Stronki na blogu

niedziela, 23 stycznia 2011

"Night of the Demons" (2009)

Angela organizuje imprezę Halloween'ową dla swoich znajomych w opuszczonym, owianym złą sławą domu. Niestety, w środku zabawy policja rozkazuje rozejść się gościom. W środku zostaje tylko grupka osób, którzy wkrótce odkrywają, że brama wyjściowa jest zamknięta. Poza tym w piwnicy odkrywają ciała sprzed wielu lat. Wkrótce Angela zaczyna dziwnie się zachowywać.

Remake filmu z 1988 roku pod tym samym tytułem. Oryginału jeszcze nie miałam okazji zobaczyć, ale po tym, co zaprezentowano w nowej wersji jakoś straciłam na to ochotę. Po pierwsze jest to horror zdecydowanie komediowy ze sporą ilością scen gore. Jednak zarówno śmieszne momenty, jak i krwawe sceny są w tak wielkim stopniu beznadziejne, że aż przykro było na to patrzeć. Komedią jest z pewnością nielogiczne zachowanie bohaterów, ich głupota zwyczajnie nie ma tutaj granic. A sceny gore? No cóż, jak wiadomo w tym aspekcie najważniejsza jest sztuczna krew, która musi być choć odrobinę przekonująca. Krew tutaj ani na chwilę nie przekonała mnie, że jest prawdziwa.

Wygląd tytułowych demonów jest całkiem interesujący. Sam moment, kiedy ludzie przybierali demoniczne postacie mógł wywołać ciarki, a nawet na chwilę przerazić potencjalnego widza - ale niestety zaraz potem, któryś z bohaterów robił coś głupiego i cały nastrój szlag trafiał. No właśnie, obsadę stanowi całkiem znana plejada gwiazd - m.in. Monica Keena, Edward Furlong (bardzo się zmienił od czasu "Terminatora" i "Smętarza dla zwierzaków 2"), Shannon Elizabeth i zabójczo przystojny Michael Copon. Jednakże mimo tak znanych nazwisk nie możemy liczyć na profesjonalną grę aktorską. Możemy za to spodziewać się sztucznej mimiki twarzy i denerwującej dykcji. Nikt, absolutnie nikt nie popisał się w pełni swoimi zdolnościami aktorskimi.

Zakończenie jest zarówno denerwujące, jak i przewidywalne. Że już nie wspomnę o krótkiej scenie po napisach końcowych - żenada i tyle. Równie źle prezentują się dialogi naszych bohaterów, które scenarzysta pisał chyba na kolanie, a w dodatku pod wpływem alkoholu. Pierwsza połowa filmu to monotonna paplanina o seksie, piciu i byłych chłopakach. Grupka nastolatków z ich mało znaczącymi problamami. Natomiast druga część oparta jest głównie na pokazywaniu jak największej liczby niedorzecznej obrzydliwości w nielogicznej oprawie fabularnej. Żenada, i tyle.

Szczerze mówiąc jestem kompletnie zawiedziona tą produkcją. Spodziewałam się całkiem przyzwoitego horroru, może nie jakiegoś mistrzostwa świata, ale chociaż przeciętnej pozycji. Ale dostałam marny film klasy C, który nie ma sobą absolutnie nic do zaoferowania. Poważnym widzom odradzam takiej męczarni. Natomiast jeśli ktoś jest w stanie przymknąć oko na liczne niedorzeczności to może śmiało poświęcić swój czas na tę beznadziejną produkcję.