezmiennie unosił się nad Jeanine, jego obecność zawsze była tak intensywna, jak zniewalająca energia Rebeki de Winter w Manderley. Największe artystyczne wyzwanie Jeanine, „Salome”, może umocnić ten destrukcyjny związek albo nareszcie uwolnić nieszczęsną protagonistkę „Seven Veils” od złego ducha. Duchów. Legendarna sztuka działająca jak egzorcyzm. Zakładając, że główna bohaterka filmu nazwanego na cześć Tańca Siedmiu Zasłon - pokrótce opisanego przez Oscara Wilde'a, a spopularyzowanego przez Richarda Straussa - nie zawróci z obranej ścieżki. Wstąpiła na tę okropnie wyboistą drogę z boleśnie znajomą, a przynajmniej budzącą jakieś niejasne, ale na pewno nieprzyjemne skojarzenia, czarną opaską na oczach, która wcześniej czy później musi przecież opaść. Musi? UWAGA SPOILER W każdym razie punkt kulminacyjny ta średnio zajmująca walka z wewnętrznymi demonami osiąga w piorunującym „teatrze cieni”, Tańcu Siedmiu Zasłon - jednym z najbardziej spektakularnych momentów (pierwszorzędna sztuka minimalizmu) w głośnym wydarzeniu „bezczelnie” (prawidłowo!) zakłóconym przez nieposłuszną członkinię zespołu skompletowanego z myślą o upamiętnieniu, kategorycznym unieśmiertelnieniu podłego Charlesa, rzekomo genialnego reżysera operowego, który niewiele różnił się od współczesnego Heroda, nieprzypadkowo nazwanego Haroldem KONIEC SPOILERA.

Przeintelektualizowany utwór Atoma Egoyana, pogubione kino artystyczne i gatunkowe, nadęta symfonia o niezbawiennym zapominaniu lub po prostu niedokończona opowieść wielowątkowa. Z fenomenalną pierwszoplanową kreacją aktorską i wyborną oprawą muzyczną. Tak muszę podsumować moje spotkanie z „Seven Veils”, dramatem psychologicznym z niewielkim dodatkiem thrillera (podobno hitchcockowskiego), który z jednej strony nieźle mnie wymęczył, a z drugiej delikatnie zaczarował. Osobliwe zjawisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz