
Książka opowiada o młodym yuppies, który wyłączając obsesję na punkcie pieniędzy, renomy, ubrań i wyglądu ma nietypowe hobby. Otóż, mężczyzna lubuje się w wymyślnym zabijaniu ludzi, nie stroniąc też od tortur zarówno fizycznych, jak i seksualnych. Historia doskonale znana widzom głośnej ekranizacji Mary Harron, pod tym samym tytułem (recenzja tutaj). Ale w moim mniemaniu film nie jest nawet w połowie tak dobry, jak jego książkowy pierwowzór. Narratorem jest seryjny morderca (Patrick Bateman), który opowiada nam o swoim chorym życiu w pierwszej osobie, w czasie teraźniejszym. Nie lubię takiej formy przekazywania informacji w książkach, ale w tym przypadku całkowicie zdała ona egzamin, gdyż pozwoliła mi dokładnie wczuć się w psychikę dewianta - poznać jego życie codzienne, pracę, upodobania, pragnienia, przekonania, słowem: całą jego osobę w najdrobniejszych szczegółach. No właśnie, szczegóły są tutaj chyba zarówno najsłabszym aspektem, jak i najmocniejszym. Z jednej strony drobiazgowe opisywanie ubrań zarówno Patricka, jak i jego znajomych, codziennej toalety mordercy oraz jego upodobań muzycznych może nieco nużyć. Ale z drugiej strony morderstwa także opisywane są z nadzwyczajną drobiazgowością. Szczerze mówiąc już dawno żadna powieść mnie tak nie zniesmaczyła, jak "American Psycho". Każdy najdrobniejszy aspekt morderstwa, tortur i gwałtów jest opisany krok po kroku. Aż dziw, że zabójstwo jednej osoby można opisać przy pomocy tak wielu słów. No i aż dziw, że nie zwymiotowałam w trakcie czytania tych bestialstw:) Oto próbka makabrycznej twórczości Ellisa (opuściłam sporo zbędnych słów, bo w przeciwnym razie ciągnęłabym ten wątek w nieskończoność) - osoby niepełnoletnie proszę o opuszczenie tej części tekstu.
"Próbuję wsunąć w pochwę jedną z plastikowych rurek, które stanowiły wyposażenie rozebranej nowoczesnej klatki dla szczura. Rozchylam wargi sromowe i wpycham rurę, która, choć posmarowana olejkiem nie chce się wsunąć. [...] W końcu muszę się uciec do bardziej radykalnych metod i polewam podbrzusze kwasem solnym, żeby rozluźnić zamykające się na rurze mięśnie i ciało. Wkrótce koniec rury tkwi bezpiecznie zanurzony w pochwie. [...] Połowa szczurzego ciała znika w rurze, a po minucie widać już tylko ogon. Rura drga - szczur zapewne rozpoczął posiłek - wyrywam ją gwałtownie z pochwy, zamykając gryzonia w pułapce. Koniuszek ogona znika między obrzmiałymi wargami sromowymi. [...] Biorę piłę łańcuchową i przecinam ją na pół. Wirujące zęby rozszarpują ciało, mięśnie, ścięgna i kości z taką szybkością, że zanim zmarła, widziała, a przynajmniej mogła widzieć, jak odrzucam nogi odcięte od tułowia. W zasadzie przeciąłem ją na wysokości bioder, a nogom towarzyszy to, co zostało z poranionej pochwy. [...] Kona, a ja zupełnie niepotrzebnie wsadzam jej nóż do nosa i rozcinam twarz, aż do czoła, a trzonkiem odbijam od czaszki podbródek. [...] Szczur wysuwa się z okaleczonego korpusu głową naprzód [...] pokryty purpurową krwią".
Ellis pod postacią narratora Batemana przedstawia nam bohaterów, którzy wydają się nie mieć absolutnie żadnych cech pozytywnych. Patrzymy na nich oczami Patricka, a ponieważ jest on wyrachowanym socjopatą nie widzimy w ich osobach nic, co bylibyśmy w stanie choć odrobinę polubić. Są dla nas jedynie rozpieszczonymi, zblazowanymi ignorantami troszczącymi się wyłącznie o własne dobro. Ich materializm i narcyzm, aż razi, prowadząc jednocześnie do groteski. No tak, pokolenie yuppies jest dla czytelnika czymś odrażającym, sprzecznym z jego odczuciami moralnymi, co w końcu prowadzi go do konkluzji, że tacy ludzie po prostu nie mogą istnieć. Ale istnieją i Ellis udowadnia nam to dobitnie, rzucając nam prawdę o ludziach i współczesnym zepsutym świecie prosto w twarz, nie przebierając w słowach i nie dbając zupełnie o to, że w całym tym zaobserwowaniu przedstawieniem negatywnych cech swoich bohaterów zupełnie zapomniał o ich jasnych stronach. Przecież każdy człowiek ma jakieś zalety... Ale nie w powieści Ellisa. Mamy całą gamę antybohaterów i prawdopodobnie tylko jedną bohaterkę, którą można nawet odrobinę polubić, choć prezentuje sobą prawie wszystkie cechy innych kobiet przedstawionych w powieści. No właśnie, kobiety w "Ameican Psycho" to bezwolne marionetki w rękach mężczyzn. Gotowe dla nich na wszystko, całkowicie im podporządkowane - słowem: puste lale bez własnego zdania. Tak samo rzecz ma się z sekretarką Batemana, która w gruncie rzeczy jest kobietą myślącą, wykształconą, niezależną, wzbudzającą sympatię czytelnika. Jednakże przy Patricku ona także zamienia się w kolejną marionetkę. Ellis nawet jej nie oszczędził w wyliczaniu złych stron ludzkiej natury, przez co w połowie zabrał nam przyjemność z sympatyzowania z jej osobą. Jednak Bateman jako narrator powieści nie oszczędza także własnej osoby. Potrafi przyznać, że on także należy do tego zepsutego pokolenia, że także jest zdemoralizowanym draniem, który w dodatku zabija ludzi - torturuje ich, a czasem nawet zjada. Dostrzega również swoje ogromne wady, ale zupełnie się nimi nie przejmuje, przyjmując taki stan rzeczy z całkowitą ignorancją. Oto, co Bateman mówi o sobie:
"Nigdy, przenigdy nie przyszło mi do głowy, że ludzie są dobrzy albo że człowiek może się zmienić, albo że świat mógłby być lepszy dzięki prostej przyjemności radowania się uczuciem, spojrzeniem, gestem albo dzięki czyjejś miłości i czyjemuś oddaniu. Nic się nie potwierdzało, wyrażenie "wielki duchem" wa wiecznie. Bóg nie żyje. Miłości wierzyć nie można. [...] Otóż tak właśnie widziałem cywilizację, kolosa, który tonie."
Ellis napisał książkę, która ma za zadanie szokować. Stworzył mordercę, jakich niewiele uświadczymy w literaturze fikcji. Pokazał nam świat takim, jakim jest naprawdę. Otworzył nam oczy na to, co dzieje się w dzisiejszych czasach, nie wyciągając z tego własnych wniosków, pozostawiając przemyślenia czytelnikowi do indywidualnej oceny. Czy "American Psycho" jest powieścią kontrowersyjną? Na pewno i na pewno nie jest przeznaczona dla każdego. Do tej pozycji trzeba po prostu dojrzeć i mieć bardzo mocne nerwy, żeby przetrwać kolejne strony, nie tracąc równocześnie morału. Szczerze polecam.