niedziela, 29 października 2017

Thomas Olde Heuvelt „HEX”

Nad małym miasteczkiem Black Spring w stanie Nowy Jork ciąży klątwa. Każdy, kto tutaj zamieszka nie może przez dłuższy czas przebywać poza granicami miasta. Każdy musi pogodzić się z obecnością wiedźmy z Black Rock, straconej w XVII wieku kobiety, która od czasu swojej śmierci codziennie przechadza się po Black Spring. W przeszłości skrępowano jej ręce łańcuchem oraz zaszyto usta i oczy, aby uniemożliwić jej wyrządzanie krzywd ludziom z wykorzystaniem mocy jaką posiada. Aby zminimalizować ryzyko mieszkańcy Black Spring wprowadzili twarde zasady, których złamanie jest karane z najwyższą surowością. Wiedźmy, wędrującej po ulicach miasta, co jakiś czas przystającej na dłuższy czas w różnych miejscach, również w zamieszkałych nieruchomościach, nie wolno dotykać, bo to może doprowadzić do nagłej śmierci któregoś z mieszkańców Black Spring. A nade wszystko nie wolno otwierać jej oczu, bo to najprawdopodobniej doprowadzi do upadku ich wszystkich. Z małymi wyjątkami istnienie wiedźmy utrzymywane jest w tajemnicy przed ludźmi z zewnątrz. Ukrywaniem jej przed turystami zajmuje się kilkuosobowa grupa działająca pod nazwą HEX. Wszyscy mieszkańcy Black Spring związani są tajemnicą, nad każdym z nich cały czas wisi widmo śmierci, wszyscy są przeklęci, ale starają się funkcjonować normalnie. Na tyle, na ile to możliwe. Nauczyli się funkcjonować w mieście nawiedzanym przez wiedźmę, która jak wierzą tylko czeka na możliwość zgładzenia ich wszystkich.

Thomas Olde Heuvelt jest holenderskim pisarzem, który na rynku literackim debiutował w 2002 roku powieścią „De Onvoorziene”. Obecnie ma na koncie pięć powieści i kilka opowiadań, a niektóre jego dzieła zostały uhonorowane prestiżowymi nagrodami literackimi, w tym Hugo Award. Światowy rozgłos przyniosła Heuveltowi powieść „HEX”, mroczny horror, który w 2013 roku ukazał się w Holandii, a po trzech latach i po wprowadzeniu przez autora kilku poprawek (między innymi przeniósł akcję z jego rodzimego państwa do stanu Nowy Jork) został opublikowany w Stanach Zjednoczonych. „HEX” jest pierwszą książką Thomasa Olde Heuvelta przetłumaczoną na język angielski, ale wziąwszy pod uwagę entuzjastyczne przyjęcie tej pozycji przez tamtejszych czytelników nie sądzę, żeby na „HEX-ie” się skończyło. Prawo do przeniesienia powieści na ekran zostało sprzedane Warner Bros.

Thomas Olde Heuvelt jest fanem twórczości Stephena Kinga, Roalda Dahla, Carlosa Ruiza Zafona, Neila Gaimana, Yanna Martela i Jonathana Safrana Foera i wcale nie ukrywa, że ich dzieła mają duży wpływ na jego pisarstwo. Bibliografia pozostałych autorów nie jest mi znana, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć, ale nie mam żadnych wątpliwości, że Heuvelt faktycznie czerpie inspirację z dorobku Stephena Kinga. Niekoronowany król współczesnego literackiego horroru dołączył do grona fanów „HEX-a”, bo i nie mogło być inaczej – w końcu w omawianej powieści doskonale unaocznia się bardzo zbliżone spojrzenie Holendra na gatunek horroru. Heuvelt jak zwykł to czynić Stephen King często uprzedza fakty – wspomina, że wkrótce stanie się coś strasznego, czasami nawet jasno daje do zrozumienia, jakaż to tragedia spotka któregoś z bohaterów książki, ale na szczegóły każe nam trochę poczekać. Akcję powieści osadza w małym amerykańskim miasteczku (w tym wydaniu książki, bowiem polska wersja została opracowana na podstawie publikacji opracowanej dla Stanów Zjednoczonych), nad którym nieustannie wisi widmo upadku, które toczy jakaś metaforyczna choroba, chociaż w oczach przyjezdnych to miejsce przypomina istną oazę spokoju. Dostrzegają oni tylko idylliczną fasadę miejscowości funkcjonującej pod nazwą Black Spring, my natomiast możemy zajrzeć pod powierzchnię – zanurzyć się w mroku, w którym egzystują mieszkańcy tego przeklętego miejsca. Ciemność nie napiera na nich tylko z zewnątrz, atakuje ich również od środka, powoli bierze we władanie ich serca, a źródłem takiego stanu rzeczy jest klątwa uosabiana przez wiedźmę z Black Rock (nazwa okolicznych lasów), kobietę w podeszłym wieku, która została stracona w XVII wieku i od tego czasu pojawia się w tym małym miasteczku każdorazowo przybierając w pełni materialną postać. Heuvelt kilka razy wspomina o „Blair Witch Project”, ale nawet bez tej wskazówki każdy, kto miał (w moim przypadku wątpliwą) przyjemność obejrzenia tego filmu zapewne zorientowałby się, że holenderski autor miał świeżo w pamięci ten obraz podczas obmyślania fabuły „HEX-a”. Na szczęście dla mnie nie sprowadził jej do wędrówek przerażonych młodych ludzi po lesie, w którym ponoć grasuje okrutna wiedźma. Zamiast tego pozwolił nam między innymi dokładnie zapoznać się z tą mrożącą krew w żyłach, ale też budzącą niemałe współczucie kobiecą postacią wędrującą po Black Spring, której szept może sprowadzić na człowieka śmierć i która uniemożliwia mieszkańcom osiedlenie się w innym miejscu. Ludzie mieszkający w Black Spring mogą wyjeżdżać, ale dłuższy pobyt poza granicami miasteczka wiąże się z ryzykiem popełnienia samobójstwa. Będą nawiedzani przez makabryczne wizje, ogarnie ich ogromna potrzeba odebrania sobie życia i jeśli czym prędzej nie wrócą do domu z całą pewnością poddadzą się jej. Ta klątwa dotyka wyłącznie tych, którzy wprowadzili się do Black Spring, nie rozciąga się na ludzi jedynie odwiedzających ten zakątek Stanów Zjednoczonych i i tylko garstka osób z zewnątrz zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Sama ta koncepcja i jej jakże porywające wykonanie powinna zostać uhonorowana najbardziej prestiżowymi nagrodami literackimi, a już na pewno powinna zostać obsypana pochwałami oddanych miłośników gatunku. Ale nie tylko na pomysłowej klątwie zasadza się geniusz tej powieści. Heuvelt wprost błyszczy w charakterze konstruktora postaci, nawet tych drugoplanowych, bo podobnie jak Stephen King optuje za szerokim ujęciem miejsca akcji. Nie tak szerokim, jak chociażby w „Miasteczku Salem” i „Sklepiku z marzeniami”, ale i tak doskonale unaoczniającym zdecydowane, dosyć częste wychodzenie poza przestrzeń zajmowaną przez głównych bohaterów, poza obręb, w którego centrum tkwi dwóch z czwórki (piątki jeśli wliczyć psa) członków rodziny Grantów: Steve i jego starszy, siedemnastoletni syn Tyler. Heuvelt nierzadko rozpościera przed nami ogólny schemat życia w miasteczku, przybliżając nam również reakcje jego mieszkańców na niektóre wydarzenia, ale z tej niewielkiej społeczności wyjmuje kilka drugoplanowych postaci, którym przygląda się z większą uwagą. Ale mniejszą od tej, którą obdarza Steve'a i Tylera. „HEX” to oczywiście opowieść o wiedźmie, która obłożyła jedno z amerykańskich miasteczek niezwykle uciążliwą klątwą i do widoku której osoby mieszkające w tym miejscu, jeśli chcą zachować zdrowe zmysły, muszą się przyzwyczaić. Tak samo jak muszą oswoić się z niemożnością przeprowadzki do innego miasta i bolesną świadomością „stania nad przepaścią”, tj. przekonania, że jeden fałszywy krok może sprowadzić na nich śmierć. Ale „HEX” jest także (albo raczej przede wszystkim) historią o ludziach złączonych przerażającą tajemnicą, żyjących w pułapce, z której najpewniej nigdy się nie wydostaną – owszem, starających się żyć w miarę normalnie, radzić sobie z tym przekleństwem, ale i tak niemogących ustrzec się przed zgubnym wpływem tej niezwykłej sytuacji na ich kondycję psychiczną.

„HEX” to akronim, ale jak przyznaje jeden z bohaterów książki skrót utworzono tak dawno, że żaden z obecnie (to znaczy w 2012 roku) żyjących mieszkańców Black Spring nie zna pełnej nazwy tej organizacji. Grupy zajmującej się ukrywaniem wiedźmy z Black Rock przed przyjezdnymi, składającej raporty zaznajomionym z sytuacją wojskowym stacjonującym poza granicami miasteczka. HEX współpracuje ze wszystkimi wtajemniczonymi – stworzona przez nich aplikacja pomaga w lokalizowaniu wiedźmy, dzięki informacjom o jej aktualnym miejscu pobytu wprowadzanym przez mieszkańców. Ponadto „HEX” obsługuje kamery rozlokowane w wielu miejscach miasteczka, które okazują się bardzo pomocne także w wyszukiwaniu wszelkich przejawów niesubordynacji ze strony mieszkańców. Stary dekret narzuca na ludzi żyjących w Black Spring pewne zasady, których pod żadnym pozorem nie wolno im łamać. Nieposłuszeństwo karane jest z najwyższą surowością, ponieważ stawia ono w sytuacji najwyższego zagrożenia życia każdego z nich. Mieszkańcy Black Spring są więc od siebie zależni, każdy zdaje się trzymać w rękach życie ich wszystkich, dlatego też większość z nich nie ma nic przeciwko temu, aby każdego, kto złamie którąś z narzuconych zasad przykładnie ukarać. Black Spring wygląda jak przytulne, nowoczesne miasteczko, w którym zapewnione są warunki ku temu, aby toczyć w nim spokojny, leniwy wręcz żywot, ale jeśli wejrzeć głębiej, co Heuvelt z ochotą czyni, można zauważyć proces przenikania się XXI wieku z wiekiem XVII, tak jakby te dwie epoki toczyły nieustanny bój na tym terytorium o niepodzielne nim władanie albo koegzystowały ze sobą w przedziwnej harmonii. Obstawiam jednak to pierwsze – autor „HEX-a” nie artykułuje tego wprost, ale podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wspomniany pojedynek cały czas trwa, a od jego wyniku jest uzależniona przyszłość Black Spring. Areną tej wojny są ludzkie serca – to we wnętrzach mieszkańców Black Spring toczy się niniejszy pojedynek, ale nie jest powiedziane, że tylko od nich zależy, jaką drogą ostatecznie pójdą. Bo Thomas Olde Heuvelt nie pozwala nam zapomnieć o nadnaturalnej postaci, która wydaje się być sprawczynią wszystkich nieszczęść spotykających tutejszą społeczność, to ona jawi się niczym jądro ciemności, punkt z którego emanuje zepsucie powoli biorące we władanie coraz więcej ludzkich umysłów. UWAGA SPOILER Końcówka zmusza nas jednak do zmodyfikowania tego poglądu. Makabryczny i niezwykle poruszający ciąg wydarzeń w dalszej partii książki prawdopodobnie każdą osobę zaznajomioną z „Cmętarzem zwieżąt” Stephena Kinga napełni przekonaniem, że Heuvelt trochę z niego powyjmował (w końcówce przewija się też motyw, który mnie osobiście nasunął na myśl podanie ludowe o Fleciście z Hameln – więcej o tym tutaj – a w epilogu pomyślałam o „Małpiej łapce” W.W. Jacobsa). Ale nie brakowało też jego własnych pomysłów. A to wszystko przedstawił tak, że nie miałam żadnych wątpliwości, iż mam do czynienia z bezkompromisowym pisarzem, który równie dobrze odnajduje się w prozie ekstremalnej, jak (co udowodnił mi już wcześniej) w mocno klimatycznych, wręcz przesyconych mroczną atmosferą horrorach, w których w piorunującym stylu przeplatają się motywy nadnaturalne z wątkami psychologicznymi KONIEC SPOILERA. A wszystko to holenderski geniusz oddaje z poruszającą wyobraźnię skrupulatnością, opisuje w tak wyczerpujący, obrazowy sposób, że nawet gdyby poświęciło się całą energię na blokowanie napływu coraz to bardziej koszmarnych obrazów to i tak nie przechytrzyłoby się Heuvelta. Ten pisarz odbierze wam wszelką nadzieję, zatopi kły w waszych sercach, przedtem przeprowadzając was przez niewyobrażalną mękę bohaterów tej książki osnutą tak przytłaczającą atmosferą, że chyba żaden miłośnik nastrojowych horrorów nie będzie miał wątpliwości, że oto przybył do nas kolejny mistrz literatury grozy. Geniusz w najczystszej postaci, który w moich oczach przebija wiele powieści Stephena Kinga.

Jeśli Thomas Olde Heuvelt będzie kontynuował swoją przygodę z literackim horrorem i uda mu się nie zejść zanadto z poziomu osiągniętego w „HEX-ie” to bez wątpienia będzie jedną z najjaśniej błyszczących gwiazd na firmamencie autorów współczesnej literatury grozy. Ta książka dla mnie jest istnym arcydziełem, pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika powieściowych horrorów. Publikacją, w której nie znalazłam absolutnie żadnych, nawet najmniejszych potknięć, która albo nie ma, albo ja ich nie dostrzegam, żadnych słabszych momentów. „HEX” wprost emanuje nieskończoną miłością do gatunku. Został napisany przez fana horrorów, który doskonale zna, rozumie i potrafi należycie wykorzystać prawidła nim rządzące. W opowieści, która wprost hipnotyzuje, która dostarcza multum silnych wrażeń, ale też zmusza do myślenia, która wciąga i porywa. Bierze czytelnika we władanie i nie puszcza jeszcze długo po zakończeniu lektury. Jak dla mnie „HEX” to coś wspaniałego, bezcennego i diablo uzależniającego, dzieło, do którego będę wracać... i podejrzewam, że nie tylko ja.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Już w zapowiedziach Zysku ta książka mnie zaintrygowała. Niby pachnie klasykiem, a jednak doprawionym czymś współczesnym. Podkręciłaś apetyt, tym bardziej żeś profesjonalistka w rekomendacjach horrorów, a jam zdefiniowany fan gatunku, więc obowiązkowo to sprawdzę. :)

    OdpowiedzUsuń