Andy i Vicky w czasach studenckich dobrowolnie wzięli udział w testowaniu eksperymentalnego środka o nazwie Lot 6, mającego wyzwalać w ludziach nadzwyczajne moce. W przypadku kobiety padło na telekinezę, a mężczyzna zyskał zdolność wpływania na zachowania, postawy i przekonania innych. Potem wzięli ślub i doczekali się córki, Charlene 'Charlie', która, jak szybko się okazało, potrafi wzniecać ogień siłą woli. Andy i Vicky McGee robili wszystko, co w ich mocy, by organizacja, w posiadaniu której jest Lot 6, nie wpadła na ich trop, jednocześnie starając się nauczyć dorastającą córkę panowania nad swoimi wyjątkowo potężnymi mocami. Ale niedługo po jedenastych urodzinach Charlie wrogowie rodziny McGee odkrywają aktualne miejsce ich pobytu. I zwracają się do jednego ze swoich królików doświadczalnych, mającego doświadczenie w tego rodzaju misjach Rainbirda, którego głównym zadaniem jest doprowadzenie do nich małej Charlie.
Parę tygodni po pokazaniu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym (9 września 2019 roku) jego pełnometrażowego debiutu reżyserskiego, opartego na własnym scenariuszu horroru pt. „The Vigil” (pol. „Nocne czuwanie”), Keith Thomas, udał się na spotkanie z Jasonem Blumem założycielem Blumhouse Productions, który, ku jego zaskoczeniu, powiedział „Wiem, jaki będzie twój następny film”. Kiedy podał tytuł, Thomas z trudem ukrył podekscytowanie. Chodziło oczywiście o nową wersję „Podpalaczki” (oryg. „Firestarter”) - film zapowiadano jako remake filmu z 1984 roku w reżyserii Marka L. Lestera, opartego na pierwotnie wydanej w 1980 roku powieści Stephena Kinga, ale „Podpalaczka” 2022 może być też odbierana jako readaptacja. Keith Thomas poprosił o scenariusz, którego autorem jest Scott Teems (m.in. „Halloween zabija” wyreżyserowany przez Davida Gordona Greena), i przeczytał go w samolocie, w drodze powrotnej do domu. Thomas znał i powieść, i jej pierwszą adaptację. Znał też między innymi takie głośne produkcje oparte na twórczości Stephena Kinga, jak „Misery” i „Stań przy mnie” Roba Reinera oraz „Skazani na Shawshank” Franka Darabonta. To go nieco przytłoczyło, zwątpił w swoje siły. Ale potem doszedł do wniosku, że powinien wyrzucić z głowy inne adaptacje i ekranizacje utworów Stephena Kinga oraz jego podejście do historii małoletniej podpalaczki i zrobić to po swojemu. W czym, swoim zwyczajem, wspierali go ludzie z Blumhouse Productions (nie ingerowali w jego wizję, nie próbowali „wejść mu w paradę”). Główne zdjęcia do „Podpalaczki” 2022 ruszyły w drugiej połowie maja 2021 roku, a zakończyły się w lipcu tego samego roku. Film kręcono w Toronto i w Hamilton w kanadyjskiej prowincji Ontario, a budżet oszacowano na dwanaście milionów dolarów. Dystrybucja w kinach - w Stanach Zjednoczonych też w internecie - ruszyła w maju 2022 roku.
Amerykańska bajka o niezwykłej rodzinie marzącej o zwyczajnym życiu. Dla jednych horror science fiction, dla innych (w tym dla mnie) bardziej thriller science fiction, raczej luźno oparty na jednej z mniej lubianych przeze mnie powieści Stephena Kinga. I książka, i jej pierwsza filmowa wersja z 1984 roku z małą Drew Barrymore w roli Charlene 'Charlie' McGee w moich oczach wypadły mocno przeciętnie. Żeby być całkowicie szczerą, z tej franczyzy najbardziej upodobałam sobie „Podpalaczkę 2”, miniserial w reżyserii Roberta Iscove'a. Wiem, wiem, straszne. Gdyby nie moje postanowienie, by obejrzeć wszystkie filmowe adaptacje i ekranizacje utworów Kinga, to pewnie darowałabym sobie kolejne spotkanie z małą Charlie. I niewiele bym straciła. Chodzą słuchy, że pierwszą ekranową „Podpalaczkę” miał wyreżyserować John Carpenter, ale niezadowalający początkowy dochód z jego „Coś” (tak, oczy Was nie mylą), sprawił, że tym szczęściarzem został Mark L. Lester. Za to Carpenter wziął na swój imponujący warsztat powieść „Christine” tego samego autora, a do „Podpalaczki” wrócił po latach. W innej roli. Wraz z Danielem A. Davisem i swoim synem Codym Carpenterem skomponował wyśmienitą ścieżkę dźwiękową do, jak by nie patrzeć, dość odważnego przedsięwzięcia Keitha Thomasa. Ryzykowny krok, który raczej mu się nie opłacił. Po dobrze przyjętym przez krytyków i wielu fanów gatunku (nie liczę jego krótkometrażowych reżyserskich osiągnięć) horrorze „Nocne czuwanie”, Thomas dla odmiany, „zbiera cięgi” za „Podpalaczkę”. Mnie tam zawiódł już Stephen King, ale mimo wszystko jakieś atrakcje w jego powieści znalazłam. Na przykład eksperyment pseudonaukowy, w którym w czasach studenckich wzięli udział Andy i Vicky, późniejsi rodzice nieszczęsnej Charlie. Dziewczynki z pirokinezą. Albo toksyczna relacja z Rainbirdem – manipulacja młodym, cierpiącym umysłem. To pierwsze w scenariuszu Scotta Teemsa zredukowano do jednej sceny (w trakcie czołówki w stylu retro) – seria zdjęć i wywiadów z operacji pod kryptonimem Lot 6. To taki cudowny, czy raczej przeklęty środek stworzony przez człowieka, który jednych zabija i/lub poważnie okalecza, a w innych budzi niezwyczajne moce. Andy McGee (tak go nazwijmy), w którego tym razem wcielił się „wieczny chłopiec” Zac Efron – i uważam, że zrobił, ile mógł, by tchnąć życie w tę jakby naprędce rozrysowaną postać i niestety dla mnie nie był to wyjątek od reguły – z tego doświadczenia wyniósł zdolność narzucania innym swojej woli, a kobieta, którą później poślubił, i która przedstawi się nam jako Vicky (Sydney Lemmon), posiadła tę samo zdolność, którą miała Carrie White, nastolatka z innej, pierwszej opublikowanej, powieści Stephena Kinga. Owoc ich miłości, Charlene 'Charlie', najprawdopodobniej odziedziczyła niezwykłe moce po rodzicach. Andy i Vicky już w pierwszych miesiącach życia Charlie nabrali pewności, że ich latorośl ponadto potrafi wzniecać ogień siłą woli. Czy raczej przypadkiem, bo na dobrą sprawę dziewczynka nie miała władzy nad tą „ognistą bestią”. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero po jej jedenastych urodzinach. Gdy na drodze niezwykle pechowej rodziny stanął niejaki Rainbird (Michael Greyeyes), najemnik organizacji, która zdążyła już mocno utrudnić życie państwu McGee. Niechciane talenty to jedno, ale zdecydowanie bardziej doskwierało im przeświadczenie, że ci bezlitośni ludzie nie spoczną, dopóki nie położą swoich brudnych łap na ich córce. Andy i Vicky najwyraźniej są do odstrzału – wykorzystać, jeśli będzie taka konieczność, a następnie zetrzeć z powierzchni ziemi. Co innego Charlie. Ona nie może zginąć, bo jest tym złym ludziom potrzebna do czynienia zła.
Nie było tak źle, jak myślałam, ale gdybym musiała wybierać między pierwszą i drugą filmową wersją „Podpalaczki”, to jednak postawiłabym na tę starszą. Co nie znaczy, że polecam. Na to nie potrafię się zdobyć, nawet w przypadku tej, której była na samym początku – powieści Stephena Kinga pod tym samym polskim i oryginalnym tytułem. Druga adaptacja tej niekochanej przeze mnie historii, w reżyserii Keitha Thomasa, to jeden z tych filmów, który jednym uchem wlatuje, a drugim wylatuje. Pomijając parę incydentów ani ziębi, ani nawet grzeje. Jakoś leci i tyle. W każdym razie ja mniej więcej tak to, hmm, przeżyłam. Grunt, że przeżyłam;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz