sobota, 16 marca 2024

„Snatchers” (2019)

 
Rok 2012. Aby zatrzymać przy sobie chłopaka, który właśnie wrócił z Meksyku przesadnie dbająca o swój szkolny status licealistka Sara Steinberg oddaje mu dziewictwo, a już nazajutrz doznaje wczesnych objawów ciąży. Następnego dnia budzi się z wielkim brzuchem, a wsparcia szuka u byłej przyjaciółki Hayley Chamberlain, prymuski, którą Sara odepchnęła po wejściu do uczniowskiej śmietanki towarzyskiej. Razem jadą do kliniki aborcyjnej, gdzie okazuje się, że dziewczyna, która uprawiała seks przed kilkudziesięcioma godzinami jest w dziewiątym miesiącu ciąży. I gdzie następuje poród inwazyjnego organizmu faktycznie obcego. Dziewczynom udaje się przeżyć pierwszy wściekły atak egzotycznego pasożyta, ale to nie koniec nietypowych problemów nastoletniej matki. Obcy za nią chodzi, zostawiając za sobą stosy trupów. Sara i Hayley nie mają wyboru – muszą ratować świat!

Plakat filmu. „Snatchers” 2019, MAKE GOOD Content

Komediowy horror science fiction o cudzie narodzin produkcji amerykańskiej. W 2015 roku Stephen Cedars, Benji Kleiman i Scott Yacyshyn, nakręcili krótkometrażowy film o osobliwym stanie (nie)błogosławionym - który wyrósł z pomysłu na historię czterdziestoletniej kobiety przebywającej w bazie wojskowej, gdzie miało dojść do „kosmicznego zapłodnienia” - jako dowód koncepcji, wykonalności scenariusza przedstawionego wcześniej ich niekryjącemu niezrozumienia menadżerowi. Miniprodukcja przekonała agenta i przyciągnęła wielką amerykańską firmę Warner Bros. - pierwszy nabywca pomysłu o obcym wewnątrz niej, który następnie został wykorzystany w serialu „Snatchers” (2017-2018), koniec końców zrealizowanym pod szyldem MAKE GOOD Content Paula Younga (m.in. współproducent „Klątwy Jessabelle” Kevina Greuterta). Film pełnometrażowy, który swoją światową premierę miał w marcu 2019 roku na South by Southwest Film Festival, „Snatchers” w reżyserii Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana – scenariusz napisali ze Scottem Yacyshynem – to głównie ponowne wykorzystanie scen z pierwszego sezonu ich zwariowanego serialu (w tym przypadku do zespołu reżyserskiego dołączył Michael Lukk Litwak) o nastolatce w niechcianej ciąży.

Wredne dziewczyny spotykają Obcego” (komedia Marka Watersa z 2004 roku i filmowa seria filmowa otwarta w 1979 roku horrorem science fiction Ridleya Scotta) – tak pierwsze pełnometrażowe osiągnięcie reżyserskie Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana podsumowały odtwórczynie czołowych ról: Mary Nepi (jako Sarah Steinberg) i Gabrielle Elyse (jako Hayley Chamberlain), które na casting do shorta „Snatchers” zgłosiły się na końcu. Ostatnie przesłuchiwane aktorki „gotowe na bliskie spotkanie trzeciego stopnia”. Uczestniczenie w „historycznym” wydarzeniu, do którego doszło w stanie Utah (główne lokalizacje: miasta Midvale, Heber City i Salt Lake City). Właściwie dzień jak co dzień w świecie horroru. Typowa przygoda przez „komentatorów” porównywana choćby do kultowego obrazu Joe Dantego pt. „Gremliny rozrabiają” - domniemana próba przywołania ducha familijnych opowieści z dreszczykiem, czy jak kto woli opowieści fantastycznych z lat 80. XX wieku. Ale mnie jakoś po głowie chodził „Niegrzeczny Milo” Jacoba Vaughana, horror komediowy uwolniony w 2013 roku; i przypomniały się też „Zęby” Mitchella Lichtensteina, a nawet genialne „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella. Stephen Cedars zapewniał, że „Snatchers” nie miał być „filmem z przesłaniem”, moralitetem skierowanym do młodych ludzi myślących o rozpoczęciu współżycia seksualnego. To miała być opowieść „pozytywnie nastawiona do seksu”, nieuderzająca w apokaliptyczne tony najbardziej zaangażowanych, żeby nie powiedzieć fanatycznych propagatorów abstynencji seksualnej. Kult dziewictwa i zawoalowana polemika autorów „Snatchers”. Przedmałżeńska inicjacja seksualna – w dodatku przed osiągnięciem pełnoletności – prowadząca do... apokalipsy. W każdym razie „nieprzystojne zachowanie” piętnastoletniej protagonistki „Snatchers” Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana narazi całą ludzkość. Inwazja porywaczy ciał przypadkiem spowodowana przez amerykańską licealistkę, bo przecież nie przez jej chłopaka, zarozumiałego Skylera Cole'a (zabawna, ciekawie przerysowana kreacja Austina Frybergera). Seks można uprawiać wyłącznie dla przyjemności? Taki pogląd Sara Steinberg wygłasza na forum klasy, a nauczyciel nie raczy jej poprawić! Demoralizacja nieletnich! Haniebne wmawianie dziewczynkom, że celem stosunków seksualnych nie musi być prokreacja. Ale dla Sary jest jeszcze nadzieja – tylko połowicznie skażona „przebrzydłą lewacką propagandą”, nieobarczająca odpowiedzialnością chłopaka. Przyjemność jego, konsekwencje jej. Mogła nie rozkładać nóg, prawda? Hayley ma czelność się z nią nie zgadzać – wyglądała na porządną (nigdy nikomu do łóżka nie wskoczyła), ale kiedy trzeba wypić piwo, którego jej koleżanka sobie nawarzyła, opowiada typowe bajeczki wściekłych macic (bo chyba tak kulturalni ludzie tytułują niektóre kobiety...?). Rzekoma sojuszniczka próbuje zawrócić główną bohaterkę „Snatchers” Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana ze słusznej drogi. Zbłąkana owieczka zmierza ku cnotom niewieścim (cokolwiek to jest), a jej tak zwana przyjaciółka robi wszystko, co w jej mocy, by w grzechu pozostała.

Kadr z filmu. „Snatchers” 2019, MAKE GOOD Content

Patriarchalna rzeczywistość urojona seryjnych morderczyń dzieci nienarodzonych. Antykoncepcja awaryjna na śniadanie, obiad i kolację (w sumie jakieś trzy kilogramy piguł dziennie), a kiedy to zawiedzie opychają się tabletkami poronnymi – czytanie ze zrozumieniem ulotek dołączonych do opakowań wyrobów farmaceutycznych opanowali tylko panowie, dlatego przed domami rozwiązłych pań widuje się ciężarówki wypełnione podstawą ich niezdrowej diety. Niestety, piętnastoletnia bohaterka „Snatchers” Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana, zorientowała się, że jest w ciąży najwyżej parę godzin przed porodem. Zostaje więc klinika aborcyjna, przed którą stoi dżentelmen z transparentem i mówi: „Boże, ulituj się nad dziwkami, albowiem nie wiedzą, co czynią”, czy coś w tym rodzaju. Jedna „nierządnica” straciła dziewictwo przedwczoraj, a druga inicjacji seksualnej jeszcze nie przeszła. Po powrocie z Meksyku (program wymiany uczniowskiej) Skyler Cole przeprowadził poważną rozmowę z dziewczyną, której najwidoczniej wydawało się, że nadal są parą. W każdym razie Sara Steinberg miała nadzieje, że „najlepsza partia w szkole” zmieni zdanie, ale nie – Skyler ewidentnie zmęczył się czekaniem na skonsumowanie ich związku. Tak to widzi Sara, dziewczyna, która w końcu ulegnie. Odwiedzi niezaopatrzonego w prezerwatywy aroganckiego młodzieńca, któremu w ogniu rozkoszy zapomni się, że to miał być stosunek przerywany. Ale to nic, Sara nie będzie robić mu wymówek, bo mógłby poszukać pocieszenia u innej. Na przykład Kiany, niby najlepszej przyjaciółki Sary, a już na pewno najmniej dyskretnej członkini - liderki - popularnej paczki, dla której główna bohaterka „Snatchers” poświęciła prawdziwą przyjaźni, o czym zaświadczy już reakcja na nagłe pogorszenie samopoczucia Sary: poranne mdłości, incydent na szkolnym korytarzu. Zaniepokoi się jedynie wzorowa uczennica Hayley Chamberlain. Ulubienica rodzicielki Sary, samotnej matki tęskniącej za swoją małą córeczką. Niepotrafiącej przebić się przez mur, jakim otoczyła się dorastająca latorośl. Naburmuszona dziewczyna niedopuszczająca kochającej mamy do swoich sekretów. Zdaniem Sary kobiety przewrażliwionej, może nawet histeryzującej i z pewnością nietaktownie narzucającej się ze swoim towarzystwem. Nadopiekuńczej, nieszanującej prywatności Sary, wścibskiej i drażniąco szczebioczącej fanki Hayley. Można by pomyśleć, że chętnie zamieniłaby się z państwem Chamberlain córkami i to jeszcze przed masakrą bękartów Sary. Nielegalnych obcych. Czy to aby nie brzmi ksenofobicznie? To nie one ukuły niepoprawny politycznie termin „nielegalny imigrant”. Sara i Haley przysięgają, że nie są wrogo nastawione do cudzoziemców, ani nawet lekko uprzedzone, ale skoro w Stanach Zjednoczonych takie rzeczy się nie zdarzają, a Skyler właśnie wrócił z Meksyku... Tyle się mówi o pasożytach przywożonych z zagranicznych wakacji. Takich wczepiających się w karki organizmów żywych i przejmujących kontrolę nad ich funkcjami motorycznymi? Właściwie przejęci ludzie wyglądaliby zupełnie jak zombie, gdyby nie opuszczone głowy i „narośl z bystrymi oczkami”. Animatroniczny słodziak. Porusza się jak pająk na dopalaczach – czyli nie najprzyjemniejszy widok dla takiej arachnofobiczki jak ja – ale jako „władca marionetek” rozbraja spojrzeniem. Mruga porozumiewawczo, a niekiedy jakby z ogromnym zdziwieniem przygląda się dwunożnym stworzeniom zabawnie ruszającym otworami gębowymi i wskazującym na niego jakimś żelastwem. Obcy w obcym kraju. Mała maszyna do zabijania teoretycznie podążająca za biologiczną matką. Masakra w amerykańskiej miejscowości z wykorzystaniem praktycznych efektów specjalnych – pokawałkowane ciała w „morzu” różowawej krwi – która nikogo o mdłości przyprawić nie powinna. Poza substancją imitującą krew makabryczne rekwizyty prezentują się całkiem realistycznie, ale lekka tonacja i humorystyczne dodatki (na przykład odcięte ramię policjanta z palcami zaciśniętymi na pączku; na marginesie, akcja z blenderem może przypomnieć „Następny jesteś ty” Adama Wingarda) zamierzenie psują efekt szokujący. Można powiedzieć, że twórcy dołożyli starań, by oswoić widza z potencjalnie niesmacznymi widokami – figlarne krwawe ujęcia, gore z przymrużeniem oka (też całkiem widowiskowe organiczne „budowle” obcych, kokonowy show najeźdźców z nastoletniego łona), jak to zwykle w komediowych siekaninach bywa. Reżyserzy „Snatchers” zdradzili, że praca z animatroniką była niemałym wyzwaniem – wymagana „nadludzka” cierpliwości, bo jak niechcący wychodzi ci uroczy Pokemon, musisz zaczynać niemal od początku – ale najtrudniejszą częścią zadania prawdopodobnie było połączenie efektów praktycznych z komputerowymi: zabawnymi obrazami tandetnymi. Wszak trochę sztuczności jeszcze nikogo nie zaszkodziło. „Snatchers” Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana posiada cechy pastiszu/karykatury, przy czym „na tapetę” nie wzięto tylko mrocznych powieści o inwazji obcych, horrorów science fiction, ani nawet familijnych monster movies z poprzedniego wieku – pompatyczne amerykańskie superprodukcje, przeróżne opowieści o dzielnych Amerykanach ratujących świat przypuszczalnie też znalazły się w kręgu zainteresowania niegrubiańskich kawalarzy. Obśmiewanie poprawne politycznie:) Uwaga: po napisach końcowych jeszcze jedna scenka.

Bezpretensjonalna rozrywka debiutujących w pełnym metrażu amerykańskich reżyserów, w większości zmontowana z wypuszczonego dwa lata wcześniej pierwszego sezonu ich serialu pod tym samym tytułem. „Snatchers” Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana to standardowy teen horror w sosie komediowym. Łatwo wchodzące stereotypowe dziełko, komentujące współczesną rzeczywistość w odpowiednio przejaskrawionym stylu. Sposób na rozluźnienie – kiedy pasożyty rozrabiają.

1 komentarz: