poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Caz Frear „Słodkie kłamstwa”


#wakacjezthrillerem

W 1998 roku na irlandzkiej wsi zaginęła siedemnastoletnia Maryanne Doyle. Osiemnaście lat później młoda detektyw z londyńskiego wydziału zabójstw, Catrina 'Cat' Kinsella, nadal myśli o tej sprawie, ponieważ zawsze podejrzewała, że jest w nią zamieszany jej ojciec, Michael McBride. Sytuacja dodatkowo się komplikuje po morderstwie niejakiej Alice Lapaine. Cat jest w zespole zajmującym się tą sprawą, ale ukrywa przed swoimi kolegami osobiste związki z nią. Okazuje się bowiem, że aktualne dochodzenie łączy się ze sprawą zaginięcia Maryanne Doyle, którą Cat pamięta ze swojego dzieciństwa. Pamięta też, że jej ojciec okłamał policję mówiąc, że nie miał z Doyle bliższych kontaktów. A teraz Cat odkrywa, że jej rodziciel nie ma alibi na czas zabójstwa Alice Lapaine. Podczas gdy reszta zespołu koncentruje się na innych wątkach, Kinsella ukradkiem bada także powiązania swojego ojca z zagadkowym zaginięciem Doyle i nie mniej tajemniczą śmiercią Lapaine.

Caz Frear dorastała w Coventry w Anglii, studiowała historię i nauki polityczne, a zawodowo realizowała się w usługach finansowych jako łowczyni głów. W międzyczasie napisała książkę dla kobiet, która jednak nigdy nie została wydana. To trochę osłabiło jej motywację, ale w końcu zdecydowała się na drugie podejście. Frear powiedziała, że niezupełnie było tak, że od dzieciństwa marzyła o zostaniu pisarką. Już raczej zakładała, że to zajęcie dla kogoś innego, ale po latach, mimo wciąż dręczących ją wątpliwości, postanowiła spróbować. A że zawsze lubiła powieściowe kryminały, uznała, że na tym gatunku powinna się skupić. Prace nad jej pierwszą wydaną książką zajęły około dwóch lat, a wyszło z tego coś więcej niż typowy kryminał. Powieść „Sweet Little Lies” (w Polsce, nakładem wydawnictwa Czarna Owca, wypuszczony pod dwoma tytułami: „Słodkie kłamstwa” i „Słodkie kłamstewka”, w doprawdy malowniczej okładce) swoją światową premierę miała w 2017 roku i stanowi pierwszą część literackiej serii z detektyw Cat Kinsellą. W 2019 roku pojawiła się druga odsłona zatytułowana „Stone Cold Heart” - która w Polsce ukaże się już niebawem pod nazwą „Z zimnym sercem” - a w roku 2020 swoją światową premierę miała kolejna część mrocznych przygód Cat, „Shed No Tears”.

Słodkie kłamstwa” debiutującej na arenie literackiej Caz Frear to utwór, w którym kryminał spotyka się z thrillerem psychologicznym. Mozolne, często suche policyjne śledztwo ubarwiają wewnętrzne rozterki głównej bohaterki, w dużej mierze dotyczące tajemnicy sprzed lat, w którą jak myśli zamieszany jest jej własny ojciec. Autorka stawia na drobiazgowe opisy właściwie w każdym aspekcie tej dość złożonej opowieści. Bo rzecz dotyczy dwóch zagadkowych spraw. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa, aby poznać odpowiedź na pytanie „kto zabił?” trzeba skrupulatnie prześledzić obie. Frear szybko ujawnia co łączy sprawę zaginięcia siedemnastoletniej Maryanne Doyle, do którego doszło w irlandzkiej wiosce Mulderrin w 1998 roku (autorka wrzuca parę krótkich retrospekcji z tego okresu) ze sprawą brutalnego zabójstwa Alice Lapaine, której ciało znaleziono w Londynie w roku 2016, czyli umownej teraźniejszości. I bynajmniej nie chodzi tylko o związanego ze światem przestępczym, Michaela McBride'a, ojca głównej bohaterki „Słodkich kłamstw”, Cat Kinselli. Teraz dwudziestosześcioletniej detektyw z londyńskiego wydziału zabójstw, biorącej czynny udział w policyjnych poszukiwaniach mordercy Alice Lapaine. Pierwszoplanowej bohaterce i zarazem narratorce „Słodkich kłamstw” Caz Frear dała zarówno rozliczne zalety, jak drobne wady. A w każdym razie cechy, które wielu uważa za negatywne. Nieufność, emocjonalny dystans również, albo raczej przede wszystkim, w stosunku do swojej rodziny i trochę cyniczny ogląd świata. Trochę, bo Cat (od siebie dodam: w swojej naiwności) wierzy w sprawiedliwość. Wierzy, że każdy poważny grzech prędzej czy później spotka dotkliwa kara. A każde kłamstwo musi wyjść na jaw. Choćby dopiero po kilkunastu latach... „Jedyna prawda to kłamstwo” - takim paradoksalnym zdaniem kusi okładka polskojęzycznego wydania debiutanckiej powieści Caz Frear. Historii, w której trudno odsiać fundamentalną prawdę od zalewu kłamstw i półprawd. Trudno zgadnąć, która z zamieszanych w wielowątkową sprawę śmierci Alice Lapaine osób, nie stara się wywieść policji w pole. Pytanie „kto?”, jak to przeważnie bywa w kryminałach, okazuje się równie palące, jak pytanie „dlaczego?”. Dlaczego Alice Lapaine została zamordowana? Dlaczego, ktoś uznał, że ta niekonfliktowa, cicha, zamknięta w sobie, od lat bezskutecznie starająca się o dziecko ze swoim mężem, kobieta, musiała zginąć? I dlaczego udała się do Londynu, którego wedle słów jej małżonka, nigdy wcześniej nie odwiedzała, bo miała prawdziwą awersję do tego miasta. Czy była ona powodowana czymś konkretnym, czy może nie należy doszukiwać w tym drugiego dna. Może po prostu nie czuła się tam dobrze. Albo jej mąż kłamie. Tak samo, jak zdaje się prawie wszystkie osoby przesłuchiwane w tej sprawie przez zespół, któremu przewodzi podziwiana przez wielu, w tym Cat, nadkomisarz Kate Steele. Legenda londyńskiej policji, bezpośrednia starsza kobieta, która stała się kimś w rodzaju szorstkiej opiekunki swojej dwudziestosześcioletniej podwładnej. Mowa oczywiście o Cat Kinselli, walczącej z niejednym demonem posterunkowej, która też nie jest zupełnie szczera ze swoimi kolegami i koleżankami z pracy. W takim gąszczu kłamstw łatwo się pogubić, ale Frear jest od tego jak najdalsza. „Słodkie kłamstwa” cechuje imponująca celowość – nic nie jest pozostawione przypadkowi, każdy szczegół w toczącym się śledztwie ma jakieś mniej czy bardziej ukryte znaczenie, choć przez długi czas może się wydawać, że niedoświadczona przecież pisarka popełnia tu, uważam, kardynalny błąd autora kryminałów. Że w dużym stopniu opiera się na mało prawdopodobnych zbiegach okoliczności. W jednym punkcie rzeczywiście tak jest, ale jako że wszystko inne ostatecznie przybrało w pełni wiarygodną, nienaciąganą formę, doszłam do wniosku, że rzeczony wyjściowy zbieg okoliczności to niska cena za już dogłębnie przemyślany rozwój wypadków.

Jakie jest prawdopodobieństwo, że ośmioletnia dziewczynka podczas wakacji w Irlandii poniekąd wmiesza się w sprawę, która po osiemnastu latach wróci do niej w Anglii? W mojej ocenie raczej znikome. Właściwie to Cat Kinsella myślała o zaginięciu Maryanne Doyle przez wszystkie te lata, ponieważ pewne poszlaki wskazywały na udział jej ojca w tej sprawie. Fakty, których nikomu nie ujawniła. Nawet stawianej na piedestale matce, która zmarła przed paroma laty. Jej ociec jednak wciąż żyje i wygląda na to, że przeszłość właśnie go dopadła. A przy okazji jego najmłodszą córkę, Cat. Jego oczko w głowie, które po zaginięciu Maryanne Doyle zaczęło sprawiać kłopoty... Główna bohaterka „Słodkich kłamstw” od dawna utrzymuje co najwyżej połowiczne kontakty z ojcem. Stara się go unikać, a gdy już zdarzy jej się spotkać z ojcem, to nawet nie próbuje ukrywać niechęci, jaką doń żywi. Michael może tylko zgadywać skąd bierze się ta jej wrogość. Albo nie. Albo doskonale wie, o co podejrzewa go najmłodsza latorośl i możliwe, że nie ma jej tego za złe. Bo odpowiedzialność za to, co spotkało siedemnastoletnią Maryanne Doyle w 1998 roku rzeczywiście spoczywa na nim. Tak, dużym zbiegiem okoliczności jest fakt, że Cat Kinsella po osiemnastu latach, już jako policyjna detektyw ponownie styka się ze sprawą Doyle, która na dodatek miała miejsce w innym kraju. Ale jak mówi jej mentor, detektyw Luigi Parnell, zbiegi okoliczności się zdarzają. Trudno się z tym nie zgodzić, ale w powieściach kryminalnych, niejako wbrew sobie, zwykle odbieram tego rodzaju posunięcia, jako pójście przez autora po linii najmniejszego oporu. Niemożność znalezienia lepszego pomysłu na popchnięcie fabuły do przodu. Twórcy kryminałów częściej posiłkują się zbiegami okoliczności w dalszych partiach swoich utworów: czy to w środkowej, czy w finalnej części. Caz Frear natomiast pozwala sobie wyjść od dość naciąganych okoliczności. Ale potem... Cóż, potem często ogarniało mnie przekonanie, że niedoświadczona autorka znowu sięga po to koło ratunkowe, jakim jest mało prawdopodobny zbieg okoliczności. A były to przekonania z gruntu błędne, bo choć przypadki w śledztwie w sprawie śmierci Alice Lapaine i jednocześnie zaginięcia Maryanne Doyle się zdarzają, to jeśli wziąć pod uwagę wszystkie odkryte pod koniec powieści fakty, trudno odbierać je, jako pójście na łatwiznę. Osoby oczekujące modelowego kryminału mogą mieć trudności z odnalezieniem się w historii wymyślonej przez Caz Frear. A już zwłaszcza ci, których męczą długie, szczegółowe opisy i powolne dochodzenie do prawdy. Bardzo nieśpieszne, niektórzy mogą nawet powiedzieć, że ślamazarne, poszukiwanie zabójcy Alice Lapaine. Kobiety, która jak wiele na to wskazuje, miała swoje mroczne tajemnice, które przynajmniej w przekonaniu Cat, w jakiś sposób łączą się z sekretnym życiem jej ojca. A ściślej: z kłamstwem, którym uraczył policję przepytującą go przed kilkunastoma laty w związku z zagadkowych zniknięciem Maryanne Doyle. Tak, akcja rozwija się bardzo wolno. I tak, dla Caz Frear nawet najdrobniejsze detale świata przedstawionego w tej emocjonującej powieści, w której kryminał idzie w parze z thrillerem psychologicznym, są istotne. Dzięki temu w moich oczach nabierał w pełni satysfakcjonującej plastyczności. Obrazy kompletne, wyrastające w mojej wyobraźni niejako automatycznie. Nie musiałam wkładać w ten magiczny proces żadnego wysiłku – dojrzały warsztat początkującej przecież powieściopisarki zrobił całą robotę. Skądinąd wiem, że tak wyczerpujące opisy i tak wolno postępujące fabuły nie cieszą się jakimś ogromnym powodzeniem czytelników. „Słodkie kłamstwa” trafiły wprawdzie na całkiem szeroki podatny grunt, ale grono zawiedzionych też jakoś szczególnie wąskie nie jest. Szczerze mówiąc to bardziej dziwi mnie tak relatywnie duża liczba sympatyków „Słodkich kłamstw” od tych krytycznych głosów. Bo wydawało mi się, że tak mało spektakularne, tak drobiazgowo rozpisane kryminały generalnie dostarczają pożądanych wrażeń mniej licznej grupie. Więc może nie powinnam przestrzegać zwolenników szybkich, dynamicznych, obfitujących w mocno zaskakujące, a jeszcze lepiej miażdżące zwroty akcji, powieści z powierzchownie wykreślonymi postaciami? Może nie, ale bezpieczniej będzie polecić tę powieść – i to gorąco – osobom znajdującym przyjemność w przedzieraniu się przez niezbyt wymyślne, powiedziałabym, że całkiem zwyczajne sprawy kryminalne. Wraz z dogłębnie scharakteryzowanymi bohaterami. Takimi jak Cat Kinsella, postać, której wiarygodności dodaje prosty fakt, że nie jest idealna. Tak jak każdy człowiek ma swoje słabości. Popełnia błędy i niewątpliwie nie jest niezniszczalna. Ot, zwyczajna kobieta zadręczająca się nie tak znowu zwyczajnymi rzeczami, która coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że już wkrótce będzie musiała dokonać najtrudniejszego wyboru w całym swoim dotychczasowym życiu. Wydać ojca i najprawdopodobniej przy okazji zniszczyć swoją karierę w policji albo dochować tajemnicy i żyć w strachu przed odkryciem jej wstydliwego, przestępczego posunięcia. Ona tak myśli, ale prawda może okazać się zupełnie inna. Może nawet gorsza, niż zakładała...

Już ostrzę sobie zęby na drugą odsłonę mrocznych przygód młodej detektyw z londyńskiego wydziału zabójstw, stworzonej przez miłośniczkę literackich kryminałów Caz Frear. Brytyjską autorkę, która swoją pisarską karierę zaczęła od tej tutaj klimatycznej, emocjonującej i dość złożonej, ale nieprzekombinowanej opowieści o morderstwie. I o zaginięciu sprzed kilkunastu lat. I w pewnym sensie stojącej w centrum tych zagadkowych wydarzeń, młodej policjantki, wykreślonej z imponującą dokładnością i bez rażącej stronniczości. To samo zresztą można powiedzieć o prawie wszystkich postaciach powołanych do życia w „Słodkich kłamstwach” Caz Frear. Zręcznej mieszance kryminału i thrillera psychologicznego, w której jednakowoż prędzej rozsmakują się zwolennicy wolnych fabuł i nieuproszczonych warsztatów, niż osoby celujące w szybsze i jak najprościej spisane opowieści o policjantach rozpracowujących groźnych przestępców.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz: