wtorek, 28 sierpnia 2012

Sebastian Fitzek „Odłamek”

Marc Lucas nie może pogodzić się z tragiczną śmiercią swojej ciężarnej żony w wypadku samochodowym, z którego on wyszedł jedynie z odłamkiem w karku. Zrozpaczonemu mężczyźnie wpada w oko reklama pewnej kliniki, która rzekomo potrafi wymazać z pamięci człowieka jedynie złe wspomnienia. Marc zgłasza się do tego eksperymentu, ale już po wstępnych badaniach ma zamiar się z niego wycofać. Jednak, kiedy wraca wieczorem do domu odkrywa, że zamieszkuje go inna osoba. Ktoś, kogo nie spodziewał się już nigdy zobaczyć. Od tego momentu Lucas zostanie wciągnięty w splot tak dziwnych wydarzeń, że zacznie wątpić w swoje zdrowie psychiczne.
„Czy mogło być coś bardziej przerażającego niż chwila, kiedy kurtyna iluzji się podnosiła i otwierał się widok na czającą się za nią okrutną rzeczywistość. Chwila, w której człowiek nie pragnął niczego więcej niż powrotu do zwykłego świata. Nawet jeśli ten świat w ogóle nie istniał.”
Sebastian Fitzek, niemiecki autor bestsellerowych thrillerów, w „Odłamku” prezentuje swoim czytelnikom coś więcej niż psychologiczny dreszczowiec – konfrontuje ich z prawdziwym obłędem. Na początku dostaniemy zwykłą obyczajówkę, w trakcie której pobieżnie zapoznamy się z osobistą tragedią Marca Lucasa oraz jego rozpaczliwymi próbami powrotu do stanu sprzed wypadku. Akcja nabierze rozpędu dopiero po pierwszej wizycie mężczyzny w klinice badań nad pamięcią – mniej więcej od setnej strony fabuła zacznie gnać do przodu w zawrotnym tempie, przeskakując z jednego punktu kulminacyjnego do drugiego, a czytelnik stosunkowo szybko odkryje, że mówiąc kolokwialnie, zwyczajnie zgłupiał. Kiedy Lucas odkrywa, że nie jest sobą, dochodzi do oczywistego wniosku, z którym odbiorca ochoczo się z nim zgodzi – zwariował i tyle. Jednak z czasem zaczniemy wątpić w taką ewentualność, bowiem akcja miejscami zacznie skłaniać się ku szeroko zakrojonej teorii spiskowej, w którą również, z biegiem trwania lektury, trudno nam będzie uwierzyć. Wierzcie mi, te dwie ewentualne interpretacje fabuły „Odłamka” nie są jedynymi, które systematycznie podrzuca nam autor, a każda kolejna coraz bardziej nas dezorientuje, coraz mocniej pcha w prawdziwe szaleństwo. I mimo, że Fitzek rezygnuje z duszącej atmosfery postępującej paranoi na rzecz dynamicznej akcji w ogóle nie przeszkodzi to czytelnikowi wpaść w jego psychologiczne sidła. Z czasem zaczniemy podejrzewać dosłownie wszystkich o spiskowanie, ale równocześnie poddamy w wątpliwość zdrowie psychiczne głównego bohatera. Interesujący paradoks, prawda?
„Czuję się jak człowiek, który połknął magnes, ale ten magnes nie przyciąga metalu, lecz obłęd. I bardzo się boję, że jego działanie z sekundy na sekundę jest coraz silniejsze.”
Nie po raz pierwszy spotkałam się z książką, podczas czytania której nie wiedziałam, o co tak naprawdę chodzi, którą za wszelką cenę pragnęłam skończyć, bynajmniej nie dlatego, ze byłam mało interesująca (wręcz przeciwnie!), ale najzwyczajniej w świecie chciałam poznać zakończenie, bo w trakcie lektury nie było najmniejszej możliwości, abym przewidziała intrygę przygotowaną przez Fitzka. Autor, oczywiście, daje nam sygnały, odnośnie finału, ale wspomina o nich mimochodem, a spośród tego całego szaleństwa nie sposób odsiać prawdy od ułudy. „Odłamek” przypomina nieco misterną układankę, której poszczególne elementy pozornie do siebie nie pasują, a każdy kolejny puzzel podrzucany przez autora coraz mocniej zaskakuje czytelnika, coraz bardziej odwraca bieg fabularny, a tym samym możliwą interpretację fabuły. Określenie „psychothriller” chyba znakomicie oddaje gatunek, do którego śmiało można zaszufladkować tę powieść – to tego rodzaju lektura, w trakcie której nie tylko główny bohater wariuje, ale również osoba zapoznająca się z jego surrealistycznym położeniem. Znacznie pomaga w tym sugestywna kreacja Marca Lucasa. Fitzkowi udało się przekonać mnie do realności wymyślonej przez siebie postaci, która ze swoimi wadami, zaletami i przede wszystkim lękami sprawia wrażenie osoby, którą z powodzeniem moglibyśmy spotkać na ulicy, której daleko do jakichkolwiek nieprzekonujących cech. A reszta bohaterów? Hmm, to wszystko spiskowcy, prawda? Całe miasto knuje przeciwko Lucasowi, dosłownie wszyscy z sobie tylko znanych powodów pragną go zniszczyć – właśnie w taki sposób będziecie myśleć o pozostałych bohaterach tej książki, aż do końca, aż do wstrząsającego, na wskroś zaskakującego finału, podczas którego dojdziecie do nieuniknionego wniosku, że oto Fitzek zrobił z was paranoików:)
Podobała wam się lektura „Dziecka Rosemary”? Czy Ira Levin wciągnął was w prawdziwe szaleństwo? Jeśli tak to teraz zamieńcie duszący klimat tego kultowego horroru na pełną zwrotów akcji historię, w której nic nie jest tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka i sięgnijcie po „Odłamek” Sebastiana Fitzka, a na pewno skończycie w „domu bez klamek”:)
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

4 komentarze:

  1. Czytałam niedawno książkę autora. Bardzo podobają mi się jego "szalone pomysły", więc po kolejną książkę też chętnie sięgnę:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal ksiazka czeka na polce, ale po Twojej recenzji jeszcze bardziej chce po nia czym predzej siegnac :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz @Buffy1977, że ta Twoja recenzja zapaliła mi w głowie czerwoną lampkę? ;-) Jak słyszę, że książka nie jest szablonowa i ma wstrząsający finał, którego nie tak łatwo można się domyślić (albo wcale) to już mi się podoba... Zaraz sprawdzę, czy w formie ebooka gdzieś znajdę. Dzięki za bardzo interesującą recenzję! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie noo... Mega mnie to zaciekawiło. Serio. Z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń