środa, 13 kwietnia 2011

"Zniknięcia" (2008)

Matthew po śmierci młodszego brata załamuje się. Chłopak nie może poradzić sobie z poczuciem winy oraz przestaje dogadywać się z ojcem, który również pogrążony jest w głębokiej żałobie. Pewnego dnia, podczas przeglądania kaset na temat zniknięcia brata, Matt słyszy jego głos.Od tego momentu stara się rozwikłać sekret tajemniczego zaginięcia brata, bowiem nie wie już czy jest on martwy i kontaktuje się z nim jako duch, czy może jeszcze żyje. Kiedy Matt próbuje przekonać swojego przyjaciela i ojca do swoich tez oboje uznają, że chłopak zaczął wariować.

Film produkcji brytyjskiej w reżyserii Johnny'ego Kevorkiana. Na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z realizacją europejską - w końcu filmy z naszego kontynentu wyglądają tak, jak niskobudżetowe produkcje amerykańskie. Ale w tym przypadku taki sposób realizacji pomógł filmowi, gdyż jeśli dodamy wygląd bohaterów z minimalnym makijażem (wszystkie pryszcze na twarzach aktorów są idealnie widoczne) to uzyskamy niejaki realizm, którego horrorom amerykańskim zawsze brakuje.

Sama historia przedstawiona w filmie to połącznie psychodramy z horrorem nastrojowym. Mamy tutaj większość ogranych chwytów, które są nam tak dobrze znane z produkcji hollywoodzkich - ręka wystająca spod łóżka, dziwne głosy, duchy wyskakujące w niespodziewanych momentach... To wszystko jest nam już idealnie znane, a jeśli dodam, że fabularnie film jest niebywale przewidywalny, łącznie z oczywistym zakończeniem to chyba nikogo nie zachęcę do obejrzenia tej pozycji... Ale z drugiej strony, pomijając już te mankamenty, które wymieniłam mamy tutaj do czynienia z ciekawym spojrzeniem na problemy biednej dzielnicy w Anglii oraz rozpaczy po stracie członka rodziny. Nie tylko Matthew cierpi, gdy jego brat znika, ale również jego ojciec- ich ból jest wręcz namacalny, co oczywiście działa także na widza. W końcu współczujemy zarówno im, jak i przyjacielowi Matta, który rozpacza po zniknięciu siostry. To jest właśnie ten wymiar psychologiczny filmu, który wypada o wiele lepiej niż aspekt grozy, który niestety jedyne co nam oferuje to zwykłe kalki innych horrorów nastrojowych, powtarzanych coraz to uporczywiej w kolejnych tego typu pozycjach. Więc, moim zdaniem "Zniknięcia" zasługuje na uwagę widzów poszukaujących dobrego, psychologicznego filmu - wielbiciele oryginalnych horrorów nastrojowych mogą sobie odpuścić.

Akorstwo wypada nadzwyczaj przekonująco, co na standardy europejskie jest nieco zaskakujące. Głównego bohatera wykreował Harry Treadaway. Obserwowałam go bardzo uważnie, gdyż na oko nie wyglądał mi na profesjonalistę, ale przekonałam się, że wygląd to nie wszystko, gdyż do jego zdolności aktorskich po prostu nie można się przyczepić. No i nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o Tomie Feltonie, który ma już doświadczenie w głośnych produkcjach ("Harry Potter"), więc z jego strony możemy spodziewać się tylko pełnej profeski. Dodam jeszcze, że mam słabość do tego aktora - strasznie mi się podoba, więc w tym aspekcie mogę być odrobinę nieobiektywna:)

Podumowując, film "Zniknięcia" jest całkiem solidną produkcją, która mimo przewidywalności siłą rzeczy wciąga - może właśnie przez ten apekct psychologczny. Jeśli ktoś ma ochotę na trochę poważniejszy horror niż te wszystkie rąbanki serwowane nam przez Hollywood to może śmiało sięgnąć po ten film.

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię nastrojowe horrory, ale jeżeli horror jest przewidywalny... no cóż, szkoda tylko czasu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pandorcia, jeśli obejrzałaś sporo horrorów nastrojowych to powinnaś domyślić się zakończenia tego filmu, gdzieś w połowie. Ale z drugiej strony film utrzymuje spory realizm, co jest raczej rzadkie w tego typu produkcjach, no i ma sporo elementów psychologicznych. Mnie się naprawdę fajnie oglądało ten horrorek, a za nastrojowymi nie przepadam, więc jak znajdziesz chwilę to możesz śmiało sięgnąć po ten film. Mimo przewidywalności na pewno Cię się znudzi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń