poniedziałek, 25 lutego 2013

Dean Koontz „Fałszywa pamięć”

Projektantka gier komputerowych, Martine Rhodes podczas spaceru z psem zaczyna odczuwać irracjonalny lęk przed własnym cieniem, natomiast w domu odkrywa, że boi się również spojrzeć w lustro. Tymczasem jej mąż, właściciel firmy budowlanej, Dustin, ratuje przed samobójczym skokiem z dachu swojego brata, Skeeta, który twierdzi, że zmusił go do tego anioł śmierci. Po powrocie do domu przerażony mężczyzna odkrywa, że jego żona nie jest już sobą – zrozpaczona kobieta uparcie twierdzi, że jest niebezpieczna dla swojego otoczenia. Po konsultacji z lekarzem pierwszego kontaktu oboje decydują się omówić chorobę Martie z psychiatrą jej cierpiącej na agorafobię przyjaciółki, doktorem Markiem Ahrimanem, który szybko orzeka autofobię – strach przed samą sobą. Wkrótce Dusty odkryje przerażającą prawdę o problemach nie tylko żony, ale również swoich własnych.
„Gniew jest mniej trujący dla duszy niż chciwość, chciwość mniej jadowita niż zawiść, a zawiść nie jest nawet w połowie tak deprawująca jak władza.”
„Fałszywą pamięć” Deana Koontza uważam za najbardziej przerażającą pozycję w jego dorobku literackim (no może wespół ze zbliżonymi tematycznie „Nocnymi dreszczami”) z jednego prostego powodu – traktuje o rzeczach, które choć wydają się nieprawdopodobne miały już miejsce w przeszłości (za przykład niech posłuży wojna koreańska), a obserwując zdążających do władzy absolutnej władców wielkich państw jest wielce prawdopodobne, że również pokuszą się o kontrolowanie umysłów niewinnych ludzi. Nawiązując do kultowego „Mandżurskiego kandydata” (polskie wyd. „Kandydat”) Richarda Condona, z czym w ogóle się nie kryje, czyniąc z jego książki jedną z „bohaterek” swojej powieści, Koontz postanowił zgłębić problem, tzw. prania mózgu, urozmaicając go wszczepianiem w umysły protagonistów niszczących fobii.
Dean Koontz, zaraz po Stephenie Kingu, jest tego rodzaju autorem grozy, który nade wszystko ceni sobie wiarygodne rysy psychologiczne swoich bohaterów. I choć jego protagoniści to na ogół zwyczajni, żeby nie rzec nudni ludzie na pewno nie można zarzucić im jednowymiarowości, bowiem pisarz niezmiennie stara się na wskroś zgłębić ich psychikę. Tak też jest i tutaj. Początkowe ponad sto stron skupia się naprzemiennie na koszmarze Martie i Dusty’ego, oddalając w czasie ich spotkanie, a tym samym mocno podsycając ciekawość odbiorcy. Po poznaniu antagonisty, barwnej psychologicznie postaci „kontrolera umysłów” czytelnik, przekonany, że przerażające przeżycia Martie, zmagającej się z autofobią to wystarczająca dawka dreszczyku, jak na jedną powieść, zostaje dodatkowo skonfrontowany z właściwą problematyką książki – praniem mózgu. Wyobraźcie sobie, że zaprogramowano was, abyście na dźwięk danego nazwiska i warunkującego haiku całkowicie poddawali się drugiej osobie, że w takim stanie jesteście gotowi bez zmrużenia oka popełnić morderstwo bądź samobójstwo, że nie macie nic przeciwko brutalnemu wykorzystywaniu waszego ciała, a po całym zdarzeniu żadnej z tych bestialstw nie pamiętacie. Jeśli w dodatku zdajecie sobie sprawę, że taka sytuacja jest bardzo prawdopodobna to gwarantuję, iż „Fałszywa pamięć” nie tylko wciągnie was bez reszty, ale również zapewni kilka paranoicznych koszmarów sennych. Przesłanie Koontza jest aż nazbyt klarowne – niemoralna, dążąca do władzy jednostka, jakich wiele na tym świecie może bez problemu podporządkować sobie każdego, kto stoi jej na drodze do chwały.
„Umysł jest taki delikatny. Ten świat jest taki nieszczęśliwy między innymi dlatego, że… tylu ludzi chce grzebać w umysłach innych ludzi i wyrządza tyle zła. Tyle zła.”
Drugą połowę powieści Koontz, niestety odrobinę zepsuł, zastępując irracjonalne fobie i kontrolę umysłu typową sensacją ze strzelankami i śledztwami w rolach głównych. I choć odpowiedź na pytanie, dlaczego ofiarą psychopaty padli akurat państwo Rhodes jest mocno szokujące i wzruszające to sam finał, jak to u tego autora bywa (który nie słynie z zaskakujących zakończeń) mocno mnie rozczarował.
Myślę, że pomimo kilku niedoróbek fabularnych „Fałszywa pamięć” zasługuje na wzmożoną uwagę wszystkich czytelników, nie tylko wielbicieli literackiej grozy – jeśli już nie ze względu na jej niezaprzeczalne walory straszenia racjonalizmem to przynajmniej przez wzgląd na dojrzały, skupiający się na najdrobniejszych szczegółach fabularnych i rysach psychologicznych bohaterów styl jednego z najpopularniejszych żyjących pisarzy horrorów. Ale ostrzegam czytelników o słabszych nerwach – uważajcie na paranoję, która wkrada się w każdą stronicę tej powieści.

