Rok 1977. Peggy Hodgson samotnie wychowuje czwórkę dzieci, Margaret, Janet,
Johnny’ego i Billy’ego w północnym Londynie. Najpoważniejszym problemem rodziny
jest bieda, ale to się zmienia, gdy jedenastoletnia Janet nawiązuje kontakt z
duchem, który zagnieździł się w ich domu. Zachowanie i samopoczucie dziewczyny
okresowo ulega drastycznej zmianie, ale jej matka początkowo nie dopatruje się
w tym ingerencji sił nadprzyrodzonych. Dopiero samoistne przesuwanie się
przedmiotów zmusza ją do szukania pomocy. Policja nie jest w stanie przeciwdziałać
tym incydentom, więc Peggy zwraca się do przedstawicieli Kościoła, którzy z
kolei przekazują sprawę badaczom zjawisk nadprzyrodzonych, Edowi i Lorraine
Warrenom. Małżeństwo przybywa do Londynu, pomimo wątpliwości kobiety, która
jakiś czas temu miała wizję śmierci męża. Po zapoznaniu się z sytuacją na
miejscu Ed nawiązuje kontakt z bytem sporadycznie zawłaszczającym ciało Janet,
który zdradza mu, że nazywa się Bill Wilkins i jest poprzednim lokatorem tego
domu.
Po spektakularnym sukcesie „Obecności” Jamesa Wana tylko kwestią czasu było
powstanie jej kontynuacji, obrazującej kolejną sprawę, którą niegdyś zajmowali
się sławni badacze zjawisk nadprzyrodzonych Ed i Lorraine Warrenowie. Scenariusz
ponowie opracowali Carey i Chad Hayesowie, ale tym razem wspierani przez Davida
Lesliego Johnsona i Jamesa Wana. Rozpiska fabuły autorstwa tych czterech panów
powstała na kanwie rzekomo prawdziwych wydarzeń mających miejsce w Enfield w
Londynie pod koniec lat 70-tych XX wieku w domu komunalnym zajmowanym przez
Peggy Hodgson i czwórkę jej dzieci. Reżyserii ponownie podjął się najbardziej
doceniany w światku współczesnej filmowej grozy, James Wan, a role Eda i
Lorraine Warrenów znowu powierzono Patrickowi Wilsonowi i Verze Farmidze.
Szacuje się, że budżet „Obecności 2” opiewał na czterdzieści milionów dolarów,
ale czas pokazał, że tak wygórowana inwestycja się opłaciła, bo wpływy z biletów
już zaczęły się zbliżać do sumy dwustu milionów dolarów, a przecież film dopiero zaczął
gościć na wielkich ekranach. W czym nie ma niczego zaskakującego, zważywszy na
popularność, jaką cieszy się pierwsza odsłona „Obecności”.
Spotkałam się z opiniami głoszącymi, że „Obecność 2” przebiła swoją
poprzedniczkę, ale nie jestem skłonna podpisać się pod tą konkluzją. Sequel, co
prawda nie dzieli losu wielu kontynuacji znanych tytułów, ponieważ nie pozostaje
daleko w tyle za pierwszą odsłoną, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że James
Wan odrobinę „stępił pazur”, zwłaszcza w jump
scenkach, choć zapewne osoby zmęczone wyświechtanymi motywami nastrojowych
horrorów stwierdzą, że największym mankamentem „Obecności 2” jest brak
świeżości. Istotnie, scenariusz drugiej części „Obecności” bazuje na szeroko wyeksploatowanych
w kinie grozy wątkach, zresztą podobnie jak poprzednia odsłona. Mamy tutaj tak
konwencjonalne motywy, jak kontaktowanie się z duchem za pośrednictwem tablicy
ouija, opętanie nieletniej, klasyczne nawiedzenie domu oraz interwencję badaczy
zjawisk paranormalnych i raczej nie można mówić o reinterpretacji owych wątków,
prędzej już ich kalkowaniu. Czy to dobrze, czy źle zależy od indywidualnych
zapatrywań każdego odbiorcy na nastrojowe kino grozy – jeśli ktoś ma serdecznie
dość wałkowania tego samego powinien trzymać się od „Obecności 2” z daleka, ale
fani rzeczonych uniwersalnych motywów, którzy tak jak ja nie wymagają od
horroru przede wszystkim innowacyjności powinni idealnie odnaleźć się w
warstwie fabularnej najnowszej propozycji Jamesa Wana. Podobnie, jak to miało
miejsce w pierwszej odsłonie twórcy z dużą starannością podeszli do odwzorowania
realiów lat 70-tych, zwracając uwagę na stroje z epoki, fryzury i wystroje
wnętrz. Ponadto ze zdjęć obrazujących wydarzenia mające miejsce w Londynie
przebija angielska surowość, kojarzona między innymi z brytyjskimi obrazami
gotyckimi. Film rozpoczyna skrótowo wyłuszczona najgłośniejsza sprawa Eda i
Lorraine Warrenów w Amityville, w którą zaangażowali się w 1976 roku. Zapewne
mając na uwadze powstanie serii filmów w poprzednich latach w mniejszym lub
większym stopniu zainspirowanych nadprzyrodzonymi incydentami, które rzekomo miały
tam miejsce, scenarzyści nie poświęcili tym wydarzeniom wiele miejsca, ale
zastanawiam się, czy kolejny horror o nawiedzeniu w Amityville w rękach Jamesa
Wana, ujęty z perspektywy Warrenów pomimo wszystko by się nie opłacił.
Wystarczy choćby spojrzeć na wstępne niesamowicie nastrojowe sekwencje,
skupiające się na wizji Lorraine, w której na chwilę wciela się w postać
Ronalda DeFeo Jr., zmontowane w typowy dla horrorów Wana dynamiczny, „poszarpany”
sposób, dzięki któremu bez żadnego ostrzeżenia raczy się nas szybko po sobie
następującymi makabryczno-nastrajowymi ujęciami. Jednak (moim zdaniem niestety)
najpopularniejszej sprawie Warrenów poświęcono jedynie krótki prolog, po nim
przechodząc do właściwej akcji, tj. zmagań niepełnej rodziny Hodgsonów z siłami
nadprzyrodzonymi w ich domu komunalnym w Enfield, co jakiś czas przybliżając
również egzystencję znacznie oddalonych od nich Warrenów. Pierwsza mniej więcej
godzina projekcji upływa pod znakiem dwutorowości, przy czym oba wątki silnie
angażują. Ed i Lorraine, czyli niezastąpiona para badaczy zjawisk nadprzyrodzonych
znana z części pierwszej, ponownie doskonale wykreowana przez Patricka Wilsona
i Verę Farmigę to właściwie jedyny punkt spinający obie odsłony „Obecności”, bo
dwójka koncentruje się na zupełnie innej sprawie. Podczas, gdy Warrenowie
rozważają porzucenie swojego dotychczasowego zajęcia ze względu na złowieszczą
wizję Lorraine i udzielają wywiadów w telewizji, gdzie są zmuszeni wdawać się w
ostrą polemikę ze sceptykami, biorącymi ich za szarlatanów, żerujących na
zabobonnej wierze niektórych jednostek w zjawiska nadprzyrodzone, Hodgsonowie w
Londynie stykają się z wydarzeniami, których nie sposób racjonalnie
wytłumaczyć. James Wan nieśpiesznie, stopniowo odkrywa przed widzami naturę
zagrożenia czyhającego na pięcioosobową familię, początkowo budując całą
intrygę głównie za pośrednictwem mrocznego klimatu niezdefiniowanego
zagrożenia. Nocne wędrówki małego Billy’ego, podczas których zauważa, że coś
zagnieździło się w jego namiocie (ten element nasuwał mi skojarzenia z „Szóstym zmysłem”) oraz osobliwe zachowanie jedenastoletniej Janet, która ku przerażeniu
swojej starszej siostry Margaret, późną nocą konwersuje z niewidocznym bytem i
okresowo zdaje się nie panować nad własnym ciałem, twórcy nacechowali dużą
dawką podskórnego napięcia i pomimo, że wówczas jeszcze nie wpadali w
dosłowność zdołali wprowadzić mnie w stan ciągłej gotowości na nieuniknione
okropieństwa w dalszej części seansu.
Rzeczone okropieństwa mają zdecydowanie mniejszą siłę rażenia niż w
jedynce. Być może w pewnych momentach zawiniła powszedniość obranych przez
scenarzystów tematów (samoistnie przesuwające się przedmioty, z nagła
wyrastające na ekranie widmowe twarze, Janet przemawiająca męskim, grubym
głosem a la Regan MacNeil), ale bardziej opowiadałabym się za delikatniejszą koncepcją
twórców. James Wan w „Obecności 2” o wiele oszczędniej szafował mocnymi jump scenkami, nie akcentując ich tak
głośnymi dźwiękami, jakich wymagałabym od tej prymitywnej formy straszenia,
aczkolwiek twórcy efektów specjalnych w większości przypadków idealnie
wywiązali się ze swojej roli. Blade oblicze Billa Wilkinsa z nagła wyrastające w
salonie Hodgsonów w pełnym świetle dziennym po uprzednich ciekawych zmaganiach
Janet z „wędrującym pilotem”, czy upiorna facjata demona mogą się poszczycić wyważoną
aparycją, złowieszczo się prezentującą głównie dzięki niepopadaniu w
efekciarskie skrajności. Ze wszystkich manifestacji nieznanego wizualnie rozczarowuje
jedynie sekwencja przemiany psa w pokrzywionego człowieczka, nazbyt efekciarska
nawet jeśli widzimy głównie jego cień, posturą nieco zbliżony do Freddy’ego
Kruegera. I jak już wspomniałam ścieżka audio mogłaby być bardziej wyrazista w kulminacjach
grozy, bo pomysł na całkowitą rezygnację z muzyki w wielu nastrojowych
sekwencjach wprowadzających widza w sytuację bezpośredniego zagrożenia wydawał
się kluczem do wprawienia odbiorcy w stan wzmożonej czujności. Interesujące
było również zderzenie wiary w zjawiska nadprzyrodzone z nauką – poświecenie trochę
miejsca na zmagania Warrenów ze sceptykami, którzy mają ich za szarlatanów
żerujących na ludzkiej naiwności, niepotrzebnie podtrzymujących w skrzywdzonych
przez los jednostkach przekonanie, że padli ofiarami jakichś sił nieczystych.
Scenarzyści gloryfikują postacie Eda i Lorraine, żeby dopasować ich do ram
gatunku, całkowicie opowiadając się za ich sposobem patrzenia na świat i
właściwie wykpiwając zamknięcie naukowców na ewentualność przenikania się dwóch
światów (sfery duchowej i cielesnej). Przy okazji w oparciu o ten konflikt stwarzają
całkiem zgrabny zwrot akcji, po którym jednak fabuła traci rozpęd – paradoksalnie,
bo akcja przyśpiesza, ale ku mojemu ubolewaniu w wyjałowionym z niepokojącej
atmosfery kierunku, oferującym szybko następujące po sobie dynamiczne wstawki,
urozmaicane facjatą demona, ale bez uprzedniego mozolnego budowania
odpowiedniej aury.
James Wan przyznaje, że istnieją już plany nakręcenia kolejnej części „Obecności”
(dlaczego by nie skoro tytuł przynosi takie zyski), portretującej kolejną
sprawę Eda i Lorraine Warrenów, ale nie jest jeszcze w stanie powiedzieć, czy
podejmie się jej reżyserii, ze względu na inne zobowiązania. Gdyby Wan jednak
wziął na siebie „Obecność 3” zapewne podeszłabym do niej z równym entuzjazmem,
co do dwójki. Jak w tym przypadku nieco przytłumionym świadomością, że sequele
w większości wypadają gorzej od poprzedników, ale bez przeczucia, że czas
poświęcony na trójkę będzie czasem straconym. Bo choć „Obecność 2” moim zdaniem
wypada nieco gorzej od swojej poprzedniczki to już biorąc pod uwagę średnią
jakość współczesnego kina grozy, zapatrując się na nią w oderwaniu od pierwszej
odsłony prezentuje się bardzo dobrze. Nie znakomicie, ale zważywszy na to, że
mistrzostwa się nie spodziewałam w sumie byłam pozytywnie zaskoczona tą
pozycją.
czyli sequel w zasadzie taki sam jak dobrze sprzedana 'jedynka' ;< Nie rozumiałem wielkich zachwytów nad "Obecnością", ale 2 pewnie kiedyś jednak obejrzę, żeby przekonać się na własnej skórze, czy czas można uznać za zmarnowany ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza część była dla mnie najlepszym horrorem chyba od czasów Klątw i Ringów. Zobaczę 2 nawet mimo Twoich uwag, bo jestem ciekaw jak to wszystko wyszło twórcom i wierzę, że będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńW temacie Enfield polecam miniserial Enfield Haunting.
OdpowiedzUsuńMam na te wakacje postanowienie obejrzeć Obecność, bo mam już dosyć słuchania od moich gimnazjalistów, że to najstraszniejszy film, jaki oglądali. Czas wyrobić sobie własne zdanie. :)
OdpowiedzUsuń