Seth, wraz ze swoją dziewczyną Judy, wprowadza się do starego domu na odludziu, nieopodal miasteczka Lowensport. Choć oboje borykają się ze wspomnieniami z ich traumatycznej przeszłości, teraz kiedy Seth został okrzyknięty twórcą najlepiej sprzedającej się gry komputerowej w Stanach Zjednoczonych, niczego im nie brakuje. Mają nadzieję, że życie na prowincji pozwoli im odpocząć od ciągłego zgiełku dużego miasta. Jednak już wkrótce odkryją, że mieszkańcy Lowensport skrywają mroczną tajemnicę, że demony z przeszłości jeszcze nie powiedziały swojego ostatniego słowa. Wkrótce w okrutny sposób zaczną ginąć ludzie, a Seth i Judy, wbrew sobie, znajdą się w centrum tego koszmaru.
Jak dotąd na polskim rynku ukazały się jedynie trzy książki Edwarda Lee. Pierwsza, „Sukkub”, wydana dopiero w 2011 roku zabrała czytelników w krwawą podróż, okraszoną perwersyjnym seksem. Powieść „Ludzie z bagien”, choć mniej makabryczna od swojej poprzedniczki, przez wzgląd na łamanie odrażającego dla mnie tematu tabu, najbardziej mniej zniesmaczyła, najdłużej utkwiła mi w pamięci. Podobnie, jak w przypadku każdej nowej książki Stephena Kinga i Jacka Ketchuma, tak i na kolejnego Edwarda Lee czekałam z prawdziwym utęsknieniem. „Sukkub” i „Ludzie z bagien” tak wysoko podnieśli poprzeczkę, że raczej niemożliwością było ją przeskoczyć, tym bardziej, że stały czytelnik Lee doskonale wiedział, czego może się spodziewać. „Golem” jest stosunkowo nową pozycją w dorobku Lee, gdyż pierwsze wydanie powieści miało miejsce w 2009 roku. Jak to u tego autora możemy spodziewać się ustalonego schematu fabularnego – protagoniści kontra niewyobrażalne zło, które szczególnie umiłowało sobie krwawe rzezie. Dwutorowość akcji (wydarzenia z 1880 roku i te współczesne) pozwala czytelnikowi równomiernie zapoznawać się z koszmarnymi zdarzeniami, które postawiły naszych protagonistów w bardzo niewygodnym położeniu. Jak sam tytuł wskazuje kluczowym antagonistą jest Golem, odrażająca postać pokryta gliną, sprowadzoną z Czech, które to państwo, a ściślej jego folklor zainspirował Lee do napisania niniejszej książki.
Jeśli ktoś liczy na nieustanny rozlew krwi to mocno się zawiedzie, bo choć w drugiej połowie powieści elementy gore wysuwają się na pierwszy plan, początkowo autor stawia raczej na dokładną charakterystykę bohaterów. Seth i Judy poznali się na odwyku, on wychodził z alkoholizmu, w który wpędziła go tragiczna śmierć żony, a ona borykała się z poważnym uzależnieniem od twardych narkotyków. Teraz starają się rozpocząć nowe życie, ale na nieszczęście dla nich wybrali sobie do tego celu niewłaściwe miasteczko, z czego czytelnik doskonale zda sobie sprawę już po zapoznaniu się z niepokojącym prologiem. Lee poświęca też sporo miejsca małej szajce narkotykowej, w której działają zarówno zwykłe oprychy, jak i miejscowa policja. Ich odrażające czyny na ludziach z „konkurencyjnej firmy” powinny zadowolić spragnionych makabry odbiorców, w tej pierwszej, poznawczej połowie powieści. Ponadto, co jakiś czas będziemy cofać się w przeszłość, do roku 1880, gdzie Lee pokusi się o przybliżenie nam genezy Golema oraz sporu zabarwionego, sporą dawką antysemityzmu, który to stał się główną, ale nie jedyną przyczyną tragedii w przeszłości, która teraz, po latach znacząco wpływa na egzystencję współczesnych mieszkańców Lowensport i okolic.
Bardzo proszę osoby niepełnoletnie o opuszczenie dalszej części tekstu!
Druga połowa powieści to już prawdziwa „jazda bez trzymanki”. Nekrofilia; domy pełne rozczłonkowanych ćpunów, których części ciała znajdują się nie tam, gdzie pierwotnie powinny (stopa w ustach, czerep w odbycie itp.). Kobiety gwałcone przez monstrum z gliny, mężczyźni pozbawiani genitaliów za pomocą zębów kobiet. To z pewnością nie jest lektura dla wrażliwych czytelników, aczkolwiek podejrzewam, że odbiorcy zaznajomieni już z prozą Lee, wielbiciele gore, raczej nie powinni być zanadto zszokowani, wszak we wcześniejszych jego powieściach było jeszcze gorzej, prawda? Paradoksalnie (mówię „paradoksalnie”, ponieważ uwielbiam taką gorszącą tematykę, zarówno w literaturze, jak i filmie) w drugiej połowie książki najbardziej podobał mi się wątek, w pewnym stopniu, psychologiczny. UWAGA SPOILER Za pomocą postaci Judy Lee pokazał nam, jak łatwo wrócić do wyniszczającego nałogu, jak łatwo zniszczyć człowieka, który przez długi czas starał się na powrót odzyskać godność. Powolny moralny upadek Judy, którego w żadnym razie nie pragnie, aczkolwiek nie ma śmiałości z nim walczyć najdobitniej obrazuje kruchość natury ludzkiej, kruchość umysłu, który nie jest w stanie wydostać się z kleszczy uzależnienia. Jestem przekonana, że tragedia tej postaci, oddającej się zapuszczonym oprychom, za działkę cracku, zmusi do myślenia niejednego, zaprawionego w bojach czytelnika KONIEC SPOILERA. Jak na możliwości Edwarda Lee finał raczej nie zaskakuje, choć należy oddać autorowi sprawiedliwość, że lepiej już nie dało się zakończyć tej historii.
Czeska legenda, antysemityzm, sprzedajni gliniarze, odrażające stwory, walające się kończyny, wynaturzony seks - wszystko to, i jeszcze więcej znajdziecie w „Golemie” Edwarda Lee. Choć autor ewidentnie nie przeskoczył poprzeczki poprzednich, wydanych w Polsce, swoich pozycji to niewątpliwie nie zawiódł. Lektura „Golema” dostarczyła mi niemalże wszystkich emocji, które targały mną, podczas obcowania z „Sukkubem” i „Ludźmi z bagien”. Jak najbardziej polecam, szczególnie wielbicielom nurtu gore!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Bardzo interesująca pozycja książkowa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O, chętnie się zapoznam. Całkiem mi leży twórczość Lee.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, czy mi również najnowsza powieść Lee przypadnie do gustu, ale togo dowiem się już niebawem, gdyż książka zamówiona i czekam jedynie na przesyłkę.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem jakiś czas temu Golema i przyznam, że się nieco zawiodłem. Co prawda nie uważam mojego obcowania z tą książką za czas stracony, bo nawet mi się całkiem podobała, a do tego czyta się to w try miga, ale ciągle czułem niedosyt, a momentami nawet lekką nudę. Odniosłem też wrażenie, że jest tutaj za dużo wątków i za mało miejsca (na nie). Zupełnie zbędne wydało mi się opisywanie wydarzeń z 1880 (oprócz prologu) , o których i tak dowiadujemy się w miarę rozwoju wydarzeń współcześnie. Główni bohaterowi byli jacyś tacy nijacy, kompletnie się nimi nie przejmowałem. Bardziej interesujący wydali mi się D-man i Świrus - widać takie postacie Lee "leżą", bo wręcz lubuje się we wstawianiu podobnych do swoich historii, co mi się akurat zawsze podoba. Najgorsza jest jednak ogólna fabuła, która nie posiada ni krzty oryginalności, co gotów byłbym wybaczyć, gdyby nie to, że nie potrafiła mnie specjalnie zainteresować ani wciągnąć na tyle, bym się "wyłączył". Czytałem Golema, bo czytałem, ale to już nie było to, co czułem podczas lektury np. Ludzi z bagien. Na plus drobne nawiązania do Re-Animatora i pewnej osoby mającej wiele wspólnego z filmowym, niemym Golemem. No i jest całkiem krwawo. Tak czy inaczej czekam na jego kolejną pozycję. Niby zauważyłem, że Lee sprzedaje ludziom ciągle to samo, ale jak te jego książki będą równie interesujące co Sukkub lub Ludzie z bagien, to mi to odpowiada. Co do Golema chyba miałem zbyt wielkie oczekiwania.
OdpowiedzUsuńNo, w sumie każda jego książka ma podobne tło fabularne. Jeszcze mi się owa oś fabularna nie znudziła, więc czekam na jego kolejne książki, aczkolwiek nie wiem, ile jeszcze będę to tolerować:) Ale spójrz na to inaczej - może "Golem" nie podobał Ci się, bo znałeś już wcześniejsze pozycje Lee i wiedziałeś mniej więcej, czego możesz się po nim spodziewać. Jeśli natomiast ktoś najpierw sięgnie po "Golema" to przeżyje zapewne niemały szok:)
UsuńPewnie masz rację. Może to nie tak, że mi się jakoś zupełnie nie podobał Golem, że go nie cierpię i uważam za pozycję kompletnie chybioną, ale na tle poprzednich dzieł (nie boję się użyć tego słowa) Lee, wypada jakoś gorzej, takie mam nieodparte wrażenie. Już się nigdy nie dowiem, co by było, gdybym najpierw przeczytał Golema, a później dopiero Sukkuba np. W sumie szkoda. A i jeszcze tak à propos szoku - przeglądając nie tak znowu dawno katalog wydawnictwa Replika, natrafiłem na pewnego autora, Johna Eversona, który mnie zaciekawił. Może to nie miejsce na to, ale gdybyś czasem weszła w posiadanie którejś z jego książki, chętnie przeczytałbym Twoją recenzję na jej temat. Chyba, że nie jesteś nim ani trochę zainteresowana, rzecz jasna, lub może napisałaś już o którejś z jego powieści, tylko ja znaleźć nie mogę.
UsuńCzytałam jedno opowiadanie Eversona w zbiorze "11 cięć" i muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczył. Już od dawna planuję przeczytać jakąś jego powieść, ale zawsze wyskakuje mi coś innego:/ W każdym razie postaram się w końcu coś jego przeczytać i rzecz jasna zrecenzować:)
UsuńPozdrawiam!
Ed jest świetny. Uwielbiam go :) Facet ma pazur i nie boi się opisywać najbardziej wyuzdanych scen.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja :)
Pozdrawiam!