sobota, 5 listopada 2011

"11 cięć" Praca zbiorowa

GRAHAM MASTERTON, PAWEŁ PALIŃSKI, F.PAUL WILSON, JAKUB MAŁECKI, MORT CASTLE, JACEK M. ROSTOCKI, SCOTT NICHOLSON, ROBERT CICHOWLAS, GUY N. SMITH, LUKASZ ORBITOWSKI, JOHN EVERSON

Wydawnictwo Replika przygotowało coś specjalnego dla wielbicieli literatury grozy - zebrało po jednym opowiadaniu od znanych autorów horrorów zarówno polskich, jak i amerykańskich i angielskich i zamieściło je wszystkie w jednej książce. Właśnie tak powstał zbiór opowiadań jedenastu pisarzy, który niestety nie okazał się taką bombą, jak przewidywali wydawcy. Sama wprost nie mogłam się doczekać, kiedy ta antologia wreszcie wpadnie w moje ręce, ale kiedy już zaczęłam ją czytać chwilami z utęsknieniem wyczekiwałam chwili, kiedy wreszcie ją skończę. W przedmowie wydawca zapewnia czytelników, że nie sposób wyłowić z tego zbiorku najlepsze bądź najgorsze opowiadanie, gdyż każde oferuje nam zupełnie co innego, każde daje nam całkowicie inny rodzaj grozy. Nic bardziej mylnego. "11 cięć" jest tak nierówną antologią, gdyż nawet kompletny laik literacki na pierwszy rzut oka wychwyci, który z jej autorów potrafi pisać i doskonale zdaje sobie sprawę, czym jest horror, a który powinien zapomnieć o tym gatunku. Najbardziej chyba rzuca się w oczy wspaniała okładka. Moim zdaniem jej grafik wykonał kawał świetnej roboty - szkoda, że był on nieliczną osobą, pracująca nad tą antologią, która naprawdę się postarała. Jak dla mnie książka zawiera również całkiem sporo błędów, wiele liter "pozjadano", przez co chwilami ciężko się ją czytało - chyba przydałaby się tutaj dokładniejsza korekta.

Antologię otwiera opowiadanie Grahama Mastertona, krótka historia z morałem, którą owszem czyta się jak marzenie ze względu na idealny styl autora, ale niestety szybko o niej zapominamy.
Nienawidzę polskich pisarzy, więc jakoś nie paliłam się do zaznajamiania z ich twórczością przedstawioną w tym zbiorze, ale postanowiłam zacisnąć zęby i jakoś przez to przebrnąć. Pierwszą okazją na sprawdzenie mojej cierpliwości okazała się opowieść Pawła Palińskiego, która oferuje czytelnikom masę niekończących się stron niepotrzebnego "lania wody" (zdecydowanie za dużo słów), które prowadzi do całkiem interesującego zakończenia. Szkoda tylko, że autor nie postanowił odrobinę skrócić tego "dziełka", gdyż naprawdę ciężko jest skupić uwagę na wydarzeniach poprzedzających owy intrygujący finał, ponieważ zwyczajnie nic ciekawego się wcześniej nie dzieje.
F. Paul Wilson napisał coś iście genialnego. Jego opowiadanie "Futerka" zostało zekranizowane przez Dario Argento w drugim sezonie antologii "Mistrzowie horroru". Film nie przypadł mi zanadto do gustu, ale jego literacki pierwowzór całkowicie mnie usatysfakcjonował. Makabryczna opowieść z dającym do myślenia przesłaniem, które praktycznie można streścić w przedstawionym przez Wilsona cytacie: "Wyglądać w futrze pięknie i elegancko może jedynie zwierzę, do którego ono należy." Zdecydowanie jedno z najlepszych opowiadań w tej książce!
Jakub Małecki z kolei zaprezentował nam istną komedię. Historia kompletnie nie w moim stylu, pełna żartobliwych zwrotów oraz wydarzeń. Bardzo się starałam, ale niestety nie znalazłam tutaj ani odrobiny grozy.
Mort Castle napisał całkiem zgrabną opowieść, w której na szczęście wyczuwa się odrobinę grozy, ale w ogólnym rozrachunku nie jest ona niczym odkrywczym w tym gatunku i raczej długo się o niej nie pamięta.
Jacek M. Rostocki to kolejny autor, który całkowicie zanudził mnie swoją prozą. Idąc w ślady Palińskiego przez całe opowiadanie daje czytelnikom coś kompletnie niepotrzebnego (choć muszę przyznać, że jego opisy miasta są po prostu genialne), aby na końcu kompletnie go zaskoczyć. Gdyby ta historyjka była odrobinę krótsza na pewno okazałaby się istną bombą.
Scott Nicholson bez wątpienia inspirował się "Smętarzem dla zwierzaków" Stephena Kinga, ale muszę przyznać, że całkiem nieźle sobie poradził. Według mnie jego "Powiedz im, że kochasz" to kolejne opowiadanie, które widocznie wybija się ponad poziom tego skądinąd słabego zbiorku. Chyba będę musiała bliżej zapoznać się z twórczością tego pana.
Robert Cichowlas to jedyny pisarz polski, który zachwycił mnie podczas obcowania z niniejszą antologią. Powiem nawet więcej: jego opowiadanie jak dla mnie jest tutaj najlepsze - krwawe, odrażające, łamiące wszelkie tematy tabu. Jak na Polskę jest to aż nadto odważna opowieść, która wgniata czytelnika w fotel już na początku i nie daje wytchnienia aż do ostatniej strony. Pierwszy raz spodobała mi się twórczość mojego rodaka, więc jestem zobowiązana bardzo podziękować temu panu za frajdę, jaką zaserwowała mi jego opowieść.
Guy N. Smith napisał krótką opowieść, która podobnie jak to miało miejsce w przypadku Mastertona może i jest całkiem interesująca, ale niestety na dłuższą metę nie ma szansy przebicia. Długo na pewno nie będziemy o niej pamiętać, gdyż nie oferuje sobą absolutnie niczego oryginalnego.
Najciężej było mi przebrnąć przez opowiadanie Łukasza Orbitowskiego (czytałam go aż 3 dni!), a to z tego powodu, iż nienawidzę niezliczonej ilości slangu polskiego w literaturze, dla mnie jest to zabieg poniżej wszelkiego poziomu, który może przyciągnąć jedynie młodzież, ale w żadnym wypadku nie zda egzaminu z osobami poszukującymi w prozie czegoś ambitniejszego, pisanego pięknym stylem lub chociażby odrobinę zrozumiałym. No właśnie, ten slang sprawił, że ciężko było mi zrozumieć większość opisywanych wydarzeń oraz dialogów, musiałam często wracać do pewnych momentów, aby całkowicie pojąć, co też autor miał na myśli. Styl całkowicie nie trafiony, a więc i opowiadanie jak dla mnie strasznie męczące. Według mnie ten autor niestety wypadł w tym zbiorze najsłabiej.
John Everson wprawił mnie w ogromne zdumienie. Już notka o autorze zamieszczona przed jego opowiadaniem ostrzegała, że nie stroni on od kontrowersyjnych tematów seksu oraz gore i tak też było w przypadku jego historii. Czytelnicy będą mieli okazję dowiedzieć się, jak to jest zapłodnić dynię oraz jakie konsekwencje czekają na osobę, która się na to odważy. Heh, brzmi całkiem zabawnie, ale wydaje mi się, że Everson naładował swoją krótką opowieść całkiem sporą dawką grozy, która ratuje dość kulawą fabułę.

Niedawno wydawnictwo Replika wypuściło na rynek niejaką kontynuację "11 cięć" zatytułowaną "15 blizn". Miałam w planach ją zakupić, ale po dość miernym poziomie tej antologii doszłam do wniosku, że raczej nie warto. W końcu w całym zbiorku były najwyżej trzy opowiadania, które całkowicie mnie zadowoliły, za to całe mnóstwo, które zwyczajnie mnie uśpiło. Miałam nadzieję na coś iście genialnego, a niestety dostałam coś wręcz przeciwnego. Raczej nie polecam tego zbioru wielbicielom horroru, bo może się on okazać dla nich zwykłym powielaniem schematów, z minimalną dawką grozy. Pozostali czytelnicy mogą być w jakimś tam stopniu zadowoleni, aczkolwiek ja na ich miejscu nie ryzykowałabym.

6 komentarzy:

  1. Nie przepadam za antologiami, zwłaszcza tymi z rodzimego podwórka, bo... no właśnie, są zwyczajnie niedorobione... Patrząc na spis autorów kusiło mnie, żeby sięgnąć po "11 cięć", ale czytając tę recenzję... Już raz sparzyłam się na zbiorze opowiadań przy okazji "Pokoju do wynajęcia". Też były tam ledwie trzy czy cztery dobre opowiadania ("Krawaty Koltaya" Palińskiego między innymi ;)), reszta sprawiała wrażenie, jakby autorzy pisali w kiblu, na kolanie -.-" Tym gorzej, że wydawnictwo chciało chyba wypromować kilku młodych autorów, a jedynie zniechęciło do wielu z nich.
    Z całego zbioru najchętniej zapoznałabym się właśnie z opowiadaniami Polaków. Z Cichowlasem z czystej ciekawości, bo do tej pory obaliłam trzy teksty z pod jego pióra i wszystkie były rozczarowujące. Tym bardziej, że momentami facet pokazuje spory potencjał.
    Małeckiego bardzo lubię (polecam "Błędy" i "Przemytnika cudu"), choć też zdążyłam się już przejechać na jego publikacji w Lśnieniu.
    A Palińskiego właśnie czytam, "4 pory mroku" ;) Co prawda zakończenia są przewidywalne, a lanie wody rzeczywiście może odstraszyć, ale trzeba mu przyznać, że styl ma świetny.
    Co do zagranicznych klasyków - ci mają irytujący zwyczaj rzucania do takich zbiorów byle jakich utworów napisanych na "odwal się"... Więc prawdopodobnie daruję sobie całość :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. do antologi podchodzę mocno sceptycznie, choć czasami nie powinnam ;)

    tak z troche innej beczki, dziś w TV puszczają "Smętaż dla zwierzaków"

    OdpowiedzUsuń
  3. Owca, ja właśnie nienawidzę literatury polskiej - zwyczajnie nie mogę się wkręcić w styl naszych rodaków. Krótkich form literackich również nie lubię (chyba, że to King - jego "Nocna zmiana" na przykład wymiata), ale zważywszy na fakt, że "11 cięć" było jakąś tam nowością na naszym rynku, takim miszmaszem zagranicznych i polskich pisarzy postanowiłam zaryzykować... niestety. Ale jak już pisałam w recenzji "15 blizn" już nie przeczytam.
    Psie Wędrówki, oczywiście obejrzałam wczoraj w TV "Smętarz dla zwierzaków" (choć mam to na płycie) - akurat ten film mogę oglądać w kółko, bo należy do moich ulubionych:)
    Pozdrawiam i dzięki wielkie za komentarze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie skończyłem 11 Cięć, cieszę się że wypożyczyłem toto z biblioteki a nie kupiłem :) Mam odczucia podobne do Twoich. Choć nie żałuję że przeczytałem, poznałem dzięki temu kilku naprawdę dobrych autorów. A "gwiazdy" w postaci Mastertona i Smitha sprawiły mi straszny zawód.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://chomikuj.pl/Arek5001/Ebooki/11+Ciec+-+Antologia,1644769441.mobi

    OdpowiedzUsuń