niedziela, 3 października 2021

Dean A. Haycock „W umyśle mordercy. Tajemnice mózgów psychopatów”

 

Dean Allen Haycock w 1985 roku uzyskał doktorat na Uniwersytecie Browna, studiował neurobiologię ze szczególnym uwzględnieniem neurofarmakologii. Jego artykuły publikowano między innymi w Journal of Neurochemistry, Journal of Biological Chemistry i Journal of Pharmacology and Experimental Therapeutics. W 1987 roku rozpoczął pracę w przemyśle farmaceutycznym, a od 1993 roku zajmuje się głównie pisaniem – jego teksty są publikowane między innymi w biuletynach biotechnologicznych i magazynach naukowych. Jest członkiem National Association of Science Writers, American Society of Journalists and Authors oraz Society for the Scientific Study of Psychopathy. Mieszka w Nowym Jorku i ma już na koncie kilka książek naukowych: o schizofrenii, chorobie afektywnej dwubiegunowej, osobowości narcystycznej, osobowości autorytarnej i psychopatii. Największą ciekawość, jeśli chodzi o bibliografię doktora Haycocka, budzi we mnie pozycja zatytułowana „Characters on the Couch: Exploring Psychology through Literature and Film”, która swoją światową premierę miała w roku 2016, ale niestety nie została wydana w Polsce. Przynajmniej na razie. „W umyśle mordercy. Tajemnice mózgów psychopatów” (oryg. „Murderous Minds: Exploring the Criminal Psychopathic Brain: Neurological Imaging and the Manifestation of Evil”) światło dzienne, w Stanach Zjednoczonych, ujrzała w roku 2014, a na polskim rynku książka pojawiła się w roku 2021, pod szyldem wydawnictwa Muza.

O profilowaniu psychologicznym? Nie tym razem. Amerykański neurobiolog i ceniony, nie tylko w środowisku naukowym, pisarz Dean A. Haycock, wchodzi w umysły psychopatycznych jednostek - kryminalnych, nieprzystosowanych oraz przystosowanych, „odnoszących sukcesy” - i nie tylko takich, od zdecydowanie mniej rozpowszechnionej w kulturze masowej strony. Właściwie to nierozpowszechnionej – może dlatego, że neuroobrazowanie, na którym Haycock skupia się w swoim utworze non-fiction „W umyśle mordercy” jest metodą stosunkowo młodą. A w każdym razie, jak podkreśla sam autor książki, badania mózgów psychopatów z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego (fMRI) przeprowadza się względnie rzadko i często na niewielkich próbach. Niemniej amerykańskie sądy od jakiegoś już czasu dopuszczają (czasami) wyniki takich badań jako dowód w sprawie. Zwykle na wniosek obrony. Haycock w swojej książce przedstawia szereg badań przeprowadzonych przez naukowców z różnych stron świata, które wskazują na to, że mózg psychopaty działa inaczej niż mózg osoby nieobciążonej tą... ułomnością? A może kartą atutową Matki Natury? Tak czy inaczej, ten dorobek naukowy czasami – rzadko, ale się zdarza – przemawia na korzyść psychopatycznych przestępców w amerykańskich sądach. Nie traktuje się ich wprawdzie jak osób z różnymi chorobami psychicznymi, czy uznanych za niepoczytalnych w chwili dokonywania czynu zabronionego, ale psychopaci mogą już liczyć na łagodniejszy wymiar kary. Takie sytuacje w każdym razie już się zdarzały, ale zdecydowanej większości psychopatów, których uznaje się za winnych zarzucanych im czynów, wciąż to nie dotyczy. To może się jednak zmienić.

W mniej czy bardziej odległej przyszłości psychopaci kryminalni mogą być traktowani bardziej ulgowo. Unikać więzienia, nie wspominając już o karze śmierci. Mamy już wszak dowody na to, że mózgi psychopatów działają inaczej, a więc może to być przypadłość, choroba neurologiczna. Właściwie prawie na pewno tak właśnie jest. Rodzi się jednak pytanie, kluczowe, gdy mówimy o odpowiedzialności karnej: czy taki kryminalista jest tak samo bezradny w obliczu choroby, jak na przykład przestępcy psychotyczni? Powszechnie wiadomo, że psychopaci odróżniają dobro od zła. Na przykład Ted Bundy, jedna z największych odrażających gwiazd wśród psychopatycznych seryjnych zabójców – nie ma powodów sądzić, że człowiek ten nie wiedział, co czyni. Wszystko wskazuje na to, że swoje ohydne zbrodnie popełniał z tak zwaną zimną krwią, że był w pełni poczytalny podczas swoich „morderczych eskapad”. Dean Haycock wspomina tego zabójczego czarusia w omawianej książce. Przeważnie w parze z Johnem Wayne'em Gacym, też psychopatą, też seryjnym mordercą, ale ani razu nie zatrzymuje się na dłużej przy tych niesławnych nazwiskach. Z bardziej znanych morderców skupia się na Ericu Harrisie, jednym ze sprawców tak zwanej Masakry w Columbine High School, Richardzie Kuklinskim i Jeffreyu Dahmerze. Z mniej znanych zbrodniarzy to na przykład: Edgar Smith, Jack Abbot i Brian Dugan. Trzeba jednak zaznaczyć, że „W umyśle mordercy” nie jest kolejnym zbiorem życiorysów strasznych ludzi, tylko opowieścią o pracy ich mózgów. O neuroobrazowaniu. Szczerze mówiąc, podchodziłam do tej książki z lekką obawą. Ciekawość, jak widać, zwyciężyła. I dobrze się stało, bo to spotkanie z kompletne obcą mi dziedziną (laik absolutny) przebiegło nadspodziewanie gładko. Choć oczywiście były i cięższe momenty, od czasu do czasu gubiłam się w naukowych zawiłościach, szczegółowych wywodach na temat pracy, bądź co bądź, tego nadzwyczaj fascynującego organu, jakim jest mózg. Mózg ponoć najinteligentniejszego stworzenia na Ziemi. Mózg Homo sapiens. Haycock przedstawia nam drobiazgową, wyczerpującą analizę umysłu psychopaty pod kątem neurologicznym (w sumie także psychologicznym, bo chyba można powiedzieć, że jedno łączy się z drugim), który zestawia z mózgami niepsychopatów: ludzi względnie zdrowych, ale i osób obciążonych różnymi chorobami psychicznymi. W prostych słowach i posługując się przykładami, które powinny być zrozumiałe dla wszystkich. Można powiedzieć przykłady z dnia codziennego „zwykłych zjadaczy chleba”. A zatem nawet taka ciemna masa jak ja mogła się przez chwilę poczuć jak człowiek uczony:) Tak, tak, gruba przesada z tym „uczonym”. Niemniej wielka to przyjemność nie pogubić się, w każdym razie nie za bardzo, w tak trudnej (dla mnie) dziedzinie. Trudnej? Trudna to jest biologia, neurobiologia w moim poczuciu to wręcz nauka tajemna. Ale nie, gdy wykłada pan Dean Haycock. Nie aż tak. Tym razem trafiła mu się wyjątkowo oporna, żeby nie rzec tępa, uczennica (to o mnie), więc choć tłumaczył jak dziecku, z anielską cierpliwością, nie wszystko do zakutej mózgownicy dotarło. Ale owa niehipotetyczna uczennica i tak była - nadal jest - niezmiernie zaskoczona ilością materiału, jaki udało jej się przyswoić. A zatem, nawet jeśli czujesz się ekstremalnie niepewnie na tym gruncie (neurobiologia) i jeśli tylko to powstrzymuje Cię przed wejściem w umysł mordercy razem z Deanem Haycockiem, to daj spokój. Zaufaj sobie, zaufaj organizatorowi tej pasjonującej przeprawy przez przerażające umysły psychopatów.

Szacuje się, że psychopaci stanowią jeden procent światowej populacji. Czyli jedna osoba na sto to psychopata. Jeszcze więcej jest osób, które mają parę cech psychopatycznych, ale nie podpadają pod tę kategorię – powiedzmy, że nie są pełnoprawnymi psychopatami. Jakie to cechy? Długo by wymieniać... i Haycock wymienia. W moim pojęciu przedstawia kompletny obraz tych skrzywionych jednostek. Poszkodowanych przez los? Haycock zdaje sobie sprawę z tego, że znaczna część tak zwanych praworządnych ludzi nie jest w stanie spojrzeć na nich pod tym kątem. I nikogo do tego nie namawia. Autor „W umyśle mordercy”, i według mnie to jeden z największych walorów tej pozycji, na dobrą sprawę nie stawia żadnych stanowczych odpowiedzi. Wyciąganie wniosków pozostawia nam. Ten neurobiolog w pewnym sensie skondensował w tej publikacji debatę, jaka tak naprawdę od wieków toczy się na gruncie naukowym. Znajdziemy tutaj mnóstwo, czasami skrajnie odmiennych, opinii uczonych, którzy mają jakieś – mniejsze lub większe – zasługi w rozwoju badań nad psychopatią. I nie tylko. Psychopatia a schizofrenia. Psychopatia a niepoczytalność. Psychopata a psychotyk. Człowiek, który oprowadza nas po zimnym umyśle mordercy, mówi też o problemie z nazewnictwem. Zamieszaniu, które panuje również w środowisku naukowym. Psychopata, socjopata, osobowość dyssocjalna – dla części uczonych to synonimy, dla innych nie. A na tym bynajmniej nie kończą się nieporozumienia. Na przykład testy na psychopatię: różne miary i naturalnie różne metody oraz stopnie zaangażowania badających. Autor dosyć szeroko omawia też kwestie grupowania. Podział na przystosowanych i nieprzystosowanych psychopatów zdążył się już utrzeć w środowisku naukowym, a przynajmniej wielu zawodowo zajmujących się tymi jednostkami niechorobowymi, stosuje ten podział. Ale już mniej badaczy uznaje za stosowne rozdrabniać się choćby w ten oto sposób: psychopaci narcystyczni, psychopaci borderline, psychopaci sadystyczni i psychopaci antyspołeczni/przestępcy pozbawieni wyrzutów sumienia. Ponadto jedni są zdania, że psychopatą się rodzisz, inni z kolei, że się nim stajesz. A jeszcze inni, że obie odpowiedzi są poprawne. I niektóre badania naukowe przeprowadzone na tym polu (niektóre ze streszczonych przez Haycocka w niniejszym dziełku), najbardziej uprawdopodabniają to ostatnie stanowisko. Czy w takim razie każdy z nas – Ty, ja, ej Ty tam, Ciebie też to dotyczy – może stać się psychopatą? Odpowiedź znajdziecie podczas tej (nie)przyjemnej wycieczki po umyśle nie tylko morderców. Dowiecie się czy scenariusz „Raportu mniejszości”, filmu w reżyserii Stevena Spielberga opartego na opowiadaniu Philipa K. Dicka, dzięki neuroobrazowaniu może, choćby tylko w częściowym zakresie, się ziścić. A może już się urzeczywistnił? Bardzo ciekawe jest też hipotetyczne ujęcie (ewentualność przedstawiona przez autora książki) psychopatii w kontekście ewolucji. Mapowanie mózgów to już twardszy orzech do zgryzienia, mimo zapewne celowo uproszczonego języka i dodatkowej pomocy naukowej - ośmiostronicowa wkładka z opisanymi zdjęciami, gdzie znajdziemy też zdjęcia pewnych autentycznych postaci, czy zwierzenia pewnego niegrzecznego (cóż za eufemizm) młodzieńca – ale gdy już się w to choćby tylko lekko wgryziemy, to bardzo możliwe, że czeka nas wiele zaskoczeń. Kto by pomyślał, że neurobiologia może dostarczyć takich wrażeń? Jak dreszczowiec może nie z najwyższej, ale w mojej ocenie i tak całkiem wysoko ustawionej półki.

Psychopaci są wszędzie. Żyją wśród nas. Mijamy ich na ulicach. Pracujemy z nimi. Mieszkamy... W każdym razie prawdopodobieństwo napotkania na swojej życiowej drodze takiej osoby jest dosyć duże. Nie każdy psychopata zabija. Nie każdy gwałci. Nie każdy torturuje. Oszukują, manipulują, notorycznie kłamią, nie oglądają się na innych, na pierwszym miejscu zawsze stawiają własne potrzeby, nie mają wyrzutów sumienia, ale nie wszyscy wkraczają na zbrodniczą ścieżkę. Biznesmeni, lekarze, policjanci, politycy (no, też mi odkrycie), ale też pracownicy niższego szczebla, często tymczasowi, na zastępstwie – cześć z nich, jakiś ułamek, to psychopaci. A to tylko wybrane przykłady, bo teoretycznie nie ma takiego środowiska, w którym ponad wszelką wątpliwość nigdy nie zawita taka wyzbyta empatii jednostka. Doktor w dziedzinie neurobiologii Dean A. Haycock w swojej naukowej publikacji „W umyśle mordercy. Tajemnicach mózgów psychopatów” pokazuje w zasadzie wszystkie oblicza psychopatii. Pokazuje, jak działa mózg psychopaty. Neuroobrazowanie także dla opornych. Interesujące, a przy tym całkiem niepokojące doświadczenie, jakiego w zasadzie nigdy wcześniej nie przeżyłam. W umysł mordercy inną drogą. Drogą, którą warto było pokonać. To na pewno.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz