Annette
jest troskliwą matką kilkuletniej Matildy i kilkumiesięcznego
Lucasa oraz ignorowaną żoną Bena, pisarza, którego kariera
przestała się rozwijać. Rodzina od niedawna mieszka na angielskiej
prowincji, gdzie przeprowadziła się z Londynu. Po obsadzeniu ich
córki w dramacie kostiumowym z pierwszoplanową kreacją znanej
aktorki włoskiego pochodzenia Alicii Romano, mężczyzna całe dnie
spędza na planie z fascynacją przyglądając się utalentowanej
młodej kobiecie, w życiu prywatnym zmagającej się z samotnością,
którą Ben ma nadzieję rozproszyć. Znaleźć szczęście u boku
osoby diametralnie różniącej się od wpędzającej go w depresję
małżonki. Tkwiącej w wielkim domu na odludziu z niespokojnym
niemowlęciem, tęskniącej za pracą Annette, czekającej na
wieczorne powroty ukochanej córki i zdradzieckiego męża.
Wyłączonej z ekscytującej przygody własnego dziecka z powodu
kwitnącego romansu Bena. Człowieka, który odzyskuje radość życia
dzięki filmowej matce swojej pierworodnej. I wydaje mu się, że
żona o niczym nie wie...
|
Plakat filmu. „Magpie” 2024, 55 Films, Align, Werewolf Films
|
Brytyjska
aktorka, która sławę zyskała dzięki roli Rey w „Gwiezdnych
wojnach” („Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” J.J. Abramsa,
„Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi” Riana Johnsona, „Gwiezdne wojny:
Skywalker. Odrodzenie” J.J. Abramsa), Daisy Ridley, na planie
„Córki króla moczarów” w reżyserii Neila Burgera
zaprzyjaźniła się z niezwykłą, bardzo inteligentną dziewczynką
Joey Carson, która na zdjęcia przychodziła z tatą, a jej mama
zwykle zostawała w domu z młodszym dzieckiem. Przed kamerami Joey
mamą nazywała w gruncie rzeczy obcą kobietę, dobrze wiedząc, że
nią nie jest – sześcioletnia wówczas aktorka z łatwością
odnajdywała się w tej, dość szalonej w odczuciu Daisy Ridley,
sytuacji, czym niezmiennie wprawiała ją w prawdziwy podziw. Po
zakończeniu zdjęć, w samolocie, którym wracała do domu, Ridley
wpadł do głowy pomysł na mroczną historię, wynikającą z
układu, którego w pewnym sensie była częścią. A gdyby tak
filmowa mama kilkuletniej aktorki infiltrowała jej rodzinę? Na
lotnisku na Ridley czekał jej mąż, Tom Bateman, któremu niemal
natychmiast przedstawiła swoją koncepcję i zapytała, czy chciałby
osobiście przekuć to w scenariusz. Poprosił o chwilę do
namysłu... a jakieś trzy dni później żona poinformowała go, że
mają umówione spotkanie z producentem, któremu mają przedstawić
swoją historię. Bateman miał jedynie bardzo ogólne streszczenie,
ale tyle wystarczyło, by na maksa rozkręcić to przedsięwzięcie.
Pierwszy
szkic scenariusza brytyjsko-amerykańskiego marriage thrillera,
neo-noir pt. „Magpie” powstawał około trzech tygodni –
Tom Bateman pisał od rana do wieczora, a Daisy Ridley akceptowała
bądź odrzucała na bieżąco przedstawiany jej materiał (codzienna
lektura po pracy na kolejnym planie zdjęciowym), niekiedy
podrzucając ciekawsze rozwiązania – a potem zgrane małżeństwo
przystąpiło do „niekończącego się” przerabiania tekstu.
Oficjalnie „Magpie” jest pierwszym zrealizowanym scenariuszem
aktora Toma Batemana – Daisy Ridley w napisach widnieje jako
pomysłodawczyni projektu, autorka historii, która wzięła na
siebie pierwszoplanową rolę żeńską i razem z mężem dołączyła
do zespołu producenckiego. Reżyserię powierzono Samowi Yatesowi,
który w tamtym czasie nie mógł się pochwalić ani jednym
pełnometrażowym osiągnięciem (jego debiut w długim metrażu,
eksperymentalny dramat „National Theatre Live: Vanya”, wyszedł w
tym samym roku, co „Magpie”) i który dwukrotnie składał
propozycję włączenia się w ten projekt, do czego obok
ekscytującego założenia fabularnego skłoniło go zaangażowanie
Daisy Ridley i Shazada Latifa, w jego ocenie aktorów z najwyżej
półki. Zdjęcia główne ruszyły w styczniu 2023 roku, a światowa
premiera odbyła się w marcu 2024 roku na South by Southwest Film
Festival. W maju 2024 prawo do dystrybucji na terenie Wielkiej
Brytanii nabyła firma Signature Entertainment, która w listopadzie
wpuściła „Magpie” na platformy streamingowe. W sierpniu 2024
prawo do dystrybucji na terenie Ameryki Północnej nabyło Shout!
Studios, które w październiku wprowadziło „Magpie” do
amerykańskich kin. Pierwotna idea Daisy Ridley – niestabilne
małżeństwo wzięte na celownik przez sławną aktorkę – została
zmieniona na bardzo wczesnym etapie tworzenia scenariusza. Szkicując
historię wymyśloną przez żonę, Tom Bateman uświadomił sobie,
że bardziej przyciąga go kobieta poniekąd uwięziona w domu od
kobiety w tym czasie przebywającej z jej córką i mężem. Daisy
spodobała się jego wizja - większe skupienie na Annette, w którą
w wielkim stylu wcieliła się pomysłodawczyni projektu. Diabelnie
intensywna kreacja, coś w rodzaju przekazu podprogowego,
niezauważalnego wpływania na osąd widza, subtelnego naprowadzania
go na właściwą bądź fałszywą ścieżkę. „Magpie” to jedna
z tych produkcji, które są całkowicie uzależnione od zdolności
aktorskich przynajmniej głównych wykonawców i chemii między nimi.
Niewłaściwe obsadzenie choćby tylko jednego „boku miłosnego
trójkąta” wymyślonego przez kreatywne małżeństwo -
nieprzesadnie czerpiące (ewentualnie muzy tylko Toma Batemana) z
twórczości Christophera Nolana, ze wskazaniem na „Memento”
(2000), i „Zaginionej dziewczyny” Davida Finchera, głośnego
thrillera opartego na bestsellerowej powieści Gillian Flynn -
zepsułoby cały efekt. Powodzenie tej akcji w równej mierze
zależało więc od Daisy Ridley, jak od Shazada Latifa i Matildy
Lutz (m.in. „Rings” F. Javiera Gutiérreza, „Zemsta” Coralie
Fargeat, „Klasyczny horror” Roberto De Feo i Paolo Strippoliego,
„Cięcie!” Michela Hazanaviciusa). Według mnie perfekcyjne trio.
|
Źródło, oficjalny zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=mEYfhMpZlZE
|
Szklana
klatka w szarym krajobrazie wiejskim. Nowoczesna rezydencja w ponurym
otoczeniu. Zimny dom czteroosobowej rodziny w nieoczywisty sposób
połączonej z rozchwytywaną aktorką, że tak to ujmę, należącą
do tego samego klubu, co Skye Riley z „Uśmiechnij się 2”
Parkera Finna. Samotność w tłumie, izolacja społeczna tak zwanych
gwiazd. Poczucie dystansu i odmienności, nieziszczalne marzenie o
posmakowaniu życia „zwyczajnych śmiertelników” - wysoka cena
sławy, której Alicia Romano już nie musi płacić. Wystarczy, że
powie „tak” żonatemu mężczyźnie, czującemu, że zmarnował
wiele lat życia na wampirzycę energetyczną Annette. Mniej więcej
tak Ben zdaje się postrzegać swoją żonę, która w
przeciwieństwie do niego zdobyła się na poświęcenie dla rodziny.
Przerwała satysfakcjonującą karierę i rozstała z ukochanym
Londynem. Wiejska posiadłość miała pomóc Benowi w artystycznym
rozwoju; miała przywrócić wenę sfrustrowanemu pisarzowi.
Łaknącemu atencji, nieodpornemu na krytykę i być może nadmiernie
wyczulonemu na przykre sugestie Annette. Faktyczne bądź
wyimaginowane przytyki żony odnośnie jego zdechłej kariery.
Złośliwości między słowami albo przypisywanie żonie własnych
wątpliwości. Przestał wierzyć w swój gigantyczny talent, ale
jeszcze sobie tego nie uświadomił? Zawzięcie wzbrania się przed
deprymującymi myślami o swoim życiu zawodowym? Przeraża go sama
myśl o lepszym odnalezieniu się na rynku pracy jego siedzącej w
domu małżonki? Właściwie ciężko pracującej – zajmującej się
dużym gospodarstwem domowym i „ciągle” płaczącym
niemowlakiem, słodkim Lucasem – i niemogącej liczyć na pomoc
wiecznie zmęczonego artysty. Teoretycznie całe dnie pilnującego
ich utalentowanej córki Matildy (czarowny debiut Hiby Ahmed),
najwyżej sześcioletniej dziewczynki, pracującej z obiektem
westchnień Bena. Niewątpliwie mającej podejście do dzieci
odtwórczyni roli głównej w filmie kostiumowym nagrywanym niedaleko
smutnej rezydencji najwidoczniej rozpadającej się angielskiej
rodziny. Ben przed pierwszym spotkaniem z Alicią z wypiekami na
twarzy obejrzał intymny filmik z jej udziałem. Materiał
wykradziony z prywatnych zbiorów aktorki albo jej ostatniego
chłopaka, który równie dobrze mógł to sam opublikować,
ewentualnie przekazać pozbawionym kręgosłupa moralnego pismakom.
Annette na ten widok wyraża współczucie, a Ben stwierdza, że
prywatność takich osób jak Alicia jest własnością wszystkich.
Pierwszy dzień zdjęć małej Tilly przyniesie zmianę tego poglądu
– Ben zabawi się w osobistego ochroniarza nowej przyjaciółki
jego córki, czy jak kto woli bohatersko wystąpi w obronie
prześladowanej przez paparazzi
młodej aktorki z przeraźliwie smutnym spojrzeniem. Cierpienie w
oczach Matildy Lutz i jej rozpromieniona twarz ukazująca się
podczas esemesowych rozmów z podnieconym pisarzem. Wszystko wskazuje
na to, że Annette doskonale zna powód, dla którego Ben tak upiera
się przy niedzieleniu się z nią obowiązkami związanymi z
aktorską działalnością ich starszego dziecka. Mama Tilly pragnie
uczestniczyć w jej radosnej przygodzie, ale tata nie zamierza
odmawiać sobie przyjemności obcowania ze swą boginią. Może też
nie chce stawiać Alicii w niezręcznej sytuacji - chroni kochankę
przed potencjalnie mocno krępującym spotkaniem z pokonaną
konkurentką? Ben w ogóle nie interesuje się Lucasem, a w życiu
Matildy rozpycha się z czysto egoistycznych pobudek. Żona patrzy i
nie grzmi. Pozwala temu romansowi rozkwitnąć, godzi się z
niewdzięczną(?) rolą narzuconą jej przez zdradzieckiego męża.
Daje się zepchnąć do pozycji wasalnej – sprząta, gotuje i
zajmuje się aktualnie mniej przydatnym (dla ojca) dzieckiem. Całkiem
możliwe, że zbyt ostro oceniam człowieka zakochanego w prawdziwej
femme fatale lub po prostu kobiecie w jakimś stopniu
odwzajemniającej jego sympatię. Na pierwszej randce z Alicią
mężczyzna daje do zrozumienie, że Annette ma jakieś problemy
psychiczne, może przeszła załamanie nerwowe, i nie stosuje się do
zaleceń lekarza w kwestii zażywania lekarstw. Odstawiła je i nagle
stała się oziębła? Kategorycznie odmawia mu miłości fizycznej i
ukradkiem podgląda onanizującego się męża? Jedna historia, wiele
perspektyw. „Magpie” Sama Yatesa to historia „w szarej strefie
osadzona”, tj. nie czarno-białym świecie, gdzie dobrych ludzi
łatwo odróżnić od tych złych. Postać obwiniana przez jednego
widza, u drugiego zasłuży sobie na najwyższe współczucie. A
zakończenie wywróci wszystko do góry nogami? Takie przekonanie
budują twórcy „Magpie” - od początku przygotowują widza na
jakieś uderzenie, w zawoalowany sposób uprzedzają, że cała
intryga buduje się wokół informacji niejawnej. Nie wprost, ale
jednak obiecują ogromną niespodziankę najdalej w finale tego
kameralnego dreszczowca małżeńskiego. Szykują odbiorców na
zdumiewający zwrot akcji, który nie został należycie ukryty.
Sprawdziło się złe przeczucie, które dopadło mnie już w
pierwszej połowie seansu - bolesne potwierdzenie domysłów.
Przewidywalność
to niemały feler w tak rozplanowanym scenariuszu, ale to jeszcze nie
powód, by zniechęcać miłośników trzymających w napięciu
historii do „Magpie” Sama Yatesa, slow burn psychological
thriller, uważanego również za przedstawiciela kina neo-noir,
który angażuje widza w (nie)typowe kłopoty małżeńskie pisarza z
niemocą twórczą i ostentacyjnie ignorowanej gospodyni domowej.
Widowiskowy festiwalach sztuki aktorskiej w klimacie posępnym.
Skromny film mocno przykuwający uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz