poniedziałek, 1 marca 2021

Dolores Redondo „Niewidzialny strażnik”

 

W małym hiszpańskim miasteczku Elizondo położonym w dolinie Baztán, grasuje seryjny morderca, który na cel obiera nastoletnie dziewczyny. Sprawa zostaje powierzona pochodzącej z tych stron, obecnie mieszkającej w Pampelunie, inspektor z wydziału zabójstw Policji Regionalnej Nawarry Amai Salazar. Na czas trwania śledztwa kobieta postanawia zatrzymać się w domu mieszkającej w Elizondo ciotki Engrasi, a jej mąż, znany rzeźbiarz amerykańskiego pochodzenia, James, decyduje się jej towarzyszyć. W miasteczku szerzy się przekonanie, że za zabójstwa odpowiedzialny jest basajaun, leśny strażnik wywodzący się z mitologii baskijskiej, a Amaia i jej zespół śledczy w oparciu o dowody, nie mogą wykluczyć tej teorii. Poza mierzeniem się z niezwykle trudną, stresującą sprawą, Amaia zmaga się z traumatycznymi wspomnianymi związanymi z Elizondo. Powrót do rodzinnego miasteczka budzi od dawna uśpione demony, z którymi Amaia będzie musiała wreszcie się skonfrontować, aby zwiększyć szanse na rozwiązanie najtrudniejszej sprawy w całej swojej dotychczasowej karierze policyjnej.

Hiszpańska pisarka, Dolores Redondo, miłośniczka prozy między innymi Agathy Christie, Petera Strauba, Thomasa Harrisa, Stiega Larssona i Alicii Giménez-Bartlett, zaczynała od pisania opowiadań dla starszych i młodszych czytelników. Jej pierwsza powieść, „Los privilegios del ángel”, ukazała się w roku 2009 roku, ale nie zyskała wielkiego rozgłosu. Międzynarodową sławę przyniósł jej kolejny projekt, literacka trylogia kryminalna Baztán, w skład której weszły „Niewidzialny strażnik” (oryg. „El guardián invisible”), „Świadectwo kości” (oryg. „Legado en los huesos”) i „Ofiara dla burzy” (oryg. „Ofrenda a la tormenta”). Potem Redondo dopisała też prequel, pierwotnie wydaną w 2019 roku powieść „La cara norte del corazón”, która w Polsce ukazała się pod tytułem „Kształt serca”. „Niewidzialny strażnik” był nominowany do CWA Dagger Award, a przez hiszpański dziennik „La Vanguardia” został okrzyknięty najlepszą powieścią kryminalną roku 2013. Na ten rok przypadło pierwsze światowe (polskie też) papierowe wydanie „El guardián invisible”, ale w wersji elektronicznej powieść wyszła już w roku 2012. W 2017 roku swoją premierę miał film oparty na tym utworze – pod tym samym tytułem - wyreżyserowany przez Fernando Gonzáleza Molinę, który przeniósł też na ekran drugą i trzecią odsłonę Trylogii Baztán: odpowiednio w latach 2019 i 2020.

Dolores Redondo od dawna jest zapaloną czytelniczką kryminałów, brakowało jej jednak takich utworów opartych na motywie policyjnego śledztwa, w które przynajmniej jeden ze śledczych byłby w jakimś większym stopniu osobiście zaangażowany. I takich, które przedstawiałyby historyczne bogactwo wybranego regionu geograficznego. I jeszcze kwestia zaszłości – mniej i bardziej odległych w czasie wydarzeń, które w jakiś sposób rzutowałyby na umowną teraźniejszość. Elizondo, miasteczko leżące w dolinie Baztán, niewielka miejscowość, w którym toczy się akcja omawianej książki, znajduje się dość blisko miejsca, w którym dorastała Dolores Redondo. Dobrze więc znała tę malowniczą okolicę, gdzie wciąż dopuszcza się wiarę w istnienie mitologicznych stworzeń, rzucanie złych uroków i inny niezwykłych zdolności. Podobnie jak później uczyniła jej rodaczka, Eva García Sáenz de Urturi w swojej Trylogii Białego Miasta, Redondo nadała miejscu akcji mistyczną otoczkę. Poszła nawet o krok dalej – swoją kryminalną intrygę wzbogaciła o potencjalne elementy nadprzyrodzone. Niektóre przeżycia inspektor Amai Salazar, przynajmniej przez jakiś czas, każe nam przyjmować jako zdarzenia magiczne. Daje nam jasno do rozumienia, że w Elizondo zaciera się granica pomiędzy tym co realne a tym co fantastyczne. W twardą rzeczywistość coraz śmielej wkraczają różnego rodzaju pierwiastki, które przypuszczalnie nie przynależą do naszego świata. Kraj Basków w „Niewidzialnym strażniku” ukazuje się w dwóch wymiarach: przyziemnym i mitologicznym. Realizm zderza się w świecie przedstawionym przez Dolores Redondo z niezwyczajnym. Kryminał, ale moim zdaniem również thriller psychologiczny spotyka się z fantasy. W każdym razie takie wrażenie powinno nam towarzyszyć do czasu spodziewanego rozjaśnienia sytuacji przez Dolores Redondo, naszą profesjonalną przewodniczkę po przepięknym, ale i mrocznym, może nawet autentycznie przeklętym, obłożonym straszną klątwą, hiszpańskim Elizondo. Małym miasteczku, w którym wychowała się główna bohaterka Trylogii Baztán oraz jej prequela, i z którego nie bez solidnych powodów uciekła, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Inspektor z wydziału zabójstw Policji Regionalnej Nawarry, Amaia Salazar, od lat mieszka w Pampelunie wraz ze swoim troskliwym, bezgranicznie jej oddanym mężem Jamesem, cenionym rzeźbiarzem amerykańskiego pochodzenia. Dawno temu pogrzebała potworne wspomnienia ze swoich rodzinnych stron. Teraz jednak ma poprowadzić sprawę seryjnych mordów dokonywanych na terenie Elizondo. Ofiarami są nastoletnie miejscowe dziewczęta, których obnażone, ponad wszelką wątpliwość upozowane ciała, sprawca zostawia w miejscach poniekąd otwartych, niejako na widoku. Jego podpisem jest regionalny przysmak, ciasteczko txantxigorri, które swoją drogą Redondo przy okazji wypromowała poza granicami Nawarry. Wcześniej poza tym regionem wypiek ów był zdecydowanie słabiej znany. Umowna teraźniejszość w „Niewidzialnym strażniku” poprzetykana jest niezbyt obszernymi, ale wielce wymownymi powrotami do przeszłości. Obszar retrospektywny otwiera się dla nas w roku 1989. Powroty te oczywiście dotyczą czołowej postaci, Amai Salazar. Redondo stopniowo odkrywa wstrząsającą przeszłość bohaterki. Niezwykle ciężkie przeżycia małej, potem już nastoletniej, niewinnej, bezbronnej dziewczynki, które, myślę, skruszą nawet najtwardsze serca. Autorka „Niewidzialnego strażnika” bezlitośnie odsłania przed nami obraz straszliwie skrzywdzonego dziecka. I to przez osobę, od której miało prawo oczekiwać miłości. Amaia dostała od losu nieporównanie gorszą karty niż jej starsze siostry, Flora i Rosaura 'Ros'. One zostały w Elizondo i przejęły fabrykę ze słodyczami funkcjonującą pod nazwą Mantecadas Salazar. Wytwórnię od pokoleń prowadzoną przez ich rodzinę, która pod rządami Flory zyskała niespotykaną dotąd renomę. Relacja sióstr Salazar też odegra swoją rolę w tej historii. Dolores Redondo w zasadzie poświęci sporo miejsca wszystkim najbliższym krewnym głównej bohaterki: siostrom i posuniętej już w latach ciotce o imieniu Engrasi. Bo jak już dałam do zrozumienia „Niewidzialny strażnik” to nie tylko szczegółowy portret policyjnego śledztwa w sprawie tajemniczego seryjnego mordercy nazywanego basajaunem - właściwie to w Elizondo panuje przekonanie, że sprawcą naprawdę jest Pan Lasu, olbrzym wywodzący się z baskijskiej mitologii – ale również dogłębna analiza psychologiczna, studium umysłu, w którym po wielu latach budzą się szkaradne demony przeszłości. Okropne wspomnienia nadzwyczaj interesującej, mającej w sobie jakąś wielce zastanawiającą energię, tajemną moc(?), bohaterki, która chyba na trwałe zapisała się już w dziejach literackiego kryminału. Tak czy inaczej pewnym kultem zdążyła już obrosnąć, ta nasza Amaia Salazar.

Myślę, że na oszałamiający sukces Trylogii Baztán - ponad milion sprzedanych egzemplarzy, przetłumaczona na trzydzieści języków – w największej mierze zapracowała wyjątkowa aura, jaką udało się wypracować Dolores Redondo. Właściwie to cała ta ścieżka, na jaką w „Niewidzialnym strażniku” wkroczyła owa hiszpańska pisarka (czy na niej została dopiero się zobaczy, bo kolejne części dopiero przede mną), cały ten świat przedstawiony, zasadniczo różni się od tych, do których przeważnie wciągają nas autorzy kryminałów. Starannie wykreślona płaszczyzna psychologiczna, która nie kończy się na głównej bohaterce, choć naturalnie na Amai Salazar Redondo koncentruje się najsilniej, to jedno. Ale w sumie literatura kryminalna zna już podobne przypadki – swoiste połączenia rasowego kryminału z dreszczowcem psychologicznym. Za przykład niech posłużą powieści o Hannibalu Lecterze (przynajmniej „Czerwony smok” i „Milczenie owiec”) pióra Thomasa Harrisa, który notabene należy do grona ulubionych pisarzy Dolores Redondo. Gdyby autorka „Niewidzialnego strażnika” na tym poprzestała to podejrzewam, że nie odznaczyłaby się tak wyraziście na tle współczesnej literatury kryminalnej. Tym, co odróżnia tę pozycję od całej masy powieści opartych na motywie policyjnego śledztwa, a ściślej utworów z półki serial killer, jest czysta magia, jaką autorka tchnęła w tę opowieść. Bez względu na to, do jakich wniosków ostatecznie Redondo nas doprowadzi (jeśli w ogóle, bo nie można mieć pewności, że już w pierwszej odsłonie Trylogii Baztán rozwieje wszelkie tajemnice, z jakimi „na naszych oczach” zderzają się postacie tej książki), przynajmniej do ostatniej, teoretycznie rozstrzygającej partii, trzyma nas nie tyle w niepewności co do istnienia nadnaturalnego, ile wręcz w przekonaniu, że w Elizondo żyją ludzie, którzy faktycznie mają za sobą jakieś niezwyczajne przeżycia. Którzy na własne oczy widzieli mitologicznego strażnika lasu, którzy zetknęli się z najprawdziwszymi czarownicami. Wierzą, że tutejsze lasy od czasu do czasu nawiedza pewne żeńskie bóstwo, wierzą w złe uroki, wierzą w coś w rodzaju szóstego zmysłu, wierzą w moc kart tarota. I czytelnik zapewne też uwierzy. W każdym razie przyjmie, że świat przedstawiony w „Niewidzialnym strażniku” składa się także z elementów, których oczekuje się od literatury fantastycznej (fantasy, powiedziałabym nawet, że w lekkim skłonie ku dark fantasy), nie zaś kryminałów czy thrillerów psychologicznych. Sięgając po powieść opowiadającą o policjantach niestrudzenie starających się rozwiązać sprawę bestialskich mordów dokonywanych na młodych dziewczętach, raczej nie szykujemy się na spotkania z mitologicznymi stworzeniami, służebnicami Szatana, tj. autentycznymi wiedźmami, czy protagonistami obdarzonymi jakimiś nadzwyczajnymi zdolnościami. Dolores Redondo sprawiła, że czułam się trochę jak na pograniczu dwóch światów. Im głębiej wchodziłam w tę lekturę, tym większą pewność miałam, że Redondo porusza się po właściwie dwóch gatunkach (kryminał i thriller psychologiczny) na swój własny sposób, że trzyma się swojej ścieżki nie bacząc na ryzyko. Bo jakby nie patrzeć miłośnicy literatury kryminalnej, a więc to grono osób, w które nie mam wątpliwości przede wszystkim tą publikacją celowała, zwykle liczą na może i brutalne, ale na pewno nie tak baśniowe klimaty, jak ten tutaj. I proszę, ilu się zakochało w tej na swój sposób śmiałej wizji Dolores Redondo. W tych szczegółowo rozpisanych, mrocznych twardych realiach, zręcznie koloryzowanych... czymś przynajmniej na pozór pochodzącym ze świata magii i czarodziejstwa. Folklor, historia (na przykład pewne czarne karty w dziejach chrześcijaństwa), naturalne piękno i miła dla oka architektura. Pomysłowe modus operandi seryjnego mordercy grasującego w Elizondo, dosyć zawiła intryga (choć tożsamość sprawcy może się okazać przewidywalna), zadowalająco scharakteryzowane, interesujące postaci, a w przypadku Amai Salazar wręcz porywająco... No aż nie chce się wychodzić z tego oszałamiającego świata przedstawionego, w którym rozpanoszyło się Zło.

Wiem, że jestem w ogonie jeśli chodzi o cykl Baztán stworzony przez hiszpańską autorkę Dolores Redondo. Podczas gdy ja mam za sobą dopiero, trzeba zaznaczyć, wyśmienitą przygodę z „Niewidzialnym strażnikiem”, a więc pierwszą odsłonę głośnej trylogii (która doczekała się też swojego prequela) ze światowej sławy inspektor Amaią Salazar, cała rzesza ludzi z wielu krajów świata, zna już całość. Ale zapewne ostało się jeszcze trochę takich maruderów jak ja. Osób, którzy choć cenią sobie literaturę kryminalną i/lub powieściowe thrillery psychologiczne i/lub utwory utrzymane w bardziej magicznych, mistycznych klimatach, nie mieli jeszcze okazji albo po prostu nie mieli apetytu na to bestsellerowe czterotomowe osiągnięcie Dolores Redondo. Do nich kieruję te słowa: dajcie, proszę, szansę „Niewidzialnemu strażnikowi”, bo prawie na pewno nie pożałujecie i prawie na pewno na tym jednym etapie Wasza wyprawa do doliny Baztán pod przewodnictwem tej hiszpańskiej pisarki, się nie skończy.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu


2 komentarze:

  1. Nie słyszałam o tej serii, ale naprawdę kusi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę mam w planach, a Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie przekonała. :)

    OdpowiedzUsuń