9 komentarzy:

  1. Nie przepadam za Koontzem. Czytałam co prawda jedynie "Drzwi do grudnia", ale koszmarnie mnie ta książka wynudziła. Czy po prostu wybrałam złą książkę na początek czy Koontz nie jest dla mnie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Koontz jest jak jazda kolejką górską. Raz dobry, raz zły. Na tę paranoję mam chęć, rozejrzę się za tą książką podczas jutrzejszej wizyty w bibliotece. A Ciebie zapraszam na recenzję "Pasjonata oczu", jestem przekonana, że ta książka wpadnie Ci w oko. Nawet nie czytaj recenzji, po prostu kup książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubie Koontza, ma w swoim dorobku rzeczy lepsze, gorsze i takie nad którymi można spuścić zasłonę milczenia, ale zazwyczaj jest bardzo dobrze. Trzeba przyznać jednak, że rzadko kiedy druga część jego książki trzyma poziom pierwszej, zazwyczaj genialny pomysł, rozwadnia się gdy przychodzi go wyjaśniać. Tak czy siak, jest on liście pisarzy któych mam zamiar przeczytać wszystkie wydane książki.
    Ps. Drzwi do grudnia to taki średniak, są lepsze, ale to już zależy od gustu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawano czytałam tę książkę, bardzo mi się podobała. Psychologiczne elementy tej historii są niesamowite, Koontz to doskonały pisarz :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe historia, musze sie za to zabrac :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam twórczości Koontza, ale już niedługo się to zmieni, gdyż niedawno zakupiłam w antykwariacie jego książkę ,,Północ''. Jestem ciekawa, czy pierwsze moje spotkanie z tym autorem będzie udane, czy też może nie? Już niedługo sama się o tym dowiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszego kontaktu z twórczością Koontz'a jeszcze nie miałem, ale już niedługo ;). A "Fałszywą pamięć" zapisuję do zeszytu, żeby o niej nie zapomnieć ;D.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  8. Książkę przecztałem jakieś 8-10 lat temu, do dzisiaj ją pamiętam. Wryła się w moją głowę. Szczerze polecam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jestem w połowie książki i na prawdę uważam ze jest rewelacyjna... Bardzo wciąga ale tez trochę przeraza tym ze takie rzeczy są możliwe w życiu realnym ....

    OdpowiedzUsuń