Celie
Morales jest empatyczną położną samotnie wychowującą rezolutną
sześcioletnią Lilę, a pracująca w szpitalnej kostnicy doktor Rose
Casper niezsocjalizowaną autorką sekretnej eksperymentalnej
terapii, w której wykorzystuje biologiczne procesy zachodzące we
własnym ciele. Losy kobiet łączy nagła śmierć małej Lily,
którą doktor Casper uznaje za idealną kandydatkę do kolejnej fazy
testów w długoletniej pracy nad wskrzeszaniem zmarłych. Zimna pani
patolog kradnie zwłoki dziewczynki, przewozi je do własnego
mieszkania i niezwłocznie przystępuje do niekonwencjonalnego
przywracania czynności życiowych. Kiedy w prywatną przestrzeń
nieetycznej lekarki wdziera się niestrudzenie szukająca ciała
ukochanego dziecka Celie, widać już zdumiewające efekty śmiałego
przedsięwzięcia gospodyni. Nadzieja na odzyskanie córki skłania
położną do włączenia się w ryzykowną działalność doktor
Casper.
|
Plakat filmu. „Birth/Rebirth” 2023, Retrospecter Films, Shudder
|
Historia
zrodzona z miłości do „Frankensteina” Mary Wollstonecraft
Shelley, przełomowej powieści gotyckiej pierwotnie wydanej w 1818
roku. Historia natchniona, ale niebędąca adaptacją/ekranizacją
tego ponadczasowego dzieła. Pierwszy pełnometrażowy obraz w
reżyserskiej karierze Laury Moss, horror psychologiczny o
przywracaniu życia, którego zarys powstał już na początku XXI
wieku – około sześćdziesięciostronicowy skrypt (głównie zbiór
luźnych pomysłów) przygotowany przez panią Moss i przekazany jej
zaufanemu współpracownikowi Brendanowi J. O'Brienowi, który
stworzył szkic fabularny. Tak wymieniali się wersjami roboczymi
scenariusza ostatecznie zatytułowanego „Birth/Rebirth”, w którym
można dopatrzeć się też wpływów choćby takich uwielbianych
przez reżyserkę obrazów, jak „Schronienie” Todda Haynesa,
„Nierozłączni” Davida Cronenberga (faktycznie czuć mistrza
body horroru), „Dziecko Rosemary” Romana Polańskiego,
„Martin” George'a A. Romero i „Henry – Portret seryjnego mordercy” Johna McNaughtona. Produkcja miała ruszyć w 2020 roku,
ale z powodu pandemii COVID-19 projekt zawieszono. Do 2022 roku –
główne zdjęcia zorganizowano w stanie New Jersey i w nowojorskim
Cooperative City (Co-op City). Film nagrywano od sierpnia do końca
września 2022, a światowa premiera odbyła się w styczniu 2023 na
Sundance Film Festival. W sierpniu tego samego roku „Birth/Rebirth”
został wprowadzony do wybranych kin w swoich rodzimym Stanach
Zjednoczonych - przez firmę IFC Films – a potem opiekę
dystrybucyjną przejęła platforma streamingowa Shudder, jeden z głównych producentów filmu.
Obskurny
horror przez niektórych krytyków kojarzony między innymi z
„Draculą” Brama Stokera, „Zbrodniami przyszłości” Davida
Cronenberga z 2022 roku (są jeszcze jego „Zbrodnie przyszłości”
z 1970 roku) i „Re-Animatorem” Stuarta Gordona, kultową
adaptacją utworu Howarda Phillipsa Lovecrafta po raz pierwszy
opublikowanego w 1922 roku pod tytułem „Herbert West –
Reanimator”. Zakorzeniona w klasyce gatunku, gęsta znaczeniowo
opowieść o szalonej(?) miłości i całkowitym poświęceniu dla
nauki. Odważnie dotykająca delikatnych sfer w życiu człowieka,
niestroniąca od tematów tabu, wywrotowa bestyjka sprowadzona na
świat pod kierownictwem Laury Moss. Przesadnie szczera, jak na czasy
współczesne. Demityzacja rzeczywistości albo przebrzydła
prowokacja godząca w sacrum i profanum. Reżyserka i
współscenarzystka „Birth/Rebirth” pyta: kiedy zaczyna się
życie, a kiedy kończy? I czy człowiek może to kontrolować?
Doktor Rose Casper (intrygująca kreacja Marin Ireland; m.in.
„Kandydat” Jonathana Demme'a czyli filmowa adaptacja kultowej
powieści przerażającej Richarda Condona, „Jestem legendą”
Francisa Lawrence'a na podstawie minipowieści Richarda Mathesona,
„Piercing” Nicolasa Pesce'a, „Szept i mrok” Bryana Bertino,
„Pusty człowiek” Davida Priora i późniejszy „Boogeyman”
Roba Savage'a luźno oparty na opowiadaniu Stephena Kinga),
niepodręcznikowa burzycielka - tj. nietypowe podpięcie pod archetyp
szalonego naukowca – swoje ciało traktuje jak narzędzie pracy,
swoistą maszynę do produkcji materiału biologicznego. Według
Laury Moss ta postać ma w sobie coś z Kranga, superzłoczyńcy z
uniwersum Wojowniczych Żółwi Ninja. Tak zwane sztuczne
zapłodnienia i autoaborcje. Domniemana tokofobiczka pomimo lęku,
mimo obrzydzenia, w niedługich odstępach czasu wstrzykująca sobie
nasienie (inseminacja domaciczna) pozyskiwane od nieznajomych –
ręczna robota w barze, schadzka w kabinie sanitarnej z przypadkowym
mężczyzną. Niektórzy mogą to nazwać eksterminacją życia
nienarodzonego, ale z punktu widzenia Rose to działalność na rzecz
życia. Zwyczajny środek prowadzący do niezwyczajnego celu. Jej
ciało – jej własność. Fundamentalne pytanie: czy ciężarna
kobieta powinna decydować o własnym ciele? Kto w rzeczywistości
jest jego właścicielem od poczęcia do narodzin? Żywicielka czy
pasożyt? Niesmaczne porównanie? A czy przypadkiem pytanie nie
powinno brzmieć: jak to odbierają panie spodziewające się
dziecka? Czy możemy z całą pewnością stwierdzić, że takie
myśli nie nachodzą także tych, które chcą być matkami?
Publiczne wyznanie Laury Moss można potraktować jako próbę
obalenia współczesnej mitologii ciążowej, czy raczej „jedynej
słusznej kroniki stanu odmiennego”. Innymi słowy, główna
twórczyni „Birth/Rebirth” chciałaby, żeby opowiadanie „o
tym dziwnym uczuciu noszenia w sobie czegoś zależnego od ciebie,
rosnącego w tobie pasożyta” nie było odbierane jako coś
zdrożnego. Życzyłaby sobie, żeby obiegowa definicja „dobrej
matki” nie była tak wąska? Z jej pełnometrażowego debiutu w
sumie można wysnuć nawet dalej idące wnioski – dogrzebać do
społecznie nieakceptowalnych pomysłów. Niepokojąca zapowiedź
jutra? Tak czy owak, kino nonkonformistyczne.
|
Plakat filmu. „Birth/Rebirth” 2023, Retrospecter Films, Shudder |
W
klaustrofobicznym mieszkaniu w świecie przedstawionym w
„Birth/Rebirth” Laury Moss dochodzi do drastycznego przekroczenia
granic moralnych. Poważnego naruszenia zasad etyki lekarskiej i
„gwałtu ze szczególnym okrucieństwem” na świętości życia.
Zakazany postęp naukowy. Medycyna totalnie niekonwencjonalna
wdrożona przez nietowarzyską damę z prosektorium. Doktor Rose
Casper od dzieciństwa eksperymentuje na żywych i martwych
organizmach, nie przejmując się normami społecznymi. Zasady,
nakazy, zakazy, grzeszenie myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.
Twardy regulamin życia podobno pisany przez całe społeczeństwo.
Kształtowanie moralności człowieka albo instytucjonalne pranie
mózgów. Jeśli doktor Casper kiedykolwiek zaprzątnęła sobie
głowę takimi „bzdetami”, to spokojnie mogła pogratulować
sobie odporności na propagandę wrogów postępu. Hamowanie rozwoju
człowieka, przeciwdziałanie ewolucji umysłu w imię wartości
niekoniecznie bezwzględnej. Relatywizm i absolutyzm moralny.
Lekarka, która wskrzesza umarłych nie rozumie, dlaczego cudza
moralność ma być jej moralnością. Zbezczeszczenie zwłok: kto to
wymyślił i dlaczego doktor Casper ma tego kogoś uznawać za
autorytet? A „muzeum embrionów”? Czemu musi kryć się z
płodami, jak by nie patrzeć, wyjętymi z własnego ciała?
Zwłaszcza, że nie obchodzi jej bezproduktywne kolekcjonowanie,
tylko wyekstrahowanie głównego składnika innowacyjnej mikstury.
Wynalazek farmaceutyczny współlokatorki wskrzeszonej świnki.
Złodziejki zwłok dziecka. Sześcioletniej Lily (bezbłędny występ
A.J. Lister), bezcennej latorośli Celie Morales (przekonująca
kreacja Judy Reyes, którą fani kina grozy mogą kojarzyć choćby z
„Uśmiechnij się” Parkera Finna), położnej pracującej w tym
samym szpitalu, co doktor Rose Casper. Samotnej matki, która poddała
się metodzie in vitro korzystając z banku nasienia - anonimowy
dawca - a zatem formalnie rzecz biorąc (właściwie upraszczając)
dziewczynka nie ma ojca. Metoda przez niektórych obrońców
moralności nazywana hodowlą ludzi. Pytają, także w szkołach:
„kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?”.
Martwią się, oczywiście w przeciwieństwie do niemoralnej pani
doktor – etyczna rebeliantka naturalnie nie jest zdziwiona
bezgraniczną miłością mamy Lily. Ktoś, kto tak długo starał
się o dziecko, kto się poddał niejednemu zabiegowi (kosztownemu i
bynajmniej przyjemnemu) by wydać na świat nowe życie, żeby zostać
rodzicem... Jak Celie mogłaby nie kochać? Jak mogłaby nie szukać
biednego ciałka swojej długo wyczekiwanej, wytęsknionej córeczki?
Zaginionych zwłok dziecka, z którym nie zdążyła się pożegnać.
Matki nie było przy umierającej dziewczynce. Mamusia nie widziała,
w jak krytycznym stanie jest mała Lila. Cicha rozpacz i żelazna
determinacja. Celie jest człowiekiem czynu, kobietą nieprzywykłą
do poddawania się tej suce zwanej życiem, osobą, która nie
potrafi siąść i płakać. Musi działać, robić coś –
cokolwiek – nawet jeśli nie widzi większych szans na osiągnięcie
danego celu. Zamieszanie w papierach: takie rzeczy ciągle się
zdarzają, Celie liczy się więc z potworną możliwością
nieujrzenia ślicznej twarzyczki martwej Lily. Mogli ją skremować
albo coś jeszcze gorszego. Nie, nieszczęsna mama nie chce myśleć
o tych gorszych ewentualnościach. Woli się skupić na lekarce,
która wedle jej wiedzy, jako ostatnia widziała jej zmarłą
córeczkę. Błyskawicznie postępująca choroba – błędnie uznana
za zwykłe przeziębienie przez członkinię środowiska medycznego.
Celie wprawdzie nie jest specjalistką od chorób zakaźnych, ani
nawet lekarką, tylko położną i pielęgniarką szpitalną, ale nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że poza wszystkim innym kobietę
dręczy przekonanie, że powinna była wykazać się większą
przytomnością od byle laika. Cierpienie udzielające się –
piekielna przeprawa zgotowana przez reżyserkę niewątpliwie
współczującą. Nieosądzającą (to zostawia nam?), niewytykającą
błędów rodzicielskich faktycznych bądź niemożliwie naciąganych,
niekopiącą leżącej wzorem wielu samozwańczych idealnych ludzi,
niepastwiącą się nad rodzicem bestialsko okradzionym. Przez
Śmierć, której wojnę wypowiedziała doktor Rose Casper.
Niegodząca się z odwiecznym porządkiem świata, status quo
Matki Natury i albo nieznająca „Smętarza dla zwierzaków” aka
„Cmętarza zwieżąt” Stephena Kinga, albo pewna że to stek
bzdur. Zmartwychwstanie miałoby być gorsze od śmierci? Celie
nazywa to cudem, ale wspólniczka „pani Frenkenstein”,
wegetarianki mającej nader swobodny, żeby nie powiedzieć
przedmiotowy stosunek do ludzkiego ciała, też gada jak potłuczona.
Nie cud, tylko nauka! Powrót z martwych w dusznym mieszkaniu...
osobowości socjopatycznej? Ożywienie dziewczynki, która może, ale
nie musi być Lilą Morales. I czy to aby nie jest egoizm? Rozpoznaje
ulubioną kreskówkę czy to myślenie życzeniowe? Kreskówkę pt.
„Rescue Birds” stworzoną specjalnie na potrzeby filmu po
nieotrzymaniu odpowiedzi od, jak ich nazwała Laura Moss, „dobrych
ludzi z Wonder Pets!”,
których reżyserka poprosiła o zgodę na wykorzystanie fragmentu
ich animowanego serialu.
Mówią,
że nie ma trudnych pytań, ale w tej nieziemsko zajmującej
rozprawie filmowej o życiu i śmierci zatytułowanej „Birth/Rebirth”
nierozwiązywalny dylemat zdaje się gonić nierozwiązywalny
problem. Tak czy owak, depresyjna to opowieść, mocna trutka na
wrażliwe dusze, lepka substancja przylegająca do błony śluzowej
gardła. Fascynująco odpychający pełnometrażowy debiut reżyserski
Laury Moss, którego niebanalny scenariusza napisała wspólnie z
Brendanem J. O'Brienem. Genialny horror psychologiczny - genialnie
gospodarujący emocjami. Potężna rzecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz