czwartek, 27 stycznia 2022

„Niewidzialna” (2021)

 

Niewidoma młoda kobieta, dawniej odnosząca sukcesy narciarka, Sophie Scott, pod nieobecność właścicieli opiekuje się ich domami. Zwykle ukradkiem wynosi z nich pojedyncze cenne rzeczy, które następnie sprzedaje w internecie. Teraz ma zająć się kotem nieznajomej kobiety imieniem Debra, mieszkającej w nowoczesnej posiadłości na odludziu. Kobieta wyjeżdża, a Sophie dopóki nie wróci ma mieszkać w jej przestronnym domu. Po zapadnięciu ciemności do środka wchodzi trzech nieznanych Sophie mężczyzn, z zamiarem opróżnienia sejfu Debry. Dziewczyna poprzez aplikację dla niewidomych i niedowidzących o nazwie „See for Me” łączy się z Kelly, wolontariuszką z innego stanu, młodą weteranką wojenną, która wolny czas spędza na graniu w strzelanki. Wspólnymi siłami postarają się rozprawić z włamywaczami.

Drugi pełnometrażowy film fabularny w reżyserskiej karierze Randalla Okity – po dramacie „The Lockpicker” z 2016 roku. Kanadyjski kameralny thriller z nurtu home invasion, w którym główną rolą powierzono niedowidzącej aktorce. Skyler Davenport. Scenariusz napisali Adam Yorke i Tommy Gushue. Wysłano go do Randalla Okity, który natychmiast się do niego przekonał. Ciasnota, zwroty akcji, napięcie, intensywność, świadomość niepełnosprawności, ale też determinacja by nie być od nikogo zależnym oraz imponująca praca zespołowa, to przede wszystkim przyciągnęło Okitę do historii Adama Yorke'a i Tommy'ego Gushue. Reżyser „Niewidzialnej” (oryg. „See for Me”) uznał, że to całkiem oryginalne podeście do home invasion. Film został nakręcony w 2020 roku. Z przerwą wymuszoną przez wybuch pandemii COVID-19, po której ekipa musiała pracować w tak zwanym reżimie sanitarnym. Jedną z największych niedogodności było skrócenie dnia zdjęciowego, ale filmowcy musieli się też zmierzyć z wyzwaniami płynącymi bezpośrednio ze scenariusza. Na przykład współpraca Sophie i Kelly, które w rzeczywistości nie wchodziły w interakcje – widziane na ekranie występy wspólne tak naprawdę były kręcone oddzielnie, w różnym czasie. Skończony obraz najpierw pokazano dystrybutorom, na American Film Market w 2020 roku, a oficjalna premiera przypadła na czerwiec 2021 roku: Tribeca Film Festival.

Niewidoma kobieta kontra włamywacze. „Doczekać zmroku” Terence'a Younga? Nie tym razem. Ufam, że oddając oryginalność wizji Adama Yorke'a i Tommy'ego Gushue, Randall Okita nie miał na uwadze tego właśnie motywu. To już było, ale przyznaję, że dotąd nie spotkałam się – w każdym razie niczego podobnego sobie nie przypominam – z obrazem, w którym niewidoma w walce z włamywaczami polega na osobie znacznie od niej oddalonej. W „Niewidzialnej” Randalla Okity oczami głównej bohaterki, Sophie, jest wolontariuszka Kelly (przyzwoite występy odpowiednio Skyler Davenport i Jessiki Parker Kennedy). Dziewczyny kontaktują się za pośrednictwem aplikacji stworzonej z myślą o niewidomych i niedowidzących o nazwie „See for Me”. Ale to potem. Najpierw twórcy pokrótce przedstawią nam główną bohaterkę tego patrzydełka. Sophie Scott parę lat wcześniej odnosiła sukcesy w narciarstwie, a teraz, ku niezadowoleniu swojej matki, z którą mieszka, opiekuje się domami zamożnych ludzi podczas ich nieobecności. Wszystko przez utratę wzroku. Dziewczyna co prawda zdaje sobie sprawę z tego, że tę przeszkodę można pokonać. W każdej chwili może wrócić na stok, o ile zaufa drugiemu człowiekowi. Jej przyjaciel Cam jest gotowy zostać jej przewodnikiem, ale Sophie nie ulega jego namowom. Tęskni za narciarstwem, kocha to całym sercem, czuje jednak, że nie jest w stanie tak mocno zdać się na kogoś innego. To wymaga ogromu zaufania, na które Sophie najzwyczajniej nie potrafi się zdobyć. Tak myśli, ale w domu niejakiej Debry (w tej, niestety dla mnie, tylko epizodycznej roli Laura Vandervoort, którą fani kina grozy mogą kojarzyć choćby z „Piły: Dziedzictwa” Michaela i Petera Spierigów oraz „Wściekłości” Jen i Sylvii Soska, remake'u kultowego obrazu Davida Cronenberga z 1977 roku pod tym samym polskim tytułem) przekona się, że potrafi powierzyć swoje życie bliźniemu. Niedługo po dotarciu do dość imponującej rezydencji Debry – samotnie stojąca nieruchomość, gdzieś pod lasem w stanie Nowy Jork – Sophie odkrywa przed nami ciemną stronę swojej natury. A właściwie ścieżkę, na którą wkroczyła już po utracie wzroku. W pewnym momencie zaczęła okradać swoich zleceniodawców. Ludzi, których domami opiekowała się pod ich nieobecność. Debra, bogata rozwódka, powierza jej swój majątek ze względu na ukochanego kota. To nim przede wszystkim ma zająć się Sophie. A domem przy okazji. Można założyć, że gdyby Debra nie miała zwierzaka, to szukałaby opiekunki, ale zdała się na zapewne nietani system alarmowy zainstalowany w domu. Nawiasem mówiąc, Randall Okita uspokajał zaniepokojonych/żywotnie zainteresowanych losem kota, a w jednym z wywiadów zażartował sobie, że kto chce lepiej poznać jego historię, musi poczekać na sequel, bo tutaj zwyczajnie brakło na to czasu. Wracając do Sophie. Dziewczyna kradnie w tajemnicy przed matką, ale w porozumieniu z Camem. Jej przyjaciel nie chce dłużej tego ciągnąć, wszystko wskazuje na to, że tym razem nie pomoże jej spieniężyć tego, co sobie upatrzyła. To jest wartej kilka tysięcy butelki wina. Na początku to Cam jest oczami Sophie w domu Debry, ale szybko zastąpi go Kelly. Dziewczyna potrafiąca radzić sobie w stresujących sytuacjach. Ekstremalnych sytuacjach. Mówiąc wprost: Sophie trafiła się weteranka wojenna (Irak), która na dodatek potrafi kierować postaciami, które widzi na ekranie. W końcu to zapalona graczka, miłośniczka strzelanek, a jak to mówią trening czyni mistrza. Lepszego wsparcia Sophie nie mogłaby sobie wymarzyć. A wszystko dzięki aplikacji „See for Me”. Gdyby nie ten wynalazek dziewczyny najpewniej nigdy by się nie poznały. Więcej: Sophie prawdopodobnie nie miałaby najmniejszych szans w starciu z włamywaczami. Chociaż...

Według mnie historia z potencjałem. Ciekawy pomysł na zwiększenie szans niewidomej dziewczyny w walce z włamywaczami, ale już niezbyt ciekawie poprowadzony. Mimo że Skyler Davenport i Jessica Parker Kennedy pracowały oddzielnie, to oglądając „Niewidzialną” ma się wrażenie, że jest między nimi jakaś chemia. Wygląda jakby nawiązały tę magiczna nić porozumienia, która czyni filmowe duety w jakimś stopniu atrakcyjnymi dla oglądającego. Tutaj śledzącego rozpaczliwe zmagania dwóch znacznie oddalonych od siebie młodych kobiet, którym na szczęście przyszło walczyć z mało sprytnymi osobnikami. Kino i literatura przyzwyczaiły nas do trudniejszych zawodników. Złoczyńców bystrzejszych i nierzadko nieporównywalnie bardziej zmotywowanych do przelewania ludzkiej krwi. Jeden z trójki mężczyzn (jest jeszcze jeden, kierownik, który czuwa przy telefonie – łatwo domyślić się któż to; oczywista oczywistość) pod tym ostatnim względem wprawdzie się wyróżnia. Jego koledzy wolą to załatwić bez ofiar śmiertelnych, ale on najwyraźniej od początku ma inne podejście do nieprzewidzianych okoliczności. Złodzieje byli pewni, że dom będzie pusty, a tu niespodzianka: niewidoma opiekunka kota. Która, jak wiemy, ma już jakieś doświadczenie w tym przestępczym fachu. I która, jak się przekonamy, zamiast poszukać jakiegoś schronienia, poczekać gdzieś, aż niebezpieczeństwo minie - oprychy wezmą co nie ich i wrócą tam, skąd przyszli – połączy siły z kobietą, która zaledwie parę godzin temu wybawiła ją z mniejszej opresji. Zima, ogromny las. Nie, ucieczka z domu odpada. Za duże ryzyko. Bezpieczniej będzie z uzbrojonymi włamywaczami. W końcu mam Kelly. Ona mówi, ja wykonuję. Nic prostszego... No nie, gdyby wszyscy złoczyńcy byli tacy, jak w Hollywood, to Sophie nawet przy wsparciu takiej zaprawionej w bojach dziewczyny jak Kelly, miałaby naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Wtedy to już na pewno najlepiej byłoby uciekać, gdzie pieprz rośnie. Byle dalej od superinteligentnych antagonistów. A że szczęście się do Sophie uśmiechnęło (szczęście w nieszczęściu), głupio byłoby porywać się z telefon w leśną głuszę. I to jeszcze w mroźną noc. W prawdziwym życiu, zdaje mi się, łatwiej nadziać się na takich nieszczwanych opryszków, z jakimi ma nieprzyjemność nasza Sophie niż na takiego bystrzachę jak na przykład Hannibal Lecter. Niemniej nie mam wątpliwości, że dla części widzów taki obraz włamywaczy będzie nieprzekonujący. Takie ciapki złodziejstwem się nie parają. Cóż, ja inaczej to widzę. Mało tego, jestem w stanie uwierzyć, że ludzie, którzy włamali się do domu Debry nie robią tego po raz pierwszy, że przynajmniej niektórzy z nich mają za sobą podobne akcje. Że tak mało sprytni osobnicy dotychczas nie wpadli. W ręce policji. Ale już niewidomej dziewczynie i jej zaufanej przewodniczce mogą się nie wymknąć. W domu Debry wszystko się rozstrzygnie. Albo oni, albo my. Gdyby to zależało od włamywaczy, to zapewne obyłoby się bez przemocy. Dałoby się to załatwić polubownie (odstępstwo od reguły, jaką zwykle rządzą się filmy z nurtu home invasion). Chyba. Tak może się wydawać. Wątpliwości... w zasadzie żadnych nie miałam. Chciałabym móc nakreślić tu jakieś pole, poletko, z dużym znakiem zapytania. Jakąś dozę niepewności. W moich oczach wszystko w „Niewidzialnej” było aż nazbyt oczywiste. Zero zaskoczeń, ani żadnych innych wstrząsów. Choćby najlżejszych. Boleśnie przewidywalna, niewymagająca myślenia UWAGA SPOILER (właściwie to chyba wskazane, bo jak zaczniesz rzecz roztrząsać, to możesz skojarzyć ten obraz z pewną świąteczną komedią – miał być thriller, a dostała się zabawa w kotka i myszkę z rzezimieszkami tylko trochę lepiej zorganizowanymi od przeciwników „niejakiego” Kevina) KONIEC SPOILERA, prościutka opowiastka ucząca, że czasami warto zdać się na innych. Trzeba ufać ludziom i nie poddawać się nawet wtedy, gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. Nie kraść, a jak już to z głową. Żartuję oczywiście, choć... Dobrze, niech będzie, że jest tu jedna rzecz (pod koniec), która wymaga przemyślenia: można to odczytać na niekorzyść jednej z żeńskich postaci, ale jeśli nie ma się na to ochoty, można obrać inną drogą, znaleźć inne wytłumaczenie dla czegoś, czego bądź co bądź nawet nie widzimy. A zatem nie możemy mieć absolutnej pewności, że w ogóle jest nad czym się zastanawiać.

W moich oczach trochę za grzecznie ta „Niewidzialna” Randalla Okity się zaprezentowała. Niezbyt napięta, jeśli w ogóle, niespecjalnie klimatyczna (za mało zagęszczone, bezpieczne, nielepkie ciemności) przebieżka po nieciasnej przestrzeni - tzn. od tego typu obrazu można oczekiwać iście klaustrofobicznych doznań, także pod tak dużym dachem może się zrobić ciasno, jeśli tylko ekipie technicznej starczy zdolności, pomysłowości i determinacji, aby to wypracować. Tej nie starczyło. Ale to tylko moim okiem. Znajdą się na pewno osoby, które zgoła inaczej się w tym świecie będę czuli. Mniej pewnie. Nieswojo. Zaszczuci w ciemnym domu otoczonym jeszcze ciemniejszym lasem, w domu, który wydaje się dużo mniejszy niż jest w istocie. Tak czy inaczej, thriller z nurtu home invasion, który może się pochwalić czymś, jeśli już nie innowacyjnym, to na pewno niepospolitym. Niezły pomysł co najwyżej w przeciętnym, jak dla mnie, filmidle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz