niedziela, 24 listopada 2024

„Magpie” (2024)

 
Annette jest troskliwą matką kilkuletniej Matildy i kilkumiesięcznego Lucasa oraz ignorowaną żoną Bena, pisarza, którego kariera przestała się rozwijać. Rodzina od niedawna mieszka na angielskiej prowincji, gdzie przeprowadziła się z Londynu. Po obsadzeniu ich córki w dramacie kostiumowym z pierwszoplanową kreacją znanej aktorki włoskiego pochodzenia Alicii Romano, mężczyzna całe dnie spędza na planie z fascynacją przyglądając się utalentowanej młodej kobiecie, w życiu prywatnym zmagającej się z samotnością, którą Ben ma nadzieję rozproszyć. Znaleźć szczęście u boku osoby diametralnie różniącej się od wpędzającej go w depresję małżonki. Tkwiącej w wielkim domu na odludziu z niespokojnym niemowlęciem, tęskniącej za pracą Annette, czekającej na wieczorne powroty ukochanej córki i zdradzieckiego męża. Wyłączonej z ekscytującej przygody własnego dziecka z powodu kwitnącego romansu Bena. Człowieka, który odzyskuje radość życia dzięki filmowej matce swojej pierworodnej. I wydaje mu się, że żona o niczym nie wie...

Plakat filmu. „Magpie” 2024, 55 Films, Align, Werewolf Films

Brytyjska aktorka, która sławę zyskała dzięki roli Rey w „Gwiezdnych wojnach” („Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” J.J. Abramsa, „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi” Riana Johnsona, „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” J.J. Abramsa), Daisy Ridley, na planie „Córki króla moczarów” w reżyserii Neila Burgera zaprzyjaźniła się z niezwykłą, bardzo inteligentną dziewczynką Joey Carson, która na zdjęcia przychodziła z tatą, a jej mama zwykle zostawała w domu z młodszym dzieckiem. Przed kamerami Joey mamą nazywała w gruncie rzeczy obcą kobietę, dobrze wiedząc, że nią nie jest – sześcioletnia wówczas aktorka z łatwością odnajdywała się w tej, dość szalonej w odczuciu Daisy Ridley, sytuacji, czym niezmiennie wprawiała ją w prawdziwy podziw. Po zakończeniu zdjęć, w samolocie, którym wracała do domu, Ridley wpadł do głowy pomysł na mroczną historię, wynikającą z układu, którego w pewnym sensie była częścią. A gdyby tak filmowa mama kilkuletniej aktorki infiltrowała jej rodzinę? Na lotnisku na Ridley czekał jej mąż, Tom Bateman, któremu niemal natychmiast przedstawiła swoją koncepcję i zapytała, czy chciałby osobiście przekuć to w scenariusz. Poprosił o chwilę do namysłu... a jakieś trzy dni później żona poinformowała go, że mają umówione spotkanie z producentem, któremu mają przedstawić swoją historię. Bateman miał jedynie bardzo ogólne streszczenie, ale tyle wystarczyło, by na maksa rozkręcić to przedsięwzięcie.

Pierwszy szkic scenariusza brytyjsko-amerykańskiego marriage thrillera, neo-noir pt. „Magpie” powstawał około trzech tygodni – Tom Bateman pisał od rana do wieczora, a Daisy Ridley akceptowała bądź odrzucała na bieżąco przedstawiany jej materiał (codzienna lektura po pracy na kolejnym planie zdjęciowym), niekiedy podrzucając ciekawsze rozwiązania – a potem zgrane małżeństwo przystąpiło do „niekończącego się” przerabiania tekstu. Oficjalnie „Magpie” jest pierwszym zrealizowanym scenariuszem aktora Toma Batemana – Daisy Ridley w napisach widnieje jako pomysłodawczyni projektu, autorka historii, która wzięła na siebie pierwszoplanową rolę żeńską i razem z mężem dołączyła do zespołu producenckiego. Reżyserię powierzono Samowi Yatesowi, który w tamtym czasie nie mógł się pochwalić ani jednym pełnometrażowym osiągnięciem (jego debiut w długim metrażu, eksperymentalny dramat „National Theatre Live: Vanya”, wyszedł w tym samym roku, co „Magpie”) i który dwukrotnie składał propozycję włączenia się w ten projekt, do czego obok ekscytującego założenia fabularnego skłoniło go zaangażowanie Daisy Ridley i Shazada Latifa, w jego ocenie aktorów z najwyżej półki. Zdjęcia główne ruszyły w styczniu 2023 roku, a światowa premiera odbyła się w marcu 2024 roku na South by Southwest Film Festival. W maju 2024 prawo do dystrybucji na terenie Wielkiej Brytanii nabyła firma Signature Entertainment, która w listopadzie wpuściła „Magpie” na platformy streamingowe. W sierpniu 2024 prawo do dystrybucji na terenie Ameryki Północnej nabyło Shout! Studios, które w październiku wprowadziło „Magpie” do amerykańskich kin. Pierwotna idea Daisy Ridley – niestabilne małżeństwo wzięte na celownik przez sławną aktorkę – została zmieniona na bardzo wczesnym etapie tworzenia scenariusza. Szkicując historię wymyśloną przez żonę, Tom Bateman uświadomił sobie, że bardziej przyciąga go kobieta poniekąd uwięziona w domu od kobiety w tym czasie przebywającej z jej córką i mężem. Daisy spodobała się jego wizja - większe skupienie na Annette, w którą w wielkim stylu wcieliła się pomysłodawczyni projektu. Diabelnie intensywna kreacja, coś w rodzaju przekazu podprogowego, niezauważalnego wpływania na osąd widza, subtelnego naprowadzania go na właściwą bądź fałszywą ścieżkę. „Magpie” to jedna z tych produkcji, które są całkowicie uzależnione od zdolności aktorskich przynajmniej głównych wykonawców i chemii między nimi. Niewłaściwe obsadzenie choćby tylko jednego „boku miłosnego trójkąta” wymyślonego przez kreatywne małżeństwo - nieprzesadnie czerpiące (ewentualnie muzy tylko Toma Batemana) z twórczości Christophera Nolana, ze wskazaniem na „Memento” (2000), i „Zaginionej dziewczyny” Davida Finchera, głośnego thrillera opartego na bestsellerowej powieści Gillian Flynn - zepsułoby cały efekt. Powodzenie tej akcji w równej mierze zależało więc od Daisy Ridley, jak od Shazada Latifa i Matildy Lutz (m.in. „Rings” F. Javiera Gutiérreza, „Zemsta” Coralie Fargeat, „Klasyczny horror” Roberto De Feo i Paolo Strippoliego, „Cięcie!” Michela Hazanaviciusa). Według mnie perfekcyjne trio.

Źródło, oficjalny zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=mEYfhMpZlZE

Szklana klatka w szarym krajobrazie wiejskim. Nowoczesna rezydencja w ponurym otoczeniu. Zimny dom czteroosobowej rodziny w nieoczywisty sposób połączonej z rozchwytywaną aktorką, że tak to ujmę, należącą do tego samego klubu, co Skye Riley z „Uśmiechnij się 2” Parkera Finna. Samotność w tłumie, izolacja społeczna tak zwanych gwiazd. Poczucie dystansu i odmienności, nieziszczalne marzenie o posmakowaniu życia „zwyczajnych śmiertelników” - wysoka cena sławy, której Alicia Romano już nie musi płacić. Wystarczy, że powie „tak” żonatemu mężczyźnie, czującemu, że zmarnował wiele lat życia na wampirzycę energetyczną Annette. Mniej więcej tak Ben zdaje się postrzegać swoją żonę, która w przeciwieństwie do niego zdobyła się na poświęcenie dla rodziny. Przerwała satysfakcjonującą karierę i rozstała z ukochanym Londynem. Wiejska posiadłość miała pomóc Benowi w artystycznym rozwoju; miała przywrócić wenę sfrustrowanemu pisarzowi. Łaknącemu atencji, nieodpornemu na krytykę i być może nadmiernie wyczulonemu na przykre sugestie Annette. Faktyczne bądź wyimaginowane przytyki żony odnośnie jego zdechłej kariery. Złośliwości między słowami albo przypisywanie żonie własnych wątpliwości. Przestał wierzyć w swój gigantyczny talent, ale jeszcze sobie tego nie uświadomił? Zawzięcie wzbrania się przed deprymującymi myślami o swoim życiu zawodowym? Przeraża go sama myśl o lepszym odnalezieniu się na rynku pracy jego siedzącej w domu małżonki? Właściwie ciężko pracującej – zajmującej się dużym gospodarstwem domowym i „ciągle” płaczącym niemowlakiem, słodkim Lucasem – i niemogącej liczyć na pomoc wiecznie zmęczonego artysty. Teoretycznie całe dnie pilnującego ich utalentowanej córki Matildy (czarowny debiut Hiby Ahmed), najwyżej sześcioletniej dziewczynki, pracującej z obiektem westchnień Bena. Niewątpliwie mającej podejście do dzieci odtwórczyni roli głównej w filmie kostiumowym nagrywanym niedaleko smutnej rezydencji najwidoczniej rozpadającej się angielskiej rodziny. Ben przed pierwszym spotkaniem z Alicią z wypiekami na twarzy obejrzał intymny filmik z jej udziałem. Materiał wykradziony z prywatnych zbiorów aktorki albo jej ostatniego chłopaka, który równie dobrze mógł to sam opublikować, ewentualnie przekazać pozbawionym kręgosłupa moralnego pismakom. Annette na ten widok wyraża współczucie, a Ben stwierdza, że prywatność takich osób jak Alicia jest własnością wszystkich. Pierwszy dzień zdjęć małej Tilly przyniesie zmianę tego poglądu – Ben zabawi się w osobistego ochroniarza nowej przyjaciółki jego córki, czy jak kto woli bohatersko wystąpi w obronie prześladowanej przez paparazzi młodej aktorki z przeraźliwie smutnym spojrzeniem. Cierpienie w oczach Matildy Lutz i jej rozpromieniona twarz ukazująca się podczas esemesowych rozmów z podnieconym pisarzem. Wszystko wskazuje na to, że Annette doskonale zna powód, dla którego Ben tak upiera się przy niedzieleniu się z nią obowiązkami związanymi z aktorską działalnością ich starszego dziecka. Mama Tilly pragnie uczestniczyć w jej radosnej przygodzie, ale tata nie zamierza odmawiać sobie przyjemności obcowania ze swą boginią. Może też nie chce stawiać Alicii w niezręcznej sytuacji - chroni kochankę przed potencjalnie mocno krępującym spotkaniem z pokonaną konkurentką? Ben w ogóle nie interesuje się Lucasem, a w życiu Matildy rozpycha się z czysto egoistycznych pobudek. Żona patrzy i nie grzmi. Pozwala temu romansowi rozkwitnąć, godzi się z niewdzięczną(?) rolą narzuconą jej przez zdradzieckiego męża. Daje się zepchnąć do pozycji wasalnej – sprząta, gotuje i zajmuje się aktualnie mniej przydatnym (dla ojca) dzieckiem. Całkiem możliwe, że zbyt ostro oceniam człowieka zakochanego w prawdziwej femme fatale lub po prostu kobiecie w jakimś stopniu odwzajemniającej jego sympatię. Na pierwszej randce z Alicią mężczyzna daje do zrozumienie, że Annette ma jakieś problemy psychiczne, może przeszła załamanie nerwowe, i nie stosuje się do zaleceń lekarza w kwestii zażywania lekarstw. Odstawiła je i nagle stała się oziębła? Kategorycznie odmawia mu miłości fizycznej i ukradkiem podgląda onanizującego się męża? Jedna historia, wiele perspektyw. „Magpie” Sama Yatesa to historia „w szarej strefie osadzona”, tj. nie czarno-białym świecie, gdzie dobrych ludzi łatwo odróżnić od tych złych. Postać obwiniana przez jednego widza, u drugiego zasłuży sobie na najwyższe współczucie. A zakończenie wywróci wszystko do góry nogami? Takie przekonanie budują twórcy „Magpie” - od początku przygotowują widza na jakieś uderzenie, w zawoalowany sposób uprzedzają, że cała intryga buduje się wokół informacji niejawnej. Nie wprost, ale jednak obiecują ogromną niespodziankę najdalej w finale tego kameralnego dreszczowca małżeńskiego. Szykują odbiorców na zdumiewający zwrot akcji, który nie został należycie ukryty. Sprawdziło się złe przeczucie, które dopadło mnie już w pierwszej połowie seansu - bolesne potwierdzenie domysłów.

Przewidywalność to niemały feler w tak rozplanowanym scenariuszu, ale to jeszcze nie powód, by zniechęcać miłośników trzymających w napięciu historii do „Magpie” Sama Yatesa, slow burn psychological thriller, uważanego również za przedstawiciela kina neo-noir, który angażuje widza w (nie)typowe kłopoty małżeńskie pisarza z niemocą twórczą i ostentacyjnie ignorowanej gospodyni domowej. Widowiskowy festiwalach sztuki aktorskiej w klimacie posępnym. Skromny film mocno przykuwający uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz