środa, 28 grudnia 2011

Podsumowanie roku 2011

Jeden z najgorszych roczków dla kina grozy (jeśli nie najgorszy) już prawie dobiegł końca. W tym roku szalenie trudno było mi znaleźć obrazy godne uwagi z 2011 roku, ale przymykając lekko oczy na niedoróbki niektórych filmów jakoś udało mi się wybrać te pozycje, które według mnie zasługują na pochwałę. Natomiast o wiele prościej było z tymi słabszymi produkcjami, gdyż w tym roku na pewno ich nie zabrakło. Zaskakuje fakt, iż mijający rok dostarczył nam takiego podgatunkowego zróżnicowania - mieliśmy okazję obcować z obrazami torture porn, animal attack, wampirami, wilkołakami, teen-slasherami, gore, kinem satanistycznym oraz horrorem science-fiction. Ale to nie znaczy, że jakościowo wszystkie te filmy zdają egzamin... Miejmy tylko nadzieję, że następny rok będzie odrobinę łaskawszy dla tego gatunku filmowego - w końcu patrząc na zapowiedzi spokojnie można żywić taką nadzieję.

Pomyłki roku 2011

6. "Oszukać przeznaczenie 5" - przez wielu oczekiwana kolejna część popularnej serii teen-horrorów, która wiernych jej fanów całkowicie zadowoliła, ale wielbicieli kina grozy wprawiła w lekką irytację. Po średnio udanej, efekciarskiej czwórce mieliśmy nadzieję, że twórcy odsłony piątej wrócą raczej do konwencji trzech pierwszych filmów, zamiast kolejny raz serwować nam oklepaną fabułę pełną efektów specjalnych. Niestety. "Oszukać przeznaczenie 5" bazuje tylko i wyłącznie na wymyślnych scenach mordów, które aż rażą po oczach brakiem jakiegokolwiek realizmu. Fabuła niczym nas nie zaskakuje, powiela utarte schematy, nie dodając prawie nic nowego do znanej nam już historii, a co chyba najgorsze przez połowę seansu również nudzi zbędnymi, mało interesującymi dialogami bohaterów. Na uwagę zasługuje przede wszystkim zakończenie, które daje widzom jasno do zrozumienia, że miał do czynienia z prequelem, ale to niestety za mało, żeby zadowolić starych wyjadaczy kina grozy.

5. "Hostel 3" - zmiana reżysera oraz miejsca akcji trzeciej odsłony popularnej serii torture porn nie wyszła temu obrazowi na dobre. Szczątkowa fabuła, słabe aktorstwo oraz mało przekonujące sceny mordów sprawiają, że naprawdę ciężko jest przetrwać seans bezboleśnie. Jedynym plusem tego obrazu jest chyba rzadko ostatnio spotykana obecność sztucznej krwi na planie (zamiast wygenerowanie jej komputerowo), ale z drugiej strony twórcy nie postarali się o jej przekonującą barwę oraz konsystencję - w efekcie serwując widzom mordy, w które nie sposób uwierzyć i choćby przez chwilę poczuć obrzydzenia. Kolejny sequel, który dobitnie udowadnia, że żerowanie na znanym tytule nie odbywa się w trosce o widza, ale o pełne kieszenie twórców.

4. "Noc rekinów" - żart roku! Wzorowany na remake'u "Piranii" animal attack nakręcony chyba z myślą o najmłodszych widzach. Pełen niedorzeczności, wymuszonych żartów oraz sztucznych scen mordów powinien zostać zakwalifikowany do kina familijnego, zamiast horroru. Długo zastanawiałam się, czy nie umieścić tego obrazu na pierwszym miejscu owego zestawienia, ale w tym roku powstały jeszcze gorsze produkcje (niewiarygodne, ale prawdziwe), więc musiałam zadowolić się miejscem czwartym. Animal attack nigdy nie należał do ambitnego nurtu horroru, rzadko próbował straszyć widza - zamiast tego starał się kreować widowiskowe sylwetki morderczych zwierząt oraz iście przygodową fabułę, ale w "Nocy rekinów" niestety nie ma nawet tego. Fabuła nie posiada absolutnie żadnego interesującego akcentu, a sylwetki rekinów... no cóż, chyba nikt nie uwierzy, że te rybki są żywe.

3. "Skowyt: Odrodzenie" - ostatnimi czasy najsłynniejsze sylwetki horroru są bezlitośnie ośmieszane w obrazach przeznaczonych przede wszystkim dla nastolatków. Wampiry i wilkołaki nie są już krwiożerczymi bestiami tylko przystojnymi chłopcami pałającymi wielką miłością do śmiertelniczek (blee). Taka parodia nie ominęła również kolejnej kontynuacji słynnego tytułu "Skowyt", zapoczątkowanego w 1981 roku przez Joe Dantego. Po 30-stu latach powstała kolejna część owej serii, która poza mało widowiskowymi efektami specjalnymi, młodocianymi przygłupimi bohaterami oraz wątkiem miłosnym pomiędzy wilkołakiem i śmiertelniczką dorosłym widzom nie ma sobą nic do zaoferowania. Kolejny filmik familijny, który górnolotnie aspiruje do bycia horrorem, którym w żadnym razie być nie może.

2. "Dzieci kukurydzy: Geneza" - kolejny tasiemiec zapoczątkowany nowelą Stephena Kinga. Pierwszy film serii wyreżyserowany przez Fritza Kierscha ukazał się w 1984 roku. Natomiast w 2011 roku mieliśmy możliwość obcować z jego ósmą już odsłoną.Głupota głównych bohaterów nie zna tutaj żadnych granic, atmosfery grozy nie ma wcale, a fabuła poza początkiem i zakończeniem może posłużyć za całkiem skuteczny lek nasenny. Ten film dobitnie udowadnia, że tytuł "Dzieci kukurydzy" nie ma nam już nic ciekawego do pokazania i w trosce o własne zdrowie psychiczne radzę unikać widzom kolejnych odsłon tej serii, bo że takowe wkrótce powstaną nie mam żadnych wątpliwości.

1. "Hellraiser: Revelations" - "dumny" zdobywca pierwszego miejsca największych pomyłek 2011 roku. Dziewiąta odsłona zapoczątkowanej w 1987 roku przez Clive'a Barkera serii o morderczych Cenobitach na podstawie jego własnego opowiadania. Jeśli chcecie zobaczyć do bólu sztuczne sceny mordów, tak amatorsko wykonane, że aż nie sposób na to patrzeć to jest to obraz przeznaczony właśnie dla was. Realizacja, jak mówi przysłowie leży i kwiczy, kamera chaotycznie lata po planie, nie dając widzom szansy skupienia się na fabule. Zresztą sama fabuła również niczym oryginalnym nie zaskakuje, ale za to zaskakuje obsada - myślałam, że widziałam już wszystkie odmiany drewnianego aktorstwa, ale o dziwo dzięki projekcji tego filmu odkryłam, że zawsze można zagrać gorzej. Chyba tylko masochistą może spodobać się ten żałosny twór amerykańskiego kina, ponieważ w trakcie seansu istnieje spora szansa, iż odbiorca niejednokrotnie poczuje niemal fizyczny ból - głowy na pewno:)

Perełki roku 2011

6. "Postrach nocy" - remake klasycznego horroru komediowego Toma Hollanda z 1985 roku. Jak przystało na XXI wiek pełen efektów specjalnych, które stawiają raczej na dynamiczną akcję, aniżeli potęgowanie klimatu grozy. Największym plusem tej produkcji jest kreacja wampira, która w obecnych czasach raczej się nie zdarza - zamiast cukierkowatego, zakochanego w śmiertelniczce krwiopijcy mamy naprawdę złego, łaknącego ludzkiej krwi potwora, który zewnętrznie może pochwalić się przyciągającą oko żeńskiej części widowni aparycją, ale za to wewnątrz jest prawdziwym wampirem z krwi i kości. Po przemianie z ludzkiej sylwetki w bestię sprawia iście demoniczne wrażenie - w tym aspekcie spece od efektów specjalnych wypadli wręcz doskonale. Choć nie dorównuje swojemu pierwowzorowi nowy "Postrach nocy" stanowi całkiem interesującą rozrywkę na nudny wieczór, a przy okazji wzbudza w nas nadzieję na powrót do klasycznej, przerażającej sylwetki wampira.

5. "Droga bez powrotu 4: Krwawe początki" - kolejna część popularnej serii zapoczątkowanej przez Roba Schmidt'a w 2003 roku świetnym survivalem, którego kontynuacja poszła już zupełnie inną drogą podgatunkową - takim sposobem każda kolejna część "Drogi bez powrotu" jest już zwyczajnym obrazem gore. Czwórka, o dziwo, nie powiela nudnej fabuły odsłony trzeciej, dając nam widowisko na miarę sequela, ale niestety pozostające daleko w tyle za pierwowzorem. Świetna muzyka, obrzydliwe sceny mordów i konsumpcji protagonistów przez zdeformowanych kanibali mają sporą szansę zdobyć serca wielbicieli krwawego horroru. Trochę razi schematyczość fabularna, zarówno w przedstawianych wydarzeniach, jak i charakterystyki głównych bohaterów, ale myślę, że spokojnie można przymknąć na to oko.

4. "Coś" - prequel kultowego horroru science-fiction Johna Carpentera z 1982 roku. Wysokobudżetowe widowisko, które stawia raczej na interesujące efekty specjalne, aniżeli klimat grozy. Jednakże jako kino science-fiction spisuje się niemalże doskonale. Prequel drobiazgowo nawiązuje do wspaniałego dzieła Carpentera sprzed lat, ale równocześnie dostosowuje się do wymagań współczesnego widza. Jako horror odrobinę rozczarowuje, ale całkowicie zadowala od strony rozrywkowej. Na szczęście reżyser podkreślił tutaj swój szacunek do pierwowzoru nie przesadzając zbytnio z efektami komputerowymi i udowadniając, że rzeczywiście oglądał film Carpentera. Szkoda tylko, że nie udało mu się osiągnąć takiego klimatu, jaki odczuwaliśmy obcując z wersją z 1982 roku, ale pomijając owe potknięcie raczej nie należy narzekać.

3. "Seconds Apart" - film ów znalazł się w zestawieniu najlepszych produkcji grozy 2011 roku z prostego powodu: otóż, wyróżnia go oryginalna fabuła, której ze świecą szukać w obecnych czasach w tym gatunku. Ponadto "Seconds Apart" nie powinien zawieść entuzjastów krwawego kina, pełnego wyszukanych scen mordów, które od strony realizatorskiej mogą pochwalić się sporym realizmem. Obraz ten, bardzo niesłusznie, jest raczej niedoceniany w Polsce, ale moim zdaniem wielbiciele kina grozy, poszukujący czegoś nowego w tym gatunku powinni jak najszybciej zapoznać się z tą pozycją.


2. "Rytuał" - kolejny horror, który o dziwo nie jest remakiem, sequelem ani prequelem. Satanistyczna produkcja z doborową obsadą, traktująca o popularnych ostatnio egzorcyzmach. Podobno film został oparty na faktach, ale to nie ten fakt sprawia, że w moim subiektywnym rankingu cieszy się mianem jednego z najlepszych horrorów roku 2011. Film niejednokrotnie wywołuje autentyczne uczucie przerażenia u odbiorcy, co zawdzięczamy przede wszystkim starannie stopniowanej atmosferze grozy oraz kilkoma smaczkami w kreacjach opętanych osób. Nie ukrywam, że horrory satanistyczne należą do moich ulubionych w tym gatunku, a "Rytuał" znajduje się w ich ścisłej czołówce. Oby więcej takich nastrojowych produkcji, zmuszających do myślenia, a nie będących jedynie odmóżdżającą rozrywką dla mas.

1. "Krzyk 4" - tutaj zapewne zaskoczę wszystkich:) Po piętnastu latach Wes Craven postanowił przypomnieć nam o jednej ze swoich najsłynniejszych serii kręcąc czwartą odsłonę teen-slashera wszech czasów. "Krzyk 4" podobnie jak jego poprzednicy jest swego rodzaju pastiszem najsłynniejszych slasherów, ale równocześnie ich subtelną parodią. Co ciekawe Craven również ucieka się tutaj do autoparodii poprzednich części "Krzyku". Podczas gdy pierwowzór z 1996 roku kpił z zafascynowania publiczności schematycznymi slasherami, sequel brał na tapetę ich kontynuację, a część trzecia zajęła się parodią trylogii, czwórka wyśmiewa obecną modę na remake'i, co zważywszy na zniechęcenie wielbicieli grozy do "odgrzewanych kotletów" powinno ich zadowolić. Zdecydowanie najkrwawsza część serii, która w moim mniemaniu przebiła trójkę. Zdaję sobie sprawę, że film ten nie cieszy się wielką popularnością wśród polskich widzów, ale jeśli o mnie chodzi Craven dał mi dokładnie to, czego oczekiwałam i z niecierpliwością wypatruję odsłony piątej.

7 komentarzy:

  1. Hej, tutaj Marcin, twój czytelnik. Czy mogłabyś wrzucić krótką reckę na temat filmu: "Śmiertelna cisza / Dead Silence" ? Dzięki wielkie, pozdrawaiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Marcin:) Sorki, ale na razie nie planuję recki tego filmu - może kiedyś, jak mnie wena weźmie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne podsumowanie :) Zgadzam się z Tobą Buffy1977, że "Hellraiser: Revelations" to pomyłka roku. "Final Destination 5" też nie był rewelacyjny i jak zwykle schematyczny, ale nie będę aż tak na niego najeżdżać ;-) Co do perełek to jak najbardziej "Krzyk 4" i "Rytuał". "Cosia" nie oglądałam jeszcze. Natomiast jako wielbicielka paradokumentów o duchach dość fajnym filmem okazał się dla mnie "Grave Encounters". Super pomysł z tym podsumowaniem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne podsumowanie ale z 2 rzeczami się nie zgodzę.
    1:Oszukać Przeznaczenie 5 może nie wypadło tak dobrze ale wcale nie jest takie złe.
    2:Jeśli chodzi o Noc Rekinów to mnie zaciekawiła bo nie jest ważne żeby były hekto-litry krwi.Mi się podobał ponieważ miał fajny klimat.Nawet mojej siostrze a ona nie lubi filmów o rekinach

    OdpowiedzUsuń
  5. Myśle, że przy podsumowaniu 2011 roku warto też wspomnieć o Awakening. Według mnie to najlepszy film z tego rocznika ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale podsumowania dotyczą filmów, które w tymże roku zobaczyłam, a że "Szepty" widziałam dopiero w roku 2012 to na liście się nie znalazły:)

      Usuń
  6. Wiem, że horrory o rekinach są zwykle słabe, ale ja uważam, że noc rekinów była z nich najlepsza

    OdpowiedzUsuń