Czwarta już część słynnej serii o odrażających kanibalach z Wirginii Zachodniej. Na długo przed premierą zapowiadano, że będzie to obok pierwowzoru najlepsza odsłona serii. Już oglądając trailer tego filmu byłam przekonana, iż są to jedynie czcze obietnice i nie mogę niestety spodziewać się niczego ponad przeciętnej jakości rozrywki. Możecie nazwać to czepianiem się szczegółów, ale jeśli o mnie chodzi ta seria zawsze kojarzyła mi się ze słoneczną pogodą oraz leśną scenerią. Tak więc, kiedy tylko zobaczyłam, że tym razem twórcy postanowili postawić na zimową porę oraz miejscem akcji uczynić opuszczony szpital (cóż, za oryginalny zabieg) zawiodłam się niezmiernie. Już pierwsze sceny filmu dają nam niezły przedsmak tego, czego będziemy świadkami przez resztę seansu. Od momentu pojawienia się sequela ta seria cały czas zmierza w niewłaściwym kierunku. O ile pierwowzór był mało krwawym survivalem, o tyle już jego kontynuacje zdecydowanie skłaniają się ku gore. Myślałam, że chociaż czwórka zerwie z tą denerwującą konwencją i zamiast bezsensownego babrania się we wnętrznościach pokaże nam atmosferę na miarę jedynki. Może byłam głupia, ale zwyczajnie liczyłam na survival, a nie gore.
Pierwszym faktem, który rzucił mi się w oczy podczas seansu to główny bohater, którym niewątpliwie jest... drut kolczasty. Zapewne jest to taka mała kopia pierwowzoru, w którym to owo narzędzie zbrodni zapewniło widzom najmocniejszą scenę w całym filmie. Tutaj również mordy dokonywane za pomocą drutu kolczastego są niezwykle widowiskowe - może odrobinę przesadzone w kwestii bryzgania krwią, ale na pewno przyciągają uwagę widza. Dla przykładu wymienię tutaj jedną z początkowych scen, kiedy to kanibale dosłownie odrywają kończyny doktorkowi za pomocą owego konkretnego druta. Później będziemy świadkami podobnego zabiegu podczas odrywania głowy blondynce. Skoro jesteśmy już przy scenach gore wspomnę jeszcze o chyba kluczowej scenie filmu, podczas której nasi kanibale kawałek po kawałku zjadają jednego z bohaterów. Może i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby przy okazji nie robili sobie z niego zupki oraz odrażających szaszłyków. Paranoja? Zapewne, ale mogę wam obiecać, że takich odstręczających momentów jest tutaj całe mnóstwo. Powiem nawet więcej: są one najmocniejszym akcentem całego seansu (poza idealnie dopasowaną, wpadającą w ucho muzyką), gdyż w pozostałych kwestiach niestety nie jest już tak różowo.
Najbardziej zirytowało mnie tak ścisłe trzymanie się konwencji tego typu filmów, co zabrało "Drodze bez powrotu 4" prawie cały element zaskoczenia. Zacznijmy od głównej bohaterki, która wydaje się jedyną racjonalnie myślącą istotą z całej paczki młodych ludzi - nie uprawia seksu, nie pije alkoholu, nie trzymają się jej głupie, dziecinne żarty. Od razu wiadomo, że jako jedyna przeżyje ten koszmar, albo przynajmniej zginie jako ostatnia. Jednym słowem: podręcznikowa final girl. Oczywiście, nie zabraknie tutaj również tak oczywistych scen, jak rozdzielenie się naszych bohaterów na dwie grupy oraz wstawek erotycznych - w końcu, czym byłby horror bez odrobiny seksu? No tak, tylko, że tutaj golizna jest obecna na każdym kroku - skoro twórcy tak definiują współczesne kino grozy to gratuluję im wiary w widzów. Jednakże z tego wszystkiego chyba najbardziej wyprowadziła mnie z równowagi jedna konkretna scena. Nasi bohaterowie już jakiś czas znajdują się w opuszczonym szpitalu, kiedy nagle ni z tego, ni z owego jednej z dziewczyn dziwnym trafem przypomina się, że słyszała nie tylko o tym miejscu, ale również o jego dawnych pensjonariuszach. Ale wcześniej jakoś na to nie wpadła. Naciągane? Jeszcze jak!
W moim osobistym rankingu "Droga bez powrotu 4" jakościowo znajduje się na równi z dwójką, równocześnie jest lepsza od marnej trójeczki, a pierwowzorowi nawet do stóp nie dorasta. Chciałabym, żeby twórcy odczepili się już od tej serii, gdyż przez cały czas zmierzają w niewłaściwym kierunku. Można spokojnie obejrzeć ten film bez narażania się na zbytnią nudę, ale radzę nie spodziewać się niczego nadzwyczajnego. Ot, zwykła rozrywka na jeden raz, która przyciąga uwagę przede wszystkim imponującymi scenami gore.
Hm, z czystej ciekawości pewnie obejrzę, choć do fanów tejże serii nie należę raczej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lubię jedynkę - i na tym poprzestanę.
OdpowiedzUsuńOstatnio dużo takich głupawych filmów - aż nie chce się patrzeć.
Brrr - szkoda nerwów.
Hmm. Nie jestem fanem tego typu filmów. Może jak miałem 11 lat to takie kino wydawało mi się "ambitne". Co nie zmienia faktu, że od czasu do czasu lubię obejrzeć film, w którym trup ściele się gęsto, a flaki latają w powietrzu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na:
www.stephenking-polska.blogspot.com
Hehe, widzę, że nie tylko ja uważam, iż powinno się już zaprzestać kręcenia kolejnych kontynuacji tego filmu:) Beatrix ma absolutną rację - jedynka była czymś świeżym w kinie grozy, oglądało się ją wprost znakomicie. Natomiast kolejne części to tylko zwykła nawalanka bez innych godnych uwagi akcentów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich!
Och.. lubię horrory i nie jestem co do nich zbyt krytyczna, aczkolwiek czym nowsze części tego filmu tym są znacznie gorsze.
OdpowiedzUsuńeee tam, a ja właśnie bardzo lubię tę serię. Jeszcze nie obejhrzałem 4-tej części, ale na pewno to zrobię. Ech, oczywiście, że jedynka najlpesza, ale ostatecznie nie będę narzekał na kontynuacje, bo jak na kontynuacje są zupełnie przyzwoite i nie jeden oryginalny film mógłby im tego pozazdrościć. Chociaż fanem gore też nie jestem.
OdpowiedzUsuńŚwietna seria chociaż dla mnie pierwsza część również była najlepsza :)
OdpowiedzUsuńJa też za bardzo do fanów tej serii nie należę, ale zamierzam obejrzeć, choćby ze względu na brak dobrych filmów ostatnimi czasy. Mam nadzieję, że to ostatnia część, chociaż w Hollywood nic nie jest tak oczywiste... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńzawsze pierwsza część jest najlepsza potem już tylko seria leci
OdpowiedzUsuńJestem fanką drogi bez powrotu i ta część jest nie najgorsza przy porównaniu z 6,która dla mnie nie jest horrorem.NIGDY TAK SŁABEGO HORRORU NIE WIDZIAŁAM.Uwielbiam te serie ale 6 to porażka.
OdpowiedzUsuńNie wiem co począć z tym filmem. Z jednej strony miał wszystko, czego oczekuję, czyli krwawą jatkę w najczęstszym wydaniu, ale było to zbyt sztuczne (wykomputerowane), a poza tym bohaterowie byli takimi bezdusznymi kretynami, że gdyby połączyć ich mózgi to w najlepszym razie powstałaby makrela. Niby bylimprzyjaciółmi, ale gdy jedno z nich zginęło w męczarniach to były teksty typu : "O Boże!!! On nie żyje!!! Ma bebechy na wierzchu!!! No trudno, spieprzajmy stąd". Brak jakichkolwiek uczuć, rozumu o instynkcie samozachowawczym nie wspominając. Sami na tacy podkładali się oprawców.
OdpowiedzUsuńNiby nie skreślam tej części, bo na jakiś swój chory sposób ją lubię, a z drugiej strony dobija mnie swą sztucznością i bezcenną głupotą
Najlepsza jest 1.A co sadzisz o 6?
OdpowiedzUsuńLedwo dotrwałam do końca. I tyle w sumie z tego pamiętam;)
UsuńWg mnie 6 to porazka.To porno a nie horror.
OdpowiedzUsuń