niedziela, 11 marca 2012

„Heartless – W świecie demonów” (2009)

Recenzja na życzenie (Mayurii)
Fotograf, Jamie Morgan, samotnie zmaga się z ponurym życiem w zdemoralizowanym świecie. Będąc przekonanym o bezsensowności własnej beznadziejnej egzystencji stroni od ludzi, ukrywając swoją oszpeconą twarz pod kapturem i nie zawierając dłuższych przyjaźni z kimkolwiek. Podczas jednej z nocnych wędrówek przez miasto chłopak odkrywa, że pod osłoną ciemności, niewidoczne dla zwykłych śmiertelników żyją stwory jakby żywcem wyjęte z najgorszych koszmarów. Znając przerażającą tajemnicę Jamie zacznie powoli, acz nieuchronnie staczać się ku prawdziwemu szaleństwu.
Brytyjski film Philipa Ridley’a łączący w sobie elementy typowe dla horroru, kina psychologicznego oraz fantasy, ze szczególnym naciskiem na ten ostatni gatunek. Efekciarski obraz pełen wygenerowanych komputerowo demonów oraz szczegółową psychologią postaci Jamie’ego, stanowiącego główną oś fabuły, która ze względu na przemieszanie wątków religijnych z psychologicznymi pozostaje otwarta na różne interpretacje. Głównym wątkiem produkcji, który już od pierwszych minut seansu najszybciej rzuca się w oczy są realia wielkomiejskiej egzystencji. Ulice opanowane przez gangi, szerząca się przestępczość, która sprawia, że absolutnie nikomu nie jest dane, choć przez chwilę poczuć się bezpiecznie. Miasto skąpane w mroku, brudzie i degeneracji – wszystko to sprawia, że mieszkańcy dzień po dniu tracą nadzieję na lepsze jutro, bez celu snując się po podejrzanych dzielnicach, z rozpaczliwą nadzieją przeżycia kolejnego, nic nieznaczącego dnia. Cały film utrzymany jest w takiej pesymistycznej konwencji. Twórcy na każdym kroku przypominają nam o bezcelowości ludzkiego życia – zgodnie z zasadą „całe życie cierpisz, a potem umierasz”. Bohaterowie filmu, co jakiś czas klarują nam wprost wszystkie te przygnębiające, ale jakże prawdziwe myśli, ale twórcy nie ograniczają się tylko do słownego ich artykułowania. Klimat bezsensu ludzkiej egzystencji dodatkowo podkreślają mroczne zdjęcia oraz nostalgiczna ścieżka dźwiękowa. A w centrum tego wszystkiego mamy Jamie’ego, który stara się żyć w zgodzie ze swoją osobistą tragedią. Chłopak jest przekonany, że znamię szpecące jego twarz jest winne jego trudnościom z przystosowaniem się do otaczającej go rzeczywistości, z całego serca pragnie być taki, jak inni – marzy jedynie o akceptacji ze strony społeczeństwa, poznaniu kobiety, która zamiast uciec z odrazą na jego widok pokochałaby go na tyle, aby spędzić z nim resztę swojego życia. I właśnie w takim momencie pojawia się ktoś, kto może pomóc Jamie’emu w spełnieniu owych skromnych marzeń. Chłopak, biorąc przykład z legendarnego Fausta Goethego podpisuje cyrograf z diabłem, co dla osób zaznajomionych z faustowskim motywem zaprzedania duszy siłom ciemności jest sygnałem, że życie Jamie’ego bynajmniej nie zmieni się na lepsze.
Głównym mankamentem filmu, w moim odczuciu jest zbyt duże skupienie twórców na akcentowaniu różnego rodzaju pesymistycznych przesłań, niejednokrotnie zapominając o akcji, która mogłaby na dłużej przykuć uwagę widza. W końcu słuchanie o współczesnej, zdemoralizowanej rzeczywistości jest bardzo ciekawe, ale tylko do pewnego momentu. Moim zdaniem reżyser w tym aspekcie odrobinę przedobrzył. Tak intrygujący początkowo seans z czasem zaczął zwyczajnie nużyć. Ale na szczęście końcówka filmu na powrót prezentuje nam oryginalne motywy przemieszania religijności z psychologią, co znacznie ratuje ogólną wymowę produkcji.
Kluczową postacią filmu jest Jamie, to on stoi w centrum wszystkich przerażających wydarzeń, a więc najważniejszym zadaniem reżysera było obsadzenie w tej roli jakiegoś nieprzeciętnie uzdolnionego aktora. I ku mojemu zadowoleniu udało się znaleźć kogoś takiego. Jim Sturgess w iście przekonujący sposób zdołał udźwignąć tę niełatwą rolę, co znacznie pomaga odbiorcom w obcowaniu z tragicznym życiem Jamie’ego.
„Heartless – W świecie demonów” na tle innych współczesnych produkcji wypada nadzwyczaj oryginalnie i choć ewidentnie posiada kilka słabszych momentów, szczególnie w swojej środkowej części, to myślę, że i tak zasługuje na uwagę widzów gustujących w nowatorskich miszmaszach gatunkowych oraz pesymistycznych akcentach, które tak często uwypuklane są w filmach grozy.

5 komentarzy:

  1. Kiedyś zabrałam się do tego filmu z dużą nadzieją na fajne, oryginalne kino i... usnęłam po 15 minutach. Naprawdę rzadko mi się to zdarza, ale w tym filmie jest coś takiego nużącego. Ale po Twojej recenzji dam mu chyba jeszcze jedną szansę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmm... niem czemu czytając o tym filmie mam wrażenie, że skądś to znam. Leciało ostatnio w TV? Hmmm. Raczej nie obejrzę, ale w sumie... kto wie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten film leciał kilka razy na HBO, ale był tak nudny i w ogóle nie straszny (w dodatku leciał w telewizji gdzieś koło 16.00), że nawet przez myśl mi nie przeszło, że to horror.
    ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. "zasługuje na uwagę widzów gustujących w nowatorskich miszmaszach gatunkowych oraz pesymistycznych akcentach, które tak często uwypuklane są w filmach grozy." trafiłaś w sedno z tym pesymistycznym klimatem to mnie chyba najbardziej przyciąga do tego gatunku :). Dziękuję za recke !

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajna strona. Czytałam bez poczucia marnowania swojego czasu.


    Also visit my page: bezplatny seokatalog

    OdpowiedzUsuń