środa, 2 stycznia 2013

„W mroku zła” (2006)

Recenzja na życzenie (Monika)
Rozwódka Hope budzi się przerażona w trumnie. Po długich zmaganiach w końcu udaje jej się wydostać – tylko po to, żeby wpaść w kolejną zasadzkę, z której uratować ją może jedynie odnalezienie we własnym brzuchu żyletki. Po przejściu również tej próby odkrywa, że wpadła w sidła psychopaty, który od tej chwili będzie więził ją w lesie, poddając najróżniejszych torturom psychicznym.
Niskobudżetowy, ponoć oparty na faktach brytyjski horror Simona Boyesa i Adama Masona. Nie słyszałam o tego rodzaju historii, która wydarzyłaby się w rzeczywistości, więc nie jestem w stanie zweryfikować prawdziwości etykietki „film oparty na faktach”. Zaczyna się od mocnego akcentu, podczas którego będziemy obserwować rozpaczliwe poszukiwania żyletki w zaszytym niedawno brzuchu przez dwie kobiety. Sceny torture porn są tak dalece realistyczne, a modus operandi sprawcy tak oryginalny, że nie zdziwię się, jeśli widzowie po zapoznaniu się z takim prologiem będą pełni nadziei na krwawą jatkę w dalszej części seansu. Jeśli tak, to mogą się zawieść, bowiem „W mroku zła” jest przede wszystkim obrazem psychologicznym, z elementami torture porn, a nie odwrotnie. Tak, więc lwia część projekcji upłynie nam na obserwowaniu ekstremalnej sytuacji, w jakiej znalazła się Hope z winy małomównego oprawcy, który uciekając od według niego wrogiej cywilizacji postanowił wychować sobie niewolnice, z którymi będzie mógł egzystować w środku lasu, z dala od udogodnień technologicznych. Choć posłuszeństwo wymusza siłą to tortury widocznie nie sprawiają mu przyjemności – pragnie jedynie posłuszeństwa i koegzystencji w iście survivalowych klimatach. Tak, więc ta kobieta, która szybko zrozumie zasady gry i przystosuje się do warunków oprawcy, uniknie niepotrzebnego bólu. A jego wymagania to po prostu zabawa w dom bez domu. Mając do dyspozycji jedynie szałas i ogródek warzywny Hope (a później również druga kobieta) mają za zadanie spełniać kryteria przysłowiowej „kury domowej”. Oprawca zdobywa pożywienie, a one po skończonym posiłku sprzątają i to wszystko w środku lasu.
Muszę przyznać, że środkowa część filmu, choć bogata w psychologię postaci momentami mocno nuży. Oczywiście uświadczymy tutaj kilka średnio krwawych scen (np. łamanie nogi, obcinanie języka), ale aż do wstrząsającego zakończenia nie będą one naznaczone choćby minimalnym stopniem oryginalności, czego mieliśmy prawo oczekiwać po nowatorskim wstępie. Ponadto, niejednokrotnie wydawało mi się, że twórcy bali się iść na całość – w końcu problematyka filmu pozwalała im popuścić wodze fantazji pod kątem zarówno przemocy fizycznej, jak i seksualnej. Niestety, choć momentami decydowali się na mocniejsze wątki (poza krwawymi torturami mamy również mało widoczną scenę seksu) to o jakimkolwiek szokowaniu wyjadaczy filmów gore nie może być mowy. Dla równowagi muszę jednak pochwalić scenerię (ze szczególnym wskazaniem na zdjęcia lasu „z lotu ptaka”), mroczną, metaliczną kolorystykę obrazu oraz specyfikę zachowań ludzkich w momentach zagrożenia. Dla przykładu, Hope, miała niejedną okazję wyrwania się z sideł psychopaty, jednakże kilka razy jedynie ogłuszyła mężczyznę, nie mogąc zadać tego ostatecznego, morderczego ciosu. Dla niejednego widza będzie to typowa nielogiczność w zachowaniu bohaterki (których, niestety, jest tutaj całkiem sporo), ale moim zdaniem twórcy chcieli dać do zrozumienia, że aby ktoś niemający zabójczych skłonności mógł odebrać życie bliźniemu musi najpierw zostać doprowadzony do granic wytrzymałości, do „magicznej linii”, po której ludzka psychika nie zniesie więcej tortur i upokorzeń. Przesłanie jest proste – każdy w odpowiednich warunkach jest w stanie odebrać komuś życie, ale na ogół jest to proces długotrwały, podczas którego powoli, acz systematycznie traci on cechy człowieczeństwa. Finał, obok początku, jest najbardziej wstrząsającym momentem tej produkcji, który z pewnością zadowoli przeciwników happy endów.
Aktorstwo, niestety, stoi na bardzo niskim poziomie, co przeszkadza w tego rodzaju psychologicznych obrazach, w których najważniejszą częścią składową produkcji są przekonujące postaci. Najbardziej denerwuje amatorska kreacja Hope przez Nadję Brand, ale Eric Colvin również nie pozostaje daleko w tyle pod kątem daleko posuniętego amatorstwa.
Reasumując „W mroku zła” mogę polecić wielbicielom horrorów psychologicznych z elementami torture porn, pod warunkiem, ze będą pamiętać, iż nie jest to typowa rzeźnia, epatująca jedynie rozlewem sztucznej krwi. Jeśli tylko przygotują się na kilka nużących wstawek i przymkną oko na liczne nielogiczności sytuacyjne to mogą całkiem przyjemnie spędzić półtoragodzinny seans tego obrazu. Na pewno nikogo nie zaszokuje (nawet, jeśli uwierzy, że oparto go na faktach), ale w kilku momentach ma szansę podnieść poziom adrenaliny we krwi, a to już coś, jak na niskobudżetowy horror.

5 komentarzy:

  1. Choć twoim zdaniem jest to przeciętny horror, to ja jednak jestem nim zainteresowana, gdyż sam już jego początek uaktywnił moją wyobraźnię. Obudzić się w trumnie, to jest dopiero makabra:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oparty na faktach?... już się boję.
    Realne fabuły pierońsko mnie przerażają, nie straszą mnie wampiry i demony, ale psychopaci, którzy najczęściej są osobnikami nie wyróżniającymi z tłumu. Poza tym makabrycznie przeraża mnie pochowanie żywcem, nie wiem czy przypadkiem nie podpada to pod jakąś fobię, więc obawiam się, że film nie dla mnie, tym bardzie że gatunek torture porn nie jest sprawą łatwą do przetrwania, jednak psychologiczna strona tej produkcji kusi mnie ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A to zbieg okoliczności - właśnie mam zamiar się dziś do tego zabrać :)
    Widziałam już wcześniej i film nawet przypadł mi do gustu - w moim stylu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film wart obejrzenia ze względu na niektóre ciekawe sceny (zwłaszcza te z żyletkami), jak również utrzymanie scenerii w mrocznym klimacie. Końcówka filmu, jako że pozbawiona happy endu, również przykuła moją uwagę (nie przepadam za happy endem w horrorze). Ale... jak wspomniałaś, niestety miażdży tutaj aktorstwo, chociaż po niskobudżetowym obrazie można było się tego spodziewać.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi zapadl ten film w pamieci,z uwagi,ze duzo w nim psychologicznych elementow zachowan czlowieka w ekstremalnych sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń