niedziela, 26 sierpnia 2012

Mark Billingham „Naśladowca”

Nieuchwytny morderca w brutalny sposób pozbawia życia niewinne osoby. Sprawę prowadzi detektyw inspektor Tom Thorne, który szybko odkrywa, że ofiary łączy jedno – ich matki przed piętnastu laty zabił inny seryjny zabójca, Raymond Garvey. Thorne stara się odnaleźć i ochronić pozostałe dzieci ofiar sprzed lat i równocześnie schwytać oprawcę. Jednak zadanie okazuje się ponad jego siły, wszak zabójca jest do tego stopnia błyskotliwy, że zawsze podąża krok przed organami ścigania.
„To nie samych zabójców tak naprawdę się obawiamy. Raczej tego, że nie wiemy, co ich do tego popchnęło, dlaczego to zrobili i gdzie może się pojawić następny. To nas przeraża najbardziej.”
Kolejna część serii kryminałów o przygodach Toma Thorna, autorstwa angielskiego pisarza, Marka Billinghama. Do lektury skusiła mnie, rzecz jasna, tematyka powieści, wszak uwielbiam pozycje, traktujące o seryjnych mordercach i policjantach, którzy starają się ich schwytać. Schemat „Naśladowcy” jest dokładnie taki sam, jak w niezliczonej liczbie innych, tego typu kryminałów. Najpierw mamy ciało kobiety, która zapoczątkowuje nową sprawę. Później żmudne śledztwo, podczas którego, co jakiś czas pojawiają się nowe, czasem przydatne, czasem nie, tropy. Takie szablonowe poprowadzenie akcji może zirytować wielbicieli tego rodzaju powieści, przyznaję, że ja miejscami również czułam się nieco znużona, ale na szczęście Billingham urozmaicił mi lekturę ciekawą postacią mordercy, ściśle związanego z człowiekiem, który przed piętnastu laty dopuścił się własnej krucjaty na niewinnych kobietach. Zabójca, w sobie tylko znany sposób, jak gdyby nigdy nic wchodzi do domów swoich ofiar, ogłusza je, po czym dusi za pomocą plastikowej torby. Po morderstwie spokojnie wychodzi i przystępuje do morderczej gry z organami ścigania, w której dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji i skrupulatnemu planowaniu, zawsze jest górą. Ale choć osoba mordercy zaintrygowała mnie, jego główny wróg, detektyw inspektor Tom Thorne, pomimo wielu pochwał, których naczytałam się na jego temat, nie zaskoczył mnie niczym szczególnym. Ot, typowy twardy, cyniczny glina, który w swoim życiu widział już tyle okropieństw, że bezpowrotnie utracił wiarę w ludzkie dobro. Jedyną cechą, która odróżnia go od całej plejady innych literackich śledczych jest poczucie humoru, którym nieustannie stara się rozładowywać napiętą sytuację w zespole. Autor, obok życia zawodowego Thorna, przybliża nam również jego prywatną tragedię, z którą mężczyzna stara się jakoś uporać. Być może znajdą się czytelnicy, którzy zapałają wielką sympatią do Toma – jak dla mnie do Maggie O’Dell (Alex Kava) oraz Lincolna Rhyma i Amelii Sachs (Jeffery Deaver) wiele mu brakuje.
Warsztat pisarski Billinghama pod kątem konstrukcji jest bardzo dojrzały. Za pomocą krótkich opisów miejsc, zdarzeń i psychologii bohaterów przybliża czytelnikowi wykreowany przez niego świat, przy okazji nie nudząc go nagromadzeniem zbędnych słów. Na początku zauważyłam dwie wpadki logiczne, które nie miały żadnego wpływu na przebieg fabuły, aczkolwiek sprawiły, że na chwilę zwątpiłam w zdolności autora – wyglądało to tak, jakby Billingham zapomniał, o czym pisał parę stron wcześniej. Na szczęście w dalszej części lektury nie zauważyłam już takowych potknięć.
„Naśladowca” tak naprawdę opowiada historie dwóch seryjnych morderców – Raymonda Garveya i jego współczesną wersję, która staje się utrapieniem angielskich śledczych. Tak, więc wielbiciele tego rodzaju antagonistów powinni być zadowoleni, o ile oczywiście nie przeszkadza im schematyczna oś fabularna. Ja mam ambiwalentny stosunek do tej pozycji – znalazłam tyle samo plusów, co mankamentów, więc żeby być maksymalnie szczerym powiem tylko, że czytałam już lepsze i gorsze powieści. „Naśladowca” to taki średniak na nudny, deszczowy wieczór.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

2 komentarze:

  1. Jak średniak to szukała nie będę. Czytania mam spore zapasy, więc tym bardziej.
    Natomiast mam wielką ochotę na "Odłamek" Fitzka - widzę, że czytasz.
    Czeka w kolejce na półce...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubie Billinghama i na pewno siegne po te ksiazke :) Ostatnio czytalem "Zapomnianych", a teraz mam wlasnie ochote zaczac czytac "Odlamek" Fitzeka :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń