Czwórka młodych ludzi przez awarię samochodu zostaje zmuszona do
przenocowania w lesie. Aby jakoś zapełnić sobie czas oczekiwania na pomoc
opowiadają sobie straszne historie. Pierwsza traktuje o nowożeńcach, którzy
również muszą spędzić jedną noc swojej podróży poślubnej w lesie, w którym
żeruje niebezpieczny przeciwnik. Druga opowieść mówi o dwunastoletniej
dziewczynce, która zostaje na noc sama w domu, gdzie ukrywa się pedofil.
Ostatnia historia traktuje o mężczyźnie przemierzającym kraj na motorze, który
zatrzymuje się w domu nowopoznanej młodej niemej kobiety, która co noc
świadkuje przerażającym zjawiskom w swoim otoczeniu.
Zawsze ciężko było mi w pełni zaakceptować formułę tzw. nowel filmowych,
których fabuła zamyka się w jakichś dwudziestu-trzydziestu minutach, często nie
pozwalając w pełni wczuć się w daną sytuację bohaterów. David Semel, Martin
Kunert i Matt Cooper być może zdając sobie sprawę z niemożności zbytniej
komplikacji fabuł tego rodzaju opowieści postanowili nawiązać do formuły tzw. urban legends, popularnych szczególnie w
Stanach Zjednoczonych krótkich historyjek grozy, najczęściej przekazywanych
sobie przez młodych ludzi przy ognisku. Miejskie legendy nigdy nie pretendowały
do miana czegoś ambitnego, czy choćby minimalnie skomplikowanego, wręcz
przeciwnie miały na celu wywołać krótkotrwałe uczucie niepokoju poprzez swoją prostotę
– krótki wstęp zapoznający nas z bohaterami, nastrojowe rozwinięcie i tragiczne
zakończenie, ot i cała filozofia urban
legends. Oczywiście, w prostych historyjkach również może tkwić wielki
potencjał, ale tylko wówczas, gdy na krześle reżyserskim zasiądzie człowiek
zdeterminowany zaniepokoić publiczność i o dziwo w przypadku dwóch nowel „Mrocznych
opowieści” ogólny zamysł twórców całkiem przyzwoicie wypadł w praktyce.
Pierwsze, co rzuca się w oczy w przypadku wszystkich trzech historii (i
jednej dodatkowej je spinającej) jest niebywale mroczny klimat, który znacznie
potęguje czas akcji – otóż wszystkie opowieści rozgrywają się pod osłoną nocy –
ale również nastrojowa, spokojna ścieżka dźwiękowa, niemalże od pierwszej nuty
wpadająca w ucho. Realizacji naprawdę nie można absolutnie niczego zarzucić,
wszak to swego rodzaju kwintesencja horroru lat 90-tych, kiedy to stawiano
przede wszystkim na klimat wszechobecnej grozy i odrobinę miłego dla oka kiczu,
zamiast koszmarnych CGI… Prawdziwym problemem „Mrocznych opowieści” są jej dwie
nowele – nudnawa, utrzymana w konwencji typowego slashera historia o nowożeńcach, popełniających masę
charakterystycznych dla tego nurtu horroru błędów, które w konsekwencji
prowadzą do tragedii oraz oddarta z jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, lekko
humorystyczna („Ludzie też potrafią lizać”) opowieść o dziewczynce padającej ofiarą
pedofila. Gdyby niniejsza antologia składała się jedynie z sekwencji o czwórce
znajomych, którzy opowiadają sobie przy ognisku mroczne historyjki i którzy w
finale zaskakująco kończą (jak na tamte czasy, bowiem w XXI wieku podobny motyw
kilka razy przewinął już się w kinie grozy) oraz moim zdaniem z najbardziej
niepokojącej historii o nawiedzonym domu pewnej niemej kobiety, pełnej
wyważonej grozy i realistycznych wizualnie efektów specjalnych to pewnie okazałaby
się prawdziwym hitem. Ale niestety, dwie przydługie i co gorsza nudnawe nowele
znacznie zaniżyły ogólny poziom „Mrocznych opowieści”.
Nikt chyba nie wątpi, że w urban
legends tkwi spory potencjał (co widać choćby w dwóch nowelach niniejszego
obrazu), często eksploatowany w pełnometrażowych horrorach typu „Koszmar minionego lata”, czy „Candyman”, aczkolwiek niełatwo jest to wydobyć z tej
całej do bólu konwencjonalnej otoczki – czasami, jak w przypadku niniejszych
opowieści o dwunastoletniej dziewczynce i nowożeńcach chęć przerażenia widzów
prostotą fabularną kończy się niemożliwą do przezwyciężenia nudą, która
pozbawiła wiele uroku te przecież pełne elektryzującego klimatu historyjki.
Nie przepadam za nowelami filmowymi. Tak, jak wspominałaś często fabuła zamyka się w jakichś kilkunastu minutach i nie można w pełni wczuć się w daną akcje, dlatego w przypadku powyższej pozycji jednak spasuje tym bardziej, że piszesz iż dwie nowele były nudnawe.
OdpowiedzUsuńMam ochotę poznać te nowele. Niby nie powalają oryginalnością, ale jednak coś mnie nęci do tego, by poznać historie opowiadane przez grupę, która musi spędzić noc w lesie. Zresztą mam słabość do konwencji młodzi ludzie+las+noc+ morderca/duch/cokolwiek innego :)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię nowel filmowych. O wiele lepiej się je czyta niż ogląda ;)
OdpowiedzUsuń