Kolejna część słynnej serii zapoczątkowanej od noweli Stephena Kinga. Osobiście mam ogromny sentyment do tego cyklu, choć muszę przyznać, że miał on swoje wzloty i upadki. Trzecia część utrzymuje się na dość wysokim poziomie. Nie będę tutaj porównywać tego filmu do poprzednich części, ponieważ wiadomo, że jedynki nie przebije żaden sequel, ale za to trójka wypada równie dobrze, jak odsłona druga.
Zawsze podobał mi się klimat tej serii - duszący nastrój wszechobecnego zła krążącego pośród pól kukurydzy, a to wszystko okraszone przejmującą ścieżką dźwiękową. W tym przypadku atmosfera trochę traci przez wzgląd na miejsce akcji. Bardziej przemawiają do mnie kingowskie scenerie małych miasteczek, a w tym przypadku akcja przenosi się niestety do dużej metropolii. Chociaż z drugiej strony muszę przyznać, że choć reżyser niefortunnie dobrał scenerię to i tak aż nadto udało mu się zachować klimatycznego ducha poprzednich filmów.
Wiadomo, że jak mamy do czynienia z tytułem "Dzieci kukurydzy" to nie można się obejść bez kiczu. Zdawać by się mogło, że w przypadku powstałego w połowie lat 90-tych filmu twórcy powinni zrezygnować z kiczowatych scen, ale nie tym razem. I prawdę mówiąc cieszę się, że reżyser nie wykluczył tego elementu, ponieważ zawsze wydawał mi się integralną częścią tej serii (podobnie rzecz się ma z cyklem "Hellraiser"). To właśnie kicz dodaje tej produkcji osobliwego uroku, jest naprawdę miły dla oka i nota bene przenosi widza we wspaniały świat starych produkcji grozy. Aktorstwo wypada całkiem przekonująco. Warto tutaj nadmienić, że odtwórca dziecięcego kaznodziei, bądź co bądź najważniejszej roli w filmie, Daniel Cerny był wprost stworzony do tej roli - same jego spojrzenie mroziło krew w żyłach. Zakończenie natomiast odrobinę mnie rozczarowało. Myślę, że w tym przypadku można było zamknąć to w o wiele bardziej zaskakujący sposób.
Myślę, że część trzecia słynnej serii niewątpliwie zasługuje na uwagę wielbicieli kina grozy. Mamy tutaj wszystko, co szanujący się horror mieć powinien: duszącą atmosferę, elektryzującą ścieżkę dźwiękową, zgrabną choć umiarkowanie oryginalną fabułę i rzecz jasna parę przyciągających uwagę scen mordów. Na tle innych filmów cyklu ten wypada bardzo przyzwoicie i na pewno będzie stanowić nie lada rozrywkę dla tych osób, którzy jakimś cudem ją przegapili.
A mi się ten obraz bardzo nie spodobał, w odróżnieniu od części pierwszej i drugiej. W filmie zabrakło mi magicznego kukurydzianego klimatu, a fakt nawrócenia się tylu prawie dorosłych ludzi na "religię", w której będą musieli oddać życie za kilka lat odebrałem nieprzyjemnym niedowierzaniem. Oryginałowi można w sumie zarzucać to samo, ale tam widzimy sam fakt dokonany - sektę utworzono, a w dwójce ją kontynuowano. Przedstawienie tej religijnej konwersji jest - w mojej opinii - największym grzechem tego filmu, zaraz przed potworasem z końcowej sceny. Film ma pewnie jakieś zalety, fajnie, że cykl według większości zszedł na psy dopiero przy okazji części czwartej i piątej, ale ja się zawiodłem już tutaj. Szkoda, ale po następne części i tak sięgnę prędzej czy później, może nie będą takie złe, jak sìę je maluje
OdpowiedzUsuń