wtorek, 11 czerwca 2024

Iris Yamashita „Miasto pod jednym dachem”

 
Grupa nastolatków z Point Mettier, małej miejscowości na Alasce, do której samochodem można się dostać jedynie przez ciasny tunel, w Ukrytej Zatoce znajduje ludzkie szczątki, o czym niezwłocznie powiadamia miejscową policję, szeryfa Sipleya i Joego Barkowskiego. Sprawę przejmuje zespół dochodzeniowo-śledczy z Anchorage, który po zbadaniu dowodów i przesłuchaniu świadków uznaje, że doszło do wypadku z udziałem niezidentyfikowanego turysty. Tuż przed burzą śnieżną do Point Mettier przybywa detektyw z wydziału zabójstw w Anchorage Cara Kennedy z zamiarem przeprowadzenia własnego śledztwa w sprawie makabrycznego znaleziska w zatoce. Pomaga jej policjant Barkowski, który po zablokowaniu tunelu przez lawinę pełni także rolę przewodnika przymusowej lokatorki Davidson Condos, trzeszczącego gmachu zapewniającego schronienie całej lokalnej społeczności.

Okładka książki. „Miasto pod jednym dachem”, Czarna Owca 2024

Debiutancka powieść Iris Yamashity, autorki nominowanego do Oscara (laureat za montaż dźwięku) scenariusza dramatu wojennego „Listy z Iwo Jimy” (oryg. „Letters from Iwo Jima”), filmu pełnometrażowego w reżyserii Clinta Eastwooda wydanego w roku 2006. Urodzonej w stanie Missouri absolwentki University of California, Berkeley i San Diego oraz Uniwersytetu Tokijskiego japońsko-amerykańskiej pisarki, której pomysł na „Miasto pod jednym dachem” (oryg. „City Under One Roof”) podsunął film dokumentalny - po raz pierwszy widziany jakieś dwadzieścia lat przed światową premierą pierwszej odsłony planowanej serii z policyjną detektyw Carą Kennedy, która przypadła na rok 2023 – o odizolowanym mieście Whittier na Alasce, do którego samochodem można się dostać tylko jednokierunkowym trochę ponad czterokilometrowym tunelem leżącym pod masywem Maynard Mountain. Natchnienie Yamashita czerpała też z takich seriali kryminalnych jak „Tajemnice Laketop” (oryg. „Top of the Lake”) Jane Campion i Gerarda Lee oraz „Fargo” Noaha Hawleya. Drugi tom mrocznych przygód Cary Kennedy zatytułowany „Village in the Dark” został wypuszczony w lutym 2024, trzy miesiące przed polską premierą części pierwszej zorganizowaną przez oficynę Czarna Owca. Edycja w miękkiej oprawie zaprojektowanej przez Krzysztofa Rychtera i tłumaczeniu Tomasza Wyżyńskiego.

Miasto pod jednym dachem” miało być serialem streamingowym – Iris Yamashita najpierw przygotowała scenariusz odcinka pilotażowego, którym zainteresował się niejeden amerykański producent filmowy. Znaleziono reżysera, Yamashita opracowała szkic całego sezonu (wydarzenia i postacie)... i przystąpiła do, jak się okazało, bezskutecznych prób sprzedaży koncepcji. Biorąc pod uwagę ogrom pracy już włożony w opowieść o odciętym od świata miasteczku, scenarzystka „Listów z Iwo Jimy” stwierdziła, że warto podjąć jeszcze jedną próbę rozpowszechnienia jej kryminalnej historii. Zmierzyć z inną forma, obcą dla niej materią zwaną powieściopisarstwem. Iris Yamashita nigdy nie była zapaloną czytelniczką utworów kryminalnych. Nie licząc przygód Nancy Drew, pamiętanego z młodości amerykańskiego cyklu literackiego różnych autorek i autorów „ukrywających się” pod pseudonimem Carolyn Keene, Yamashita nie miała praktycznie żadnych kontaktów z tym rodzajem beletrystyki. Co innego seriale kryminalne – największa muza architektki świata Cary Kennedy, fikcyjnej detektyw z wydziału zabójstwa w Anchorage, skonsolidowanego miasta-okręgu leżącego nad Zatoką Cooka w stanie Alaska. Właściwie w przypadku „Miasta pod jednym dachem” seriale to drugie co do wielkości źródełko inspiracji Iris Yamashity – wymyślone przez nią miasteczko Point Mettier to literacki odpowiednik autentycznego miasta Whittier w tym samym amerykańskim stanie. Podobna topografia, zupełnie inna populacja. Sezonowa atrakcja turystyczna z około dwustoma „stałymi” mieszkańcami. Rotacja w Point Mettier jest bardzo wysoka – mało kto zapuszcza tutaj korzenie, ale wystarczy wytrzymać najwyżej rok w tych na pozór nieludzkich warunkach, by stać się częścią tego maleńkiego społeczeństwa. Zintegrowanej wspólnoty wyrzutków. Tak postrzega się Point Mettier w bardziej cywilizowanych rejonach Alaski, a zwłaszcza w Anchorage, najbliższym miejskim sąsiedztwie azylu dla uciekinierów. Obok detektyw Cary Kennedy najbardziej wyeksponowanymi postaciami są siedemnastoletnia Amy Lin, wychowywana przez samotną matkę, prowadzącą jeden z dwóch lokali gastronomicznych w Point Mettier oraz osoba z niepełnosprawnością intelektualną bądź psychiczną, opiekunka bohatersko uratowanego łosia Denny'ego, była mieszkanka „tajemniczego” Instytutu, Lonnie Mercer. Trzy przewodniczki po mroźnej krainie (nierównomierna przeplatanka rozdziałów skoncentrowanych na tych w moim odbiorze niedostatecznie rozwiniętych postaciach; narracja trzecioosobowa) będącej największą – jeśli nie jedyną – wizytówką debiutanckiej powieści Iris Yamashity. Zaczynamy od przesłuchania dziewczyny, która w tak zwanej Ukrytej Zatoce znalazła części ludzkiego ciała (dłoń i stopę). Niezupełnie szczerych (i nie pierwszych) zeznań Amy Lin domykających śledztwo zespołu z Anchorage. Werdykt: nieszczęśliwy wypadek turysty o nieustalonej tożsamość. Ulga niefortunnej znalazczyni nie utrzyma się długo, bo do miasteczka pod jednym dachem właśnie zmierza zdecydowanie bardziej dociekliwa policjantka od niejakiego Newortha, prowadzącego oficjalne dochodzenie w sprawie ludzkich szczątków odkrytych nieopodal Port Mettier w czasie zwyczajowego relaksu tutejszej młodzieży. Ukryta Zatoka to jedno z ulubionych miejsc Amy Lin, jej chłopaka Spence'a Blackmona oraz ich najbliższych przyjaciół, Celine Hoffler i Marco Salongi.

Okładka książki. „City Under One Roof”, Berkley 2024

Śledztwo napędzane osobistą tragedią głównej bohaterki. Czarna rozpacz matki i żony, wytrwale szukającej odpowiedzi, lecz bez większej nadziei na uśmierzenie bólu i odzyskanie dawnej równowagi psychicznej. Detektyw Cara Kennedy podejrzewa, że jej rany nigdy się nie zagoją, nie upora się z traumą, nie pogodzi z taką stratą. Na innych takie myśli może i działałyby demobilizująco, ale policjantka, która utknęła w Point Mettier wyglądała mi na osobę funkcjonującą tyko dzięki misji niekoniecznie akceptowanej przez jej przełożonych. Może też niebieskim tabletkom. Ryzykuje karierę dla odpowiedzi, które tak naprawdę mogła już uzyskać. Doszukująca się morderstw w zwykłych wypadkach? Zmagająca się z klaustrofobią kobieta, która utknęła w ciasnym miejscu. Nie zdążyła przed prognozowaną burzą śnieżną – jedyna droga, którą samochodem można dostać się do Point Mettier, długi tunel przykryty grubą warstwą śniegu, jak zawsze w takich wypadkach, została zamknięta – wynajęła więc mieszkanie w Davidson Condos (Dave-Co), jedynym budynku mieszkalnym w tym depresyjnym miasteczku. Ponurym gmaszysku przypominającym Overlook Hotel – zamiast chłopczyka na trójkołowym rowerku mamy dziewczynkę na hulajnodze – podobno nawiedzoną przez duchy nieruchomość pośród zaśnieżonych wzniesień. „Wrzeszcząca chata” zarządzana przez opryskliwą obserwatorkę wielorybów. A przynajmniej niemiłą dla najnowszej klientki, wścibskiej mieszkanki Anchorage, równie szorstko przywitanej przez szeryfa Sipleya, bezpośredniego przełożonego największego sojusznika detektyw Kennedy, Joego Barkowskiego, marzącego o karierze w wydziale zabójstw i mającego pełną świadomość, że swoją dobrowolną przeprowadzką z Anchorage do Point Mettier znacznie oddalił się od tego celu. Młody człowiek na nieprzymusowym wygnaniu. W zupełnie innej sytuacji są pozostałe przewodniczki po świecie przedstawionych w „Mieście pod jednym dachem” Iris Yamashity. Amy Lin dorastała w przekonaniu, że jej surowa matka - jedyna kucharka i właścicielka lokalnej restauracji o nazwie Star Asian Food, niezaciekle konkurującej z jedynym pubem w Port Mettier, gdzie często występuje niegdysiejsza gwiazda japońskiej sceny muzycznej – wyemigrowała z Chin i nielegalnie przekroczyła granicę amerykańską. To punkt wyjścia do dłuższej i nieco bardzo złożonej „dyskusji” o systemie imigracyjnym w Stanach Zjednoczonych, a jeszcze więcej uwagi Yamashita poświęciła rdzennym mieszkańcom części półwyspu Alaska i Aleutów; ubogim wioskom, jakby żywcem wyjętym ze średniowiecza (jeśli przymknąć oczy na takie „luksusy” jak telewizory, plastikowe pojemniki czy zapadnięte kanapy). America First! Została jeszcze Lonnie Mercer, osobowość paranoiczna mająca słabość do jednokolorowych beretów, smażonego ryżu ze Star Asian Food i przede wszystkich łosia Denny'ego. Jednostka z potężnym bagażem doświadczeń, okrutnie poraniona dusza z fobią na punkcie Instytutu. Młoda kobieta podejrzanie przestrzegana (warunkowana?) przez szeryfa Sipleya, nieukrywającego swego niezadowolenia z obecności detektyw Cary Kennedy, którą bardziej martwi jego zachowanie przy potencjalnych świadkach i podejrzanych. Mataczenie rzekomego stróża prawa? Osobiście zamieszany w zbrodnię lub kryjący zabójcę niedługo niezidentyfikowanego mężczyzny znalezionego w kawałkach? Hipotetyczne poćwiartowanie zwłok przez tajemniczego osobnika, być może uważnie przyglądającego się pracy upartej policjantki z Anchorage. Jednostka z Point Mettier? Zorganizowana grupa przestępcza z okolicznej osady? Przyznaję, że nie udało mi się rozwiązać tej niezbyt zajmującej zagadki kryminalnej w tylko odrobinę klaustrofobicznej scenerii – niezbyt plastyczne opisy niebanalnego krajobrazu zimowego i równie powierzchowny portret oryginalnego miasteczka dosłownie pod jednym dachem. Najbardziej zawiodła mnie jednak ludność tego świata przedstawionego, frustrująco uproszczone portrety także postaci pierwszoplanowych, suchy styl jak by nie patrzeć scenarzystki (pierwsze kroki w powieściopisarstwie stawiane przez artystkę bardziej wprawioną w konstruowanie historii filmowych i serialowych). Papierowe towarzystwo w zimowej pułapce z ogromnym potencjałem, uważam, w większości niewykorzystanym. W szponach obojętności.

Przeciętny kryminał od początkującej powieściopisarki najbardziej kojarzonej z „Listami z Iwo Jimy” Clinta Eastwooda. Pożądanie i niepożądanie niewygodne „Miasto pod jednym dachem” Iris Yamashity, otwarcie planowanej literackiej serii kryminalnej z fikcyjną detektyw z Alaski. Nietrzymająca w napięciu przeprawa straumatyzowanej policjantki w „niegościnnym kurorcie”. Prosta opowieść zimowa w genialnej scenerii - dobrze pomyślanej, gorzej wykonanej - osadzona. Lekka propozycja czytelnicza dla entuzjastów kryminalnych zagadek. Oferta niekoniecznie nie do odrzucenia.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz