Grupka przyjaciół przyjeżdża do opuszczonego domku w środku lasu. Zwiedzając owe lokum znajdują magnetofon i odtwarzają nagranie poprzedniego lokatora drewnianego domku. Na taśmie utrwalono zaklęcie przywołujące demona, który wkrótce mocno da się we znaki naszym bohaterom.
W 1981 roku 19-letni wówczas Sam Raimi nakręcił film, który sporo namieszał w światku horroru. W latach 80-tych miał miejsce rozkwit niskobudżetowego kina gore. Twórcy prześcigali się w tworzeniu brutalnych, spływających krwią i wnętrznościami filmów grozy, których ze względu na wszechobecny kicz i groteskę nie sposób było traktować poważnie. Takie obrazy miały stanowić czystą rozrywkę dla spragnionej mocnych wrażeń publiczności, a fakt, że podczas seansów niejeden widz robił wszystko, aby powstrzymać mdłości nikomu w ogóle nie przeszkadzał. Takie właśnie jest "Martwe zło", pierwsza część trylogii Sama Raimi'ego, która obecnie zdobyła sobie status kultowej i bez wątpienia jest jednym z najlepszych horrorów gore, jakie dotychczas powstały. Zdania, co do budżetu "Martwego zła" są podzielone: Wikipedia podaje, że film zrealizowano za 350 000 dolarów, Horror Online mówi o 50 000 dolarów, a według "Leksykonu filmowego horroru" Bartłomieja Paszylka było to 90 000 dolarów. W każdym bądź razie budżet tej produkcji był niewielki, natomiast jego twórcy i obsada młodzi i niedoświadczeni. Tym bardziej zadziwia fakt, że ów film zyskał sobie tak wielką popularność, a co chyba najważniejsze jego realizacja stoi na naprawdę wysokim poziomie.
Już początkowe sceny dają nad przedsmak bijącej z ekranu grozy, którą będziemy odczuwać przez resztę seansu. Widzimy samochód pełen nastolatków, prowadzących swobodną rozmowę, ale w międzyczasie przenosimy się również w głąb ponurego, skąpanego we mgle lasu, ukazanego nam w szybkich najazdach kamery. To znak dla widzów, że coś złego czyha w owym lesie, co oczywiście nie wróży dobrze naszym młodym protagonistom. W końcu (po przeprawie przez zawalający się most) bohaterowie docierają do odpychającej drewnianej chatki, gdzie znajdują przedmiot, który przysparza im nie lada kłopotów - magnetofon szpulowy. Odtwarzają go i słyszymy wywód mężczyzny na temat Księgi Umarłych. Zdziwieni młodzi ludzie w wielkim skupieniu wysłuchują obco brzmiącej inkantacji (w rzeczywistości mamy do czynienia z językiem arabskim), która rzekomo ma moc wzywania demonów. Następnie widzowie mają okazję podejrzeć, co też ciekawego dzieje się w lesie - widzimy wybrzuszającą się glebę i nie mamy wątpliwości, że coś próbuje wydostać się spod ziemi, a równocześnie zaczynamy drżeć na myśl o tym, co też czeka naszych bohaterów.
Film "Martwe zło" trafił na przesławną listę video nasty, utworzoną w Wielkiej Brytanii w latach 80-tych i zawierającą tytuły filmów zakazanych ze względu na ich przepełnione brutalnością demoralizujące sceny. Głównym powodem umieszczenia "Martwego zła" na tejże liście nota bene nie było multum pojawiających się tutaj scen gore tylko kiczowata sekwencja drzewa gwałcącego dziewczynę. Oczywiście, owy kicz działa tutaj jak najbardziej na plus - mimo, że konary brutalnie rozdzierające zarówno ubranie, jak i skórę Cheryl wręcz porażają sztucznością to w pewnym sensie dodaje to owej scenie interesującego smaczku.
Zastanawia mnie fakt, że współcześni widzowie, sięgający po tę produkcję pamiętają z niej jedynie obrzydliwe krwawe sceny, a zapominają o największym osiągnięciu Raimi'ego. Myślę, że takiego klimatu, jaki osiągnął reżyser "Martwego zła" nie ma szans powtórzyć żaden z dzisiejszych twórców. Groza jest tutaj wyczuwalna niemal w każdej minucie, a dodatkowo potęgują ją piszcząca i dudniąca ścieżka dźwiękowa oraz rzecz jasna sceneria spowitego mgłą lasu. Mimo, że akcja gna do przodu w zawrotnym tempie, niemal nieustannie coś się dzieje, to i tak będziemy świadkami kilku jej spowolnień - szczególnie podczas dialogów pomiędzy protagonistami. Ale nawet wówczas niepokojąca atmosfera jest znakomicie wyczuwalna. To jest największe osiągnięcie Raimi'ego! Nie dynamiczna akcja, nie nagromadzenie scen gore, nawet nie wciągająca fabuła - najmocniejszym elementem "Martwego zła" jest znakomita dbałość twórców o klimat grozy, który nawet dziś ma szansę przerazić widzów.
Na uwagę zasługują również kreacje zawładniętych przez demona ciał nastolatków. Szczególnie elektryzują ich ogromne, białe oczy, które tak na marginesie sprawiły, że aktorzy grali na ślepo - nakładki na gałki oczne ograniczały im widoczność. Moją ulubioną sceną "Martwego zła", iście przerażającą, jest ta, w której dziewczyna Asha siedzi po turecku na podłodze i nuci jakąś dziecięcą rymowankę - zarówno jej głos, mimika, szpetny wygląd zewnętrzny, jak i hipnotyzujące przechylanie głowy mrożą krew w żyłach, przynajmniej w moim przypadku.
W roli głównej zobaczymy znanego w światku horroru Bruce'a Campbella, którego w latach 80-tych łączyły przyjacielskie stosunku z Samem Raimi'm. Zarówno on, jak i pozostali członkowie obsady spisali się całkiem nieźle - zgoda, czasami ich mimika jest odrobinę przesadzona, wręcz manieryczna, ale myślę, że nie psuje to ogólnej jakości filmu.
Nie widzieliście "Martwego zła", a uważacie się za wielbicieli kina gore? To w takim razie na pewno nimi nie jesteście. Ten film jest kamieniem milowym tego podgatunku i na pewno obowiązkową pozycją dla fanów tego nurtu horroru. Ale nie tylko. Entuzjaści gęstej atmosfery grozy również mogą śmiało sięgać po ten film - na pewno się nie zawiedziecie.
Wielbicielką kina gore nie jestem, ale ten film po prostu uwielbiam :-) Pamiętam, że oglądałam go jeszcze na kasecie VHS. Ma świetny klimacik, a charakteryzacja - jak na tamte czasy - jest rewelacyjna. Ten film można oglądać wielokrotnie, jest po prostu kultowy. Super recenzja! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, też lubię i mam sentyment i też na VHS miałam :) oglądany był wielokrotnie przeze mnie i brata... i to nie tyko pierwsza część..
OdpowiedzUsuńA tak a innej beczki, nie mogę się doszukać na blogu .. recenzowałaś może GRIND HOUSE/DEATH PROOF?
Ja niestety nie miałam okazji obejrzeć go na VHS:/ Cat, dzięki za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńSenna Wiedźma, nie recenzowałam tego filmu, nie trafiają do mnie filmy Tarantino, więc ich unikam.
Ja też nie przepadam ;P
OdpowiedzUsuń...ale Pulp Fiction lubię i Bękarty wojny ..
i Death Proof miał w sobie coś..
Jakbyś jednak kiedyś obejrzała, to napisz koniecznie recenzję :)
co ty dajesz ?!
UsuńCo to znaczy kino gore?
OdpowiedzUsuńBeatrix, w wielkim skrócie kino gore charakteryzuje się sporym nagromadzeniem brutalnych scen - hektolitrami krwi, latającymi wnętrznościami, scenami okrutnych tortur itp.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najlepsza część trylogii. Odpowiednio mroczny klimat i kultowe sceny. Kolejne części już mniej mi się podobały. "Dwójeczkę" uważam mimo to za dobry film, ale już część trzecia to dość średnie loty.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tym filmem jakiś mozolny strasznie ale sceny poniektóre są epickie.Jak myślę o tym filmie to przypomina mi się scena z tym mostem na samym początku lD.
OdpowiedzUsuńWedług mnie najlepsza to jest 3część trylogii (oceniając ,nie oglądając dwójki :)
Jak przeczytałam w "Leksykonie filmowego horroru" Paszylka trylogia "Martwe zło" dzieli fanów na trzy obozy, z których każdy spiera się o wyższość swojej ulubionej części nad innymi. Ja widziałam wszystkie części i najbardziej podobała mi się jedynka, aczkolwiek szanuję zdanie wielbicieli pozostałch części.
OdpowiedzUsuńKapitalny horror, pamiętam jak oglądałem jedynkę i dwójkę mając jakieś 9-10 lat, nie da się opisać jak bardzo się bałem. :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite jest to, że dysponując ograniczonym budżetem ale za to nieograniczoną pomysłowością(genialne ujęcia kamery) Raimi i jego ekipa stworzyli jeden z najbardziej klimatycznych filmów grozy ever.
Chyba najbardziej lubię dwójkę, ma taki element absurdu i groteski, jedynka jest bardziej serio, świetny jest też pomysł na komediową trzecią część. Gdyby Raimi poszedł utartym szlakiem poprzednich części, byłoby to nudne i wtórne a tak to świetnie z tego wybrnął kręcąc komedio-horror.
PS: Świetny blog, masz fajny styl a recenzje są na poziomie. :)
Dave, bardzo dziękuję za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film ostatnio był na Cinemax w HD oczywiście go nagrałem mogę to oglądać za każdym razem i mi się nie nudzi Klasa B w
OdpowiedzUsuńczystym słowa znaczeniu.
No, nareszcie udało mi się odnaleźć tytuł przerażającego obrazu z lat młodości! Jeszcze kilka lat temu uwielbiałem oglądać horrory, dziś już nie potrzebuję dodatkowego doładowania adrenaliną - życie codzienne dostarcza mi tego w wystarczającym stopniu i w wolnych chwilach potrzebuję raczej "wystopowania" i spokoju, a nie dodatkowego "kopa":-)
OdpowiedzUsuńAle ten film pamiętam do dziś - mistrzowski w działaniu grozą na wyobraźnię. Miałem 14 lat, gdy poszedłem na "Martwe zło" do kina podczas pobytu na wakacjach (nb. film ten grali wtedy pod jakimś dziwnie przetłumaczonym tytułem i dlatego nie mogłem obecnie go namierzyć, mimo, że miał charakerystyczną, nie dającą się pomylić z niczym narrację). Pamiętam, że seans był dość późno i kończył się ok. północy. Okazało się, że w sali kinowej było tylko kilka osób i sam ten fakt nie był już dla mnie komfortowy, a po seansie trzeba było wrócić na pole namiotowe położone pod lasem, dość daleko od centrum miejscowości wypoczynkowej. Do dziś pamiętam, jak się wtedy bałem! Ale skąd mogłem wiedzieć, że akurat trafię na jeden z najlepszych - moim zdaniem - horrorów :-).
Świetny horror. Ja tak samo szukałem tego filmu bo polski tytuł brzmiał "Taniec diabła", dlatego trudno mi było go namierzyć. Teraz znając już poprawy tytuł, muszę go jeszcze raz zobaczyć. Cholernie przerażający horror gdy oglądałem go w dzieciństwie.
OdpowiedzUsuń