poniedziałek, 28 października 2024

„Nie ruszaj się” (2024)

 
Wczesnym rankiem pogrążona w żałobie kobieta imieniem Iris wyrusza do parku stanowego, w którym podczas rodzinnej wycieczki w wypadku zginął jej jedyny syn. W miejscu pamięci, na punkcie widokowym, gdzie po raz ostatni widziała swoje dziecko, zamierza targnąć się na własne życie, ale rozprasza ją nieznajomy mężczyzna, który przedstawia się jako Richard i opowiada zrozpaczonej kobiecie o tragedii, która spotkała go w przeszłości. Iris domyśla się, że obcy próbuje odwieść ją od samobójstwa, niemniej też się przed nim otwiera, a kiedy mężczyzna się oddala, postanawia odłożyć na później realizację swego desperackiego planu. Dogania Richarda i razem ruszają w drogę powrotną do zaparkowanych bardzo blisko siebie samochodów. Starania Iris, by dostać się na miejsce kierowcy w swoim pojeździe nie przynoszą rezultatu, a kiedy próbuje się wycofać, by wejść innymi drzwiami, drogę zagradza jej niebezpieczny osobnik pragnący spędzić z nią weekend w swoim domku letniskowym. Seryjny morderca ze środkiem tymczasowo paraliżującym mięśnie.

Plakat filmu © Netflix. „Don't Move” 2024, Raimi Productions, Hammerstone Studios, Capstone Studios

Pomysł na scenariusz serial killer thriller „Nie ruszaj się” (oryg. „Don't Move”) zrodził się jeszcze przed pandemią COVID-19. Dwaj zaprzyjaźnieni filmowcy, Brian Netto i Adam Schindler, którzy efekt swojej pierwszej filmowej współpracy przedstawili w 2013 roku - horror „Delivery” wyreżyserowany przez tego drugiego na postawie ich wspólnego scenariusza – niezobowiązująco dyskutowali o hipotetycznej historii z całkowicie sparaliżowaną postacią prowadzącą. Zastanawiali się, czy taka oferta mogłaby być atrakcyjna dla widza, czy byliby w stanie rozkręcić akcję z nieruchomą, przynajmniej przez większość seansu, postacią centralną. Po omówieniu tematu między sobą, koncepcję przedstawili dobrym kolegom, T.J. Cimfelowi i Davidowi White'owi, z którymi Adam Schindler pracował przy „Shut In” aka „Intruders” z 2015 roku, i którzy napisali „Don't Move” w trakcie tak zwanego twardego lockdownu tłumaczonego śmiercionośnym atakiem koronawirusa. Opinia publiczna o tym przedsięwzięciu została poinformowana w grudniu 2022 roku, a w maju 2023 ujawniono nazwiska producentów filmu, z założycielem Evil Dead Universe na czele – Sam Raimi działający z ramienia swojej firmy Raimi Productions, który miał już okazję pracować z Brianem Netto i Adamem Schindlerem: przy antologii filmowej „50 States of Fright” (2020). „Don't Move” kręcono w Bułgarii od czerwca do końca lipca 2023 roku. Produkcję kończono (ostatnie pięć dni zdjęć głównych) na mocy umowy tymczasowej z Gildią Aktorów Ekranowych-Amerykańską Federacją Artystów Telewizyjnych i Radiowych (SAG-AFTRA), związkiem, który 14 lipca 2023 roku rozpoczął najdłuższy w swojej działalności strajk. W kwietniu 2024 roku prawo do dystrybucji „Don't Move” na całym świecie nabyła firma Netflix, która udostępniła tę pozycję (oczywiście w swojej usłudze streamingowej) w drugiej połowie października tego samego roku.

Reżyserzy „Nie ruszaj się”, Brian Netto i Adam Schindler, nie ukrywają, że przygotowując tę opowieść dużo rozmawiali o takich filmach, jak „Doczekać zmroku” Terence'a Younga, „Blink” Michaela Apteda i „Nie oddychaj” Fede Alvareza. Myśli Briana Netto zaprzątało też „Ciche miejsce” Johna Krasinskiego, ale pomysłodawcy i czołowi twórcy survival thrillera o seryjnym mordercy... ścigającym niemogącą się ruszyć kobietę, utrzymują, że inspirowali się nie tyle konkretnymi dziełami, ile stylem paru szanowanych przez nich reżyserów: Alfreda Hitchcocka, Briana De Palmy i M. Nighta Shyamalana. Czyli bardziej wpływy reżyserskie niż filmowe. Sama nigdy bym się nie domyśliła, że ten mdły dreszczowiec powstawał pod natchnieniem potężnego talentu twórcy między innymi wybitnej „Psychozy” (1960) i mistrzowskich „Ptaków” (1963) i poniekąd jego następcy, który spłodził choćby niedoścignioną ekranizację/adaptację debiutanckiej powieści Stephena Kinga, „Carrie” (1976), fenomenalne „Siostry” (1972) i genialne „W przebraniu mordercy” (1980). Pomysł całkiem obiecujący – farmakologicznie unieruchomiona bohaterka walcząca o życie w leśnych ostępach nawiedzonych przez seryjnego mordercę – ale ten lekki powiew świeżości nie mógł mi zrekompensować znikomego zainteresowanie autorów „Nie ruszaj się” osobowością protagonistki. O Iris (w tej roli Kelsey Asbille, którą muszę pochwalić za sugestywną grę oczami, a poza tym nic szczególnego; w każdym razie mnie jej kreacja nie porwała) wiedziałam tylko tyle, że jest mężatką, pomimo usilnych starań niepotrafiącą opłakać ukochanego Mateo, kilkuletniego syna, który spadł z punktu widokowego w Massey Big Sur State Park w trakcie rodzinnej wycieczki, i że podjęła decyzję o odebraniu sobie życia. W tym samym miejscu, w którym zginęło jej jedyne dziecko kobieta zamierza definitywnie zakończyć swoje męki. Mękę istnienia ze świadomością bezpowrotnej straty bezcennej latorośli, na moment spuszczonej z oczy przez ojca, gdy matka zbierała kwiaty kawałek dalej. Tego wszystkiego dowiadujemy się z rozmowy z nieobojętnym przechodniem. W dzisiejszych czasach mało kto zwróciłby uwagę na człowieka stojącego nad przepaścią, niebezpiecznie blisko wysokiej kamiennej góry pełniącej funkcję wieży widokowej, atrakcji turystycznej w parku stanowym w kalifornijskim regionie Big Sur. Iris nie spodziewała się, że o tak wczesnej porze spotka jakiegoś człowieka w tym soczyście zielonym zakątku (oszałamiające piękno naturalnego krajobrazu uchwycone na - bynajmniej mrocznych - zdjęciach Zacha Kupersteina; m.in. „Oczy matki” Nicolasa Pesce, „Nocne czuwanie” Keitha Thomasa, „Barbarzyńcy” Zacha Creggera, „Randka w ciemno” Anny Kendrick), tym bardziej „przedstawiciela wymierającej rasy” nieskupionych wyłącznie na sobie. Gadatliwego Richarda (niezgorszy występ Finna Wittrocka), który nieproszony podzieli się z obcą kobietą swoim traumatycznych doświadczeniem. Wyznanie za wyznanie, a potem wspólny spacer do zaparkowanych drzwi w drzwi samochodów. W kulminacyjną scenę tego długiego prologu zgrabnie wmontowano rozgorączkowaną czołówkę. Kierownictwo nad montażem objął Josh Ethier, któremu doświadczenia w kinie grozy odmówić nie można (m.in. „Contracted” Erica Englanda, „Nadal tu jesteśmy” Teda Geoghegana, „Leatherface” Alexandre'a Bustillo i Juliena Maury'ego, „Ekstaza” i „Ścięta noc” Joe Begosa, „Małgosia i Jaś” Osgooda Perkinsa), natomiast niedostatecznie charakterną, w mojej ocenie, ścieżkę dźwiękową skomponowali Mark Korven (m.in. „Cube” i „W wysokiej trawie” Vincenzo Nataliego, „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” i „Lighthouse” Roberta Eggersa, „Czarny telefon” Scotta Derricksona, „Omen: Początek” Arkashy Stevenson) i Michelle Osis (m.in. „Knuckleball” Michaela Petersona, „Alive” Roba Granta, „Żądza krwi” Amelii Moses, „Carved: zemsta” Justina Hardinga).

Plakat filmu © Netflix. „Don't Move” 2024, Raimi Productions, Hammerstone Studios, Capstone Studios

Znika sympatyczny Richard - pojawia się sadystyczny Andrew. Odchodzi życzliwa dusza, umiera sprzymierzeniec kobiety, która straciła wolę życia, a przychodzi człowiek opętany żądzą mordu, który najpierw zamierza „zabawić się” z główną bohaterką „Nie ruszaj się” Briana Netto i Adama Schindlera. Iris znalazła się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie – gdyby tego ranka nie ogarnęła ją przemożna potrzeba odwiedzenia miejsca śmierci i pamięci Mateo, najprawdopodobniej nigdy nie zostałaby wytypowana na weekendową towarzyszkę zastanawiająco nieuchwytnego zabójcy. Krwawy Andrew genialnym strategiem z całą pewnością nie jest; zdecydowanie typ mający więcej szczęścia niż rozumu. Dawniej może i zachowywał większą ostrożność, ale poznajemy go jako sprawcę niezorganizowanego... bo nadmiernie pewnego siebie? Tak czy inaczej, morderca ze strzykawką nie wpada na to, by przeszukać obezwładnioną ofiarę i nie widzi potrzeby biegania za nią po lesie. Iris ma najwyżej dwadzieścia minut do utraty władzy nad swoim ciałem, a to za mało, żeby znaleźć bezpieczną kryjówkę na „zielonym pustkowiu”, prawda? Jak w klasycznym slasherze: ona pędzi co tchu, a on leniwym krokiem podąża za nią. Nie panikuje, gdy traci ją z oczu, bo wie, że w końcu padnie – środek, który jej wstrzyknął nie pozbawi jej przytomności, ale przez jakąś godzinę Iris nie będzie mogła ruszyć nawet palcem; straci czucie w całym ciele. Będzie widzieć i słyszeć, ale nie będzie mówić. Można liczyć na tak zwane ujęcia kamery subiektywnej – zdjęcia z perspektywy niezupełnie nieruchomej bohaterki. Wbrew przewidywaniom nielotnego zbrodniarza, Iris ciągle się przemieszcza. Nie rusza się, ale „chodzi”:) Podejrzewam, że filmowcy świetnie się bawili wymyślając sposoby na „przerzucanie” protagonistki z miejsca na miejsce – podejrzewam, że to był całkiem przyjemny trening kreatywności, ale wysoki stopień prawdopodobieństwa w tej hipotetycznej zabawie najwyraźniej nie był bezwzględnie wskazany. UWAGA SPOILER Nieziemsko zaawansowane umiejętności pływackie (w rwącej rzece i głębokim jeziorze), a przynajmniej mnie zakrawało to na jakąś nadnaturalną moc. Niektórzy mogą też z powątpiewaniem przyjąć akcję ratowniczą lokalnego mieszkańca (żeby nie było, ja się biedaka nie czepiam, mógł nie wiedzieć) - jeśli znajdujesz osobę w takim stanie jak Iris lepiej upewnij się, że nie doznała urazu kręgosłupa przed wtaszczeniem jej na taczkę ogrodową KONIEC SPOILERA. Wydawać by się mogło, że przy tak znikomej zawartości wizualnej makabry, filmowcy postawią na jakość, tym bardziej, gdy radą służy główny organizator jednej z najwystawniejszych uczt gore w historii kinematografii, arcydzieła „Martwe zło” (1981), obawiam się jednak, że nawet najwięksi miłośnicy obrazów generowanych komputerowo (o preferowanych przeze mnie efektach praktycznych mogłam zapomnieć) nie zachwycą się kunsztem wykonania płonących zwłok, zgruchotanej czaszki i fantazyjnie – że tak niesmacznie to ujmę – przebitej twarzy. Mnie jednak najbardziej uwierała całkowita obojętność, z jaką przyjmowałam nadludzkie zmagania Iris z szaleńczo zdeterminowanym oprawcą i własnym ciałem. Nieznajomej, której seryjny morderca przywraca wolę życia. To cały rozwój pierwszoplanowej postaci pozytywnej, kochającej matki tragicznie zmarłego chłopczyka, która odmówiła mi innych informacji na swój temat. Marzyłam o nawiązaniu choćby nikłej więzi z Iris, o zmniejszeniu tego okropnego dystansu najwyraźniej wpisanego w scenariusz; obok ogromnej przewidywalność, która naturalnie nie dodaje napięcia tej, bądź co bądź, niewyszukanej historii w plastikowej oprawie wizualnej. Dynamiczna akcja ponad postaciami, aczkolwiek odniosłam wrażenie, że antagoniście poświecono trochę więcej uwagi niż protagonistce.

Nie ruszaj się” w reżyserii Briana Netto i Adama Schindlera to typowy współczesny reprezentant serial killer movies. Thriller bezpieczny, grzeczny, postępowy. Ależ daleką drogę przeszedł ten nurt filmowy: od „M- Morderca” Fritza Langa przez „Psychozę” Alfreda Hitchcocka, „Henry – Portret seryjnego mordercy” Johna McNaughtona, „Milczenie owiec” Jonathana Demme'a, „Siedem” Davida Finchera” i „American Psycho” Mary Harron po - wybaczcie ironiczny ton - nareszcie takie przyjazne widzowi, ucywilizowane dreszczowce, jak „Nie ruszaj się”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz