Stronki na blogu

piątek, 9 grudnia 2011

"Oszukać przeznaczenie 5" (2011)

Grupa młodych ludzi wybiera się na wycieczkę integracyjną. Przejeżdżając przez wiszący most główny bohater, Sam, doznaje sugestywnej wizji, która zmusza go do opuszczenia autobusu, wraz z kilkoma znajomymi. Chwilę później most zawala się, a osoby, którym udało się uciec przeznaczeniu stają się jego kolejnym celem.

Seria "Oszukać przeznaczenie" stała się pewnego rodzaju polem do popisu dla speców od efektów specjalnych, którzy prześcigają się w wymyślaniu coraz to bardziej spektakularnych scen mordów, nie bacząc na ich stopień wiarygodności. Nie napiszę nic odkrywczego na temat fabuły piątej części, bo i sam film z pewnością do takich nie należy. Na początku mamy wizję głównego bohatera, gdzie widzi, że wiszący most, którym właśnie podąża autobusem wraz ze swoimi znajomymi zawala się, doprowadzając do śmierci niemal wszystkich osób na nim przebywających. Następnie wizja zostaje przerwana, a przerażony Sam wyprowadza z autobusu paru swoich przyjaciół, tym samym ratując im życie. Most, rzecz jasna, spada do rzeki, zupełnie jak to przeczuwał Sam. Sprawę zaczyna badać policja, którą przede wszystkim interesuje to, skąd nasz bohater wiedział, że dojdzie do katastrofy - zupełnie jak w części pierwszej. Idąc dalej będziemy świadkami uroczystości żałobnej ku czci zmarłych na feralnym moście, czyli kolejna kopia motywu z jedynki. A potem, jak zwykle, mamy już tylko zgony cudem ocalałych z katastrofy w takiej kolejności, w jakiej mieli zginąć w jej trakcie, gdyby nie interwencja Sama. Nowością fabularną jest jedynie wprowadzenie kolejnego sposobu uniknięcia przez bohaterów krwawego przeznaczenia. Otóż, okazuje się, że wystarczy, aby zamordowali jakąś osobę trzecią, tym samym zawłaszczając sobie jej życie. Ciekawe urozmaicenie fabuły, dające widzom pewnego rodzaju ułudę, że nie oglądają idealnych kopii poprzednich części.

Akcja "Oszukać przeznaczenie 5" jest do tego stopnia nierówna, że zauważalnie oscyluje pomiędzy kompletną nudą a miłą dla spragnionych mocnych wrażeń widowiskowością. Sekwencje niekończących się, mało interesujących dialogów pomiędzy protagonistami przeplatają się z wygenerowanymi komputerowo scenami rzezi, które swoją drogą poza pikselową sztucznością nie mają nam nic do zaoferowania. Pomysłowość twórców odnośnie eliminacji bohaterów przez nieubłagane przeznaczenie, oczywiście, jest godna podziwu, ale co z tego, skoro zabrakło tutaj najważniejszego: wiarygodności. Reasumując, jeśli chodzi o krwawe momenty dostaniemy coś na kształt "Piranii 3D", choć akurat jedna akcja przeznaczenia przykuła moją uwagę - dziewczyna poszatkowana przez laser, podczas badania wzroku. Niezły wynik, jak na półtoragodzinny seans...

Najciekawsze jest z pewnością zakończenie - jedyny powód, dla którego warto trochę pomęczyć się przez te półtora godziny. Jednakże muszę tutaj zaznaczyć, że finał zaskoczy jedynie osoby, które widziały jedynkę. UWAGA SPOILER Ukazanie na końcu wydarzeń z pierwszej części serii zrobiło z piątki prequel - historia zatoczyła koło, a przy okazji w interesujący sposób zamknęła całą sagę. Jeśli twórcy nie zdecydują się na kręcenie kolejnego sequela to rozwiązanie fabularne pokazane nam w tym filmie idealnie wszystko zakończy KONIEC SPOILERA. Dodatkowo przed napisami końcowymi czeka nas niespodzianka, będąca kompilacją scen mordów z poprzednich części, mająca pewnie za zadanie zapewnić gratisowe wrażenia widzom oglądającym film w kinie w technologii 3D.

Aktorstwo stoi na zadziwiająco niskim poziomie, szczególnie w przypadku odtwórców dwóch głównych ról: Nicholasa D'Agosto i Emmy Bell. Każdy ich ruch, każdy dialog i mimika są do tego stopnia drewniane, że aż zastanawiałam się, jakim cudem dano im szansę zaprezentowania swoich możliwości w wysokobudżetowym filmie. Z obsady jedynie podobał mi się Tony Todd, który po nieobecności z trójce i czwórce znów miał możliwość pojawienia się w roli epizodycznej w odsłonie piątej, szkoda tylko, że tak krótko możemy z nim obcować:(

Niewiarygodne, ale piątka jak dla mnie jest jeszcze gorsza od marnej czwórki, a myślałam, że bardziej już zepsuć się tej serii nie da. Kino idealne dla młodych ludzi, gustujących w nowoczesnej, efekciarskiej technice. Z horrorem to ten film dużo wspólnego nie ma - już prędzej zaklasyfikowałabym go do średniej klasy produkcji akcji. Taka mała dygresja do poważnych wielbicieli filmowej grozy - raczej nie warto marnować półtorej godziny życia dla intrygującej końcówki, lepiej od razu sięgnąć po pilota i przewinąć do finału.