sobota, 21 września 2024

Max Brooks „Dewolucja”

 
Niedługo po erupcji Mount Rainier na Północno-Zachodnim Wybrzeżu Pacyfiku amerykański reportażysta w swojej skrzynce e-mail znajduje artykuł niejakiego Franka McCraya Jr. o zniszczeniu luksusowej ekotechnologicznej wioski Greenloop przez stado Sasquatchów. Autor nieprawdopodobnego tekstu o nieznanych skutkach katastrofy w stanie Waszyngton, wyrzutu wrzącego błota z góry Rainier, jest w posiadaniu dziennika jednej z mieszkanek Greenloop, swojej młodszej siostry Kate Holland - bezpośredniej relacji z wydarzeń w odizolowanej wiosce założonej przez kreatywnego propagatora zrównoważonego rozwoju Tony'ego Duranta. Frank McCray liczy na dogłębne zbadanie tematu i upublicznienie pamiętnika zaginionej siostry przez człowieka, który zasłynął serią niezwykle rzetelnych artykułów o Mount Rainier. Trzynaście miesięcy po niszczycielskiej erupcji w krainie geograficznej teoretycznie zamieszkałej przez legendarne stworzenia na rynku pojawia się książka non-fiction o Wielkiej Stopie, wstrząsające sprawozdanie z pierwszej ręki z wybranymi materiałami z dziennikarskiego śledztwa jednego z pierwszych czytelników bezcennego rękopisu Kate Holland albo mistyfikacyjnego autobiografizmu z premedytacją spłodzonego przez szukającego rozgłosu pismaka Franka McCraya.

Okładka książki. „Dewolucja”, Zysk i S-ka 2024

Ranczo w stylu lat 50. i 60. XX wieku w stanie Kalifornia. Mały chłopiec siedzi na dywanie w salonie i bawi się swoimi ukochanymi figurkami G.I. Joe. W pewnym momencie jego uwagę przyciąga rzekomy film dokumentalny emitowany w telewizji, przerażająca opowieść o małpokształtnej bestii nazywanej Sasquatchem. Widok wielkiej, włochatej łapy rozbijającej szybę w jakimś domu zmusza zalęknionego chłopca do rozejrzenia się wokół siebie. Szyby są wszędzie! A za nimi drzewa upiornie kołyszące się na wietrze... Tak narodziła się fascynacja Maxa Brooksa mitycznymi stworzeniami rzekomo żerującymi w lasach Ameryki Północnej. Urodzony na Manhattanie w Nowym Jorku, a od czwartego do dwunastego roku życia mieszkający w szklanym domu otoczonym drzewami w Kalifornii, syn aktorki Anne Bancroft i komika, reżysera, scenarzysty, producenta filmowego Mela Brooksa, zasłynie jako autor opowieści o żywych trupach (m.in. „Zombie Survival”, czyli podręcznik przetrwania apokalipsy zombie i jego najsłynniejsze dzieło, powieść „World War Z” przeniesiona na ekran przez Marca Forstera: amerykańska superprodukcja z Bradem Pittem w roli głównej, która swoją światową premierę miała w roku 2013), ale tymi „przyjemniaczkami” zainteresował się dopiero w okresie dojrzewania. Całe lata po zderzeniu z jedną z największych tajemnic (d)ewolucji.

Absolwent Crossroads School w Santa Monica w Kalifornii i Pitzer College w Claremont w Kalifornii, gdzie uzyskał tytuł licencjata z historii – ukończył też studia podyplomowe w Waszyngtonie: filmoznawstwo na American University – obecnie mieszkający w Venice w Kalifornii małżonek dramatopisarki Michelle Kholos Brooks, amerykański powieściopisarz, realizujący się też w branży komiksowej, były starszy pracownik naukowy w Modern War Institute w West Point w Nowym Jorku, dyslektyk Max Brooks w 2020 roku zaprezentował owoc swoich długoletnich badań kryptozoologicznych, powieść pamiętnikarsko-dziennikarską zatytułowaną „Devolution. A Firsthand Account of the Rainier Sasquatch Massacre” (pol. „Dewolucja. Relacja z pierwszej ręki o masakrze dokonanej przez sasquatche nieopodal góry Rainier”), mniej więcej w tym samym czasie sprzedając prawa do ekranizacji/adaptacji amerykańskiej firmie Legendary Entertainment. W 2022 roku ruszyła dystrybucja (VOD) wyreżyserowanego przez Jacka Ayersa monster movie pt. „Devolution” (aka „The Rise of the Beast”) na podstawie scenariusza Fila Freitasa i... Maxa Brooksa. Nie-adaptacja powieści tego ostatniego, ale spokojnie można to potraktować jako kolejny popkulturowy owoc fascynacji Brooksa gigantycznymi małpoludami. Pierwsze polskie wydanie powieści Maxa Brooksa o wygłodniałych Sasquatchach terroryzujących „utopijną osadę Tony'ego Duranta” wypuszczono w roku 2024 – edycja Zysk i S-ka w twardej oprawie, campowo zagospodarowanej przez Szymona Wójciaka I Fecit Studio (projekt graficzny i opracowanie techniczne bloku książki: Barbara i Przemysław Kida) i pieczołowitym tłumaczeniu Pawła Wieczorka. Forma książki najpewniej miała nawiązywać do „pierwszego spotkania” Brooksa (poza zombiakami kojarzonego też z literackimi dodatkami do fenomenu „Minecraft”, cyklem książek Young Adult) z Bigfootem. Rzekomo autentyczny dziennik Kate Holland odpowiednikiem rzekomego filmu dokumentalnego widzianego we wczesnym dzieciństwie. Dodatkowym źródłem inspiracji, przynajmniej w zakresie struktury narracyjnej, mógł być fenomen „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka, filmowa mistyfikacja poniekąd wspomniana przez starszą ranger Josephine Schell, główną informatorkę bezimiennego reportażysty (w domyśle Max Brooks) podążającego tropem kudłatych humanoidów z Pacific Northwest po szokującej lekturze dziennika podobno prowadzonego przez zaginioną młodszą siostrę Franka McCraya Jr., autora opublikowanego na mało znanej internetowej stronie kryptozoologicznej artykułu o atakach Sasquatchów przeprowadzonych w cieniu katastrofy naturalnej, erupcji stratowulkanu w stanie Waszyngton. Umowna geneza „Dewolucji” została przedstawiona we wstępie do nieprawdziwej autobiografii Kate Holland, księgowej w firmie zarządzającej majątkami w Century City (dzielnica handlowa i kompleks biznesowo-mieszkalny w Los Angeles), która po przeprowadzce do „nowego Levittown” przeszła na tryb pracy zdalnej. Górzysty region z pierwotnymi lasami deszczowymi, stromymi zboczami, klifami porośniętymi śliskim mchem – tak czołowa narratorka „Dewolucji” Maxa Brooksa opisuje krajobraz wybrany przez Tony'ego Duranta i jego żonę Yvette do przetestowania rewolucyjnego pomysłu mieszkaniowego. Prototyp ekologicznego osiedla supertechnicznego. Miejskie wygody w wiejskiej scenerii. Perfekcyjnie zrównoważony rozwój: maksymalna dbałość o środowisko naturalne przy jednoczesnym korzystaniu z wszelkich dobrodziejstw tak zwanego postępu. Zielony Ład charyzmatycznej pary marzycieli.

Okładka książki. „Devolution”, Del Rey Books 2020

Kate Holland poznajemy jako „typową przedstawicielkę literatury gotyckiej”. Bujająca w obłokach, chorobliwie niepewna siebie, skrajnie nieasertywna, uderzająco naiwna, drażliwa kobieta z kalkulatorem w głowie. Z obsesją planowania. Zaradniejsza wersja Eleanor Vance z „Nawiedzonego domu na wzgórzu” aka „Nawiedzonego” Shirley Jackson. Nieszczęśliwa (zastraszona?) żona niechętnego członka Kultu Nieróbstwa, pozornie człowieka, który do żadnej pracy się nie nadaje, kanapowca z nieodłącznym iPadem, głęboko rozczarowanego sobą Dana Hollanda. Zmęczone wielkomiejskim życiem małżeństwo w kryzysie wstępujące do sekty Tony'ego Duranta? Nawiedzonego guru współdziałającego z apodyktyczną joginką Yvette Durant. Nowi bogowie Kate Holland, bardzo podatnej na manipulację, przewrażliwionej na swoim punkcie, za to niewyczulonej na subtelności w swoim otoczeniu, nazbyt pochopnie oceniającej ludzi, opacznie rozumiejącej życzliwie nastawionych bliźnich (nadinterpretacja w komunikacji werbalnej i niewerbalnej). Zwykle bardzo starannie dobierającej słowa, ażeby przypadkiem nikogo nie obrazić, ale w dzienniku prowadzonym za radą psychoterapeutki, powinna być szczera, a nie poprawna politycznie... Dlatego adoptowaną córeczkę Euphemii 'Effie' Forster i jej dominującej żony z domniemaną bakteriofobią i/lub mizofobią Carmen Perkins, ciężko doświadczoną Palomino przedstawia jako „upiorną dziewczynkę z horroru, maniakalnie ugniatającą wypełnioną fasolą zabawkę”. Dlatego stwierdza, że Mostar „jest zbudowana jak baryłka – jakby ktoś zarzucił sukienkę na kega”, a „jej oliwkowa skóra jest pomarszczona, zwłaszcza wokół oczu. Pomarszczona i ciemna. Taka nieco szopowata, jakby od roku nie spała”. Wredna imigrantka z jakiejś europejskiej pipidówy, artystka z niegodną pozazdroszczenia przeszłością (wręcz niewartą wysłuchania, bo jak zauważa pan Brooks „Ameryka nie słyszy cudzego cierpienia”), z jakiegoś sobie tylko znanego powodu biorąca na celownik najnowszych członków mikrospołeczeństwa Greenlopp. Dlaczego nie czepi się tego przemądrzałego Żyda, wielkiego myśliciela (samozwańczego?), poważnego pisarza (wyłącznie literatura wysoka!) Alexa Reinhardta? Nie licząc bogów Durantów, najlepsze wrażenie na Kate robią Roberta 'Bobbi” i Vincent Boothe – być może stracą przy bliższym poznaniu, ale podczas imprezy powitalnej we Wspólnym Domu to zgodne małżeństwo udowodnia jej, że istnieją jeszcze weganie nieprawiący kazań żyjącym inaczej. W „Dewolucji” Maxa Brooksa toczy się merytoryczna dyskusja o kondycji współczesnego świata (ze wskazaniem czy na przykładzie Stanów Zjednoczonych) i człowieka. Pozornie nierozwiązywalny konflikt między zyskiem a potrzebami planety. Zanikająca empatia, nadmierne skupienie na sobie i nowoczesnych technologiach (smartfon ważniejszy od bliźniego?), rosnąca niechęć do współpracy (promowanie, według moich obserwacji już od przedszkola, zażartego współzawodnictwa) i poleganie na innych w kryzysowych sytuacjach. Wiecznie nienasycony apetyt Homo sapiens, syndrom Mieć Wszystko najlepiej bez wychodzenia z domu. Współczesne zarządzanie łańcuchami dostaw - „system, który poświęca odporność na rzecz wygody”. Z jednej strony traktowanie Matki Natury jak śmiertelnego wroga, przekonanie, że Ziemia jest własnością tylko jednego gatunku, który najwyraźniej (preferowany w XXI wieku rozwój ekstremalnie niezrównoważony) w swojej nieskończonej mądrości doszedł do wniosku, że różnorodność biologiczna nie służy człowiekowi, a z drugiej strony bambinizm (bambizm, syndrom Bambiego), wyidealizowany, infantylny stosunek do Natury. Ze skrajności w skrajność. Fikcyjna wioska na Północno-Zachodnim Wybrzeżu Pacyfiku, położona w promieniu paru kilometrów od „plującej” wrzącym błotem góry Rainier to miejsce, w którym wzniosłe idee boleśnie zderzają się z twardą rzeczywistością. Bambinizm Boothe'ów i Durantów kontra zimny pragmatyzm Mostar. Domowa pracownia artystyczna zmieniona w zbrojownię - produkcja i magazynowanie śmiercionośnych narzędzi z bambusa i kuchennych noży - a garaż przekształcony w ogródek warzywny. Max Brooks osobiście przetestował te „wynalazki”, tradycyjnie poświęcił mnóstwo czasu na upewnienie się, że w „podręczniku przetrwania nieustraszonej Mostar” nie ma rzeczy niewykonalnych w zbliżonych warunkach; nie identycznych, bo zabrakło presji ze strony krwiożerczej rodzinki małpopodobnych kolosów. Autor „Dewolucji” zorganizował sobie nawet wycieczkę do Pacific Northwest celem dokładnego sprawdzenia obszaru w wyobraźni zurbanizowanego przez Tony'ego Duranta (projekt architektoniczno-budowlany Zielonego Rewolucjonisty), utwierdzenia w dokonanym wyborze pułapki na mieszczuchów pragnących żyć w harmonii z Naturą, co rangerka Josephine Schell często słyszy „od biednych półgłówków, zjawiających się […] w nowiutkich strojach pokupowanych w REI, którzy nigdy nie czuli brudu pod stopami”. Turystów tęskniących do „rajskich ogrodów”, poniewczasie orientujących się, że „Natura nie ma nic wspólnego z harmonią”. Doświadczenia społeczności Greenlopp na pierwszy rzut oka są mocnym argumentem w zajmujące „rozprawce o dzikiej przyrodzie” w tym świecie przedstawionym wyłuszczanej narratorowi „pobocznemu” (drugi przewodnik; uzupełniający manuskrypt bohaterki dynamicznej Kate Holland) przez panią Schell, nie da się jednak zaprzeczyć, że kontakt z nieokiełznanymi siłami Natury wydobywa z tych nieszczęsnych, uwięzionych ludzi nie tylko to, co najgorsze, ale też to, co najlepsze. Kontakt z sekretnymi mieszkańcami Ziemi.

Dewolucja” Maxa Brooksa to solidnie oparty na suspensie natural horror/eko horror, szkoła przetrwania w „twierdzy” oblężonej przez Sasquatche. Mocno trzymająca w napięciu, klaustrofobiczna powieść nieprzesadnie krwią ociekająca. W wielkim uproszczeniu, bardzo ogólnie rzecz ujmując: skrzyżowanie „Zombie Survival” tego samego autora z „Blar Wiitch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka tudzież kanibalistyczną trylogią Jacka Ketchuma i (ostatni tom) Lucky'ego McKee. Wnikliwe studium charakteru współczesnego człowieka, a właściwie zróżnicowanych postaw życiowych tak w stanie zwyczajnym, jak nadzwyczajnym. Psychologia społeczna w sytuacji zagrożenia, niestarannie przebrana za horror klasy B:) Pełnokrwista powieść grozy nie tylko dla zafascynowanych Wielką Stopą.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz