Po zakończeniu współpracy z Grace Kelly, legendarny reżyser, Alfred Hitchcock do swojego najnowszego dzieła zatytułowanego „Ptaki” angażuje nieznaną modelkę, Tippi Hedren. Na początku ich współpraca układa się bardzo dobrze, ale wkrótce Hitchcock zaczyna wykazywać niezdrową fascynację piękną blondynką. Kiedy Hedren odrzuca jego zaloty reżyser zaczyna skutecznie komplikować jej pracę na planie. Zrozpaczona kobieta nie zamierza się poddać i po skończeniu zdjęć do „Ptaków” postanawia przyjąć kontrakt na kolejny film reżysera, zatytułowany „Marnie”. Tymczasem Hitchcock z dnia na dzień staje się coraz bardziej zapalczywy względem niej.
Film Juliana Jarrolda, wyprodukowany dla telewizji HBO. Fabułę oparto na zeznaniach Tippi Hedren oraz innych członków ekipy pracujących przy produkcji legendarnych „Ptaków” Alfreda Hitchcocka. Nie będę dociekać, które wydarzenia przedstawione w „Dziewczynie Hitchcocka” wydarzyły się naprawdę, a które są czystym wymysłem świadków w celu zwrócenia na siebie uwagi. Ze światem hollywoodzkim jest ten problem, że praktycznie niczemu nie można dawać wiary, bowiem to, co sławni i bogaci przekazują opinii publicznej obliczone jest jedynie na skandale i windowanie swojej popularności. Jednakże gdybym miała orzec, która filmowa biografia legendarnego reżysera w mojej opinii jest bardziej prawdopodobna – ta z „Dziewczyny Hitchcocka”, czy ta wykreowana przez głośny ostatnimi czasy wysokobudżetowy obraz zatytułowany po prostu „Hitchcock” to zdecydowanie postawiłabym na tę pierwszą ewentualność – ot, tak przez mój wrodzony pesymizm.
Już na początku czuję się w obowiązku nadmienić, że „Dziewczyna Hitchcocka” jest filmem przeznaczonym przede wszystkim dla wielbicieli filmów tego reżysera, ale nie jego samego. Tak, więc ortodoksyjni fani Hitchcocka, jako człowieka, a nie twórcy, aby uniknąć niepotrzebnej irytacji powinni darować sobie seans. Wbrew powszechnym opiniom jestem wierną fanką kreacji Melanie Daniels w wykonaniu Tippi Hedren – moim zdaniem ta aktorka była największym odkryciem Hitchcocka. Posiłkując się opinią, która pada na jej temat w niniejszym filmie jej aktorską profesję można podsumować jednym zdaniem: „kamera ją lubi”. Wątpiłam, aby odtwórczyni roli Hedren, Sienna Miller, poradziła sobie z tą kreacją, ale jak zwykle moje przeczucia okazały się całkowicie nietrafne. Hedren w przeciwieństwie do postaci, którą odgrywała w „Ptakach” była osobą obdarzoną niezwykłą siłą, zarówno fizyczną, jak i psychiczną, czego z pewnością nie dostrzegał Hitchcock patrząc na nią. Sienna Miller nie tylko wiarygodnie oddała postać odkrytej przez Alfreda aktorki, ale również wiernie skopiowała jej mimikę na planie „Ptaków”. Tymczasem nasz antagonista, Hitch, wyznający kontrowersyjną filozofię, mówiącą, że blondynki są znakomitymi ofiarami (pewnie dotyczy to filmów, ale twórcy „Dziewczyny Hitchcocka” postanowili dopasować owe twierdzenie do jego życia prywatnego) wpada w sidła niszczącej obsesji na punkcie swojego nowego odkrycia. Zauważalnie ocenia Hedren przez pryzmat infantylnej Melanie Daniels, będąc przekonanym, iż całkowicie podporządkuje ją swojej woli. Nie bacząc na uczucia swojej żony Hitchcock przystępuje do z góry skazanych na niepowodzenie prób uwiedzenia blondwłosej piękności, a kiedy ta odrzuca jego coraz bardziej zapalczywe zaloty reżyser rozpoczyna mocno infantylną vendettę. Toby Jones w roli Hitchcocka spisał się równie profesjonalnie, jak Miller i podobnie jak ona wcale nie miał łatwego zadania. Jego Hitch jest profesjonalistą w każdym calu, dbającym o najmniej istotne szczegóły swoich dwóch filmów – „Ptaków” i „Marnie”. Charakterologicznie okazuje się być najzwyklejszym tyranem, ofiarą własnych zgubnych żądz, borykającą się z impotencją. Próbkę jego despotyzmu dostaniemy między innymi podczas scen z planu „Ptaków”, kiedy to jego żałosna vendetta doprowadza do poranienia Hedren kawałkami szkła (scena szturmu ptaków na zamkniętą w budce telefonicznej Melanie) oraz całkowitego wycieńczenia, podczas niezliczonego dublowania sceny atakowania Daniels przez żywe (!) ptaki. Na gruncie prywatnym Hitchcock nieustannie stawia Hedren w niezręcznych sytuacjach, opowiadając w jej obecności sprośne dowcipy i poniżając ją przy innych członkach ekipy. Z dnia na dzień kobieta niebezpiecznie zbliża się do granicy załamania nerwowego, ale mimo to postanawia się nie poddawać i przyjąć propozycję tytułowej roli w kolejnym arcydziele reżysera pt. „Marnie”. Jak się okazuje ta decyzja postawi aktorkę w obliczu niemoralnej propozycji, która ostatecznie utwierdzi widza w negatywnej opinii odnośnie legendarnego Hitchcocka.
Uwielbiam filmy, traktujące o silnej kobiecie tłamszonej przez despotyczną jednostkę, więc „Dziewczyna Hitchcocka” pomimo (a może dzięki) swoich szokujących aspektów odnośnie podobno prawdziwego oblicza jednego z moich ulubionych reżyserów niezmiernie mnie zaintrygowała. Mimo, że to film telewizyjny, a więc niemogący pochwalić się jakimś nadzwyczajnie wysokim budżetem wszystko tutaj jest „dopięte na ostatni guzik” – profesjonalna realizacja, skrupulatne oddanie realiów lat 60-tych i przekonująca obsada. Dodajmy do tego mnóstwo ciekawostek z planu „Ptaków” i „Marnie” (w które podobnie, jak w kreację Hitcha można wierzyć, albo nie) oraz dogłębną psychologię postaci, a dostaniemy naprawdę wciągający dramat o piekle, jaki przeżyła pewna aktorka. Aż nasuwa się pytanie: czy warto było tyle wycierpieć dla dwóch filmów, które owszem są arcydziełami światowej kinematografii, ale w konfrontacji z człowieczeństwem powinny jednak okazać się niczym. Jak się okazuje nie dla Hitchcocka…
Właśnie - wysokobudżetowy "Hitchcock", niebawem go obejrzę - o nim było głośno. A tego filmu nie widziałam i, szczerze mówiąc, nawet nie słyszałam o nim. Muszę skomentować plakat z prawej - piękny, przywodzi na myśl wspomniane "Ptaki", i w ogóle taki... hitchcockowski ;) Na pewno rozejrzę się za filmem. Ale serio? Z Hitchcocka był taki skur.czybyk? Kawał drania.
OdpowiedzUsuńOglądałem Hitchcocka, ale w wersji Gervasiego. To bardziej biografia, ale nawet w tym kontekście słyszałem, że "Dziewczyna" jest po prostu lepsza. nawet jeśli dotyka troszkę innych kwestii. Dlatego zdecydowanie muszę to obejrzeć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tym razem jednak się nie skuszę, bo nie lubię realiów lat 60-tych. Zdecydowanie bardziej w fabule preferuje współczesny świat.
OdpowiedzUsuńDzięki za pokazanie mi tego filmu. Przyznam szczerze, że na "Hitchcocka" już od dawna ostrzę sobie zęby, a skoro "Dziewczyna..." jest o drugim obliczu reżysera to tym bardziej muszę ten film zobaczyć.
OdpowiedzUsuńNo i autentycznie kocham "Ptaki" :)
Dzięki Tobie Buffy obejrzę ten film niedługo, bo zobaczyłam go tutaj u Ciebie i sobie pomyślałam, że przegapić nie mogę ;-) Tak więc wkrótce się za niego zabiorę i dziękuję Ci bardzo już teraz za świetną jak zawsze recenzję!
OdpowiedzUsuń