Pisarz Mort Rainey po rozstaniu z niewierną żoną przeprowadza się do
letniego domku nad jeziorem, gdzie próbuje oddać się pisaniu nowej książki.
Jego spokój przerywa tajemniczy przyjezdny, John Shooter, który zarzuca Mortowi
plagiat jego opowiadania. Od tego momentu pisarz szuka sposobów na udowodnienie
swojej niewinności, co sprawia mu tym większą trudność z powodu rosnącej
agresywności Shootera.
Ekranizacja minipowieści Stephena Kinga pt. „Tajemnicze okno, tajemniczy
ogród”, zamieszczonej w zbiorze „4 po północy”. Reżyser i zarazem scenarzysta,
David Koepp, wykazał się wielką odwagą, stawiając akurat na tę historię z dwóch
prostych powodów: lwia część literackiego pierwowzoru opiera się na rozmyślaniach
Morta oraz rozmowach telefonicznych z żoną i znajomymi, co czytelnikom w ogóle
nie przeszkadzało, ale jak wiadomo film rządzi się innymi prawami, więc w
przypadku widzów wykorzystanie tych motywów w nadmiarze mogłoby zdyskredytować
niniejszy obraz; a po drugie zakończenie, mocno jeszcze aktualne w czasach
pierwszego wydania minipowieści, w XXI wieku poprzez częstą eksplorację zostało
oddarte z całej swojej atrakcyjności – na szczęście Koepp nieco zmodyfikował
finał zaproponowany przez Kinga, co z pewnością pozwoliło mu uniknąć kilku
dodatkowych antyfanów.
Stephen King w przedmowie „Tajemniczego okna, tajemniczego ogrodu”
twierdzi, że największą obelgą wymierzoną w pisarza jest oskarżenie go o kradzież
dorobku literackiego – ponoć na myśl o takiej ewentualności każdy autor spływa
zimnym potem. Nic więc dziwnego, że mistrz grozy postanowił wykorzystać ten
motyw w jednej ze swoich udanych historii, ale ze wspomnianych przeze mnie
wcześniej powodów zaskakuje pomysł jej ekranizacji, tym bardziej, że finalna
postać owego przedsięwzięcia okazała się aż tak udana. Na początku rzuca się w
oczy bajeczna sceneria – drewniany letniskowy domek położony przy jeziorze i
otoczony wściekle zielonymi drzewami. Gdy kamera zagląda do wnętrza lokum
pisarza widzimy, że główna rola przypadła samemu Johnny’emu Deppowi, którego bogata,
całkowicie naturalna mimika z pewnością przyczyniła się do jego angażu – w końcu
postać Morta aż prosiła się o pewną dozę różnorodności scenicznej, którą mam
wrażenie ze wszystkich współczesnych aktorów mógł widzom zaoferować jedynie
Depp, co też z ochotą zrobił. Godziny, które nasz bohater spędza w samotności
na rozmyślaniu o swoim kończącym się małżeństwie oraz oskarżeniu o plagiat
szybko znużyłyby niejednego odbiorcę, gdyby nie oryginalne podejście Deppa do
swojej roli, w którym pokusił się o podkreślanie każdej emocji Morta
odpowiednim grymasem. Podobnym przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę” okazało
się obsadzenie w roli jego żony, Amy, Marii Bello, która ze względu na mało
odkrywczą charakterologię swojej postaci być może nie miała zbyt wielkiego pola
do popisu, ale nie można zaprzeczyć, że postarała się wykrzesać z niej
wszystko, co tylko było do pokazania – szczególnie w finale. Natomiast nasz
John Shooter, czyli niebywały John Turturro zdaje się być stworzony do roli
niebezpiecznego psychopaty, co też udowadnia w niniejszym obrazie.
Specyfika „Sekretnego okna” polega na oczekiwaniu na zaskakujący finał –
wszystkie wydarzenia go poprzedzające jasno sugerują widzom, że zostanie
skonfrontowany z czymś, co trudno będzie mu przewidzieć (choć pewnie znajdzie
się niejeden odbiorca tak zaznajomiony z tym motywem, że bez problemu
przedwcześnie „złoży tę misterną układankę), co wcale nie znaczy, że cała
półtoragodzinna fabuła opiera się jedynie na rozterkach egzystencjalnych Morta.
Nie, największą uwagę skupia na sobie tajemnicza postać w kapeluszu – John Shooter,
który pewnego słonecznego dnia staje w progu domu Morta i oskarża go o plagiat
jego opowiadania, napisanego „do szuflady” w latach 80-tych, wiele kilometrów stąd.
Jak się okazuje jego rękopis, choć różni się stylem, łudząco przypomina tekst
opublikowany przed laty w zbiorze opowiadań przez Rainey’a. I tutaj powstają najważniejsze
pytania, nad którymi wiele widzów z pewnością będzie „łamało sobie głowy” przez
cały seans: czy Shooter jest niebezpiecznym wariatem, który przepisał historię
Morta, aby mieć pretekst do nękania go, czy pisarz rzeczywiście dopuścił się tego
niewybaczalnego czynu, a teraz zwyczajnie próbuje się z tego wyłgać? Ta druga
ewentualność wcale nie jest taka niemożliwa, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że
Mortowi raz już się to zdarzyło, o czym twórcy jedynie wspominają, jakby
mimochodem (a niesłusznie, gdyż akurat ten aspekt jest kluczem do całkowitego
zrozumienia zakończenia). Od momentu rozeźlenia Shootera Koepp stawia na
suspens, którego zasady zdaje się doskonale rozumieć. John, jako modelowy
czarny charakter zaczyna coraz natarczywiej nachodzić Morta – a to zabijając mu
psa, a to znów podpalając dom, w którym obecnie pomieszkuje jego żona wraz z
nowym partnerem. Dochodzi nawet do tego, że Rainey boi się wejść do swojego
domu nie wykorzystując uprzednio wynajętego prywatnego detektywa, który
najpierw sprawdza wszystkie pomieszczenia. Ten wątek stał się doskonałym
przyczynkiem do jednej z najbardziej trzymającej w napięciu sceny w filmie –
kiedy to Mort słysząc szelesty w łazience podkrada się do niej z pogrzebaczem w
ręku i wpada w panikę na widok… własnego odbicia w lustrze. Niesamowity popis
elektryzującego napięcia, który pewnie niejednemu odbiorcy znacznie podniesie
ciśnienie. Z czasem, rzecz jasna, Shooter przerzuci się na ludzi, mordując każdego,
kto stanie mu na drodze i tym samym wikłając Morta w swoje odrażające przestępstwa
oraz spychając go w otchłań szaleństwa.
Przyznaję, że zakończenie (najważniejszy moment „Sekretnego okna”) wypada o
wiele lepiej niż w literackim pierwowzorze. Koepp, podobnie jak Frank Darabont,
w „Mgle” jak widać miał lepszą wizję finału od samego mistrza. UWAGA SPOILER W opowiadaniu King
zauważalnie sugerował się filmową wersją „Psychozy” i nie chodzi jedynie o
motyw rozszczepienia osobowości, ale również końcowy monolog drobiazgowo
objaśniający nam przypadek Morta. W dzisiejszych czasach tak jawna inspiracja
innym dziełem oraz swego rodzaju półśrodki (bo w końcu wszyscy poza czarnym
charakterem przeżyli) nie zdałyby egzaminu. Dzisiaj lepiej zabić Amy, zakopać
ją w ogródku i zasadzić tam kukurydzę (jak w problematycznym opowiadaniu Morta)
i oczywiście zachować mordercę przy życiu. Słowem: Koepp zrobił naprawdę
wszystko, aby zaserwować widzom iście tragiczne zakończenie i chwała mu za to KONIEC SPOILERA.
Choć „Sekretne okno” z całą pewnością nie jest najlepszą ekranizacją prozy
Stephena Kinga to należy do tego rodzaju obrazów, do których wracam, co jakiś
czas – pomimo znajomości zakończenia, a więc najbardziej zaskakującego wątku
całej tej produkcji. Powodem być może jest znakomicie poprowadzona fabuła, albo
budowanie nieznośnego wręcz napięcia, a może niezapomniana kreacja Johnny’ego
Deppa – jednoznacznie nie jestem w stanie tego stwierdzić, co tylko dodatkowo
podnosi wartość niniejszego filmu.
Zgadzam się, że zakończenie filmowe jest lepsze niż opowiadaniowe. I choć film nie jest jakiś wybitny, to jednak też bardzo lubię zerknąć, gdy akurat gdzieś jest puszczany - rewelacyjna rola Deppa, który jak nikt potrafi ukazać psychozę samą mimiką (no dobra, Nicholson lepiej), jest tu po prostu idealny. Opowiadanie mi się też bardzo podobało, ale obie wersje są nieco różne. Trzeba więc i obejrzeć film, i przeczytać "Tajemnicze okno.....". Swoją drogą z tamtego zbioru podobały mi się jeszcze Langoliery. Trochę zawiodły mnie dalsze opowieści - o ile dobrze pamiętam był tam jeszcze Policjant biblioteczny i pies fotograficzny? Z polaroida? Ostatnie mi się nie podobało. Za mało grozy, i jakieś to było takie rozmemłane. Za to policjant biblioteczny był całkiem okej jako pomysł - ale wykonanie średniawe. Fakt, że taki policjant by się przydał. Może by ludzie przestali wyrywać kartki z książek i mazać po nich. Sorrki za offtop :)
OdpowiedzUsuńO, jak mi się ten "Polaroidowy pies" nie podobał - taka nuda, że lepiej omijać szerokim łukiem.
UsuńCo do pozostałych opowiadań w tym zbiorze to strasznie mnie urzekły, a "Langoliery" ocierają się wręcz o arcydzieło literackiej grozy, pomysł po prostu wymiata;)
A mnie się właśnie nie podoba takie odbieganie od pierwowzoru, choć zdaję sobie sprawę, że na ekranie tym lepiej wygląda im bardziej jest krwawe.
OdpowiedzUsuńFajny artykuł ale pobierz sobie program antyplagiatowy ze strony www.antyplagiat.net bo widziałem że ktoś kopiuje twoje teksty
OdpowiedzUsuń