Nastoletnia
Mary Giordano interesuje się zagadkami kryminalnymi i pracą
detektywistyczną. Jej ojciec policjant jakiś czas temu zginął na
służbie, ale wcześniej zaraził ją swoją pasją. Od tego czasu
Mary mieszka tylko z matką, siostrą i bratem. Uczęszcza do
katolickiej szkoły i każdą wolną chwilę poświęca na zgłębianie
swoich zainteresowań. Kiedy miasto obiega informacja o morderstwie
nastolatki w wesołym miasteczku, Mary dostaje istnej obsesji na
punkcie tej sprawy. Chce odkryć tożsamość sprawcy, który jak się
okazuje zabijał już wcześniej, a jego ofiarami zawsze były
nastoletnie dziewczęta. Z czasem Mary łączy siły z praktykantem
policyjnym Tonym Campbellem, który wbrew rozkazom swojego
przełożonego wcześniej starał się na własną rękę rozwiązać
tę sprawę, w przekonaniu, że to przysłużyłoby się jego
karierze. Ich wspólna praca szybko zaczyna przynosić owoce.
Znajdują podejrzanego, któremu detektywi z wydziału zabójstw
dobrze się nie przyjrzeli.
Thriller
„Prawdziwa zbrodnia” to jedyny pełnometrażowy film Pat
Verducci. Jedyny obraz przez nią wyreżyserowany i jedyny przez nią
rozpisany, chyba że wliczy się dziewięciominutowy „Smoked” z
1997 roku. „Prawdziwa zbrodnia” to produkcja amerykańska, ale
najpierw została wypuszczona w Niemczech – w 1995 roku ukazała
się tam na kasetach VHS. W Stanach Zjednoczonych i kilku innych
krajach również trafiła od razu na rynek VHS, ale dopiero w
kolejnych latach. W swoich rodzimych Stanach Zjednoczonych w
pierwszym kwartale 1996 roku.
Gwiazdka
kina lat 90-tych XX wieku, Alicia Silverstone wciela się w
„Prawdziwej zbrodni” w zupełne przeciwieństwo postaci z
wcześniejszego „Zauroczenia” Alana Shapiro, z którą to
kreacją, nie wiedzieć czemu, kojarzę ją przede wszystkim. Tutaj
Silverstone nie jest niebezpieczną kokietką w pełni świadomą
swojej nieprzeciętnej urody, tylko zakompleksioną osóbką,
nielubiącą nawiązywać nowych znajomości, wzorem swoich
rówieśników chadzać na imprezy, czy zabiegać o względy
chłopców. Zamiast tego Mary Giordano zagłębia się w zagadki
kryminalne, zapoznaje z niewyjaśnionymi zabójstwami popełnianymi w
różnych zakątkach Stanów Zjednoczonych, profilami
psychologicznymi znanych już morderców oraz ze szczegółami pracy
śledczych. Mary często gości na posterunku policji. Spotyka się
tam z mundurowymi, którzy służyli z jej ojcem zanim odszedł z
tego świata i stara się wyciągnąć z nich jak najwięcej
informacji na temat prowadzonych przez nich spraw i technik pracy
detektywistycznej w ogólności. Trudno więc nazwać Mary typową
nastolatką, ale też nie sądzę, żeby Pat Verducci poniosła tutaj
wyobraźnia, że stworzyła postać, która wydaje się kompletnie
niewiarygodna. Nawet obsesyjne dążenie głównej bohaterki
„Prawdziwej zbrodni” do odkrycia tożsamości seryjnego mordercy
nastoletnich dziewcząt, nie było przeze mnie odbierane jako coś
oderwanego od rzeczywistości, podobnie jak rozliczne dowody na to,
że uczennica szkoły średniej odnosi lepsze wyniki w pracy
detektywistycznej od policjantów z dużym stażem. To ostatnie
niektórym odbiorcom omawianego filmu pewnie wyda się mocno
naciągane, ale ja nie mam aż takiej wiary w mundurowych, dzięki
czemu mogłam przychylniejszym okiem spoglądać na tę opowieść.
Kryminalną historię, w centrum której tkwiła dociekliwa
nastolatka zwykła męczyć wszystkich dookoła swoimi przemyśleniami
na temat zbrodniarzy, dokonanych przez nich morderstw i pracy
detektywów z wydziału zabójstw. Nastolatka, która aktualnie
zgłębia sprawą bestialskiego mordu dziewczyny, której siostra
uczęszcza do tej samej klasy co ona. Z czasem Mary łączy siły z
policyjnym praktykantem, Tonym Campbellem, w którego w niezłym
stylu (ale nie lepszym od tego zaprezentowanego przez Silverstone)
wcielił się Kevin Dillon. Mężczyzna wcale nie ukrywa przed Mary
swoich skłonności do agresji, tłumacząc jej, że czasami to
jedyny sposób na uzyskanie informacji niezbędnych do popchnięcia
sprawy naprzód, a ostatecznie do schwytania przestępcy. Ponadto
Tony zwierza się jej ze swojego trudnego dzieciństwa u boku
despotycznego ojca i przedstawia jej swój, jedni powiedzą
pesymistyczny, a inni realistyczny, ogląd świata. W tej postaci
jest coś mrocznego, coś co z pewnością nie umyka uwadze Mary, ale
dziewczyna dostrzega w nim również dobro, którego być może on
sam w sobie nie odnajduje. Pat Verducci nakręciła thriller, z
którego tchnie zarazem lekkość i wrogość. Kolorowe obrazki z
pozornie beztroskiego życia nastolatki wywodzącej się z tak zwanej
dobrej rodziny co jakiś czas są wypierane przez mrok uosabiany
tajemniczym seryjnym mordercą, aktualnie grasującym w mieście, w
którym mieszka główna bohaterka filmu (złowrogie oniryczne scenki
szczególnie zwracają tutaj uwagę). Wszystko wskazuje na to, że
osobnik ten działa na trasie pewnego wędrownego wesołego
miasteczka, co może świadczyć o tym, że jest nim któryś z jego
pracowników albo któraś z pracownic, bo i taką możliwość co
poniektórzy widzowie mogą brać pod uwagę. Fabuła, choć całkiem
zajmująca, według mnie nie jest najatrakcyjniejszą składową
„Prawdziwej zbrodni”. Atmosfera, w jakiej utrzymano ten obraz
przyciągała mnie zdecydowanie silniej – ten magiczny klimat kina
lat 90-tych XX wieku, tym lepszy, bo tchnący małomiasteczkowością
przywodzącą mi na myśl twórczość Stephena Kinga. Nie mam
pojęcia, czy akcję filmu istotnie osadzono w niewielkim
amerykańskim miasteczku, ale tak mi to wyglądało. Ze scenerii bił
spokój, senność, tak typowa dla tego rodzaju miejsc, ale
jednocześnie przez cały czas miało się świadomość, że to
tylko pozory, że tak naprawdę nikt nie może się tutaj czuć
bezpiecznie. Zupełnie jak u Kinga (i według mnie tak jak w realu):
z zewnątrz sielanka, a pod powierzchnią istna zgnilizna. I właśnie
tam będziemy zmierzać razem z dającą się lubić uczennicą
szkoły średniej.
Mary
Giordano i Tony Campbell nie potrzebują dużo czasu na znalezienie
swojego podejrzanego i nie jest to osoba, którą biorą pod uwagę
policjanci zajmujący się sprawą morderstwa nastolatki popełnionego
w wesołym miasteczku. Co więcej, wygląda to tak jakby śledczy w
ogóle nie zdawali sobie sprawy z tego, że ścigają seryjnego
mordercę. Pat Verducci nie zagłębia się w tym miejscu w
szczegóły, ale odebrałam to tak, jakby tylko Mary, która dokonała
tego odkrycia i partnerujący jej Tony podążali rzeczonym tropem.
Ta dwójka przygląda się jednemu z pracowników wesołego
miasteczka, mężczyźnie ze zdeformowaną dłonią, który spotyka
się z kobietą wyglądającą jak ofiara przemocy. Nie brakuje tutaj
głupotek w stylu ścigania samochodu na rowerze (chyba nie muszę
pisać jaki był efekt tego pościgu...), czy tak nieudolnego
śledzenia podejrzanego, że aż trudno uwierzyć w to, że ani
obiekt obserwacji, ani jego partnerka nie zorientowali się, że mają
ogon (siedzący w samochodzie Mary i Tony nawet nie zadają sobie
trudu by się schylić, gdy śledzony przez nich mężczyzna i
kobieta, z którą się spotyka przechodzą nieopodal i nawet nie
dbają o zachowanie odpowiedniej odległości gdy ruszają za tym
pierwszym). Ale negatywnie nie zaważyły one na moim odbiorze tej
opowieści. Właściwie miało to swój urok – w niskobudżetowych
thrillerach z lat 90-tych takie przebłyski niemałej naiwności to w
sumie norma, coś co wydaje mi się nierozerwalnie związane z tymi
obrazami. Tak mocno, że często łapię się na tym, że odbieram to
jako część konwencji, coś jak morderca w slasherze,
któremu udaje się dopaść upatrzoną ofiarę, chociaż on wolał
iść, podczas gdy ona biegła. Przewidywalność to także bolączka
wielu dreszczowców z lat 90-tych (nie wszystkich), ale w
przeciwieństwie do drobnych głupotek ten zgrzyt wpływa ujemnie na
moją ocenę takiego obrazu. Tak też było w przypadku „Prawdziwej
zbrodni”, chociaż na korzyść Pat Verducci przemawia to, że
była świadoma tego, że przynajmniej część widzów
szybko wkroczy na właściwą ścieżkę (sam ten fakt, a nie jej
metody zminimalizowania ryzyka). Tak to wygląda później. W dalszej
części seansu następuje seria gwałtownych zwrotów akcji, nowe
informacje mnożą się w zastraszającym tempie, wskazując na winę
coraz to innych osób, UWAGA SPOILER ale z punktu widzenia
przynajmniej współczesnego widza (nie wiem jak to było z publiką
w latach 90-tych XX wieku), niestety, wedle wszelkiego
prawdopodobieństwa będzie to wyglądać tak, jakby Verducci chciała
za bardzo, jakby zbyt usilnie dążyła do wyprowadzenia widza w
pole, co tylko przynosiło jej efekt odwrotny do zamierzonego. Powiem
tak: miałam jednego podejrzanego (jak się okazało właściwego) i
trzymałam się go nawet wtedy, gdy Verducci wytoczyła najcięższe
działa. Nie udało jej się nawet zasiać we mnie małych
wątpliwości KONIEC SPOILERA i absolutnie nie doszła tutaj
do głosu jakaś wyjątkowa zdolność dedukcji (takowej nie
posiadam), bo naprawdę nie trzeba być orłem, żeby rozwiązać tę
zagadkę na długo przed finalną rozgrywką. Właściwie to nie
trzeba nawet w maksymalnym skupieniu śledzić tej historii, nie
trzeba trafnie interpretować pozyskiwanych przez Mary i Tony'ego
dowodów, żeby błyskawicznie rozpracować tożsamość seryjnego
mordercy nastoletnich dziewcząt. Poważny mankament, ale czy
zniechęcający do dalszego oglądania „Prawdziwej zbrodni”, do
zapoznawania się z dalszymi partami tej historii? Mnie na pewno nie
– naprawdę, ani przez moment nie musiałam zmuszać się do
śledzenia rozwoju akcji, bo thrillery utrzymane w takim klimacie i
opowiedziane w tak przystępny sposób zazwyczaj nie wyprowadzają
mnie z równowagi nawet wtedy, gdy rozwiązania wprowadzanych zagadek
nie są dla mnie żadną tajemnicą.
Polecam
przede wszystkim miłośnikom lżejszym, ale i niepozbawionym mroku
thrillerów z lat 90-tych XX wieku. Zwłaszcza tych z niższym
budżetem, bo widać, że Pat Verducci nie dysponowała jakąś
pokaźną sumą pieniężną na realizację swojego jedynego filmu
pełnometrażowego, ale według mnie zdołała wyjść z tego obronną
ręką. Arcydzieło to to w żadnym razie nie jest, ale i nie sądzę,
żeby jego twórczyni miała takie aspiracje. I nie powiem, żebym
miała jej to za złe – gdzież bym mogła, skoro tak mnie
„Prawdziwa zbrodnia” wciągnęła? Bo przecież nie trzeba
arcydzieła, żeby dobrze się bawić, a nie mam wątpliwości, że
spora część miłośników filmowych thrillerów tak zareaguje na
tę pozycję. Jeśli tylko da jej szansę, do czego, nie jakoś
szczególnie gorąco, ale jednak zachęcam.
Nie słyszałam wcześniej o tym filmie, ale zachęciła mnie recenzja i chętnie po niego sięgnę. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNie za ma co:)
UsuńGdzie można obejrzeć ?
OdpowiedzUsuńNa Allegro jeszcze kasety wideo chodzą.
Usuń