W domu Dominicka Cazale’a wybucha pożar. Mężczyznę udaje się uratować i przewieźć do szpitala z poparzeniami trzeciego stopnia. Jego żona umiera w płomieniach. Na prośbę lekarza Dominicka odwiedza przyjaciel – pisarz D.A. Stern, który szybko odkrywa, że jedynym podejrzanym rozniecenia ognia w domu Cazale’a jest on sam. Nie chcąc uwierzyć, że jego przyjaciel byłby zdolny do zabicia własnej żony Stern wraz z miejscowym policjantem podejmuje się śledztwa, które zostaje przerwane przez kuriera – przed pożarem Cazale wysłał do Sterna swój dziennik, w którym opisuje nie tylko swoją rodzinną tragedię, ale również wydarzenia sprzed sześćdziesięciu laty, z okresu, kiedy był księdzem i pełnił posługę w małym miasteczku Burkittsville, w którym odnaleziono ciała siedmioro dzieci. Oskarżonym o zbrodnię został miejscowy dziwak Rustin Parr, który podczas spowiedzi wyjawił Cazale’owi przerażającą prawdę o koszmarnych wydarzeniach w Burkittsville.
W 1999 roku w kinie grozy nastąpił pewnego rodzaju przełom, za sprawą pseudodokumentalnego obrazu pt. „The Blair Witch Project”, a właściwie bardziej przez jego manipulacyjną reklamę, która przekonała widzów, że oglądają prawdziwe nagranie z przerażających wydarzeń, rozgrywających się w lasach nieopodal Burkittsville, gdzie według legendy grasuje tzw. Wiedźma z Blair. Produkcja ta swego czasu cieszyła się ogromną popularnością, nic więc dziwnego, że jak najwięcej osób postanowiło uszczknąć z tej historii coś dla siebie. D.A. Stern nie był wyjątkiem – jego książka powstała na kanwie znanej historii, nawiązując do filmu, ale równocześnie przedstawiając zupełnie inne wydarzenia, mające miejsce w małym miasteczku Burkittsville. Początkowo czytelnik dostanie modelowy kryminał. Mamy zbrodnię, mamy ofiary i rzecz jasna mamy tajemnicze tropy nawiązujące do legendy o Wiedźmie z Blair. Nasz narrator, Stern, będzie próbował rozwiązać tę intrygującą zagadkę. Na uwagę zasługuje tutaj wprowadzenie siebie samego w roli narratora przez autora powieści wespół z podziękowaniami załączonymi na końcu książki, które mówią jednoznacznie, że mamy do czynienia z prawdziwą relacją Sterna, co rzecz jasna jest pewnego rodzaju kopią manipulacji twórców filmu „The Blair Witch Project”.
Po otrzymaniu dziennika Stern schodzi ze sceny na rzecz wspomnień Dominicka Cazale. Zapoznając się z jego biografią zauważymy, że przebiegają one dwutorowo – z jednej strony przedstawiają ostatnie dni z życia jego żony, podczas których kobieta ewidentnie nie była sobą, a z drugiej przenoszą nas do przełomu lat 30-40-tych, prezentując kolejną intrygę kryminalną z ciekawymi elementami czystego horroru w tle. Obok porwań dzieci z miasteczka czytelnik będzie miał szansę poznać mentalność tamtejszego społeczeństwa – religijnych ludzi, wierzących w zabobony oraz legendę o Wiedźmie z Blair, która podobno grasuje w lasach Burkittsville. Prosty, ale równocześnie dający do myślenia styl Sterna sprawił, że dałam się całkowicie wciągnąć w opowiadaną historię – książka, w przeciwieństwie do filmu zainteresowała mnie osobliwą legendą Burkittsville. Bardzo ciekawym pomysłem było wprowadzenie w fabułę kilku filozoficznych przemyśleń Cazale’a odnośnie inkwizycji, ze szczególnym wskazaniem na palenie „czarownic” na stosach. Aby dać próbkę tej bolesnej wręcz szczerości autora na temat zbrodniczych praktyk Kościoła katolickiego w tym miejscu zacytuję samego Sterna: „Inkwizycja stosowała tortury – obcinanie członków, łamanie kołem, stosowanie przyrządów z kolcami oraz przyżeganie, aby wymusić od osób posądzonych o praktyki czarnoksięskie przyznanie się do winy. Większość z tych ludzi było niewinnych.” Oczywiście tematyka powieści pozostawia również miejsce na przytoczenie kilku ciekawostek odnośnie zwyczajów tzw. czarownic, z czego autor skwapliwie korzysta. Jedyny minus książki, jaki dostrzegłam to zakończenie, które w moim mniemaniu jest odrobinę chaotyczne. Powieść jest zdecydowanie za krótka – cały klimat tak skrupulatnie budowany przez Sterna przez cały czas trwania lektury na końcu dosłownie ucięto. Zamiast dokładnie opisać wszystkie zbrodnie mające miejsce w Burkittsville autor wspomina o nich dosłownie w jednym zdaniu, po czym w pośpiechu przechodzi do tytułowego sekretnego wyznania Rustina Parra. Szkoda, bo w tej historii naprawdę drzemał wielki potencjał, materiał na co najmniej 500- stronicową książkę.
„Blair Witch. Sekretne wyznanie Rustina Parra” polecam przede wszystkim wielbicielom filmu, ale również sympatykom krótkich horrorów o czarownicach z religijnym klimatem w tle. Lektura, jak najbardziej, godna uwagi.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz