piątek, 17 grudnia 2021

Mary Burton „Jeden krok przed śmiercią”

 

Rok 2019. Agentka FBI Macy Crow niedawno doznała poważnych obrażeń na służbie. Nadzwyczaj szybko wróciła do pracy, ale już nie w terenie, na czym bardzo jej zależy. Mimo że nie odzyskała jeszcze pełnej sprawności fizycznej, Macy ubiega się więc o miejsce w elitarnym zespole profilerów kierowanym przez agenta Jerroda Ramseya. W ramach testu mężczyzna wysyła ją do miasteczka Deep Run w dolinie Shenandoah w Wirginii, gdzie przed paroma dniami odnaleziono zwłoki Tobi Turner, która zaginęła w 2004 roku w okresie nastoletnim. Agentka Crow uważa, że ta sprawa może być powiązana z gwałtami, do jakich dochodziło na tym terenie w zbliżonym okresie. Miejscowy szeryf, były członek zespołu agenta Ramseya i niegdysiejszy kochanek Macy, Mike Nevada, dopiero co uzyskał niezbity dowód na to, że w Deep Run grasował seryjny gwałciciel. I podobnie jak agentka Crow, skłania się ku temu, że Tobi została zamordowana przez tego samego osobnika, który prawdopodobnie ma na koncie więcej ofiar śmiertelnych. Macy Crow i Mike Nevada łączą siły w poszukiwaniach niezidentyfikowanego i najwyraźniej cały czas aktywnego, bardzo przebiegłego seryjnego mordercy i gwałciciela.

Mary Burton to bestsellerowa amerykańska autorka, której twórczość jest kojarzona między innymi z utworami Jamesa Pattersona, Lisy Jackson i Lisy Gardner. Pochodzi z Richmond w Wirginii, ukończyła Virginia's Hollins University, a potem przez jakiś czas pracowała w marketingu. Na rynku wydawniczym zadebiutowała w roku 2000. Laureatka między innymi Montlake Romance Diamond Award 2019 i częsta bywalczyni rankingów najpoczytniejszych książek Amazona i Kindle eBook Store – jej thrillery i romantic thrillery rutynowo trafiają do pierwszej dziesiątki. Burton jest członkinią Sisters in Crime, Mystery Writers of America, International Thriller Writers, Romance Writers of America i Novelists, Inc. „Jeden krok przed śmiercią” (oryg. „Hide and Seek”) to piąta - i jak na razie jedyna wydana w Polsce - odsłona jej poczytnej powieściowej serii „Criminal Profiler”, która swoją światową premierę miała w roku 2019. Pierwszy tom, „The Last Move”, ukazał się w roku 2017, a ostatni z dotychczasowych, szósty, światło dzienne ujrzał w 2020 roku pod tytułem „Never Look Back”.

Bohaterka z dość frapującą, ale „dziwnie” niepełną przeszłością. Zaledwie liźniętą, streszczoną, bardzo pobieżnie zarysowaną. W zastanawiająco maleńkiej pigułce... Zastanawiająco, bo przyznaję, że zasiadłam do lektury „Jednego kroku przed śmiercią” bez wiedzy, że to część większej całości. Że to nie pierwszy występ fikcyjnej agentki specjalnej Macy Crow. Szybki research i proszę: okazuje się, że traumatyczną przeszłość Macy jej stworzycielka zgłębiła wcześniej; tutaj jedynie przypomina swoim czytelnikom bodaj najważniejsze fakty z jej życia. Suche fakty. To małe zamieszanie wynika stąd, że w Polsce jakoś nie przebiła się informacja, że „Jeden krok przed śmiercią” to piąta odsłona powieściowej serii. Piąta w ogóle, a pierwsza przetłumaczona na język polski. Wydana pod szyldem wydawnictwa Muza, tego samego, które parę miesięcy wcześniej wypuściło powieść „Znajdź mnie” Anne Frasier, która swoją światową premierę miała mniej więcej rok po „Jednym kroku przed śmiercią”. Wspominam ją z tego prostego powodu, że historia agentki FBI Macy Crow przypomniała mi byłą agentkę Federalnego Biura Śledczego Reni Fischer, jedną z głównym postaci „Znajdź mnie”. Nie mogłam też oprzeć się skojarzeniom z „Dotykiem zła” Alex Kavy – agentka FBI przybywa do małego miasteczka, aby wspomóc tutejsze biuro szeryfa w poszukiwaniach seryjnego zabójcy grasującego na tym terenie. Co więcej, obie panie z szeryfami, z którymi zawiązują tymczasową współpracę łączy głębsze uczucie. Macy Crow zakłada, a raczej próbuje sobie wmówić, że jej pociąg do Mike'a Nevady jest czysto fizyczny. To znaczy był, bo Macy przybywa do Deep Run w Wirginii jakiś czas po zakończeniu ich romansu, który w mniemaniu Macy opierał się wyłącznie na seksie. Macy i Mike zbliżyli się do siebie przy okazji śledztwa FBI, w którym oboje brali udział. Teraz ich drogi przecinają się w malowniczej mieścinie, nieprzypominającej już tej sennej, „zabitej dechami” krainy, gdzie żyła i przedwcześnie zmarła Tobi Turner. Licealistka, która pewnego wieczora w roku 2004 wyszła z domu i nigdy nie wróciła. Niedługo potem zaginęła jej rówieśniczka, ale w przeciwieństwie do Tobi, jej los najwyraźniej nikogo nie obszedł. Policja uznała, że dziewczyna po prostu uciekła z domu i nie wszczęła poszukiwań. Ówczesny szeryf i jego ludzie skoncentrowali się na poszukiwaniach Tobi Turner, które nie przyniosły żadnych rezultatów. Dopiero po piętnastu latach we właśnie rozbieranej (przeznaczona do rozbiórki) starej stodole znaleziono szczątki Tobi Turner. Co więcej, obecny szeryf Mike Nevada mniej więcej w tym samym czasie zyskuje niezbity dowód na to, że przed kilkunastoma laty w Deep Run grasował seryjny gwałciciel. A Tobi mogła być jego pierwszą ofiarą śmiertelną. Pierwszą, ale nie ostatnią, co do tego czytelnik raczej nie będzie miał wątpliwości. Śledztwo prowadzone przez szeryfa Mike'a Nevadę, któremu partneruje stara znajoma, agentka Macy Crow, Mary Burton urozmaica bowiem szybkimi wglądami w umysł poszukiwanego osobnika. Czy raczej w jego dzisiejszą zbrodniczą działalność, która niewątpliwie trwa od lat. Eskalacja – najpierw tylko gwałcił i podduszał swoje młode ofiary, a z czasem przekroczył kolejną, ostateczną, granicę. Zabijanie stało się dla niego czymś w rodzaju silnego narkotyku. Uzależnił się od tego i nawet gdyby chciał, a nie chciał, to najpewniej nie potrafiłby oprzeć się tej zakazanej pokusie. Nie wpadł chyba dlatego, że uderzał w różnych miastach i miejscowościach. Zawsze zaczynał od długich obserwacji upatrzonych kobiet – cierpliwie, długo zbierał dane na temat ich zwyczajów. Wszystko skrupulatnie notował, potem przygotowywał sobie grunt pod szybkie porwanie – przeważnie przypuszczał atak w ich własnych mieszkaniach, niczym Richard Ramirez, autentyczny zabójca zwany między innymi Nocnym Prześladowcą. Zwykle przez parę dni przetrzymywał swoje ofiary w jakimś ustronnym miejscu, czerpiąc perwersyjną, chorą przyjemność z ich podduszania. „Zabawiał się” w ten sposób dopóty, dopóki dana ofiara trzymała się życia. Dopóki udawało się przywrócić ją do życia.

Jeden krok przed śmiercią” Mary Burton porusza się w ramach twardej konwencji. Schematyczny serial killer thriller, właściwie bez jakichś wyrazistszych, charakterystycznych akcentów. Może gdyby moja znajomość z agentką Macy Crow zawiązała się tam, gdzie chciała tego autorka (w którymś z wcześniejszych tomów „Criminal Profiler” Mary Burton)... A tak nawet ten jakże ciekawie zapowiadający się portret bohaterki, ostatecznie dość mocno mnie rozczarował. Mogłam zapoznać się jedynie z boleśnie ogólnikowym, jakby porwanym, podziurawionym obrazem kobiety po doprawdy nielichych przejściach. Macy Crow parę miesięcy wcześniej została potrącona przez ciężarówkę. Stało się to w trakcie pełnienia przez nią czynności służbowych. Podczas śledztwa, w którym uczestniczyła z ramienia Federalnego Biura Śledczego. Nie odzyskała jeszcze pełnej sprawności fizycznej, ale „robi dobrą minę do złej gry”. Bo chce wrócić do gry. Do pracy w terenie. Ma serdecznie dość tkwienia w biurze. Nie o tym marzyła, nie po to wystarała się o pracę w Federalnym Biurze Śledczym, by tkwić za biurkiem. Grzać ławę. Twarda, ogromnie zdeterminowana, nieulękła, uparta młoda kobieta, która nie ma w zwyczaju okazywać słabości. Nie chce być traktowana, jak „porcelanowa lalka” i wreszcie ma szansę udowodnić wszystkim swoją wartość. Swoją gotowość do pracy w terenie. Crow jeszcze przed wypadkiem dokonała wstrząsającego odkrycia natury osobistej. Otóż, dowiedziała się, że jej biologiczny ojciec był seryjnym mordercą. A jej matka, zaledwie nastoletnia dziewczyna, była jedną z jego ofiar. Porwana, zgwałcona i przetrzymywana w niewoli co najmniej do czasu narodzin... bliźniaczek. Tak, Macy odkryła, że ma siostrę bliźniaczkę, z którą zdążyła już nawiązać kontakt. Która opiekowała się nią w okresie rekonwalescencji. Niewielka miejscowość, w której toczy się akcja „Jednego kroku przed śmiercią” ma wprawdzie swój urok, ale myślę, że zwolennicy powieściowych thrillerów/kryminałów mieli już okazję gościć w ciekawszych mieścinach. Mroczniejszych. Takich, w których odbiorca czuje się jeszcze mniej pewnie. Mniej komfortowo. Takich, w których, zdaje się, na każdym kroku towarzyszy nam jakaś złowroga obecność. W Deep Run poczucie zagrożenia przypływało do mnie falami. Oczywiście, nie zapominałam, po co żeśmy się tutaj zebrali, ale nie czułam takiego napięcia, do jakiego przyzwyczaiły mnie opowieści o małych miasteczkach terroryzowanych przez przeważnie nadzwyczaj sprytnych, bardzo inteligentnych zbrodniarzy. Weźmy na przykład „Chemię śmierci” Simona Becketta – przyznacie chyba, że przynajmniej klimatem „Jeden krok przed śmiercią” nie może się równać z tamtym podejściem do motywu złego seryjnego. Tak czy inaczej, wybór nie najgorszy. Zaryzykuję przypuszczenie, że małe miasteczka należą do najskuteczniejszych wabików na ludzi łaknących mocniejszych wrażeń. Ustronne, nierzadko malownicze (bogactwo naturalne), do niedawna spokojne, czasem wręcz senne, małe rzekome enklawy. Miejsca, w których łatwo stracić czujność. Łatwo zapomnieć, w jak niebezpiecznym świecie właściwie wszyscy żyjemy. Tacy ludzie jak Macy Crow i Mike Nevada wiedzą to aż za dobrze. Tę cenną naukę wynieśli głównie z pracy dla Federalnego Biura Śledczego. Nauczyli się też ufać swojemu instynktowi, a teraz instynkt podpowiada Macy, że dziewczyna, o której zapomniano, którą pominięto w śledztwie otwartym w roku 2004, wcale nie uciekła z domu. W każdym razie nastolatka, która zniknęła niedługo po Tobi Turner, według agentki Crow, mogła paść ofiarą tego samego sprawcy albo mogła odegrać jakąś inną rolę w tej w tamtym czasie bardzo głośnej sprawie. Sprawie zaginięcia wzorowej uczennicy szkoły średniej, która na pewno znała, przynajmniej z widzenia, drugą zaginioną dziewczynę. Tą, którą zainteresowała się dopiero Macy Crow piętnaście lat po jej rzekomym(?) wyjeździe z Deep Run. Dlaczego wcześniej nikt nie uznał za konieczne zbadać tego wątku? Dlaczego poprzestano na pobieżnym wywiadzie, przesłuchaniu paru osób, którym uwierzono na słowo? Dlaczego tego nie sprawdzono? A to nie wszystko. Szeryf, który prowadził tę sprawę, poprzednik Mike'a Nevady, popełnił jeszcze jeden duży błąd. Niedopatrzenie, skrajna niekompetencja, niemożność pozyskania niezbędnych funduszy albo... Macy nie ma wątpliwości, że ta kwestia musi zostać wyjaśniona, że to może być klucz do rozwiązania zagadki, która przywiodła ją do doliny Shenandoah. Jakkolwiek się to rozwinie, gdzieś między słowami wybrzmiewa z tego, jak wynika z moich osobistych obserwacji trafny, krytyczny komentarz w stronę tak zwanych stróżów prawa. Nie wszystkich, co Burton pokazuje choćby na przykładzie Mike'a Nevady i jego zastępczyni Brooke Bennett (która notabene w poczuciu Macy też coś ukrywa). Ale daje nam też do zrozumienia, że przy pierwszym podejściu do tego śledztwa gliniarze, mówiąc brutalnie, uznali, że nie warto tracić czasu na zbuntowaną, sprawiającą problemy nastolatkę, która dorastała w przyczepie kempingowej z matką narkomanką i starszym bratem, który wyszedł na ludzi. Tak mogło być. Tacy doświadczeni śledczy, jak Macy Crow i Mike'a Nevada, nie mogą tego wykluczyć. Znają realia, a zatem na pewno nie zaskoczyłoby ich, gdyby się okazało, że jeden z nich nie zwykł zaprzątać sobie głowy ofiarami z tak zwanych nizin społecznych. Śledztwo zbudowane na kartach „Jednego kroku przed śmiercią” biegnie utartym szlakiem – dla niektórych bonusem może być wątek romantyczny, na szczęście dla mnie niezbyt rozbudowany (takie tam fragmenciki). Tożsamości sprawcy nie udało mi się przedwcześnie rozszyfrować (punkt dla autorki). Wpadłam na to niedługo przed ostateczną konfrontacją, ale jak sądzę, tak to sobie Burton zaplanowała: twarz sprawcy odkryła się wkrótce po właściwie wszystko mówiących sugestiach, ogromnych wskazówkach. Wstrząsów jednak nie było. Ot, prosta, konwencjonalna, niedostarczająca silniejszych emocji - no dobrze, jakieś tam napięcie sporadycznie docierało – opowiastka do poduszki.

Jeden krok przed śmiercią” amerykańskiej autorki Mary Burton, piąta odsłona jej powieściowej serii funkcjonującej pod nazwą „Criminal Profiler”, ale pierwsza wydana w Polsce, to w mojej ocenie thriller, który najlepiej brać po męczącym dniu. Niezobowiązująca, niewyszukana, właściwie to uparcie trzymająca się twardej konwencji, niegroźna opowieść o seryjnym mordercy-dusicielu ściganym przez między innymi agentkę FBI Macy Crow i małomiasteczkowego szeryfa, byłego agenta FBI Mike'a Nevadę. Powiedziałabym dozwolone od lat dwunastu:) W każdym razie liczyłam na więcej, ale jeśli szuka się odskoczni od cięższych klimatów, małego relaksu, to tak, myślę, że w miarę spokojnie można kierować się pod ten adres. Inna sprawa, gdy zwykle celuje się w lżejsze klimaty – w takim wypadku (i zapewne nie tylko w takim) wrażenia, rzecz jasna, powinny być większe. Emocje silniejsze.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz