Autor między innymi powieściowej trylogii kryminalnej z komisarzem Gabrielem Bysiem, w skład której wchodzą „Aorta” (2016), „Krew” (2017) i „Serce” (2019) oraz thrillerów „Nie chcesz wiedzieć” (2021) i historii, która zainteresowała filmowców (duże prawdopodobieństwo ekranizacji/adaptacji „Winni jesteśmy wszyscy” (2021), Bartosz Szczygielski, w swojej wydanej w 2022 roku przez ekipę Czwartej Strony (w klimatycznej okładce zaprojektowanej przez Mariusza Banachowicza) powieści pt. „Dolina Cieni”, przedstawia postać, która znalazła receptę na wszystkie problemy. A przynajmniej przez długie lata tak jej się wydawało. Thriller kryminalny o człowieku, który niczym mityczny feniks odrodził się z popiołów. Twórca zabawnego nietelewizyjnego serialu o Biedronce, opowieści publikowanych na swoim facebookowym profilu, miłośnik tatuaży i pączków (nie widać), tym razem zabiera czytelników w podróż po dolinie... kłamstw. Wybitnie poplątanym życiu mężczyzny, którego przeszłość wzięła z zaskoczenia.
„Dolinę Cieni” Bartosza Szczygielskiego otwiera nietradycyjna kompozycja z 1994 roku. Do Kozłowa Biskupiego przybywa dziennikarski duet (właściwie dziennikarka i operator kamery) z miasta. Zwabił ich wypadek – nie liczą jednak na sensacyjną historię, co najwyżej średnio zajmujący wypełniacz czasu antenowego - który pociągnął za sobą jedną ofiarę śmiertelną, młodego właściciela firmy transportowej, Michała Wawrzyńca. Rzeczony tandem uzbrojony w mikrofon i kamerę to coś w rodzaju pnia, z którego autor wypuszcza kilka niezbyt starych gałęzi. Inaczej mówiąc, ta dwójka nieświadomie prowadzi nas w nieodległą przeszłość. Większość osób, z którymi rozmawiają, pokaże nam się też przed wypadkiem. A głównym tematem będzie osiadłe we wsi Kozłów Biskupi małżeństwo Wawrzyńców. Ich życie niewątpliwie nie było usłane różami. Michał czuł, że został postawiony pod ścianą. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia... A potem umarł. I wszystkie problemy zniknęły. W umownej teraźniejszości, czyli pod koniec 2009 roku, poznajemy Tomasza Racha. Człowieka „bez przeszłości”, żyjącego z dnia na dzień we wsi Jaksmanice w gminie Medyka graniczącej z Ukrainą, którego jedynym celem jest urządzenie się w jakimś cieplejszym regionie świata. Najchętniej na Maderze. Od jakiegoś czasu odkłada więc pieniądze, w zdecydowanej większości pozyskiwane z wielce ryzykownych źródeł. I tutaj pojawia się Marta Klinowicz, jego wspólniczka i kochanka, która, jak się wydaje, niczego nie pozostawia przypadkowi. Wszystko zawsze ma starannie rozplanowane. W najgorszym razie, w razie wpadki, Marta jest przygotowana na natychmiastową ucieczkę. To samo zresztą można powiedzieć o Tomaszu. Główny bohater „Doliny Cieni” wynajmuje pokój u starszej pani, pani Basi, z którą ma dość zażyłą relację. W każdym razie Rach ma świadomość, że jego obecność poprawia jej samopoczucie. Dzięki niemu ta samotna kobieta czuje się potrzebna. Ona przygotowuje mu posiłki, a on wyręcza ja w różnych, dla niego drobnych, nieczasochłonnych, dla niej niekoniecznie, codziennych obowiązkach. Szczygielski nie każe nam długo czekać na zakończenie tego etapu życia czołowej postaci „Doliny Cieni”. I nie mogę powiedzieć, że tragiczny obrót spraw, nastroił mnie pozytywnie do „wielkiej podróży” Tomasza Racha. Obawiałam się kolejnej opowieści o przestępczości zorganizowanej. Obawiałam, bo moje dotychczasowe spotkania z tego typu utworami (i literackimi, i filmowymi) w zdecydowanej większości udane nie były. Mówiąc wprost: opowieści o grupach przestępczych, zbijających kokosy na takiej czy innej ustawowo zakazanej działalności, nie należą do moich ulubionych. Co innego nader bolesne zderzenia z przeszłością, stopniowe odsłanianie nieznanych i niewygodnych faktów, odgrzebywanie brudnych sekretów, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Na szczęście dla mnie pan Bartosz obrał ten drugi kierunek. Choć w Kozłowie Biskupim, miejscu, w którym wszystko się zaczęło i najprawdopodobniej się zakończy, mieszka człowiek, od wielu lat robiący szemrane interesy. Grzegorz Marczyński, największa zmora Michała Wawrzyńca, najbardziej znienawidzony człowiek przez Tomasza Racha, feniksa, który wrócił na stare popioły. A wszystko przez nowo poznaną dziewczynę, która przedstawiła mu się jako Helena Kowalska. Femme fatale? Tomasz co prawda ma do niej ograniczone zaufanie, ale też nie ma powodów sądzić, że Hela ma wobec niego złe zamiary. Nie, to najpewniej jednostka z przeogromnym bagażem koszmarnych doświadczeń, która podstępem skłania Tomasza do zaangażowania się w jej (nie)mały projekt. Poszukiwania Agnieszki Wawrzyniec. Wdowy, która jakby rozpłynęła się w powietrzu. Niedługo po śmierci Michała, wyjechała z Kozłowa Biskupiego i wszelki słuch o niej zaginął. Tomasz nie dopuszcza Heleny do swojej największej tajemnicy. Nie mówi jej całej prawdy o sobie, a ona najwyraźniej odwdzięcza mu się tym samym. Tomasz podejrzewa, że była w piekle, w piekle na ziemi, ale nie zna szczegółów. Nie wie, nie wnika, to nie jego sprawa. Nie szuka przyjaciół, ani innych bliższych związków z ludźmi. Chce tylko odzyskać swoją własność, podziękować Helenie za współpracę i znowu, tym razem już na zawsze, zostawić Kozłów Biskupi daleko za sobą. Najlepiej zanim zostanie rozpoznany. Nie licząc tutejszego proboszcza, księdza Jana Ambroziaka, któremu wiele zawdzięcza. Przyjaciel i „wspólnik w zbrodni”, który ugości strudzonych wędrowców w swoich skromnych, a na pewno mocno zakurzonych, progach.
(źródło: https://pl-pl.facebook.com/bartoszszczygielski.autor)
Dostać drugie życie. Przekreślić stare, zacząć od zera. Uciec i nigdy nie wracać. Stać się kimś innym. Urządzić gdzie indziej, zająć czymś innym pod innym nazwiskiem. Niezawodny sposób na wszystkie problemy? Sfingowanie swojej śmierci. Tak przynajmniej wydawało się głównemu bohaterowi „Doliny Cieni” Bartosza Szczygielskiego. Piętnaście lat to dość czasu, by nabrać przekonania, że przeszłość już cię nie dogoni. Złudne poczucie bezpieczeństwa. Komfort (nie)istnienia zachwiany przez upartą dziewuchę, która ze wszystkich ludzi na świecie musiała wybrać akurat ciebie. Człowieka, tak się złożyło, dobrze znającego poszukiwaną przez nią kobietę. Helena Kowalska najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z powiązań Tomasza Racha z osobą, którą pragnie odnaleźć. Zresztą nie tylko ona. Bo jej mimowolny wspólnik niedługo będzie sobie wmawiał, że przede wszystkim kieruje nim chęć odzyskania swojej własności. Z czasem sam przed sobą przyzna, że jego usilne starania, żeby definitywnie odciąć się od przeszłości, nie przyniosły efektu. Nie zapomniał, nie uciszył głosu serca. Nie zabił w sobie ciekawości, która w jego przypadku niewątpliwie jest pierwszym stopniem do piekła. Tomasz podejmuje ogromne ryzyko, wracając do Kozłowa Biskupiego. To może skończyć się „wakacjami” na koszt państwa. Żeby tylko. We wsi, którą Tomasz przez ostanie piętnaście lat usiłował wrzucić w bezdenną otchłań niepamięci, mieszka jego stary wróg. Mężczyzna, który bynajmniej nie jest znany z odpuszczania grzechów swoim owieczkom. To jest okazywania litości dłużnikom, którzy uchylają się od zobowiązań. Nie przestrzegają warunków umowy, którą zawarli dobrowolnie. W nadziei, że wysoko oprocentowana pożyczka (czysta lichwa, która w Polsce ma się nadzwyczaj dobrze) pomoże im wyjść na prostą. Czy to spłacić innych (spirala kredytowa), czy rozkręcić własny biznes. Legalną firmę, na przykład transportową. Skrajnie niespełniony przedsiębiorca po kilkunastu latach błogiej rozłąki, znowu wejdzie „na terytorium tego drapieżnika”. Tam gdzie mieszka Grzegorz Marczyński, który od śmierci żony w pojedynkę wychowuje obecnie (tj. w roku 2009) nastoletnią córkę Jagodę. Bogaty człowiek z koneksjami i ambicjami politycznymi (czy istnieje bardziej naturalne środowisko dla takiego typa?), który jak niebawem odkryje nasz niewykwalifikowany przewodnik po tytułowej dolinie, z czasem rozwinął swoją cwaniacką działalność. Przekręty... Dzwoniło i nawet wiem, w którym kościele:) Dodatkowe informacje nie tylko na temat tego śliskiego człowieka, ale też, a nawet przede wszystkim na temat samego Tomasza Racha, wypływają w toku amatorskiego śledztwa, w które w pewnym stopniu angażuje się bodaj najlepszy przyjaciel głównego bohatera, katolicki ksiądz Jan Ambroziak. Przyjaciel, o którym Tomasz też starał się zapomnieć. W każdym razie zerwał wszelki kontakt także z tym, jak wiedział, największym sojusznikiem, jakiego miał w swoim dorosłym życiu. A Agnieszka? Jak układały się sprawy z Agnieszką i co łączy tę kobietę z Grzegorzem Marczyńskim? Jest jeszcze wypadek sprzed lat i nie mam tutaj na myśli rzekomej śmierci straszliwie zadłużonego właściciela niewielkiej firmy transportowej z siedzibą w przyjemnie cichym, malowniczym (przynajmniej tak przedstawionym przez Bartosza Szczygielskiego na kartach „Doliny Cieni”) Kozłowie Biskupim. No dobrze, nie do końca przyjemnie, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że to cisza przed potężną burzą. Mniej i bardziej zaskakujące rewelacje odkrywane w pogoni za Agnieszką Wawrzyniec, tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Sprawa okazała się dużo bardziej złożona, niż wydawało się na początku. Również jednemu z największych zainteresowanych. Głównych uczestników tego tragicznego „spektaklu”, nienaznaczonego tym, co zwykło się nazywać dłużyznami. Akcja toczy się wartko i co akurat dla mnie istotne, autor nie zapomina o postaciach. Nie pozwala, by w natłoku tych wszystkich informacji odkrywanych przez istotę z dwoma życiami, zatarło się to mocno poturbowane stworzenie. I nie tylko to. Można było wejść głębiej (swoją drogą niezły pomysł z późniejszymi ucieczkami w przeszłość jakiejś dziewczyny – właściwie łatwo zgadnąć kto zacz; nie ukrywam, że mocno zaintrygowała mnie ta słodko-gorzka, z przewagą tego drugiego, „opowieść o ludziach z lasu”), można było wycisnąć z tych zagubionych, skrzywdzonych i/lub skrzywionych umysłów więcej, ale los paru mieszkańców „Doliny Cieni” na pewno nie był mi obojętny. Nie najsilniej, ale jednak przeżywałam ich smutne dzieje w bezdusznym świecie.
O egoizmie i materializmie ekonomicznym, w moim przekonaniu dwóch największych bogach tego świata. O odrzuconym życiu, którego być może i tak nie dałoby się już uratować. Nowym starcie i powrocie do punktu wyjścia. Koniec końców wrócisz do domu. Czy tego chcesz, czy nie. Przeszłość cierpliwa jest i nieustępliwa. Dopadnie cię w najmniej spodziewanym momencie, nieszczęśliwy człeku żyjący w „Dolinie Cieni”. Nieszczęsny bohaterze powieści pana Bartosza Szczygielskiego. Całkiem zajmującego, pełnego niespodzianek, umiarkowanie emocjonującego i dość pomysłowego thrillera kryminalnego o dawnych grzechach, które nie zostały odpuszczone. O wybijającym szambie. Wprost w szkarłatną kałużę.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Nie czytałam, zupełnie nie kojarzę tytułu.
OdpowiedzUsuń