poniedziałek, 28 lutego 2011

"Piąty wymiar" (2009)

Pisałam już jakiś czas temu recenzję tego filmu, ale postanowiłam ją nieco rozbudować, gdyż wówczas przegapiłam w swoim opisie wiele ważnych wątków.

Jess wraz z przyjaciółmi wybiera się na relaksującą żeglugę jachtem. Podczas sztormu ekipa traci swój jacht, przez co jest zmuszona schronić się na przepływającym właśnie promie, który okazuje się opustoszały. Jednak Jess cały czas jest pewna, że już kiedyś była na tym statku, w co reszta pasażerów nie chce jej uwierzyć. W dodatku okazuje się, że wraz z nimi na pokładzie jest ktoś jeszcze, ktoś tak zdeterminowany aby ich zabić, że nie cofnie się przed niczym.

Christopher Smith nakręcił horror jedyny w swoim rodzaju. Cały film to jedna wielka niewiadoma. Tajemnica goni tajemnicę, fabuła jest tak zagmatwana, że wystarczy choćby na moment spuścić wzrok z ekranu, żeby całkowicie się pogubić. Pewnie dlatego "Piąty wymiar" zyskał tak wielu antyfanów - w końcu współczesny widz wymaga od reżysera wyjaśnienia fabuły, choćby na końcu, ale nie w tym wypadku. Smith zostawia interpretację widzowi, a dzięki temu, że nie daje mu prawie żadnych wskazówek, co do sensownego wyjaśnienia wydarzeń ukazanych w filmie, każda interpretacja może być tą właściwą. Ba, nawet można tłumaczyć to sobie na parę różnych sposobów. Czy jest to wadą tej produkcji? Absolutnie nie! Właśnie ten fakt sprawia, że mamy tutaj do czynienia z oryginalnym horrorem, który wręcz zmusza widza do uważnego śledzenia akcji.

Praktycznie są dwie prawdopodobne interpretacje filmu. UWAGA SPOILER Po pierwsze możemy go rozumieć przez pryzmat Trójkąta Bermudzkiego, na co wskazuje na przykład tytuł. Możemy podejrzewać, że nasi bohaterowie znaleźli się w jego centrum i wpadli w ewidentną pętlę czasową. Ale to by nie wyjaśniało wszelkich tropów, które podrzuca nam reżyser. W filmie wspomniano o Syzyfie, który oszukał śmierć za co został skazany na wieczne wtaczanie głazu pod górę. Analogicznie mamy podobne zjawisko jeśli chodzi o Jess. Można łatwo się domyślić, że nasza bohaterka znalazła się w śpiączce (oszukała śmierć), za co została ukarana wiecznym powtarzaniem tragicznego rejsu - jej pokutą miało być nieustanne zabijanie przyjaciół. Taksówkarz prawdopodobnie jest Charonem, który czeka na Jess z zamiarem przewiezienia jej do krainy umarłych. Moim zdaniem interpretacja mitologiczna o wiele więcej tłumaczy i to ku niej się skłaniam KONIEC SPOILERA.

Pierwsza połowa filmu to solidna klimatyczna robota. Kiedy nasi bohaterowie wędrują po pustym statku atmosfera jest wręcz namacalna, w czym pomocna okazała się bez wątpienia znakomita ścieżka dźwiękowa - spokojne nastrojowe brzmienie naprawdę wpada w ucho. Druga połowa to już istny miszmasz przeplatany morderstwami. Jednakże reżyser nie epatuje tutaj przemocą - krwawe sceny są umiarkowane, dając nam jasno do zrozumienia, że nie brutalność jest tutaj najważniejsza. Przesłanie również łatwo można wychwycić - może nie jest ono zbytnio odkrywcze, ale bez wątpienia podkreśla tylko tragizm głównej bohaterki.

Jess wykreowała znana fanom horrorów Melissa George, która jest chyba jedyną w pełni przekonującą aktorką w tym filmie. Miała do odegrania naprawdę ciężką rolę, z której wywiązała się iście po mistrzowsku i bardzo dobrze, bo w przeciwnym razie film okazałby się kompletną klapą.

"Piąty wymiar" jest filmem przeznaczonym wyłącznie dla wymagających widzów, którzy nie boją się myśleć podczas seansu oraz potrafią złożyć do kupy liczne części fabularnej układanki, które nieustannie podrzuca nam Smith. Jest to ten rodzaj horroru, który wręcz zmusza do myślenia. Co ciekawe nie ma on zakończenia - wszystkie wydarzenia przedstawione w filmie mogą się ciągnąć bez końca wciąż w ten sam lub podobny sposób. Tak oryginalnego, przemyślanego i dopracowanego horroru nie widziałam chyba nigdy i chociażby tylko ten fakt plasuje go w gronie najlepszych filmów grozy XXI wieku, a plusów jest znacznie więcej. Polecam widzom lubiącym myśleć zarówno w trakcie jak i po seansie nad sensem danego filmu. W końcu jest to produkcja, którą po prostu trzeba zobaczyć.

15 komentarzy:

  1. Pamiętam ten film iście pokręcony, wsumie nie napisałam do niego recenzji bo nie dokońca po oglądnięciu uważałam go za horror. Zagmatwany jak Mulholand drive. Oryginalny scenariusz i dokładnie tak jak napisałaś dla wymagających, mój chłopak wysiadł, film nazwał sucharem którego nie umiał zrozumieć. Oglądałam go już dłuższy czas temu ale wydaje mi się że końcówka była w miarę jasna. Jess ratowała córkę jeżeli dobrze jeszcze pamiętam.

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Mrs25:) Najbardziej prawdopodobne tłumaczenie tego filmu jest takie (ja zajarzyłam je dopiero po ponownym obejrzeniu filmu) UWAGA SPOILER Jess jadąc autem wraz ze swoim synem miała wypadek, podczas którego jej syn zginął, a ona zapadła w śpiączkę - czyli podobnie jak mitologiczny Syzyf oszukała śmierć. Teraz jej dusza jest skazana na ciągłe powtarzanie pewnych wydarzeń. Poza tym jej pokuta obejmuje nieustanne zabijanie przyjaciół - jest przekonana, że jeśli będzie ciągle ich mordować to może w końcu odzyska syna i dostanie szansę na bycie dla niego taką matką, jaką nigdy nie była, a wiadomo, że matką była okropną KONIEC SPOILERA. Sklasyfikowanie tego filmu do danego gatunku filmowego rzeczywiście nie jest jasne, ale jeśli spojrzeć na narrację filmu, nastrój i krwawe sceny to chyba raczej najbliżej mu właśnie do horroru. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O widzisz syna nie córkę ;)
    Czyli po krótce robiła to dla niego. Z tego wszystkiego muszę oglądnąć go raz jeszcze.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film bardzo dobry, ale trzeba go obejrzeć od początku do końca, wtedy wszystko ma sens. Przez cały film myślalam, ze to jakiś gniot, ale końcowka wyjaśniła, że to całkiem dobre kino :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosia, jesteś jedną z niewielu osób, które twierdzą, że końcówka coś wyjaśnia:) Oczywiście, masz rację tyle, że nie wyjaśnia tego dosłownie - tutaj też trzeba pogłówkować. Ogólnie lubię sobie od czasu do czasu obejrzeć takie zmuszające do myślenia horrory, a jeśli chodzi o współczesne kino grozy to jest to raczej wymierający gatunek...

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie filmy, warto czasami trochę pogłówkować :) Fajnie się oglądało. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się boję oglądać horrory :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam ten film. Zresztą Christopher Smith to dla mnie reżyserskie objawienie kina grozy XXI wieku. Każdy jego film jest utrzymany w innym klimacie, każdy cechuje pewna doza oryginalności, czy to w rozwiązaniach fabularnych, czy dotycząca sposobów uśmiercania bohaterów. Nawet jego krótkometrażowy debiut, choć niepozbawiony wad, jest interesującym doświadczeniem filmowym. Mnie aktorsko przekonał tu również młodszy z braci Hemsworth, mający wtedy jedynie 19 lat (!). A Melissę George uważam za najlepszą aktorkę "horrorową", przede wszystkim dzięki roli w tym filmie właśnie. Chyba jako jedyna nie drażni mając wiecznie otwarte usta i tym samym stoi w opozycji do Kristen Stewart w Zmierzchu. Jej ostatnie dokonanie aktorskie w dziedzinie horroru miało miejsce, według mojej wiedzy, w miniserialu Worek kości. Planuję się za niego zabrać, ale nie przepadam specjalnie za Mickiem Garrisem, który to, jak dobrze wiesz, specjalizuje się w ekranizacjach kingowskich powieści. Z tego powodu mam wąpliwości czy obraz mi się spodoba. Może jakimś cudem go oglądałaś (nie widzę tej pozycji wśród innych ocenionych przez ciebie filmów na podstawie prozy Stephena, więc wnioskuję, że raczej nie, choć spytać nie zaszkodzi)?

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja właśnie lubię filmy Garrisa:) Ale "Worek kości"... No cóż, jak na razie obejrzałam trochę ponad połowę. Szczerze mówiąc to trochę przynudza, a ze względu na jego długość dla wielu widzów to może być nie do wytrzymania:)
    Teraz dorwałam w atykwariacie książkę i doszłam do wniosku, że najpierw ją sobie odświeżę, a jak będę miała troszkę więcej czasu (najpewniej w jakąś niedzielę) obejrzę film od początku i kto wie, może skrobnę jakąś reckę:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry pomysł, ja na pewno będę na takową czekał, by móc się ostatecznie zdecydować na seans lub zostawić film w spokoju.
    U Garrisa mi nie odpowiada to, że zbyt kurczowo trzyma się książek Kinga, kiedy przenosi je na ekran. Ja raczej wolę, gdy ma się nieco inną wizję danej historii przedstawionej w utworze literackim. Choć nie powiem, Bastion był całkiem udany i widziałem go już z dwa razy (przy czym jednak nie czytałem epickiego pierwowzoru). Największe plusy dla tego pana za stworzenie Mistrzów horroru - wspaniałe przedsięwzięcie. No ale nic, już teraz wypatruję tej jakiejś niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oglądałam go w sylwestra ale wcale go nie rozumiem. Ale mysle ze jest swietny

    OdpowiedzUsuń
  12. Ludziki, co Wy z tą śpiączką :D? Laska PRAWDOPODOBNIE zginęła w wypadku, jej autystyczny synek prawdopodobnie też (może tego chciała), trafiła do piekła za to, że była złą matką, a jej pokutą jest ciągłe powtarzanie się sekwencji zdarzeń na które nie ma wpływu, nie oszukała śmierci jak Syzyf, ale kara jest analogiczna do jego kary, na co reżyser inteligentnie zwraca naszą uwagę. Jest dana jej fałszywa nadzieja na to, że może coś zmienić, ale tak naprawdę, czego by nie zrobiła,'kamień' i tak się stoczy i będzie musiała zaczynać wszystko od nowa, przez całą wieczność.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się po części z ostatnia interpretacją- ale jednak myślę ze reżyser daje jej/nam? nadzieję.Tzn ona w końcu zrozumiała że ma szanse być dobra matka- a wypadek zdarzył się przecież już PO uświadomieniu sobie przez bohaterkę jaka była - uśmierciła tą dawną siebie samą. Moze wiec faktycznie ten następny rejs będzie ostatnim i dziewczyna ma szanse na odkupienie i nowe życie - to pytanie taksowkarza-anioła? przewoźnika?: ale wróci pani? i jej twierdząca odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobre filmy fajnie się oglada

    OdpowiedzUsuń