wtorek, 5 marca 2024

Top 10. Cannibal movies

OSOBY NIEPEŁNOLETNIE PROSZĘ O OPUSZCZENIE TEGO POSTA 
 
Temat kanibalizmu w kinie przewijał się już w pierwszej połowie XX wieku, choćby w przygodach Tarzana – postaci stworzonej przez Edgara Rice'a Burroughsa, która zadebiutowała w jego powieści „Tarzan wśród małp”, pierwotnie wydanej w „The All-Story Magazine” w 1912 roku, a dwa lata później wypuszczonej w formie książkowej - z Johnnym Weissmullerem w roli głównej, za czołowego prekursora antropofagicznej fali w horrorze uważa się jednak „Nagą zdobycz” Cornela Wilde'a, amerykański film przygodowy uwolniony w 1965 roku. Prekursora podgatunku, który w gruncie rzeczy wyewoluował z mondo movies, podgatunku exploitation, tanich paskud zazwyczaj udających obrazy dokumentalne (paradokumenty, pseudodokumenty) o tak zwanych obcych kulturach. Ekspansja plemion kanibali w królestwie horroru zaczęła się w 1972 roku, kiedy Umberto Lenzi wypuścił swojego „Człowieka z głębokiej rzeki”, obraz inspirowany westernem Elliota Silverstein pt. „A Man Called Horse”, opartym na opowiadaniu Dorothy M. Johnson pod tym samym tytułem. Początek najgrubszej gałęzi w nurcie kanibalistycznym - rozgrywające się w lasach deszczowych Ameryki Południowej i Azji opowieści o prymitywnych plemionach niepokojonych przez wątpliwych bohaterów, dumnych przedstawicieli cywilizacji - najczęściej pielęgnowanej przez nieżyjących już Umberto Lenziego, Ruggero Deodato, Joe D'Amato i Jesúsa Franco. Najpopularniejszy owoc wyhodował ten drugi, ścigany w wielu krajach „Cannibal Holocaust” z 1980 roku, ale jego głównym argumentem w sporze z twórcą późniejszego „Cannibal Ferox” był wydany w 1977 roku „Zapomniany świat kanibali” - pierwsza „ludożercza produkcja” Ruggero Deodato, która w jego przekonaniu zapoczątkowała, jak to ujął, „cały ten trend kanibali”. Z kolei koronnym dowodem Umberto Lenziego w tej „kłótni o ojcostwo” był oczywiście „Człowiek z głębokiej rzeki”.

W poniższym subiektywnym zestawieniu filmów o antropofagach pozwoliłam sobie pominąć slashery (np. franczyza „Teksańska masakra piłą mechaniczną” otwarta w 1974 roku przez Tobe'ego Hoopera) i survivale (np. franczyza „Wzgórza mają oczy” otwarta w 1977 roku przez Wesa Cravena, seria „Droga bez powrotu” zapoczątkowana w roku 2003 przez Roba Schmidta), uznałam bowiem, że w przeciwnym wypadku zrobi się z tego nadmierny miszmasz podgatunkowy. I jakby tego było mało uwzględniałam pozycje, w których kanibalizm nie jest tematem przewodnim, a przynajmniej spokojnie może być odbierany jedynie jako dodatek do właściwej akcji, powiedzmy „szkaradna ozdoba”:)


10. „Offspring”

Reżyseria: Andrew van den Houten
Scenariusz: Jacka Ketchum
Światowa premiera: 2009

Kadr z filmu. „Offspring” 2009, Modernciné

W 1980 roku amerykańska oficyna Ballantine Books wywołała niemały skandal prezentacją utworu nikomu nieznanego autora Jacka Ketchuma. Powieściowy debiut, jak go później nazwie Stephen King, „najstraszniejszego faceta w Ameryce”, częściowo oparte na legendzie o Sawneyu Beanie rzecz jasna kanibalistyczne dziełko zatytułowane „Off Season” (pol. „Poza sezonem”), niedługo wspierane przez pierwszego wydawcę. Wzmożona krytyka skłoniła Ballantine Books do maksymalnego ograniczenia egzemplarzy „tej przebrzydłej księgi” na porządnym rynku amerykańskim. Odważni znaleźli się dopiero w 1999 roku (przy czym w 1995 roku wyzwanie podjęła brytyjska marka wydawnicza Headline Publishing Group): wznowienie Cemetery Dance Publications z oryginalnym, nieocenzurowanym, zakończeniem zorganizowane osiem lat po premierze części drugiej, powieści „Offspring” (pol. „Potomstwo”) tego samego autora – w 2010 roku pojawi się jeszcze tom, „The Woman” (pol. „Kobieta”), przygotowany przez Jacka Ketrchuma i Lucky'ego McKee – przeniesionej na ekran przez Andrew van den Houtena. Oparty na scenariuszu autora literackiego pierwowzoru niskobudżetowy koszmarek, nomen omen, twórcy „Głowy pełnej koszmarów” (2005), kontynuujący współpracę z Pollyanną McIntosh, można powiedzieć twarzą tego filmowego przedsięwzięcia; wystąpiła też w ekranizacji „The Woman” z 2011 roku wyreżyserowanej przez Lucky'ego McKee i sama dopisała do niej ciąg dalszy: film „Darlin'” wypuszczony w roku 2019. Nakręcona na górnym półwyspie stanu Michigan klimatyczna i może odrobinkę wstrętna:) produkcja półamatorska. Saga rodu ludożerców terroryzujących małe miasteczko.
 

9. „Zjedzeni żywcem” (oryg. „Mangiati vivi!”, tytuł międzynarodowy: „Eaten Alive!”)

Reżyseria: Umberto Lenzi
Scenariusz: Umberto Lenzi
Światowa premiera: 1980
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „Mangiati vivi!” 1980, Dania Film, National Cinematografica, Medusa Distribuzione

Wariacja na temat Świątyni Ludu, sekty, której w latach 1955-1978 przewodził nader przedsiębiorczy Amerykanin James Warren Jones, cyniczny kaznodzieja odpowiadający za masakrę w Jonestown w Gujanie – gigantyczne zbiorowe samobójstwo „zaprojektowane” przez diabelsko wytrawnego manipulanta, zatruwacza ludzkich mózgów. Czy jak kto woli scenariusz luźno zainspirowany haniebną działalnością „wielebnego” Jonesa. Bardziej zdecydowane podejście twórcy „Człowieka z głębokiej rzeki” do tematu kanibalizmu. „Zjedzeni żywcem” Umberto Lenziego bezwstydnie kopiuje z „Zapomnianego świata kanibali” Ruggero Deodato i „Góry boga kanibali” Sergio Martino, pomijając już recykling scen własnych: ponowne wykorzystanie incydentów z „Człowieka z głębokiej rzeki”. Desperackie poszukiwania ukochanej siostry prowadzące do sadystycznego jegomościa żyjącego jak pączek w maśle w dziczy.
 

8. „Rodzice” (oryg. „Parents”)

Reżyseria: Bob Balaban
Scenariusz: Chrisopher Hawthorne
Światowa premiera: 1989

Kadr z filmu. „Parents” 1989, Great American Films Limited Partnership, Vestron Pictures

Kandyjsko-amerykańska produkcja satyryczna, której budżet oszacowano na trzy miliony dolarów. Rozgrywająca się w drugiej połowie lat 50. XX wieku kąśliwa opowieść o trzyosobowej rodzinie przenoszącej się z Massachusetts na kalifornijskie przedmieście. Kultowe widowisko – zbierające mieszane recenzje od krytyków, ale niewątpliwie docenione przez zwykłych zjadaczy chleba, ale też takich gigantów jak Ken Russell (m.in. „Diabły” 1971, „Odmienne stany świadomości” 1980, „Gotyk” 1986, „Kryjówka Białego Węża” 1988), który przyznał, że „Rodzice” podobały mu się bardziej od sławnego „Blue Velvet” Davida Lyncha – stawiany w jednym rzędzie (oczywiście nie przez wszystkich odbiorców) z późniejszą satyrą Johna Watersa, przepięknie zwariowanym serial killer movie „W czym mamy problem?” z 1994 roku. Epoka żon ze Stepford w krzywym zwierciadle potencjalnie oblepionym ludzkim mięsem. Z nominowaną do Independent Spirit Award kreacją Randy'ego Quaida.
 

7. „Drapieżcy” (oryg. „Ravenous”)

Reżyseria: Antonia Bird
Scenariusz: Ted Griffin
Światowa premiera: 1999
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „Ravenous” 1999, ETIC Films, Engulf & Devour Productions, Estudios Churubusco Azteca S.A.

Koprodukcja amerykańko-brytyjsko-meksykańsko-czeska, połączenie westernu z horrorem kanibalistycznym, wymyślone przez Teda Griffina natchnionego autentycznymi aktami kanibalizmu: wyprawą Donnera i historią Alfreda Grinera Packera. Gehenną amerykańskich pionierów, którzy podczas migracji ze Środkowego Zachodu do Kalifornii utknęli w górach Sierra Nevada - zmuszeni do spędzenia zimy (1846-1847) w skrajnie ekstremalnych warunkach i pożywiania się ciałami zmarłych towarzyszy. I żyjącego w latach 1842-1907 Kanibala z Kolorado, amerykańskiego poszukiwacza, jedynego ocalałego z sześcioosobowej grupy próbującej przedrzeć się przez San Juan Mountains w drodze do Kalifornii. Człowieka, którzy przyznał się do zjedzenie podobno już nieżyjących kompanów. Skazanego na śmierć za morderstwo z premedytacją, ale koniec końców oskarżonemu udało się wywalczyć czterdziestoletnią odsiadkę za umyślne spowodowanie śmierci pięciu osób. Osadzona w latach 40. XIX wieku, podczas wojny meksykańsko-amerykańskiej, pokierowana przez Atonię Bird, borykająca się z opóźnieniami (negocjacje finansowe) produkcja przez nią samą była opisana jako rzecz o społecznych wyrzutkach i niestroniąca od wisielczego humoru metafora władza a społeczeństwo. Zrealizowane za mniej więcej dwanaście milionów dolarów „Drapieżcy” zaliczyły bolesne fiasko finansowe, ale z czasem film obrósł niemałym kultem.
 

6. „Bone Tomahawk”

Reżyseria: S. Craig Zahler
Scenariusz: S. Craig Zahler
Światowa premiera: 2015
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „Bone Tomahawk” 2015, Caliber Media Company, Platinum Platypus, Realmbuilders Productions

Reżyserski debiut amerykańskiego filmowca (m.in. autor scenariusza „The Incident” Alexandre Courtèsa) i powieściopisarza Stevena Craiga Zahlera, do powstania którego nieświadomie przyczynił się jego przyjaciel i menadżer Joseph Albert 'Dallas' Sonnier IV, producent filmowy i wydawca, który zasugerował przeniesienie na ekran powieści Zahlera pt. „Wraiths of the Broken Land”. Zahler nie podjął się tego zadania z powodów czysto finansowych – w jego ocenie nie posiadali budżetu wystarczającego do należytego przedstawienia tej historii widzom – ale to zmotywowało go do spłodzenia skromniejszej opowieści o kowbojach. Rasowego westernu odnoszącego się do „Kopalni króla Salomona” pióra Henry'ego Ridera Haggarda i prądu lost world, notabene wiązanego głównie z fantasy i science fiction – twórca „Bone Tomahawk” był niepocieszony przyklejaniem mu etykietki horroru przez co poniektórych recenzentów. Kosztującej niecałe dwa miliony dolarów „wielkiej wyprawy z XIX wieku”. Fikcyjnej podróży makabrycznej.
 

5. „Mięso” (oryg. „Grave”, tytuł międzynarodowy: „Raw”)

Reżyseria: Julia Ducournau
Scenariusz: Julia Ducournau
Światowa premiera: 2016
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „Grave” 2016, Petit Film, Rouge International, Frakas Productions

Uśmiechający się do „Carrie” Briana De Palmy francusko-belgijski horror o dojrzewaniu, który „zaszokował świat” niekoniecznie faktycznymi omdleniami na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto – a na pewno reżyserkę i scenarzystkę tego rozrabiaki, bynajmniej zadowoloną z doniesień o konieczności udzielenia pomocy medycznej paru osobom biorącym udział w rzeczonej imprezie. Porównywany do „Suspirii” Dario Argento i „Zdjęć Ginger” Johna Fawcetta slow burn arthouse przyszłej mamusi „Titane” (2021), obsypany festiwalowymi nagrodami bezkompromisowy obraz nakręcony za jedyne trzy i pół miliona euro. Intensywna bestyjka traktująca kanibalizm jako metaforę młodzieńczej niepewności wynikającej ze zmiany otocznia. Wybitnie trudna adaptacja w środowisku akademickim.
 

4. „Nadzy i rozszarpani” (oryg. „Cannibal Holocaust”)

Reżyseria: Ruggero Deodato
Scenariusz: Gianfranco Clerici
Światowa premiera: 1980

Kadr z filmu. „Cannibal Holocaust” 1980, F.D. Cinematografica

Legendarny szoker włoski. Produkt ponoć zakazany w ponad pięćdziesięciu krajach (reklama chwytliwa, ale czy zgodna z prawdą?), który zainspirowała rozmowa Ruggero Deodato z synem o terrorze Czerwonych Brygad. Napisanie scenariusza powierzył Gianfranco Clericiemu, zaufanemu współpracownikowi, współautorowi jego pierwszego reżyserskiego osiągnięcia „w dziedzinie kanibalizmu”, czyli „Zapomnianego świata kanibali”. Swoją drogą panowie wyczarują też paskudny „Dom na skraju parku”, solidnego reprezentanta nurtu rape and revenge wydanego w tym samym roku, co „Cannibal Holocaust”, jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów wszech czasów przynajmniej według Entertainment Weekly: dwudzieste miejsce w zestawieniu opublikowanym w roku 2006. Reżysera „Cannibal Holocaust” z nakazu lokalnego sędziego, który ponadto tuż po włoskiej premierze wstrzymał dystrybucję filmu, aresztowano pod zarzutem szerzenia nieprzyzwoitości. Przed sądem postawiono go jednak za... wielokrotne morderstwa. Można powiedzieć śmiertelnie poważnie potraktowano plotki o zabijaniu członków obsady aktorskiej przed kamerą. Plotki, zapewne zgodnie z planem producentów (umowa, która zemściła się na kapitanie tego obmierzłego statku), podsycane niepojawianiem się rzekomo zamordowanych aktorek i aktorów w przestrzeni publicznej. Po przedstawieniu dowodów przez oskarżonego zarzuty zostały oddalone, ale oskarżeń opinii publicznej (w tym cenzorów z różnych stron świata) odeprzeć nie mógł. Reputacja poważnie grzeszącego przed kamerą została – zarzucano mu przemoc wobec zwierząt, ale mówiło się też o napaści na tle seksualnym. „Cannibal Holocaust” uznaje się za pierwszy horror found footage w historii kina, przytomnie komentujący tzw. etykę dziennikarską i poruszający problem wyzysku ubogich krajów Ameryki Południowej. Nieprzepełnione pychą zderzenie kulturowe, czyli film niegloryfikujący człowieka cywilizowanego. Niepoprawny politycznie w dzisiejszej epoce postprawdy.
 

3. „Ludożerca” (oryg. „Antropophagus”)

Reżyseria: Joe D'Amato
Scenariusz: George Eastman, Joe D'Amato
Światowa premiera: 1980
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „Antropophagus” 1980, Filmirage, Produzioni Cinematografiche Massaccesi (PCM) International

Utwór zaciekle ścigany przez brytyjskich cenzorów – rzecz jasna sekcja pierwsza niechlubnej listy video nasties – za scenę, której nie polecam współczesnym obrońcom życia wyłącznie nienarodzonego. Okrzyknięty symbolem włoskiego kina gore, kultowy wstręciuch rozgrywający się na odizolowanej greckiej wyspie, ale tylko częściowo nakręcony na terenie tego kraju, w dodatku w zdecydowanie gęściej zaludnionym regionie (w stolicy). Resztę zdjęć zebrano na rodzimym poletku, w tym w willi w Sacrofano, z której korzystała też chociażby ekipa tworząca „Czarną Emanuelle”, erotyczny obraz w reżyserii Bitto Albertiniego z 1975 roku wpisujący się w serię o niepruderyjnej dziennikarce i fotografce, w tym świecie przedstawionym publikującej pod tytułowym pseudonimem. Postacią zainteresował się też twórca „Ludożercy” czy równie mocno cenionego w światku horroru „Mrocznego instynktu” (1979), Joe D'Amato („Emanuelle i niewolnice miłości” 1977 i bardziej na temat „Emanuelle i ostatni kanibale” 1977). Mordercza wyspa, która zauroczyła fanów opowieści makabrycznych. Z popisową kreacją George'a Eastmana, współscenarzysty tego żelaznego przedstawiciela „krwistej włoszczyzny”.
 

2. „La nuit de la mort” (aka „Les Griffes de la Mort”, tytuł międzynarodowy: „Night of Death”)

Reżyseria: Raphaël Delpard
Scenariusz: Raphaël Delpard, Richard Joffo
Światowa premiera: 1980
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „La nuit de la mort” 1980, Paris Occitanie Production, Pierson Productions

Coś z niczego. Francuska oferta radośnie przyjęta choćby przez stwórcę prawdopodobnie najbardziej znanej rodziny kanibali w historii kina, Tobe'ego Hoopera, nadawcy gratulacyjnego telegramu do Raphaëla Delparda, czołowego architekta tej ewidentnie skrzywdzonej przez pośredników filmowej nieruchomości. Reżyser i współscenarzysta podejrzewał, że jego kanibali niechcący zagłuszył Overlook Hotel w interpretacji Stanleya Kubricka, ale jakkolwiek z tym „Lśnieniem” było, dystrybutorzy ponad wszelką wątpliwość nie otoczyli troskliwą opieką „La nuit de la mort”. Neogotyckiej makabry późniejszego twórcy „Clash” (1984), obecnie przyciągającego jeszcze mniejszą publiczność od smakowicie specyficznej opowieści o rozbisurmanionych staruszkach mieszkających w ponurym Deadlock House, prywatnym przytułku dla seniorów. W roli głównej wystąpiła Isabelle Goguey, asystentka Claude'a Piersona, filmowca kojarzonego głównie z kinem erotycznym, który zasilił zespół producencki tej diablo klimatycznej „zawodowej przeprawy” niedoświadczonej opiekunki osób starszych. Przeprawy z samozwańczymi wegetarianami.
 

1. „Cannibal Ferox – Niech umierają powoli” (oryg. „Cannibal Ferox” aka „Make Them Die Slowly”)

Reżyseria: Umberto Lenzi
Scenariusz: Umberto Lenzi
Światowa premiera: 1981
Recenzja tutaj

Kadr z filmu. „Cannibal Ferox” 1981, Dania Film, Medusa Distribuzione, National Cinematografica

Ktoś może zapytać, jakim prawem podróbka w niniejszym zestawieniu wyprzedziła oryginał? Żadnym – to jest bezprawie. Reklamowany jako najbardziej brutalny film wszech czasów, rzekomo zakazany w ponad trzydziestu krajach, niezwłocznie wciągnięty na niesławną brytyjską listę video nasties za naruszenie podstawowych zasad moralności i wrażliwości. Za inscenizowane sceny tortur i potencjalnie nieudawany ubój zwierząt. Seksistowski spektakl bezrozumnej przemocy z wymuszonymi dialogami i tandetnymi kreacjami aktorskimi, według niektórych krytyków, ale znalazły się też pochwalne głosy: za skuteczność w wywoływaniu mdłości czy krwawy artyzm, imponujący profesjonalizm w wykonaniu efektów specjalnych. W mojej ocenie przeskoczenie, bądź co bądź, nienisko zawieszonej poprzeczki w zawodach gore przez domniemane główne źródło inspiracji (mniej lub bardziej świadomej) Umberto Lenziego. Innymi słowy, obraz w moim poczuciu mocniejszy od „Cannibal Holocaust” Ruggero Deodato z genialnym muzycznym motywem przewodnim, wypada jednak zaznaczyć, że ścieżkę dźwiękową „pożyczono” od „Zjedzonych żywcem” tego samego reżysera i scenarzysty. Transgresyjna sól w oku niezachwianie stojących na straży cudzej moralności;)

4 komentarze:

  1. Dobre zestawienie, kilka filmów nie widziałem, trzeba będzie nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paru filmów z zestawienia nie oglądałem (dzięki za przypomnienie o Feroxie), ale reszta to takie średniaki co tylko świadczy o kinie kanibalistycznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. kanibale atakują

    OdpowiedzUsuń