poniedziałek, 3 czerwca 2024

„Model House” (2024)

 
Po śmierci modelki w wypadku drogowym, Zoe dostaje pierwszą szansę na udział w profesjonalnej sesji zdjęciowej. Praca w plenerze z zakwaterowaniem dzielonym z czterema doświadczonymi modelkami, w przeciwieństwie do niej, uzależnionymi od mediów społecznościowych. Przestronnym podmiejskim domu, w którym dziewczyny mają spędzać czas między zdjęciami zaplanowanymi na cały weekend. Wbrew obawom, Zoe szybko aklimatyzuje się w nowym środowisku, z zaskakującą łatwością dopasowuje do imprezowego towarzystwa, co w największej mierze zawdzięcza modelce z najdłuższym stażem, przyjaźnie usposobionej Nadii, młodej kobiecie z wysoką inteligencją emocjonalną i prawdziwym talentem do rozwiązywania konfliktów. Zabawa w Model House zostanie drastycznie przerwana przez zamaskowanych intruzów napędzanych pragnieniem błyskawicznego wzbogacenia się.

Plakat filmu. „Model House” 2024, Rebellium Films

Amerykański thriller z nurtu home invasion w reżyserii i na podstawie scenariusza Dereka Pike'a, twórcy między innymi telewizyjnego dreszczowca pt. „Kidnapping in the Grand Canyon” (2023). Postawiony niewielkim kosztem w Oklahoma City „Model House” agencji Rebellium, czyli (nie)tradycyjna, brutalnie napadnięta przystań dla modelek realizujących zlecenia na wyjazdach, spod producenckiego szyldu Rebellium Films. A zespół producentów wykonawczych zasiliła dobrze znana miłośnikom kina grozy Scout Taylor-Compton (m.in. „Zombies” J.S. Cardone'a, „Amerykańska zbrodnia” Tommy'ego O'Havera, „Halloween” i „Halloween II” Roba Zombie, „Prima aprilis” Mitchella Altieriego i Phila Floresa, „Obsesja” Steve'a Shilla, „Feral” Marka Younga, „Wtargnięcie” Nicholasa Hollanda, „Wieczna noc” Richa Ragsdale'a, „A Creature Was Stirring” Damiena LeVecka), która oczywiście - zgodnie ze swoją zawodową specjalizacją - dołączyła też do obsady aktorskiej. „Model House” Dereka Pike'a został uwolniony w pierwszym tygodniu kwietnia 2024: jednoczesne wejście do wybranych amerykańskich kin i na platformy VOD.

Kameralna produkcja zainspirowana współczesnym stylem życia. Podobno reprezentowanym przez pokolenia Z i Alfa. Nadmierne zaufanie do mediów społecznościowych, niezważanie na realne zagrożenia czyhające w internecie, uzależnienie rzekomo dotykające wyłącznie najmłodsze generacje. „Model House” Dereka Pike'a to kolejna filmowa przestroga przed nieostrożnym poruszaniem się w cyberprzestrzeni. W tak zwanym cywilizowanym świecie najwyraźniej zakończył się już etap pod tytułem „Nie ma cię w social mediach – nie istniejesz”. Główna bohaterka „Model House”, ciężko doświadczona młoda kobieta z Chicago imieniem Zoe (pierwszy i niestety niezbyt przekonujący występ Cory Anne Roberts w filmie pełnometrażowym), jak to się mówi „jest martwa dla świata” nie z powodu nieobecności na portalach społecznościowych, tylko przez marne dziesięć tysięcy obserwujących. Zwykłemu śmiertelnikowi wystarczy, ale Zoe marzy się oszałamiająca kariera w show biznesie, co według jej nowych koleżanek wymaga znacznego zwiększenia zaangażowania w social mediach. Podniesienie aktywności, ale przede wszystkim radykalna zmiana strategii. Koniec z fotografowaniem się w workowatych bluzach, zmechaconym swetrach i długich spodniach. W zaciszu domowym Zoe może sobie być „szarą myszką”, dla własnego dobra powinna jednak stworzyć sobie zgoła odmienny wizerunek publiczny. Najważniejsze w życiu są zasięgi, a skromność w tej dyscyplinie nader rzadko się przydaje. „Model House” Dereka Pike'a otwiera śmiertelne potrącenie modelki na oczach grupki jej małoletnich fanek, natomiast właściwa akcja filmu zaczyna się od sesji zdjęciowej w plenerze - nad wodospadem - z udziałem czterech doświadczonych pozujących: Nadii (mocno wyróżniająca się warsztatem na tle pozostałych tymczasowych mieszkanek tytułowej nieruchomości Kyra Santoro; a nawet zaryzykowałabym twierdzenie, że spisująca się lepiej od teoretycznie największej gwiazdy tego widowiska Scout Taylor-Compton), Sydney (Natalie Nootenboom), Carli (Priscilla Huggins Ortiz) i Trudy (Hailee Keanna Lautenbach; m.in. „Doskonałość” Eddiego Alcazara, „Incision” Aliego Zamaniego, „Val” Aarona Fradkina, „It's What's Inside” Grega Jardina) oraz stawiającej pierwsze kroki w modelingu Zoe. Zabawna mieszanka niepewności i gorliwości - dziewczyna lekko zagubiona, speszona, ale nade wszystko pragnąca się wykazać - która doprowadzi do zapewne bolesnego upadku. I resztę dnia Zoe spędzi w szpitalu. Do Model House dotrze w ogólnie dobrym stanie – skręcona kostka – nie licząc zażenowania, które długo się nie utrzyma, bo w luksusowym zakwaterowaniu udostępnionym przez agencję modelek, przywita ją specjalistka od poprawiania ludziom humoru. Empatyczna Nadia, z którą Zoe miała już okazję zamienić parę słów przed fatalnie zakończoną sesją zdjęciową, i która wspaniałomyślnie odstępuje rekonwalescentce pojedynczy pokój, zwyczajowo należny modelce z najdłuższym stażem. Wręcza też mały prezent nowej członkini zespołu: kuse wdzianko, które Zoe niezwłocznie przymierza, a zachwycona Nadia robi jej zdjęcie i radzi podzielić się nim z internautami. Nasza protagonistka obiecuje, że zrobi to później, ale widać, że nie jest entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu. Może przekona ją szybka lekcja w salonie? Wykład internetowych celebrytek, zgorszonych świętoszkowatymi zdjęciami udostępnianymi przez Zoe na jej rzekomo niepopularnych, nieobleganych profilach w mediach społecznościowych. Z czym do ludzi? Cisi może i posiądą ziemię, ale nie zdobędą sławy, a przecież tylko ona w życiu się liczy. Co zwykle idzie w parze z drugą najważniejszą rzeczą, czyli pieniędzmi (większe zarobki niż w medycynie? Na pewno większa renoma i wyższe zaufanie społeczne). Podsumowując: wartość człowieka w wysoko rozwiniętej cywilizacji wyznacza ilość followersów w social mediach. Doprawdy w ciekawych czasach żyjemy...

Kadr z filmu. „Model House” 2024, Rebellium Films

Smutna buźka i uśmiechnięta buźka: intruzi w domu modelek. Gustowne maski chciwej parki ratującej honor obsady (nie licząc Kyry Santoro) całkiem efektywnego dreszczowca Dereka Pike'a, poszukiwacze fabularnych innowacji mogą być jednak innego zdania. Bo coś mi mówi, że niepospolity plan (nieczęsto spotykane w kinie grozy, a przynajmniej w podgatunku home invasion, ale szerzej patrząc, to klasyczne wyłudzenie często stosowane w twardej rzeczywistości) napastników, tego zapotrzebowania nie zaspokoi. Problemy wróżę też w grupie widzów przywiązującej wielką wagę do decyzji podejmowanych przez bohaterów (w tym przypadku bohaterki) w sytuacjach skrajnie stresujących. Tak zwane nielogiczne zachowania w „Model House” Dereka Pike'a prawie na pewno zostaną zauważone. I rzecz jasna należycie skrytykowane. Żeby nie wyjść na gołosłowną, posłużę się najbardziej jaskrawym przykładem, najłagodniej rzecz ujmując, nieprzemyślanego kroku zniewolonych fotomodelek. W każdym razie to jedyny moment, który ukłuł w oczy nawet taką beznadziejną miłośniczkę podgatunku zdecydowanie częściej posądzanego o „nielogiczne zachowania” protagonistów, jak ja (mowa o slasherach). Chwilowo niepilnowane ofiary drugiego z siedmiu grzechów głównych (zbrodnie z chciwości) wspólnie opracowują strategię, którą bez zbędnej zwłoki z powodzeniem (i ewentualnym drobnym poświęceniem: domyślanym lekkim poparzeniem jednej ze związanych kobiet) realizują. Ale zamiast wymknąć się z nawiedzonego przez ludzi „zamczyska”, przywołują agresorów, żeby pochwalić się... Nie, nie pochwalić. Ostatni punkt „misternego” planu modelek przewiduje unieszkodliwienie wrogów – rozbrojenie, związanie, ostatecznie odstrzelenie – czyli podjęcie ogromnego ryzyka, gdy drzwi do Wolności stały otworem. Wystarczyło wybiec z przeklętego domu. Zgubiła ich pewność siebie? Trudno przewidzieć wynik tej konfrontacji, bo niekonsekwentnie zamaskowani antybohaterowie cechują się impulsywnością. Nie ulega wątpliwości, że do zacisznego domku w malowniczej okolicy, podobno położonej sto mil na północ od Los Angeles – przynajmniej z jednym słusznie zirytowanym sąsiadem, znajomym z „Halloween: Powrotu” Ricka Rosenthala, „The Ring 2” Hideo Nakaty, i „Oszukać przeznaczenie 3” Jamesa Wonga, Ryanem Merrimanem) – większość nieproszonych gości przybyła bez zabójczych zamiarów. W przeciwnych razie nie zawracaliby sobie głowy maskami... A nie, przecież taka moda panuje w rodzinnych stronach „Model House” Dereka Pike'a (home invasion, jak jego starszy kuzyn slasher, to bestia nieokropnie uzależniona od masek), nie miałam jednak powodu nie wierzyć organizatorce tej zuchwałej operacji, zapewniającej swego absolutnie mniej zacietrzewionego (jeśli w ogóle) partnera, że rozlewu krwi nie przewidywała. Nikomu włos z głowy miał nie spaść, wątpliwości, przynajmniej w Smutnej Buźce zasiewa jednak UWAGA SPOILER zaangażowanie w nieświętą misję psychopatycznego braciszka (przyrodniego!) Uśmiechniętej Buźki. Wtajemniczenie rasowego zabijaki przez osobę dominującą w związku miłosnym, ale już nie w relacji siostrzano-braterskiej; wtajemniczenie za plecami tak zwanej osobowości zależnej; związek z kobietą bluszcz, toksyczne przywiązanie Smutnej Buźki KONIEC SPOILERA. Tak czy owak, sprawa nie przebiega tak gładko jak obiecywał „mózg” napadu na „władczynie marionetek”. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Uśmiechnięta Buźka ma je za wypindrowane lalunie z sianem w głowach. Płytkie jak kałuże, charyzmatyczne jak Jim Jones:) Największe autorytety epoki mediów społecznościowych - oznaka postępu? - z niepokojącą łatwością drenujące portfele niezliczonej rzeszy ludzi. Gwoli sprawiedliwości nic nie wskazuje na to, by te konkretne autorytety działały ze złych pobudek, a wręcz przeciwnie: reklamują, a już na pewno robi to Nadia, arcyważne akcje, bo dotyczące poprawy jakości życia, też ratowania życia, bliźnich (charytatywne zbiórki pieniędzy) – „jak się okazuje” nie tylko Polska na zbiórkach stoi. Pytanie, czy wszystkie internetowe gwiazdy są takie jak Nadia? Abstrahując już od zagrożenia, nad którym najniżej pochylił się Derek Pike w swoim całkiem emocjonującym scenariuszu. Nieodkrywczej, ale sprawnie poprowadzonej opowieści twardo osadzonej we współczesnych realiach. Niedrogim, ale nietandetnie zrealizowanym dreszczowcu raczej skąpo podlanym sztuczną krwią. Przemoc niegraficzna.

Sztuka minimalna Dereka Pike'a. Home invasion thriller z małym pazurem. Ciasny plan zdjęciowy - prawie cała akcja osadzona na niewielkiej posesji, na osiedlu mieszkaniowym w stanie Oklahoma - znikoma ilość efektów specjalnych (wyłącznie praktycznych), niezbyt liczna obsada i prosta fabuła z głośnym przesłaniem. Brutalne starcie w „Model House”. Nieobliczalne widowisko niemakabryczne; nieepatujące paskudnymi obrazami przemocy, ale bez trupów się nie obejdzie. „Urządzenie” pracujące pod dostatecznym napięciem. Angażujący survival domowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz