piątek, 5 lipca 2013

Neil Cross „Luther. Odcinek zero”

Inspektor brytyjskiego wydziału zabójstw, John Luther, dostaje głośną sprawę podwójnego morderstwa – nieznany sprawca w bestialski sposób odebrał życie pewnej parze, przy okazji wycinając i zabierając z brzucha matki niemowlę. Luther wraz ze swoim zespołem musi odnaleźć mordercę zanim ten skrzywdzi dziecko oraz ruszy na polowanie następnego małżeństwa. Pytanie tylko, czy rozchwiany emocjonalnie, nadzwyczaj inteligentny inspektor zdoła wypełnić zadanie zanim padnie ofiarą samego siebie?
Złoty Glob oraz m.in. liczne nominacje do nagrody Emmy i Satelity to tylko ułamek sukcesu głośnego brytyjskiego serialu kryminalnego – najważniejsza jest reakcja widzów, a chyba nikt nie wątpi, że „Luther” zyskał sobie sporą rzeszę wiernych fanów. Scenarzysta serialu, Neil Cross, postanowił przenieść nieśmiertelną sylwetkę diablo inteligentnego inspektora na karty powieści, tym samym rozszerzając grono jego wielbicieli również o czytelników.
„Oczy pana Lamberta są otwarte. Na martwe dłonie założono mu torebki dowodowe. Odcięty penis i jądra morderca wepchnął mu do ust. […] Na nim rozpostarty jest zewłok, który jeszcze niedawno był panią Lambert. Sara Lambert była w połowie dziewiątego miesiąca ciąży. Przebitą ją i opróżniono jak wsypę.”
„Luther. Odcinek zero” to mroczny kryminał z elementami thrillera psychologicznego, który nie przyjmuje absolutnie żadnych kompromisów w kwestii eliminacji niewinnych stworzeń – od osób dorosłych, przez dzieci po zwierzęta. Czytelnik będzie śledził dwie równoległe sprawy kryminalne: nękanie staruszka przez zdeterminowanych wyeksmitować go z jego własnego mieszkania oprychów oraz główny wątek pościgu za niebezpiecznym seryjnym mordercą, którego modus operandi poraża bezgranicznym okrucieństwem. Dość wspomnieć, że nasz antagonista bez skrupułów wycina dziecko z brzucha ciężarnej kobiety i w sobie tylko znanym celu utrzymuje go przy życiu, ale na domiar złego eksperymentuje z ciałami swoich ofiar, odcinając im kończyny i układając je w najdziwniejszych miejscach. Bezsensowne okrucieństwo, czy głębszy, ukryty motyw? Tę zagadkę będzie musiał rozwikłać jeden z najinteligentniejszych członków wydziału zabójstw – rosły, czarnoskóry John Luther, który niczym Harry Callahan nie cofnie się przed niczym, aby sprawiedliwości stało się zadość. Walcząc z własną, zwichrowaną na skutek lat pracy w stresującym zawodzie, psychiką Luther staje do walki nie tylko z nieuchwytnym mordercą podburzającym opinię publiczną na niekorzyść policjanta, ale również, co istotniejsze z samym sobą – rozprzestrzeniającą się w jego wnętrzu niepowstrzymaną destrukcją, która po zniszczeniu jego małżeństwa przechodzi w sferę zawodową. Aby ukarać zło, szerzące się w Londynie, Luther sam staje się przestępcą, co z jednej strony cieszy czytelnika, spragnionego sprawiedliwości, na którą brytyjskie prawo nie pozwala, ale z drugiej niepokoi – bo świat regulowany subiektywnymi odczuciami policjantów nie zawsze musiałby oznaczać karanie zła i nagradzanie dobra. Także Luther zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedy musi stanąć przez wyborem przymknięcia oczu na bezpardonowe nękanie niewinnego staruszka a ukaraniem jego prześladowców oraz działaniem zgodnym z protokołem kosztem zgonu kolejnej rodziny z dzieckiem wybiera ścieżkę przestępstwa, tym samym budząc w czytelniku ambiwalentne uczucia – podziw zmieszany z potępieniem. Neil charakteryzując głównego bohatera swojej powieści pragnął przede wszystkim zaintrygować czytelnika, co jeśli o mnie chodzi całkowicie mu się udało. Luther nie jest kimś, obok którego można przejść obojętnie – jego postać zmusza do myślenia i dezorientuje na tyle, aby zastanawiać się czy jest godzien naszego dopingu, czy napiętnowania. Czego nie można już powiedzieć o antagoniście – zepsutym do szpiku kości, ale równocześnie mocno zajmującym psychopacie poszukującym dzieci na ulicach Londynu. Kolejną ciekawą postacią jest żona Luthera, Zoe. Obsesja jej męża ma na nią równie zgubny wpływ, jak na niego, zmuszając ją do mało chwalebnych, acz całkowicie zrozumiałych czynów.
Jedyne, co zirytowało mnie w tej powieści to narracja w czasie teraźniejszym, do której nigdy się nie przekonałam – chyba głównie dlatego, że obfituje w niedobory wglądu w umysły bohaterów, które miejscami owszem, powinny być nieco mocniej rozbudowane. Poza tym nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do pomysłów Crossa, które zapewniły mi całą gamę często sprzecznych uczuć – od odrazy w chwilach obcowania z modus operandi mordercy, przez wzruszenie w momentach znęcania się nad zwierzętami i krzywdzenia dzieci po czystą wściekłość, wywołaną stylem życia niektórych pobocznych bohaterów powieści, którzy pod osłoną wielkomiejskiej, pędzącej w zastraszającym tempie egzystencji dopuszczają się rzeczy wielce bulwersujących: od handlu dziećmi, przez pedofilię po walki psów. Wszystkie te uczucia w pewnym momencie zmieszają się w umyśle czytelnika, zmuszając go do maksymalnego zaangażowania fabułą powieści, której każda kolejna stronica obfituje w coraz to bardziej wstrząsające wydarzenia. „Luther. Odcinek zero” to pozycja obowiązkowa dla wielbicieli mocnych kryminałów z dodatkiem psychothrillera, a już najmniej wypada przegapić ją wiernym fanom serialu, zakochanym w nieśmiertelnym inspektorze brytyjskiego wydziału zabójstw.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

3 komentarze:

  1. Jakos nei mialam jeszcze okazji czytac ksiazki prowadzonej z teraźniejszej narracji. Pomimo tego, ze tobie ta narracja nie przypadła do gustu to ja jednak chcialabym spróbowac, byc moze mnie nieco bardziej przypadnie do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też nic w tej powieści nie denerwowało (teraźniejsza narracja mi nie przeszkadza) i połykałam stronę za stroną, byle tylko dowiedzieć się co dalej. Świetna książka ze świetnymi bohaterami. Obowiązkowa pozycja dla każdego fana kryminałów i thrillerów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serial uwielbiam, nie miałam pojęcia, że jest książka, ale
    nie wiem, czy chcę poznać książkowego Luthera. Czekam na trzeci sezon.
    Też nie przepadam za narracją w czasie teraźniejszym.

    OdpowiedzUsuń