niedziela, 14 sierpnia 2011

"Choose" (2010)

Studentka dziennikarstwa, Fiona Wagner, zostaje wciągnięta do śledztwa prowadzonego przez jej ojca detektywa. Policja stara się schwytać seryjnego mordercę, który zdaje się być bardzo zainteresowany Fioną. Dziewczyna, dzięki wskazówkom, które podrzuca jej zabójca szybko trafia na jego trop. To co odkryje zmieni jej życie na zawsze.
"Choose" jest typowym thrillerem policyjnym. Na pierwszy rzut oka niczym szczególnym się nie wyróżnia - ot, mamy nieuchwytnego mordercę oraz grupę policjantów i studentkę dziennikarstwa, którzy starają się go powstrzymać. Już pierwsze sceny filmu dają widzom wgląd w interesujący modus operandi naszego czarnego charakteru, którego charakterystycznym elementem jest wybór, który daje swoim ofiarom - jeśli zabijesz swojego ojca ocalisz życie, wolisz stracić palce czy słuch, bardziej zależy ci na pięknej twarzy czy wzroku? Przyznam szczerze, że taki sposób okaleczania lub zabijania kolejnych osób bardzo przypadł mi do gustu, tym bardziej, że jak na thriller nie strojono tutaj również od krwawych scen. To prawda, że nie jest ich zbyt wiele, ale film nie należy również do tej marnej kategorii, gdzie twórcy nie pokazują nam absolutnie żadnej sceny przemocy.

Scen mordów jest całkiem sporo, co pozwala widzom uniknąć nudy, ale co chyba najważniejsze twórcom udało się całkiem umiejętnie stopniować atmosferę. W trakcie jakieś akcji z udziałem naszego mordercy napięcie niemalże sięgało zenitu, do czego na pewno przyczyniła się nastrojowa muzyka. Cała kryminalna intryga zbudowana jest na zasadzie zaskoczenia widzów w ostatnich scenach filmu. Nie spodziewałam się takiego finału, co oczywiście przypisuję na plus tej produkcji - nie można jej zarzucić przewidywalności.

Ale żeby nie było tak różowo pora na parę mankamentów. Przede wszystkim drażniła mnie psychologia postaci. O ile twórcy skupili się na głównej bohaterce, całkiem nieźle przybliżając nam jej życie naznaczone tęsknotą za zmarłą matką, o tyle zapomnieli chyba o pozostałych bohaterach, a w szczególności ojcu Fiony. Za przykład może tutaj posłużyć jego relacja z córką. Z jednej strony jest ona jego oczkiem w głowie, ale kiedy dowiaduje się, że stała się ona obiektem zainteresowania mordercy nic sobie z tego nie robi - można by rzec, że zbywa to ze wzruszeniem ramion. Moim zdaniem to czysty paradoks, albo zwyczajne niedopatrzenie twórców. Poza tym aktorstwo... Ehh, nie było tutaj absolutnie nikogo, kto odegrałby swoją rolę choćby w połowie dobrze. Główna bohaterka kreowana przez Katheryn Winnick chyba najbardziej działała mi na nerwy, aczkolwiek męska część widowni powinna być zadowolona przynajmniej z jej wyglądu zewnętrznego. Poza tym nie ma widzom nic nadzwyczajnego do zaoferowania.

Myślę, że film "Choose" jest idealną pozycją dla wielbicieli thrillerów o seryjnych mordercach. Może i nie jest to kino najwyższych lotów, ale całkiem przyjemnie się go ogląda. Jako tzw. "film na jeden raz" zdaje egzamin, aczkolwiek niejednokrotnie zmusza do przymknięcia oka na swoje mankamenty, które może i nie psują całkowicie seansu, ale wymagającego widza mogą odrobinę zirytować.

4 komentarze:

  1. Mmmm seryjny morderca :-) Zapowiada się ciekawie. Świetna recenzja. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam, ale po przeczytaniu recenzji chętnie obejrzę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czy mnie się wydaje, czy zasada jest podobna do tej z "Piły"? Albo albo, albo kogoś zabijesz, albo zginiesz itd...

    BTW. świetne i wyczerpujące recenzje, gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Babsztyl, sposób działania mordercy odrobinę przypomina ten z "Piły", ale poza tym podobieństwa się kończą.
    Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń