środa, 20 lipca 2011

"Morderczy przyjaciel" (1993)

Reporterka Lori kradnie z laboratorium psa Maxa, który okazuje się być swego rodzaju geniuszem. Pies bardzo przywiązuje się do swojej nowej pani, ale równocześnie zachowuje się agresywnie w stosunku do innych ludzi. Okazuje się, że Maxowi wszczepiono geny różnych innych zwierząt, a po upływie określonego czasu stanie się istną maszyną do zabijania...

Jeśli o mnie chodzi to "Morderczy przyjaciel" należy do najlepszych Animal Attack'ów, jakie miałam okazję obejrzeć. Jak przystało na filmy tego typu, nie ma on zbyt wiele z horroru - już więcej dopatrzymy się tutaj akcji aniżeli grozy, ale to nie zmienia faktu, że fabuła wciąga mnie za każdym razem, kiedy sięgam po ten obraz. Szczególnie dająca do myślenia jest problematyka tej produkcji. Reżyser John Lafia porusza tutaj bardzo ważny aspekt testów na zwierzętach, ale równocześnie sprawia, że do pewnego stopnia widzowie stoją właśnie po stronie Maxa. I nie ważne, że morduje on ludzi - w końcu zachowuje się tak tylko w stosunku do osób, które wyrządziły mu jakąś krzywdę. Ogólnie fabuła, stopień brutalności oraz minimalna dawka grozy z powodzeniem klasyfikuje się do produkcji dozwolonych od lat dwunastu. I moim zdaniem to jest tutaj najdziwniejsze - mimo, że film do przerażających czy też krwawych na pewno nie należy i tak sprawi, że wielu widzów da się wciągnąć w opowiedzianą w nim historię, a co więcej, na pewno znajdą się też tacy, którzy będą dopingować Maxowi:)

Aktorstwo spisuje się bardzo dobrze. W roli głównej zobaczymy Ally Sheedy, a partneruje jej nie kto inny, jak Lance Henriksen, więc ze strony obsady na pewno można spodziewać się sporej dozy profesjonalizmu. Zakończenie natomiast jest całkowicie przewidywalne. Przyznam się szczerze, że trochę mnie przybiło, ale to nie zmienia faktu, że większość widzów już na początku seansu będzie wiedziało, jaki finał tej historii ich czeka. Oczywiście, nawet tak mało brutalny film, jak "Morderczy przyjaciel" posiada jedną scenę, która jest doskonale znana fanom horrorów, a co więcej jest do tego stopnia efektywna, że na długo pozostanie w pamięci widzów. Rzecz jasna, mowa tutaj o połykaniu kota przez Maxa - efekty specjalne w tym konkretnym momencie są wręcz znakomite.

Jeśli ktoś szuka jakiegoś horroru do obejrzenia "na poważnie" to zdecydowanie powinien odpuścić sobie seans "Morderczego przyjaciela". Ten film jest idealną pozycją na nudny wieczór, kiedy jedyne, czego pragniemy to niewymagającej myślenia rozrywki z mądrym przesłaniem i dość kontrowersyjną tematyką. Nie ma tutaj gęstej atmosfery grozy, nie ma zbyt wiele krwi, ale moim zdaniem ta produkcja całkowicie broni się na gruncie fabularnym i na pewno wrócę jeszcze do niej nie raz.

1 komentarz:

  1. Nie jestem jakąś wielką miłośniczką filmów grozy ze zwierzakami w roli głównej i raczej unikam, albo co najmniej sporadycznie chwytam za tego rodzaju horrory, ale może z braku laku obejrzę ten film, bo ostatnio jakoś mało co mi wpada w oko...

    OdpowiedzUsuń